sobota, 14 maja 2016

Życie pełne niespodzianek

Obudziłam się dość późno, bo około dziesiątej. Pacjenci byli już po śniadaniu, ale nie martwi mnie fakt, że mnie ono ominęło. Przez uchylone drzwi widziałam Matthewa rozmawiającego z lekarzem. Chłopak jedną ręką trzymał się za głowę, a drugą jakoś dziwnie wyginał. Wyglądał na zestresowanego, a tym samym i ja taka byłam. Po chyba dwudziestominutowej rozmowie wszedł na salę. Był bledszy niż zwykle, o ile w ogóle to możliwe. Spojrzał na mnie,a potem odetchnął głęboko.
-Co jest? Wypisują mnie?- zapytałam
-Tak.-odpowiedział bezgłośnie.
-A coś więcej, co mi jest?- ponownie zadałam pytanie.
-Masz problemy z ciśnieniem i lekką anemię.- powiedział.
-Ale to nic poważnego.-odpowiedziałam.- A Ty wyglądasz jakbym co najmniej umierała.
-Jest jeszcze coś.- powiedział łamiącym się głosem. 
-Czyli jestem bardziej chora? Tylko mi nie mów, że to nowotwór.- wykrztusiłam.
-Jesteś w ciąży.-prawie wyszeptał. 
-Co? Ja? Ale jak to możliwe? -zapytałam.-Może się pomylili.
-Poprosiłem o kilkakrotne powtórzenie badań.-westchnął.
-To przecież niemożliwe, ja, ja..-łzy popłynęły mi po policzku. 

Matthew nie potrafił mnie pocieszyć. Wiem, jak to teraz wygląda, chciałam mieć dziecko, ale trochę później. Zostałam sama z wampirem, który udaje mojego męża, a gdzieś tam w świecie Mat, mój narzeczony o niczym nie wie. Nawet nie wiem jak go o tym poinformować. Momentalnie zaczęłam płakać jak małe dziecko. Aparatura ponownie się uruchomiła, na salę wbiegła pielęgniarka i podała mi jakiś środek. Powiedziała, że po tym po prostu się uspokoję. Około południa byłam już gotowa do wyjścia. Matthew podpisał wypis i w milczeniu pojechaliśmy do domu. Od razu poszłam do swojej sypialni i położyłam się spać. Chłopak przyniósł mi moje leki, a potem wyszedł zamykając za sobą drzwi.
***

Popadłam w lekką depresję. Wychodziłam z sypialni tylko aby coś zjeść, albo żeby skorzystać z toalety. Z Matthewem rzadko się widywałam. Chłopak czasami wychodził na całe dnie. Kiedy raz zapytałam gdzie się wybiera, stwierdził, że szuka kontaktu z Matem. Trochę mnie tym pocieszył, ale fakt że minął już miesiąc, a on nic nie zdziałał był nieco stresujący. Po miesiącu samotności postanowiłam wziąć się w garść. Oczywiście nie mogłam dłużej tego znieść. W nocy dręczyły mnie koszmary, w których nękała mnie Monica. Ostatniej nocy przyśniło mi się to, co zaszło w salonie. Wtedy przeraziłam się nie na żarty. Monica nie powiedziała mi, że jest kimś w rodzaju medium. W życiu bym się po niej tego nie spodziewała. Widziałam, że gdy Matthew podał jej rękę zobaczyła masę krwi, martwych ludzi i poznała nasz sekret. Od tamtej pory nie kontaktowała się ze mną. Oczywiście gdy tylko zerwałam się z łóżka pobiegłam na dół. Rozejrzałam się po domu, ale nikogo oprócz mnie w nim nie było. Nawet Bena, czyli szczeniaczka, który już zdążył trochę podrosnąć, a tym samym wyrządzić wiele szkód. Gdy wyjrzałam przez okno zauważyłam chłopaka przy ogrodzeniu. Tak, Matthew cały czas zajmował się najróżniejszymi pierdołami i oczywiście poprowadził własną działalność. W domu brakowało już naprawdę niewiele mebli, między innymi nowego łóżka dla mnie, ale na to nie ma co narzekać. Postanowiłam go zawołać. Wyszłam na werandę i zawołałam go. Gdy do mnie podszedł wyglądał na wystraszonego. Wtedy opowiedziałam mu całą sytuację. Zamarł na chwilę, a potem powiedział, że Monica wyjechała z miasteczka. Pomyślałam, że pozbyliśmy się problemu, ale co jeśli ona wróci i zacznie mieszać w naszym życiu. Byłam naprawdę przerażona. Oboje z Matthewem weszliśmy do domu. Postanowiłam go przeprosić za to, że zamknęłam się w pokoju i zachowywałam się jak dziecko. Było mi wstyd, nie powinnam zostawić go samego z moim problemem. Powinniśmy razem poszukać jakiegoś rozwiązania, a priorytetem była szczera rozmowa, od której oboje uciekaliśmy. Stwierdziłam, że należy wziąć sprawy w swoje ręce, w tej sytuacji było to nieuniknione.
-Matthew, musimy porozmawiać.- powiedziałam stanowczo.
-Już w tej chwili?- zapytał.
-Tak.-skinęłam głową.
-Wiedziałem, że ta chwila w końcu nastąpi.-odpowiedział i usiadł na sofie.
-Po pierwsze to chciałabym Cię naprawdę przeprosić.-powiedziałam.
-Przeprosić? Za co? To chyba ja powinien. -odpowiedział.
-To ja zawaliłam, ale myślę, że nie będziemy tego odkopywać.- wyjaśniłam.
Chłopak przytaknął, a potem zaczęliśmy naprawdę długą rozmowę. Ustaliliśmy, że nadal będziemy szukać kontaktu z Matem, ale musimy być ostrożni. Potem zeszło na temat mojej nieplanowanej ciąży. Wtedy Matthew powiedział, że znalazł świetnego lekarza, który pracuje kawałek za miastem. Byłam w lekkim szoku, że chłopak zdążył już ogarnąć tyle spraw na raz. Rozmowa skończyła się przed wieczorem. Chociaż nie do końca, ponieważ tak naprawdę przerwał ją listonosz. Nasz dom jest odwiedzany jako ostatni, co w sumie nie jest zaskoczeniem. Matthew odebrał listy, a ja wzięłam się za kolacje. Gdy drzwi się zamknęły momentalnie stanął obok mnie i pomachał mi przed nosem jakąś kolorową kartką.

