sobota, 24 listopada 2012

Tajemniczy kasjer

Po krótkiej rozmowie z Amandą pojechałyśmy moim samochodem na zakupy . Chodziłyśmy po sklepach parę godzin . Wreszcie weszłyśmy do odpowiedniego. Było tam pełno sukienek. Długie , krótkie , wąskie , szerokie. Wzięłyśmy kilka wieszaków i poszłyśmy przymierzać. Ja wybrałam kremową , dopasowaną na górze , a Amanda różową na cieniutkich ramiączkach . Szłyśmy już do kasy , wtedy Amanda pokazała mi pewnego chłopaka. Był bardzo przystojny i pachniał niesamowicie. Lepiej niż Conor . Stałyśmy już i czekałyśmy na obsługę . Podszedł do nas właśnie on .  Uśmiechnął się do nas . Nazywał się Paul.

P - Pewnie wybieracie się na bal ?

A- Tak. Będzie super.

P-Myślę że takim pięknym dziewczyną mogę dać jakąś zniżkę.

S- Nie trzeba .

P- Drobiazg . Tańsza sukienka to droższe buty .

A- Dziękujemy .

Wyszłyśmy ze sklepu. Popatrzyłyśmy się na siebie i zaniosłyśmy zakupy do samochodu . Poszłyśmy do sklepu obuwniczego . Zaczęłyśmy szukać odpowiednich . Amanda znalazła  szpilki , ale były zbyt wysokie. Alex był niski jak na faceta więc Amanda musiała szukać innych . Ja zaczęłam się rozglądać za jakimiś kremowymi lub czarnymi szpilkami . Całe szczęście że Mat miał prawie dwa metry. Mogłam założyć każde buty . Wybrałam te kremowe. Kolor był identyczny jak sukienka. Kupiłam je i poszłyśmy z Amandą coś zjeść . Kupiłyśmy colę i frytki. Zjadłyśmy szybko jedzenie i wyszłyśmy z pubu. Szłyśmy chodnikiem do samochodu. Mijałyśmy wiele osób , aż  nagle stanął przed nami Paul.

P- Co za niespodzianka. Mam dzisiaj chyba szczęście wpadać na takie ładne dziewczyny. Co robiłyście ?

A- Kupowałyśmy buty .

S- Ale się spieszymy.

P- A co powiecie na sok. Dacie się namówić ?

S- Naprawdę nie mamy czasu.

A- Ale na chwilę możemy iść.

S- No nie wiem .

A- Sara no zgódź się .

P-Właśnie. Chodź Sara. Ładne imię.

S-Dziękuję. Możemy iść ale nie więcej niż pół godziny.

Szłyśmy za Paulem . Starałam się być ostrożna. Nie znałam go na tyle żeby mu ufać. Weszliśmy do ładnej restauracji i usiedliśmy w stoliku. Paul zamówił nam soki i po kawałku ciasta. Siedziałyśmy z nim już prawie godzinę. Zdenerwowałam się. Umówiłam się z jakimś nieznajomym do restauracji a za kilka miesięcy będę miała męża . Paul cały czas bajerował Amandę ale ja się tak łatwo nie dałam. Nagle zadzwonił mój telefon. To Mat.

S- Hej. Coś się stało ?

M- Za ile będziesz ? Martwię się .

S- Już niedługo .

M- Okej. Czekam.

Po ty telefonie nie wytrzymałam . Przerwałam rozmowę Paula i Amandy.

S- Amanda ja jadę. Mat się martwi . O ciebie Alex na pewno też.

A- Okej. Paul musimy się pożegnać.

P-Zostańcie jeszcze chwilę.

S- Nie możemy . Paul nie zrozum nas źle. Musimy już jechać.

Po wyjściu z restauracji szłyśmy do samochodu. Było naprawdę ciemno. Wyczułam że ktoś za nami idzie. To był wampir. Do tego głodny. Chciał wypić krew moją i Amandy. Wystraszyłam się. Wtedy zza budynku wyszedł Paul. Zatrzymał się przed wampirem i zaczął go od nas odciągać. Chciałam mu pomóc ale nie mogłam zostawić Amandy. Podałam jej klucz do samochodu i powiedziałam że zapomniałam telefonu z restauracji. Odeszła bez słowa. Pobiegłam do Paula. Popatrzył na mnie ze złością. Kazał mi uciekać. Nie posłuchałam go . Pomagałam mu walczyć z wampirem ponieważ widziałam że sobie nie radzi. Stanął na ziemi i przemienił się w wilka. Stanęłam jak wryta. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Upadłam. Paul zaciągnął swoją ofiarę za budynek. Widziałam tylko kawałki ciała lądujące na ziemi . Zamknęłam oczy. Miałam dość wspomnień dotyczących wampirów. Odwróciłam się ponieważ usłyszałam kroki. Paul przykucnął obok mnie i popatrzył mi w oczy.

P- Wiesz kim jestem ?

S- Nie.

P- A wiesz kim był tamten ?

S- Tak.

P-Czyli mi uwierzysz jeśli usłyszysz coś nieprawdopodobnego ?

S-Tak .

P-Jestem wilkiem. Coś w stylu wilkołaka.

S- Uratowałeś mi życie .

P-Tak , to prawda.

S-Zabijasz wampiry ?

P-Tak .

S- Wszystkie wampiry ?

P- A co ,  znasz jakiegoś ?

S-Ja jestem wampirem .

P-Ale nieszkodliwym  . Zabijamy tylko te złe wampiry .

S- "Zabijamy" ?

P-Jest nas więcej. Tydzień temu się tu przenieśliśmy .

S- Muszę już iść .

P-Poczekaj. Skaleczyłaś się w rękę ?

S- Przepraszam .

P- Za co ?

S- Nie ważne. Muszę już iść.

P- Okej. Uważaj na siebie .

S- Postaram się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz