poniedziałek, 26 listopada 2012

Ostrzeżenia

Siedziałam z Paulem około godzinę. Oglądaliśmy film. Pod koniec ktoś do niego zadzwonił. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu i wreszcie Paul się odezwał.

P- Muszę już iść . Będziesz uważać ?

S- Jasne . Nie musisz się martwić .

P-Przyjdę wieczorem .

S-Okej.

Gdy tylko Paul wyszedł i oddalił się od domu chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Mata . Długo nie odbierał ale w końcu usłyszałam go .

M- Coś się stało ?

S- Musisz wracać .

M- Gdzie jesteś ?

S- W domu. Nie poszłam do szkoły .

M- Dlaczego ? Co się stało ?

S- Na razie nic .  Mat musisz wrócić. W okolicy jest łowca.

M- Skąd o nim wiesz ?

S-Paul mi powiedział. Kazał mi uważać.

M- Jeszcze dzisiaj będę. Nie wychodź z domu. Nawet do lasu. Będą tam chodzić.

S- Skąd wiesz ?

M-Bo w gazetach było że jakieś zwierze zaatakowało Lindsay . Oni wiedzą kto to był na prawdę.

S- A jeśli przyjdą do nas do domu ?

M- Otwórz i zachowuj się normalnie. Poczęstuj ich czymś i jedz przy nich . Na pewno się nabiorą. Jednak wydaje mi się że szybko nas nie odwiedzą.

S- Czyli raczej dzisiaj nie przyjdą ?

M- Tak mi się wydaje. Powiedz wszystkim domownikom o łowcach. Muszą się przygotować. Nie martw się . Będę za kilka godzin . Zadzwonię do Kate . Ty możesz powiadomić Toma .

S- Okej. Do zobaczenia.

M- Kocham cię ,  pa.

Rozłączyłam się i od razu wybrałam numer Toma. Odebrał.

T- Słucham panią.

S- Hej. Możesz rozmawiać ?

T- Tak. Opowiem pani o naszych ofertach.

S- Powiedz Kelly że w naszej okolicy grasuje łowca. Musi być czujna ponieważ do was też może przyjść.

T-Wie pani co oddzwonię później i podam pani więcej szczegółów.

Rozłączył się. W pokoju byli rodzice . Musiał zachowywać się inaczej .Przecież gdyby powiedział moje imię oboje na pewno by na niego spojrzeli. A niestety Tom nie umie kłamać. Położyłam się na łóżku . Patrzyłam w sufit.  Nagle zamknęłam oczy i zasnęłam . Kiedy się obudziłam był już wieczór. Wtedy przypomniałam sobie o zawodach. Wyleciało mi to z głowy. Usiadłam i zadzwoniłam do Amandy.

A- Hej. Dlaczego nie było cię w szkole ?

S- Nie chciało mi się iść . Amanda byłyście na zawodach ?

A- Przecież pani Grace mówiła że są przeniesione na jutro. Nie słyszałaś ?

S- Nie. Czyli są w środę ?

A- Tak .  Lepiej o nich nie zapomnij . Trenerka ci nie wybaczy .

S- Dobra , dzięki . Nie zawracam ci już głowy.

A- No , pa.

Odłożyłam telefon na biurko i przypomniałam sobie słowa Paula. W domu byli wszyscy . Nawet Jane. Właśnie wychodziła ale zbiegłam na dół i ją zatrzymałam. Zawołałam na dół Jessicę i Conora.

S- Muszę was ostrzec .

C- Przed czym ?

S- Łowcy są w mieście.

J- Co ? Skąd oni się tu wzięli ?

J- Nie wiem. Ja muszę już iść .

S- Jane uważaj .

J- Jasne.

S- Jessica wytłumacz Conorowi kim oni są . A ty Conor daj mi numer do Lindsay .

C- Po co ci on ?

S- Muszę zadzwonić do Mikea.

C-Okej.

Wybrałam numer do Lindsay. Nie odbierała na początku ale po piątym razie ją usłyszałam.

L- Tak , słucham  .

S- Tu Sara.

L- Czego chcesz ?

S- Masz numer do Mikea ?

L- Tak . A co chcesz zdradzić Mata ?

S- Nie. Ale muszę z nim pogadać .

L- Jest obok mnie .

S- A podasz go ?

L- Okej.

M- Co jest ?

S- Mike łowca jest w pobliżu .

M- Zrozumiałem. Dzięki za wiadomość .Pa.

Rozłączyłam się i poszłam na górę. Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ubrałam się w piżamę i uszykowałam sobie dres na jutrzejsze zawody. Położyłam się na łóżku i przeglądałam zdjęcia. Było już późno kiedy przyjechał Mat. Cicho wszedł na górę. Zobaczył że nie śpię i uśmiechnął się. Podszedł do mnie i przytulił.

M- Na szczęście nic ci nie jest .

S- Co my teraz zrobimy ?

M- Nic. Będę po prostu bardziej udawał człowieka.

S- A ja ?

M- Ty jesteś człowiekiem.

S- Wiesz że to nieprawda.

