wtorek, 5 maja 2015

Zepsuta brama

Postanowiłam zignorować nieoczekiwanego gościa i dalej czytać książkę, niestety ciągłe dzwonienie bardzo mnie rozpraszało.Zrezygnowana zeszłam na dół i usiadłam przed telewizorem. Jego dźwięk zagłuszył dobijającego się sąsiada. W salonie spędziłam prawie cały dzień, miałam kilka kursów między lodówką a sofą, ale większość czasu przeleżałam. Wynudziłam się prawie na śmierć, nie wiedziałam co mam robić. Telefon się nie odzywał i nikt nie przyjeżdżał. Cała ta sytuacja zaczynała mnie irytować. Było już dość późno więc postanowiłam wziąć prysznic. Nie chciało mi się spędzać w łazience zbyt dużo czasu. Gdy wyszłam, założyłam spodenki i jakąś luźną koszulkę. Położyłam się w sypialni i zasnęłam. Kolejne dni mijały identycznie, każdego ranka pukał do mnie sąsiad, a ja nie dawałam znaku życia. Całe dnie spędzałam przed telewizorem, wieczorami czytałam. W ciągu tych kilku dni nie dostałam żadnego telefonu od Mata, nie wiedziałam co robić, a w lodówce już prawie nic nie było. Postanowiłam, że pojadę do centrum. Niestety musiałam jechać w sobotę, wiedziałam, że na mieście będzie pełno ludzi, ale nie miałam już żadnego jedzenia. Wybrałam się wieczorem. Wzięłam ze sobą gotówkę, wyszłam tylnym wyjściem i weszłam do garażu. Wsiadłam do samochodu i podjechałam pod bramę. Nacisnęłam pilot, ale brama w pewnym momencie się zatrzymała i nie chciała się otworzyć. Wkurzona wysiadłam z auta i próbowałam ją jakoś popchnąć. Niestety bez skutku. Zaczęłam kląć i kopać, ale to i tak nic nie dało. Rozzłoszczona odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w kierunku pojazdu, kiedy zza pleców wyłonił się Pan Whitney.

-Dobry wieczór, już myślałem że Pani nie spotkam.- powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam, ale nie mam teraz ochoty na rozmowę. - odpowiedziałam beznamiętnie.
-To ja powinienem przeprosić. Niech się Pani na mnie nie gniewa. Tak w ogóle to jestem Dean.- podał mi rękę.
-Sara, miło mi. A teraz Pan wybaczy, muszę wracać do domu. - mruknęłam.
-Jaki Pan? Mów mi Dean. Może Ci pomogę ? - zaproponował.- Bramy raczej nie naprawię, ale mogę Cię podwieźć.- uśmiechnął się.
-Nie, dziękuję. Przejdę się.
-To fakt, jestem tu nowy, ale tutaj nie ma żadnego sklepu, bo jak mniemam tam się wybierasz. -powiedział. - Daj sobie pomóc Saro, nie musisz się mnie bać.
-To naprawdę nic takiego, poradzę sobie. - wyjaśniłam.
-To może dasz się zaprosić na kawę? - zaproponował. Nie chcę się wtrącać, ale chyba mieszkasz sama, więc pewnie Ci się nudzi.
-Nie jest źle, jakoś sobie radzę. -wysiliłam się na uśmiech.
-To co z kawą? - zapytał uśmiechnięty.
-Przemyślę to.- odpowiedziałam. A teraz przepraszam, naprawdę muszę już iść.
-No dobrze. Dobrej nocy.
-Wzajemnie.

Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu. Wjechałam do garażu i weszłam do domu. Byłam wściekła. Pomysł z pójściem pieszo był beznadziejny, taksówki zamówić nie mogę, a podwózka sąsiada to już kosmos. Bez zastanowienia poszłam do sypialni i położyłam się spać. Wstałam wczesnym rankiem. Założyłam dres, związałam włosy i zajrzałam do kuchni. Zrobiłam jajecznicę z dwóch ostatnich jajek i nalałam sobie szklankę wody. Po zjedzonym śniadaniu pozmywałam, wzięłam klucze i udałam się do garażu. Znalazłam tam dobrze wyposażoną skrzynkę z narzędziami. Postanowiłam naprawić bramę, albo przynajmniej zepsuć ją tak, żeby się otworzyła.Gdy znalazłam się przed domem na początku rozejrzałam się uważnie, a potem zabrałam się do działania. Tak naprawdę odkręciłam kilka śrubek i  zaczęłam przyglądać się kabelkom. Zrezygnowana zaczęłam oglądać bramę z każdej strony. Wtedy zauważyłam, że ktoś biegnie po chodniku. Nagle rozpoznałam swojego sąsiada, niestety nie miałam już szans żeby się schować ponieważ Dean mnie zauważył.

-Dzień dobry, nie wiedziałem, że tak wcześnie wstajesz.- zaśmiał się.
-Dzień dobry. Chciałam naprawić tą bramę, ale niestety nie potrafię.- powiedziałam.
-Poczekaj, może Ci jakoś pomogę. Nie da się jej jakoś ręcznie przesunąć? -zapytał .
-Najwidoczniej nie. - odpowiedziałam zdenerwowana.

Dean zaczął przyglądać się bramie, po czym nacisnął kilka części i otworzył ją. Byłam w szoku, że to takie proste. Zrobiło mi się głupio ponieważ byłam dla niego bardzo niegrzeczna.

