środa, 6 maja 2015

Tajemnicza koleżanka mamy

-Pewnie, jeszcze powiedź, że to moja wina.- podniósł głos.- Miałaś siedzieć w domu, ale widocznie Ty nikogo nie słuchasz.- ciągnął.
-Przestań. Nic się przecież nie stało.- krzyknęłam.
-Jasne, otwarty garaż, samochód przed domem, spacerki z sąsiadem, to dla Ciebie nic?- powiedział.- Miałaś uważać, a Ty zachowujesz się jak małe dziecko!- wrzasnął.
-Nie mów tak. Cały czas uważałam.- odpowiedziałam i poszłam na górę.

Nie miałam ochoty dłużej kłócić się z Matthewem. Chłopak nigdy się tak nie zachowywał, nie wiem co się dzieje. Zmęczona całą tą sytuacją przebrałam się w piżamy i położyłam się spać. Obudziłam się wcześnie rano, wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Postanowiłam, że nie będę zwracała uwagi na Matthewa. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Chłopak znajdował się w tym samym pokoju, ale nie przejmował się moją obecnością. Gdy skończyłam jeść, pozmywałam i udałam się do gabinetu. Wybrałam jakąś książkę i zaczęłam czytać. Po kilku godzinach usłyszałam jakiś hałas na dworze. Odsłoniłam rolety i zobaczyłam jak Matthew naprawia bramę. Na chwilę odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie. Kazał mi zasłonić okno. Zrobiłam tak jak chciał. Po upływie godziny czytanie już mnie męczyło. Zeszłam więc do kuchni i zaczęłam robić coś do jedzenia. Dzisiaj znowu zapiekanka. Kupiłam kilka gotowych, więc nie będę się trudzić żeby coś ugotować. Reszta dnia minęła równie samotnie. Matthew siedział ze mną w domu, ale nie odzywał się nawet jednym słowem. Zaczęło mnie to trochę przytłaczać, ale mam swój honor i nie odezwę się pierwsza.

***
Takim sposobem minął tydzień. W sumie to kontakt z Matthewem jeszcze bardziej się ograniczył ponieważ całymi dniami czytałam w gabinecie, a jadłam przeważnie wieczorami lub w nocy. W poniedziałek, gdy wstałam od razu wzięłam prysznic, następnie wysuszyłam włosy i założyłam nowe ubrania. Kiedy zeszłam do kuchni, na blacie czekało na mnie śniadanie. Raczej się tego nie spodziewałam, ale szybko je zjadłam i postanowiłam podziękować chłopakowi. Matthew tak jak zwykle siedział na sofie i oglądał kanał informacyjny. 

-Dziękuję za śniadanie.- powiedziałam i spojrzałam na niego. 
-Nie ma za co. Jedziemy dzisiaj na zakupy. Potem podrzucę Cię do rodziców. - odpowiedział. 
-Jak to do rodziców? -zapytałam zmieszana. 
-Zmieniłem dietę i muszę częściej polować, a zostawienie Cię samej w domu to nie jest dobry pomysł.- odparł.
-Czemu nadal nosisz okulary?- zapytałam. 
-Bo kolor moich oczu nadal nie jest naturalny.- odpowiedział.- A teraz możesz iść się spakować. Zostajesz na dwa, ewentualnie trzy dni.  -wyjaśnił.
-Okej, a co z bramą ? Naprawiłeś ją? -zapytałam.
-Tak.-zaśmiał się. - Wymieniłem baterię w pilocie. 
-Ale..
-Sara idź już. Nie mamy za dużo czasu. -przerwał .

Pokiwałam tylko głową i poszłam na górę. Wzięłam tylko nowe ubrania i trochę gotówki. Może poszłabym na zakupy z Kelly i Tomem. Tak czy siak byłam gotowa już po piętnastu minutach. Gdy zeszłam na dół Matthew wziął moją torbę. Samochód czekał już obok domu. Gdy wyszliśmy chłopak zamknął dom, a ja wsiadłam do auta. Od razu odjechaliśmy. Za oknem zaczął padać deszcz, pogoda znacznie się zmieniła. Zanim dojechaliśmy do centrum nieźle się rozpadało. 
- Zmiana planów. Teraz odwiozę Cię do rodziców, a zakupy zrobię jak będę wracał. A i nie zapomnij żeby mi przypomnieć o benzynie, bo jeździłaś na resztkach.- powiedział. 
-Okej. 

Przez całą drogę spałam, co jest u mnie normalne. Około czternastej byliśmy u rodziców. Matthew zaniósł torbę pod drzwi i odjechał. Kazał mi za dużo nie mówić, bo sam nie wie co Mat powiedział rodzicom. Gdy weszłam do środka zastałam tylko tatę. Okazało się, że mama pojechała z jakąś koleżanką do spa, a Tom i Kelly mięli lada chwila wrócić ze szkoły. Wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale nie chciałam pokazywać, że się czegoś domyślam. Gdy mój brat wrócił wszyscy zjedliśmy obiad. Kelly gdzieś na chwilę pojechała, oczywiście żeby wymigać się od jedzenia. Kiedy wróciła poszłam do swojego pokoju i położyłam się na chwilę. Słyszałam jak Tom bierze się za naukę więc nie chciałam mu przeszkadzać. Siedziałam sama do wieczora. Około dziewiętnastej zadzwonił Matthew. 
- Wszystko okej? -zapytał. 
- Myślę, że tak. -odpowiedziałam
- Mama już wróciła? 
- Jeszcze nie.
- Tak na wszelki wypadek nie opuszczaj domu. Postaram się przyjechać już jutro. Możesz zostać ile chcesz, tylko nie rób nic głupiego.- wyjaśnił. 
- Czemu wydaje mi się, że coś się dzieje?- zapytałam. 
- A kiedy u Ciebie się nic nie dzieje.-zaśmiał się.- Nie martw się. Muszę kończyć. Pa
-Pa. 

Po rozmowie z Matthewem do pokoju zapukała Kelly. Dziewczyna wydawała się niespokojna. Usiadła obok mnie bez słowa i podała mi kartkę. Była to krótka wiadomość: "Zachowuj się naturalnie, zaraz wszystkiego się dowiesz." Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, byłam trochę zestresowana, ale Kelly uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu. Nieoczekiwanie przyjechała mama. Postanowiłam pójść się z nią przywitać. Gdy schodziłam na dół zauważyłam tajemniczą kobietę. Stała kawałek za mamą i rozmawiała z moim tatą. Wtedy popatrzyłam na nią uważniej. Szczupła, wysoka blondynka, z krótkimi włosami i bardzo dziwnymi oczami. Zeszłam jeszcze niżej i poczułam jej zapach. To wampir. Moja mama przyjechała z wampirem. Poczułam nagły atak paniki. Już chciałam zbiec po schodach kiedy Kelly stanęła za mną i minęła mnie. Na dole kręcił się też Tom, był świadomy całej tej sytuacji, ale zachowywał się bardzo naturalnie. Gdy w końcu przywitałam się z mamą, od razu chciała mnie przedstawić swojej koleżance. Tajemnicza kobieta podeszła bliżej i podała mi rękę. 
-Donna Jenner.- uśmiechnęła się. 
-Sara, bardzo mi miło.- odwzajemniłam uśmiech. 
-Wiele o Tobie słyszałam. Twoja mama ciągle o Tobie opowiada.- powiedziała i przyjrzała mi się.

W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam i zaczęłam obserwować kobietę. Słyszałam jej każdą myśl. Była nieco zaintrygowana moim zapachem i zastanawiała się czy wiemy o Kelly. Sytuacja była nieco dziwna. Kobieta po chwili powiedziała, że musi jechać do domu, mama jeszcze trochę z nią porozmawiała i odprowadziła do drzwi. Poczułam ulgę. Gdy mama wróciła, tata już szykował stół na kolację. Kelly pożegnała się ze wszystkimi i wyszła. Tym razem naprawdę wyszła. Zawsze wychodziła drzwiami i wchodziła oknem do pokoju Toma. Chyba dzisiaj musimy odegrać trochę inne życie. Po posiłku Tom i ja posprzątaliśmy ze stołu. Ja zmywałam naczynia, a on wycierał i układał. Później oboje bez słowa poszliśmy do swoich pokoi. Położyłam się spać w ubraniach. Ku mojemu zdziwieniu zasnęłam momentalnie. Gdy wstałam na stoliku czekała na mnie kolejna wiadomość:" Tom jest w szkole, a my z mamą na zakupach. Wrócimy przed jedenastą.Tata" Od razu spojrzałam na zegarek. Było przed dziesiątą. Na dworze znowu padało. Postanowiłam wziąć prysznic, potem ubrałam się w dres i zeszłam na dół. Włączyłam telewizor i wtedy zadzwonił telefon. Tym razem Mat.
-Jesteś u rodziców?- zapytał. 
-Tak.-odpowiedziałam
 -Ta koleżanka mamy Cię widziała?- kontynuował. 
-Tak. 
-Niedobrze.-powiedział.- Dzisiaj nie zdążę przyjechać. Zresztą to będzie niebezpieczne. -ciągnął.- Musisz słuchać Matthewa. 
-Mat, czy możesz powiedzieć co się dzieje. - zapytałam. 
-Sam nie wiem. Niepotrzebnie Cię w to wszystko wciągałem.- powiedział.- Muszę już kończyć, pamiętaj żeby słuchać Matthewa.

wtorek, 5 maja 2015

Zepsuta brama

Postanowiłam zignorować nieoczekiwanego gościa i dalej czytać książkę, niestety ciągłe dzwonienie bardzo mnie rozpraszało.Zrezygnowana zeszłam na dół i usiadłam przed telewizorem. Jego dźwięk zagłuszył dobijającego się sąsiada. W salonie spędziłam prawie cały dzień, miałam kilka kursów między lodówką a sofą, ale większość czasu przeleżałam. Wynudziłam się prawie na śmierć, nie wiedziałam co mam robić. Telefon się nie odzywał i nikt nie przyjeżdżał. Cała ta sytuacja zaczynała mnie irytować. Było już dość późno więc postanowiłam wziąć prysznic. Nie chciało mi się spędzać w łazience zbyt dużo czasu. Gdy wyszłam, założyłam spodenki i jakąś luźną koszulkę. Położyłam się w sypialni i zasnęłam. Kolejne dni mijały identycznie, każdego ranka pukał do mnie sąsiad, a ja nie dawałam znaku życia. Całe dnie spędzałam przed telewizorem, wieczorami czytałam. W ciągu tych kilku dni nie dostałam żadnego telefonu od Mata, nie wiedziałam co robić, a w lodówce już prawie nic nie było. Postanowiłam, że pojadę do centrum. Niestety musiałam jechać w sobotę, wiedziałam, że na mieście będzie pełno ludzi, ale nie miałam już żadnego jedzenia. Wybrałam się wieczorem. Wzięłam ze sobą gotówkę, wyszłam tylnym wyjściem i weszłam do garażu. Wsiadłam do samochodu i podjechałam pod bramę. Nacisnęłam pilot, ale brama w pewnym momencie się zatrzymała i nie chciała się otworzyć. Wkurzona wysiadłam z auta i próbowałam ją jakoś popchnąć. Niestety bez skutku. Zaczęłam kląć i kopać, ale to i tak nic nie dało. Rozzłoszczona odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w kierunku pojazdu, kiedy zza pleców wyłonił się Pan Whitney.