poniedziałek, 14 marca 2016

Co stało się tym razem?

Poranek nie był aż tak bardzo ciężki jak się wydawał. Z podwórka było słychać dość dziwne odgłosy, ale wiedziałam, że Matthew wziął się za majsterkowanie. Teraz czas na mnie, muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Z niechęcią zeszłam z łóżka ziewając kilkakrotnie. Od razu odnalazłam jakiś dres i poszłam do łazienki. Widok w lusterku nieco mnie przeraził. Każdy włos sterczał w inną stronę. Zrezygnowała sięgnęłam po szczotkę i rozczesałam włosy. Już miałam szukać prostownicy, ale postanowiłam je po prostu związać. Gdy byłam gotowa zeszłam na dół. Malec leżał spokojnie, a przed nim stały już pełne miseczki. Z uśmiechem na twarzy weszłam do kuchni i zrobiłam sobie jajecznicę. Po zjedzonym posiłku rozejrzałam się dookoła i mniej więcej wyobraziłam sobie nowy wystrój domu. Nie chciałam żeby był nad wyraz szykowny, chciałam żeby do mnie pasował, chciałam żeby pasował do naszej historii. Z rozmyśleń wyrwał mnie Matthew, który wparował nagle do domu i stanął przede mną z bardzo dziwną miną.
-Chodź na zewnątrz, muszę Ci coś pokazać.- powiedział podekscytowany.
-Matko, nigdy nie widziałam Cię w takim stanie.- zaśmiałam się.
-Chodź już. Pracowałem nad tym całą noc.-ponaglał.

Wychodząc z domu zauważyłam, że chłopak ma brudną i poszarpaną koszulkę. We włosach miał pełno śmieci, a na twarzy ślady po brązowej farbie. Zastanawiałam się co mógł zrobić, ale kiedy zobaczyłam piękną, drewnianą altanę to odebrało mi mowę. Nie mam pojęcia jak on to wszystko zrobił. Obok domu stała śliczna altanka, a w środku stolik i krzesła. Widok był naprawdę niesamowity, a mina chłopaka to również coś nie do opisania. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
-Kiedy ty to zrobiłeś?-zapytałam zdziwiona.- I jak to w ogóle możliwe.
-No wiesz, mam jakieś tam umiejętności. I co ty na to, żebym został stolarzem? Może nie jest to jakoś super płatna praca, ale chyba się nadaję.- spytał.
-To świetny pomysł.- powiedziałam.- Nie wiedziałam, że umiesz takie rzeczy.- przyznałam.
-Mój ojciec był stolarzem, coś tam jeszcze pamiętam.-wyjaśnił.
-Matko, Matthew, to jest piękne.- wyszeptałam.- Jestem pod wrażeniem.