-Bardzo Ci dziękuję. - powiedziałam zmieszana.
-Nie ma sprawy, zadzwoniłem do tych pracowników z firmy meblowej. Wszystko mi wyjaśnili. - uśmiechnął się.-A teraz Cię przepraszam, ale muszę wziąć prysznic. Może jeszcze na siebie wpadniemy.-powiedział i zaczął zmierzać w kierunku swojego domu.

Zadowolona zaniosłam skrzynkę do garażu i wróciłam do domu. Postanowiłam pojechać na zakupy trochę później, bo w niedzielę i tak za wcześnie nic nie kupię. Wzięłam prysznic, założyłam coś bardziej wyjściowego, uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam gotowa było już około dziesiątej. Ponownie wyszłam z domu, wzięłam samochód i pojechałam na miasto. W centrum był całkiem duży ruch. Na początku postawiłam na zakupy spożywcze. Kupiłam kilka kartonów soków, dużo warzyw i produktów o długiej przydatności spożycia. Następnie postanowiłam zakupić jakieś ubrania. Po czterech godzinach byłam już zmęczona, zjadłam na mieście jakiś obiad i wróciłam do domu. Nie chciało mi się parkować samochodu w garażu, więc zostawiłam go obok wejścia do domu. Wnoszenie zakupów zajęło mi chyba z godzinę. Gdy wszystko poukładałam zrobiłam sobie zapiekankę, a następnie zaczęłam piec ciasto czekoladowe. Wczesnym wieczorem było już gotowe. Postanowiłam zanieść ciasto sąsiadowi żeby mu jakoś podziękować. Później przypomniałam sobie, że kupiłam jeszcze wino, które również wzięłam. Pod drzwiami Deana poczułam się nieco dziwnie, wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Po chwili mężczyzna otworzył mi i wpuścił do środka.

-Cześć, przyszłam Ci podziękować. - uśmiechnęłam się i podałam mu ciasto.
-Szczerze, to nie spodziewałem się Ciebie. -zaśmiał się.
-Spokojnie, przyszłam tylko na chwilę.- powiedziałam.
-Nie, nie o to mi chodziło.- wyjaśnił.-  Zapraszam do salonu, zaraz przyniosę kieliszki.
-Ja dziękuję, będę się już zbierać.- wyjaśniłam.
-Nie przesadzaj, dopiero co przyszłaś.- uśmiechnął się.

Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle zadzwonił telefon. Od razu przeprosiłam i odebrałam.
-Kochanie, tu Mat. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku. Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale to ze względu na Twoje bezpieczeństwo.- powiedział.
- Mat co ja mam robić? Ktoś miał do mnie przyjechać. - odpowiedziałam.
-Spokojnie, mięliśmy pewne komplikacje, ale już wszystko okej. W nocy ktoś powinien dotrzeć, ale błagam Cię nie wychodź z domu. Ktoś może Cię obserwować.- poprosił.
-Dobrze, ale..
-Przepraszam Sara, muszę kończyć. Kocham Cię.

W słuchawce już nikt się nie odezwał. Postanowiłam wrócić do domu. Muszę jakoś okłamać Deana. Raczej nie będzie to trudne. Wróciłam do salonu. Na stoliku stały już dwa kieliszki i pokrojone ciasto.
- Dean przepraszam, ale nie mogę zostać. - powiedziałam.
- Coś nie tak? -zapytał.
-Nie, po prostu dostałam telefon i będę miała dzisiaj gościa. Muszę przygotować mu pokój i zrobić coś do jedzenia.- wyjaśniłam. Naprawdę przepraszam.
-Nic nie szkodzi.- uśmiechnął się.- Pozwolisz, że Cię odprowadzę?- zapytał .
-Nie ma sprawy.

Chłopak wyszedł za mną i odprowadził mnie do samych drzwi. Gdy włożyłam klucz do zamka przestraszyłam się ponieważ nie chciał się przekręcić, wtedy zorientowałam się, że pod domem nie ma samochodu. Zdezorientowana nacisnęłam na klamkę, lekko uchyliłam drzwi. Widziałam plecy jakiegoś mężczyzny i dwie walizki. Byłam przerażona, Dean musiał to zauważyć ponieważ podszedł bliżej i zapytał czy wszystko w porządku. Wtedy usłyszałam kroki, drzwi otworzyły się szerzej, a przede mną stanął Matthew w ciemnych okularach.
-Myślałem, że zastanę Panią w domu.- zaśmiał się.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytałam.
-Myślałem, że inaczej mnie przyjmiesz.- powiedział .- Przecież miałem przyjechać. To miała być niespodzianka. - uśmiechnął się i przekazał mi wiadomość, że mam się pozbyć Deana.
- Yy, Dean to jest mój..
-Narzeczony.- powiedział Matthew.
-Okej, to ja już będę leciał. - uśmiechnął się i odszedł speszony.

Gdy weszliśmy do domu nadal byłam w szoku, nie wiedziałam jak Matthew się tutaj znalazł.

-Narzeczony? Serio? - wrzasnęłam.
-A co miałem powiedzieć? Kolega? Brat? Może wujek? - zaczął.- Mat kazał nam grać parę, nie wiem kiedy wróci, ale to poważna sprawa. - wytłumaczył .
-Zostaw mnie w spokoju. - krzyknęłam.