-Dobry wieczór, już myślałem że Pani nie spotkam.- powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam, ale nie mam teraz ochoty na rozmowę. - odpowiedziałam beznamiętnie.
-To ja powinienem przeprosić. Niech się Pani na mnie nie gniewa. Tak w ogóle to jestem Dean.- podał mi rękę.
-Sara, miło mi. A teraz Pan wybaczy, muszę wracać do domu. - mruknęłam.
-Jaki Pan? Mów mi Dean. Może Ci pomogę ? - zaproponował.- Bramy raczej nie naprawię, ale mogę Cię podwieźć.- uśmiechnął się.
-Nie, dziękuję. Przejdę się.
-To fakt, jestem tu nowy, ale tutaj nie ma żadnego sklepu, bo jak mniemam tam się wybierasz. -powiedział. - Daj sobie pomóc Saro, nie musisz się mnie bać.
-To naprawdę nic takiego, poradzę sobie. - wyjaśniłam.
-To może dasz się zaprosić na kawę? - zaproponował. Nie chcę się wtrącać, ale chyba mieszkasz sama, więc pewnie Ci się nudzi.
-Nie jest źle, jakoś sobie radzę. -wysiliłam się na uśmiech.
-To co z kawą? - zapytał uśmiechnięty.
-Przemyślę to.- odpowiedziałam. A teraz przepraszam, naprawdę muszę już iść.
-No dobrze. Dobrej nocy.
-Wzajemnie.

Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu. Wjechałam do garażu i weszłam do domu. Byłam wściekła. Pomysł z pójściem pieszo był beznadziejny, taksówki zamówić nie mogę, a podwózka sąsiada to już kosmos. Bez zastanowienia poszłam do sypialni i położyłam się spać. Wstałam wczesnym rankiem. Założyłam dres, związałam włosy i zajrzałam do kuchni. Zrobiłam jajecznicę z dwóch ostatnich jajek i nalałam sobie szklankę wody. Po zjedzonym śniadaniu pozmywałam, wzięłam klucze i udałam się do garażu. Znalazłam tam dobrze wyposażoną skrzynkę z narzędziami. Postanowiłam naprawić bramę, albo przynajmniej zepsuć ją tak, żeby się otworzyła.Gdy znalazłam się przed domem na początku rozejrzałam się uważnie, a potem zabrałam się do działania. Tak naprawdę odkręciłam kilka śrubek i  zaczęłam przyglądać się kabelkom. Zrezygnowana zaczęłam oglądać bramę z każdej strony. Wtedy zauważyłam, że ktoś biegnie po chodniku. Nagle rozpoznałam swojego sąsiada, niestety nie miałam już szans żeby się schować ponieważ Dean mnie zauważył.

-Dzień dobry, nie wiedziałem, że tak wcześnie wstajesz.- zaśmiał się.
-Dzień dobry. Chciałam naprawić tą bramę, ale niestety nie potrafię.- powiedziałam.
-Poczekaj, może Ci jakoś pomogę. Nie da się jej jakoś ręcznie przesunąć? -zapytał .
-Najwidoczniej nie. - odpowiedziałam zdenerwowana.

Dean zaczął przyglądać się bramie, po czym nacisnął kilka części i otworzył ją. Byłam w szoku, że to takie proste. Zrobiło mi się głupio ponieważ byłam dla niego bardzo niegrzeczna.

-Bardzo Ci dziękuję. - powiedziałam zmieszana.
-Nie ma sprawy, zadzwoniłem do tych pracowników z firmy meblowej. Wszystko mi wyjaśnili. - uśmiechnął się.-A teraz Cię przepraszam, ale muszę wziąć prysznic. Może jeszcze na siebie wpadniemy.-powiedział i zaczął zmierzać w kierunku swojego domu.

Zadowolona zaniosłam skrzynkę do garażu i wróciłam do domu. Postanowiłam pojechać na zakupy trochę później, bo w niedzielę i tak za wcześnie nic nie kupię. Wzięłam prysznic, założyłam coś bardziej wyjściowego, uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam gotowa było już około dziesiątej. Ponownie wyszłam z domu, wzięłam samochód i pojechałam na miasto. W centrum był całkiem duży ruch. Na początku postawiłam na zakupy spożywcze. Kupiłam kilka kartonów soków, dużo warzyw i produktów o długiej przydatności spożycia. Następnie postanowiłam zakupić jakieś ubrania. Po czterech godzinach byłam już zmęczona, zjadłam na mieście jakiś obiad i wróciłam do domu. Nie chciało mi się parkować samochodu w garażu, więc zostawiłam go obok wejścia do domu. Wnoszenie zakupów zajęło mi chyba z godzinę. Gdy wszystko poukładałam zrobiłam sobie zapiekankę, a następnie zaczęłam piec ciasto czekoladowe. Wczesnym wieczorem było już gotowe. Postanowiłam zanieść ciasto sąsiadowi żeby mu jakoś podziękować. Później przypomniałam sobie, że kupiłam jeszcze wino, które również wzięłam. Pod drzwiami Deana poczułam się nieco dziwnie, wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Po chwili mężczyzna otworzył mi i wpuścił do środka.

