niedziela, 14 lutego 2016

Czas się zaklimatyzować

Postanowiłam, że resztę dnia spędzę na siedzeniu przed telewizorem. Mało ambitny plan, ale po wyjechaniu Mata uszło ze mnie całe życie. Czułam, że z każdą chwilą robi się coraz gorzej. Czas płynął niemiłosiernie wolno. Słyszałam każdy szelest, skrzypiące panele, skomlenie psa i to wszystko tylko kumulowało moją rozpacz. Byłam już na granicy wytrzymałości, kiedy niespodziewanie usiadł obok mnie Matthew. Początkowo zachowywał się niepewnie. Jakimś cudem nie pozwolił mi poznać jego myśli. Próbowałam kilka razy, ale bez skutku.Byłam zła, że siedział tak w ciszy i jeszcze blokował mnie z tej innej strony. Westchnął głęboko i spojrzał na szczeniaka, który z uporem maniaka próbował wskoczyć na sofę. Pokręcił głową i wziął go na ręce.
-Gdybyś czegoś potrzebowała to śmiało, nie krępuj się.- wysilił się na uśmiech.- Ta sytuacja i dla mnie jest trudna.-ciągnął.- Nie chcę Cię jeszcze bardziej dołować i w sumie nie jestem dobry w pocieszaniu, ale gdybyś chciała porozmawiać to wiesz, siedzę obok.- spojrzał na mnie i podrapał się nerwowo po głowie.
-Dzięki Matthew.-odpowiedziałam. Rzeczywiście nie jesteś w tym dobry.-pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Mam jeszcze jedną prośbę.-powiedział.- Przywiozłem z miasta pełno katalogów ze sklepów meblowych. Wiem, że może to jeszcze za wcześnie, ale spokojnie, nie musisz się spieszyć.
-Nie ma sprawy, może to mnie jakoś zajmie, ale nie chce wybierać sama. W końcu nie tylko ja będę tutaj mieszkała.-odpowiedziałam i spojrzałam na Matthewa.- Jest możliwość, żebyśmy pojechali dzisiaj do miasta?- zapytałam
-Tak, ale wolałbym, żebyś w końcu coś zjadła.- zerknął w stronę kuchni.- Jeśli chcesz, to mogę znaleźć zapiekankę, bo kucharzem to ja niestety nie jestem.- zaśmiał się.
-Może być zapiekanka.-wymamrotałam.
-Już się robi.-odpowiedział i poszedł w stronę kuchni.

Po szybkim posiłku, przebrałam się i zeszłam na dół. Na środku salonu zaobserwowałam dość dziwną konstrukcję. W centrum stała miska z mlekiem i leżanka, a całość była zastawiona najmniejszymi meblami znajdującymi się w pokoju. Patrząc na to zaśmiałam się cicho,a potem odszukałam szczeniaczka. Chodził niespokojnie wokół ścian cicho przy tym skomląc. Podeszłam do niego i pogłaskałam go po grzbiecie po czym wyszłam z domu. Matthew czekał na mnie w aucie. Gdy wsiadłam wyglądał na nieco zdenerwowanego.
-Gotowa?-zapytał.
-Tak, możemy już jechać.-skinęłam głową.
-Pamiętaj, że jesteś Elizabeth...
-Wiem, wiem. Elizabeth Crosbie, a Ty jesteś moim mężem. Tylko mam pytanie. -przełknęłam ślinę.-Kto nam uwierzy skoro nie mamy obrączek?-zapytałam.
-Nie wiedziałem jak mam się do tego zabrać. Obrączki są w schowku.- oznajmił. - Jest tam też trochę gotówki. Masz też kartę, ale na razie nie korzystaj z niej. A i powinniśmy przedyskutować kwestie skąd mamy pieniądze.- objaśnił.
-Nie rozumiem.- powiedziałam.- Jakie pieniądze?-zapytałam.
-Miasteczko do którego jedziemy jest dość małe. -zaczął.- Każdy zna tutaj każdego. Jeśli wprowadza się ktoś nowy, to wiesz, jest przez jakiś czas obiektem zainteresowania, wiec musimy ustalić kilka kwestii.- kontynuował.
-Teraz już rozumiem.-oznajmiłam.
-Myślałem nad tym trochę i wydaje mi się, że powinienem pójść do jakiejś pracy. Ty możesz uczyć się w domu, bo nie ma tutaj żadnych dobrych szkół. Będę musiał znowu zlecić sfałszowanie kilku dokumentów, ale to nie będzie problemem.-zaproponował.
-Serio, chcesz iść do pracy? -zapytałam.
-Wiesz jak dawno tego nie robiłem. To dobra odskocznia od tego wszystkiego.- powiedział.
-Skoro tak uważasz, to czemu nie.- odpowiedziałam i otworzyłam schowek.