M-Prawda, prawda. Twój zapach się zmienił. Już nie pachniesz tak jak wcześniej. Teraz trudniej się kontrolować. Zresztą widziałaś mnie wczoraj.

S- Ale ja nie czuję się inaczej. To znaczy nie działa na mnie już krew. Wczoraj ją czułam ale nie chciałam jej pić .

M- No właśnie. Zmieniłaś się a mnie trudno się przyzwyczaić do ciebie nowej.

S- Jakoś musisz.

Przytuliłam się do niego mocniej i pocałowałam w usta. Mat uśmiechnął się tylko i przyłożył usta od mojego czoła. Położyliśmy się na łóżku i zasnęłam .

Łowca

Zaprowadziłam Mata do domu. Był zszokowany. Zresztą ja też. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Weszliśmy do domu. Na szczęście nie było nikogo. Wzięłam bandaże i poszłam na górę. Czekał tam na mnie. Zaczął mnie przepraszać ale ja się nie gniewałam. Mi też się to zdarzyło.

M- Sara , zrobiłem ci coś ? Proszę odezwij się.

S- Nic się nie stało.

M- Mogłem cię zabić .

S- Ale nie zabiłeś .

M- Pomóc ci .

S- Jeśli chcesz .

M- Ja już się kontroluje .

S-Okej. Nie musisz się tłumaczyć.

Od tej pory milczał. Kiedy go o coś pytałam odpowiadał ale po pewnym czasie. Nie chciałam żeby się tak zachowywał. Położyłam się spać. Nie mogłam zasnąć. Rana na ręce bardzo szczypała ale nie chciałam mówić tego Matowi. Gdyby się dowiedział obwiniałby siebie . Przysunęłam się do niego bliżej . Moja ręka dotykała jego ciało . Od razu szczypanie zniknęło. Jego skóra była lodowata. Teraz mi to nie przeszkadzało. Kiedy się rano obudziłam w domu nie było nikogo. Na łóżku Mat zostawił list. Pisało w nim że wyjechał na kilka dni . Złapałam za telefon i zadzwoniłam do niego .

S- Mat co się dzieje ?

M- Nic . Nie będzie mnie w domu przez kilka dni.

S- Gdzie jesteś ?

M- Nie mogę ci powiedzieć . Niedługo wrócę. 

S- Mat , dlaczego mnie zostawiłeś ?

M- Spokojnie , przecież wrócę.

S- Ale dlaczego mi nic nie powiedziałeś ?

M- Przepraszam ale muszę już kończyć.

Siedziałam przez chwilę na łóżku i rozmyślałam. Nie chciałam iść do szkoły bez Mata. Zdecydowałam że pójdę na wagary. Zadzwoniłam do Amandy czy pójdzie ze mną ale ona była już prawie pod szkołą. Musiałam siedzieć sama. Zeszłam na dół . Wzięłam  jakiś napój , coś słodkiego i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi i  zaczęłam krzyczeć. W moim pokoju siedział Paul .

P- Przepraszam , nie chciałem cię przestraszyć .

S- Jak się tu dostałeś ?

P-Przez okno.

S- Poczekaj chwilę . Muszę się ubrać .

P- Nie musisz .

Było mi wstyd. Miałam na sobie bardzo skąpą piżamę. Bardzo krótkie szorty ledwo zakrywały mi tyłek. Wzięłam jakieś spodnie z szafy i podkoszulkę. Weszłam do łazienki i się przebrałam. Kiedy wyszłam zobaczyłam że Paul też jest na wagarach.  Miał przy sobie plecak.

S- Nie powinieneś być w szkole ?

P- Powinienem ale nie mogłem zostawić cię samej z nim .

S- Chodzi ci o Mata ?

P- O niego też ale mamy gorszy problem.

S- Jaki?

P-Słyszałaś o łowcy wampirów ?

S- O czym ?

P- Tak myślałem . Łowcy wampirów to ludzie , którzy uciekli innym wampirom. Jest ich dość sporo. Zabijają każdego wampira jakiego spotkają na swojej drodze.

S- Czyli Mat jest w niebezpieczeństwie.

P- Raczej nie. Chodzi o to że łowcy gromadzą się w miejscach zatłoczonych i tam raczej was szukają. Nie chodzą po lasach.

S- Ale przecież my nie jesteśmy źli .

P-Wiem ale oni tego nie wiedzą.

S- I co teraz zrobimy ?

P- Nic. Powiesz reszcie przyjaciół że mają być ostrożni. Muszą uważać. Oni nieźle się maskują. Widziałem nie jednego w akcji.

S- W akcji ?

P- No mają niezłe pomysły. Jeden kiedyś rozciął sobie rękę i oglądał się czy jakiś wampir się odwróci w stronę krwi. Niestety wokół nie było ani jednego.

S- Czyli musimy się pilnować ?

P-Dokładnie. A teraz zadam ci pytanie . Dobrze się czujesz ?

S- Tak . A coś się stało ?

P- Nie no po prostu martwię się.  Widziałem cię wczoraj i nie wyglądałaś dobrze. Poza tym dlaczego nie poszłaś do szkoły.

S- Czuję się świetnie. A do szkoły nie poszłam tylko dlatego bo bez Mata się w niej nudzę.