Chłopak zaczął się szczerzyć i pokazał mi resztę swoich projektów. Postanowił zrobić nowe ogrodzenie, a z czasem może nawet odnowienie budynku gospodarczego. Zgodziłam się na wszystko ponieważ to naprawdę sprawiało mu niezłą radość. Gdy weszliśmy z powrotem do domu długo rozmawialiśmy o aranżacji wnętrz i doszłam do wniosku, że dam chłopakowi wolną rękę. Matthew od razu wziął się za mierzenie, a gdy skończył wyszedł i przez całe południe się nie zjawiał. W międzyczasie postanowiłam upiec jakieś ciasto ponieważ musiałam ugościć czymś Monicę. Dziewczyna przyjechała około szesnastej. Początkowo rozmawiało mi się z nią całkiem dobrze, ale w pewnym momencie wyczułam w niej coś dziwnego. Nie wiem czemu, ale za wszelką cenę chciała rozejrzeć się po domu. Było mi naprawdę głupio ponieważ nawet ja nie byłam jeszcze we wszystkich pokojach i nie rozglądałam się w nich za dobrze. Stwierdziłam, że oprowadzanie jej po starym domu nie ma sensu, ale ona cały czas zastanawiała się w myślach czemu jej nie oprowadziłam. Sytuacja była naprawdę niekomfortowa dla mnie, a ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Próbowałam jakoś sprawnie zmienić temat, ale Monica nie dała się zwieść. W pewnym momencie do domu wszedł Matthew, a ona jakoś dziwnie się wtedy poruszyła. Wyglądało to tak, jakby zadrżała, ale pewnie przestraszyła się tego, że tak nieoczekiwanie wszedł.
-Dzień dobry.- powiedział zmieszany.
-Cześć- odpowiedziała Monica z jakimś dziwnym drżeniem w głosie.- Jestem Monica.
-Aron, miło mi.- uśmiechnął się i podał jej rękę.

Wtedy zamarłam. Przed oczami pojawiło mi się pełno rozmazanych obrazów, a potem tylko ciemność. Okazało się, że zemdlałam. Monica i Matthew zaczęli panikować ponieważ oddychałam bardzo nieregularnie, a z nosa popłynęła gęsta i ciepła krew. Chłopak spanikował, zapach krwi unosił się w pokoju, a ja bezwładnie leżałam na podłodze. Obudziłam się w oświetlonym pokoju. Od razu zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Byłam trochę obolała, ale mimo to podciągnęłam się na rękach i próbowałam usiąść. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę. Był to Matthew, tak bardzo chciałabym zobaczyć wtedy Mata...
Chłopak pomógł mi usiąść, a potem mniej więcej opowiedział mi jak to ze mną było. Ja również próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale ból głowy był zbyt mocny bym mogła cokolwiek zobaczyć.
Od Matthewa dowiedziałam się, że lekarz zalecił aby zaczekać na wyniki do jutra, a tym samym będą mnie mięli na oku w razie czego. Według mnie to nic mi nie jest, ale kto tam wie. Noc w szpitalu była straszna. Miałam koszmar za koszmarem, budziłam się zlana potem, a na dodatek głosy chorych ludzi, którzy proszą o środek przeciwbólowy były naprawdę smutne i przygnębiające. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce, ale musiałam zostać. Gdy obudziłam się po raz ostatni około czwartej, na korytarzu było zgaszone światło. Na moim piętrze panowały egipskie ciemności oraz cisza, co koiło moją głowę. Gdy spojrzałam na miejsce, gdzie wcześniej siedział Matthew, zobaczyłam tylko jego bluzę. Pomyślałam, że pewnie poszedł się gdzieś przejść. Wtedy postanowiłam sobie coś przypomnieć. Zamknęłam oczy i starałam się wrócić wspomnieniami do sytuacji z domu. Momentalnie aparatura zaczęła głośno "pikać", ja oczywiście spanikowałam. Przez chwilę próbowałam odpiąć te wszystkie kable, ale racjonalne myślenie wróciło więc zostawiłam kabelki w spokoju. Na salę wbiegła zaspana pielęgniarka, a za nią Matthew. Chłopak wyglądał na wystraszonego. Pielęgniarka na początku podała mi jakiś środek uspokajający, a potem zapewniła, że to nic takiego i poszła dalej. Wtedy poczułam, że moje powieki robią się ociężałe i w bardzo szybkim czasie zasnęłam..