Na samym dnie znajdowała się szara koperta a w niej małe, granatowe pudełeczko. Sięgnęłam po nie bez zastanowienia. W środku znajdowały się dwie, złote obrączki. Wyglądały tradycyjnie, bez żadnych specjalnych udziwnień. Zakładając swoją na palca z trudem powstrzymywałam drżenie rąk. Matthew założył swoją gdy byliśmy już w mieście. W aucie postanowiliśmy, że na jakiś czas się rozdzielimy. Chłopak miał zrobić małe zakupy. Mówił też coś o jakiś narzędziach i karmie dla psiaka. Ja jako pierwszy cel wyznaczyłam wizytę u fryzjera. Prawdę mówiąc bałam się, że w tej malutkiej mieścinie nie znajdę takowego salonu. Po krótkich poszukiwaniach jakaś miła staruszka wskazała mi drogę swoją laską. Po podziękowaniu kobiecie od razu zaczęłam zmierzać w kierunku salonu. Znalazłam go bez problemu. Był to malutki budynek, który swoim wyglądem nie zachęcał do niczego. Bałam się tam wejść, ale nie miałam wyjścia. Zajrzałam niepewnie przez małe okienko, a potem weszłam do środka. Przez chwilę nikogo nie widziałam, ale potem ujrzałam wychylającą się zza ściany młodą kobietę.
-Witam serdecznie.- powiedziała pogodnie.
-Dzień dobry.- odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
-Co Panią do mnie sprowadza? - zapytała i przyjrzała się mi uważnie.
-Chciałabym trochę skrócić włosy.- oznajmiłam
-No to co, może na początku kawka, herbatka? - zaproponowała.- Tak w ogóle to jestem Monica.
-Nie, dziękuję. Elizabeth. Miło mi. - uśmiechnęłam się.
-Mi również.-odpowiedziała.- W takim razie zapraszam na fotel.- powiedziałam i wskazała ręką miejsce, które powinnam zająć.- Co Panią tutaj sprowadza jeśli mogę spytać ?
-Przeprowadziłam się tutaj z moim mężem jakiś czas temu, w sumie to całkiem niedawno.- wytłumaczyłam i usiadłam na fotelu.
-Aa, już wiem. Tam na farmę, po tym staruszku, jak on miał..? No trudno, wyleciało mi z głowy.- podrapała się po głowie.- Wracając do fryzury. Jest Pani na coś zdecydowana, czy mam coś zaproponować? -zapytała
-Chciałabym je skrócić tak mniej więcej do ramion. - oznajmiłam.
-Nie szkoda Pani takich pięknych włosów?-zapytała.
-Włosy odrosną, zresztą chcę w końcu coś zmienić.- odpowiedziałam.
-Rozumiem, sama dość często eksperymentuje z włosami.