-Cześć, przyszłam Ci podziękować. - uśmiechnęłam się i podałam mu ciasto.
-Szczerze, to nie spodziewałem się Ciebie. -zaśmiał się.
-Spokojnie, przyszłam tylko na chwilę.- powiedziałam.
-Nie, nie o to mi chodziło.- wyjaśnił.-  Zapraszam do salonu, zaraz przyniosę kieliszki.
-Ja dziękuję, będę się już zbierać.- wyjaśniłam.
-Nie przesadzaj, dopiero co przyszłaś.- uśmiechnął się.

Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle zadzwonił telefon. Od razu przeprosiłam i odebrałam.
-Kochanie, tu Mat. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku. Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale to ze względu na Twoje bezpieczeństwo.- powiedział.
- Mat co ja mam robić? Ktoś miał do mnie przyjechać. - odpowiedziałam.
-Spokojnie, mięliśmy pewne komplikacje, ale już wszystko okej. W nocy ktoś powinien dotrzeć, ale błagam Cię nie wychodź z domu. Ktoś może Cię obserwować.- poprosił.
-Dobrze, ale..
-Przepraszam Sara, muszę kończyć. Kocham Cię.

W słuchawce już nikt się nie odezwał. Postanowiłam wrócić do domu. Muszę jakoś okłamać Deana. Raczej nie będzie to trudne. Wróciłam do salonu. Na stoliku stały już dwa kieliszki i pokrojone ciasto.
- Dean przepraszam, ale nie mogę zostać. - powiedziałam.
- Coś nie tak? -zapytał.
-Nie, po prostu dostałam telefon i będę miała dzisiaj gościa. Muszę przygotować mu pokój i zrobić coś do jedzenia.- wyjaśniłam. Naprawdę przepraszam.
-Nic nie szkodzi.- uśmiechnął się.- Pozwolisz, że Cię odprowadzę?- zapytał .
-Nie ma sprawy.

Chłopak wyszedł za mną i odprowadził mnie do samych drzwi. Gdy włożyłam klucz do zamka przestraszyłam się ponieważ nie chciał się przekręcić, wtedy zorientowałam się, że pod domem nie ma samochodu. Zdezorientowana nacisnęłam na klamkę, lekko uchyliłam drzwi. Widziałam plecy jakiegoś mężczyzny i dwie walizki. Byłam przerażona, Dean musiał to zauważyć ponieważ podszedł bliżej i zapytał czy wszystko w porządku. Wtedy usłyszałam kroki, drzwi otworzyły się szerzej, a przede mną stanął Matthew w ciemnych okularach.
-Myślałem, że zastanę Panią w domu.- zaśmiał się.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytałam.
-Myślałem, że inaczej mnie przyjmiesz.- powiedział .- Przecież miałem przyjechać. To miała być niespodzianka. - uśmiechnął się i przekazał mi wiadomość, że mam się pozbyć Deana.
- Yy, Dean to jest mój..
-Narzeczony.- powiedział Matthew.
-Okej, to ja już będę leciał. - uśmiechnął się i odszedł speszony.

Gdy weszliśmy do domu nadal byłam w szoku, nie wiedziałam jak Matthew się tutaj znalazł.

-Narzeczony? Serio? - wrzasnęłam.
-A co miałem powiedzieć? Kolega? Brat? Może wujek? - zaczął.- Mat kazał nam grać parę, nie wiem kiedy wróci, ale to poważna sprawa. - wytłumaczył .
-Zostaw mnie w spokoju. - krzyknęłam.