niedziela, 14 lutego 2016

Czas się zaklimatyzować

Postanowiłam, że resztę dnia spędzę na siedzeniu przed telewizorem. Mało ambitny plan, ale po wyjechaniu Mata uszło ze mnie całe życie. Czułam, że z każdą chwilą robi się coraz gorzej. Czas płynął niemiłosiernie wolno. Słyszałam każdy szelest, skrzypiące panele, skomlenie psa i to wszystko tylko kumulowało moją rozpacz. Byłam już na granicy wytrzymałości, kiedy niespodziewanie usiadł obok mnie Matthew. Początkowo zachowywał się niepewnie. Jakimś cudem nie pozwolił mi poznać jego myśli. Próbowałam kilka razy, ale bez skutku.Byłam zła, że siedział tak w ciszy i jeszcze blokował mnie z tej innej strony. Westchnął głęboko i spojrzał na szczeniaka, który z uporem maniaka próbował wskoczyć na sofę. Pokręcił głową i wziął go na ręce.
-Gdybyś czegoś potrzebowała to śmiało, nie krępuj się.- wysilił się na uśmiech.- Ta sytuacja i dla mnie jest trudna.-ciągnął.- Nie chcę Cię jeszcze bardziej dołować i w sumie nie jestem dobry w pocieszaniu, ale gdybyś chciała porozmawiać to wiesz, siedzę obok.- spojrzał na mnie i podrapał się nerwowo po głowie.
-Dzięki Matthew.-odpowiedziałam. Rzeczywiście nie jesteś w tym dobry.-pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Mam jeszcze jedną prośbę.-powiedział.- Przywiozłem z miasta pełno katalogów ze sklepów meblowych. Wiem, że może to jeszcze za wcześnie, ale spokojnie, nie musisz się spieszyć.
-Nie ma sprawy, może to mnie jakoś zajmie, ale nie chce wybierać sama. W końcu nie tylko ja będę tutaj mieszkała.-odpowiedziałam i spojrzałam na Matthewa.- Jest możliwość, żebyśmy pojechali dzisiaj do miasta?- zapytałam
-Tak, ale wolałbym, żebyś w końcu coś zjadła.- zerknął w stronę kuchni.- Jeśli chcesz, to mogę znaleźć zapiekankę, bo kucharzem to ja niestety nie jestem.- zaśmiał się.
-Może być zapiekanka.-wymamrotałam.
-Już się robi.-odpowiedział i poszedł w stronę kuchni.

Po szybkim posiłku, przebrałam się i zeszłam na dół. Na środku salonu zaobserwowałam dość dziwną konstrukcję. W centrum stała miska z mlekiem i leżanka, a całość była zastawiona najmniejszymi meblami znajdującymi się w pokoju. Patrząc na to zaśmiałam się cicho,a potem odszukałam szczeniaczka. Chodził niespokojnie wokół ścian cicho przy tym skomląc. Podeszłam do niego i pogłaskałam go po grzbiecie po czym wyszłam z domu. Matthew czekał na mnie w aucie. Gdy wsiadłam wyglądał na nieco zdenerwowanego.
-Gotowa?-zapytał.
-Tak, możemy już jechać.-skinęłam głową.
-Pamiętaj, że jesteś Elizabeth...
-Wiem, wiem. Elizabeth Crosbie, a Ty jesteś moim mężem. Tylko mam pytanie. -przełknęłam ślinę.-Kto nam uwierzy skoro nie mamy obrączek?-zapytałam.
-Nie wiedziałem jak mam się do tego zabrać. Obrączki są w schowku.- oznajmił. - Jest tam też trochę gotówki. Masz też kartę, ale na razie nie korzystaj z niej. A i powinniśmy przedyskutować kwestie skąd mamy pieniądze.- objaśnił.
-Nie rozumiem.- powiedziałam.- Jakie pieniądze?-zapytałam.
-Miasteczko do którego jedziemy jest dość małe. -zaczął.- Każdy zna tutaj każdego. Jeśli wprowadza się ktoś nowy, to wiesz, jest przez jakiś czas obiektem zainteresowania, wiec musimy ustalić kilka kwestii.- kontynuował.
-Teraz już rozumiem.-oznajmiłam.
-Myślałem nad tym trochę i wydaje mi się, że powinienem pójść do jakiejś pracy. Ty możesz uczyć się w domu, bo nie ma tutaj żadnych dobrych szkół. Będę musiał znowu zlecić sfałszowanie kilku dokumentów, ale to nie będzie problemem.-zaproponował.
-Serio, chcesz iść do pracy? -zapytałam.
-Wiesz jak dawno tego nie robiłem. To dobra odskocznia od tego wszystkiego.- powiedział.
-Skoro tak uważasz, to czemu nie.- odpowiedziałam i otworzyłam schowek.