Wtedy przyjrzałam się kobiecie bardzo uważnie. Na jej twarzy znajdowało się pełno nierozsmarowanego podkładu i rozmazanego cieniu do powiek zmieszanego z tuszem do rzęs. Wyglądała z bliska dość niechlujnie, a nawet wulgarnie. Na głowie miała miszmasz kolorów. Gdzieniegdzie blond, na całej powierzchni głowy odrosty i masa jaskrawych kępek po bokach. Chyba z jednej strony miała wygolony jakiś wzorek, ale nie widziałam dokładnie. Jej włosy mniej więcej sięgały do linii żuchwy, dalej rozciągał się duży i abstrakcyjny tatuaż, który został zasłonięty przez wielowarstwowy ubiór. Dziewczyna zręcznie obchodziła się z nożyczkami. Początkowo bałam się powierzyć jej moje włosy, ale potem zaczęłam naprawdę mnie zaskakiwać. Opowiadała mi trochę o sobie. Mówiła, że miała ciężkie dzieciństwo i że uciekła z domu w wieku szesnastu lat i że jej wygląd to taki bunt. Nie chciałam jej ranić dlatego mimo braku zainteresowania słuchałam jej najuważniej jak potrafiłam. Po godzinie byłam już gotowa. Monica wyjaśniła mi gdzie są najlepsze sklepy i kogo powinnam tutaj unikać. Dała mi nawet swój numer telefonu. Po krótkiej rozmowie, umówiłyśmy się na kawę, oczywiście doskonale wiedziałam, że kobieta chce mnie odwiedzić. Nie wiem czemu, ale czymś ją zaciekawiłam. Spoglądając po raz ostatni w lustro, przyjrzałam się sobie uważnie i z uśmiechem pożegnałam nową koleżankę. Gdy opuściłam salon wybrałam się do sklepu z odzieżą. Nie kupiłam tam nic, po prostu chciałam się rozejrzeć. Na kolejny cel wybrałam sklep z meblami. Zbliżając się do wejścia poczułam na sobie czyjś dotyk. Przez chwilę zamarłam. Gdy się odwróciłam, ujrzałam Matthewa.
-Matko, przestraszyłeś mnie.! -wrzasnęłam.
-Przepraszam, nie chciałem.- szepnął.
-Nie, to ja przepraszam.- powiedziałam.-Nie powinnam tak wybuchać.- spuściłam wzrok.
-Widzę, że wizyta u fryzjera się powiodła.- uśmiechnął się.
-Tak.- kiwnęłam głową.- Możliwe, że będziemy mięli jutro gościa.- powiedziałam niepewnie.
-Już jutro? - zapytał zdziwiony.
-Tak. Poznałam fryzjerkę i trochę rozmawiałyśmy.Wydaje się być miła.-powiedziałam.
-Dla mnie to żaden problem.-odpowiedział.
-Mam nadzieję, że pomożesz mi przetrwać tą wizytę.- spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Zobaczymy.- zaśmiał się.- A teraz chodźmy kupić trochę farby. Wziąłem numer od okolicznego stolarza, bo wybór mebli w sklepach nie zachwyca.- powiedział.

W sklepie zeszło nam dość sporo czasu. Kupiliśmy farbę, wybrałam też tapety, nowe zasłony i trochę różnych dodatków. Matthew zadbał o inne artykuły budowlane. Do domu wróciliśmy bardzo późno. Szczeniaczek przedostał się z konstrukcji Matthewa i czekał na nas pod drzwiami. Gdy weszliśmy do domu i wnieśliśmy wszystkie zakupy, nakarmiłam malca karmą. Następnie zabrałam się za rozpakowywanie jedzenia. Lodówka była zapełniona po brzegi. Szafki również więcej by już nie pomieściły. Kiedy wszystko było już schowane postanowiłam iść się położyć. Wtedy zobaczyłam dwie metalowe miseczki i dużą mięciutką leżankę dla psiaka. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na tą malutką kulkę leżącą na samym środku, widok był naprawdę zabawny. Piesek miał wyciągnięte łapy i na dodatek leżał na grzbiecie. Pokręciłam tylko głową i poszłam na górę. Wzięłam bardzo szybki prysznic i położyłam się do łóżka.