Na samym dnie znajdowała się szara koperta a w niej małe, granatowe pudełeczko. Sięgnęłam po nie bez zastanowienia. W środku znajdowały się dwie, złote obrączki. Wyglądały tradycyjnie, bez żadnych specjalnych udziwnień. Zakładając swoją na palca z trudem powstrzymywałam drżenie rąk. Matthew założył swoją gdy byliśmy już w mieście. W aucie postanowiliśmy, że na jakiś czas się rozdzielimy. Chłopak miał zrobić małe zakupy. Mówił też coś o jakiś narzędziach i karmie dla psiaka. Ja jako pierwszy cel wyznaczyłam wizytę u fryzjera. Prawdę mówiąc bałam się, że w tej malutkiej mieścinie nie znajdę takowego salonu. Po krótkich poszukiwaniach jakaś miła staruszka wskazała mi drogę swoją laską. Po podziękowaniu kobiecie od razu zaczęłam zmierzać w kierunku salonu. Znalazłam go bez problemu. Był to malutki budynek, który swoim wyglądem nie zachęcał do niczego. Bałam się tam wejść, ale nie miałam wyjścia. Zajrzałam niepewnie przez małe okienko, a potem weszłam do środka. Przez chwilę nikogo nie widziałam, ale potem ujrzałam wychylającą się zza ściany młodą kobietę.
-Witam serdecznie.- powiedziała pogodnie.
-Dzień dobry.- odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
-Co Panią do mnie sprowadza? - zapytała i przyjrzała się mi uważnie.
-Chciałabym trochę skrócić włosy.- oznajmiłam
-No to co, może na początku kawka, herbatka? - zaproponowała.- Tak w ogóle to jestem Monica.
-Nie, dziękuję. Elizabeth. Miło mi. - uśmiechnęłam się.
-Mi również.-odpowiedziała.- W takim razie zapraszam na fotel.- powiedziałam i wskazała ręką miejsce, które powinnam zająć.- Co Panią tutaj sprowadza jeśli mogę spytać ?
-Przeprowadziłam się tutaj z moim mężem jakiś czas temu, w sumie to całkiem niedawno.- wytłumaczyłam i usiadłam na fotelu.
-Aa, już wiem. Tam na farmę, po tym staruszku, jak on miał..? No trudno, wyleciało mi z głowy.- podrapała się po głowie.- Wracając do fryzury. Jest Pani na coś zdecydowana, czy mam coś zaproponować? -zapytała
-Chciałabym je skrócić tak mniej więcej do ramion. - oznajmiłam.
-Nie szkoda Pani takich pięknych włosów?-zapytała.
-Włosy odrosną, zresztą chcę w końcu coś zmienić.- odpowiedziałam.
-Rozumiem, sama dość często eksperymentuje z włosami.

Wtedy przyjrzałam się kobiecie bardzo uważnie. Na jej twarzy znajdowało się pełno nierozsmarowanego podkładu i rozmazanego cieniu do powiek zmieszanego z tuszem do rzęs. Wyglądała z bliska dość niechlujnie, a nawet wulgarnie. Na głowie miała miszmasz kolorów. Gdzieniegdzie blond, na całej powierzchni głowy odrosty i masa jaskrawych kępek po bokach. Chyba z jednej strony miała wygolony jakiś wzorek, ale nie widziałam dokładnie. Jej włosy mniej więcej sięgały do linii żuchwy, dalej rozciągał się duży i abstrakcyjny tatuaż, który został zasłonięty przez wielowarstwowy ubiór. Dziewczyna zręcznie obchodziła się z nożyczkami. Początkowo bałam się powierzyć jej moje włosy, ale potem zaczęłam naprawdę mnie zaskakiwać. Opowiadała mi trochę o sobie. Mówiła, że miała ciężkie dzieciństwo i że uciekła z domu w wieku szesnastu lat i że jej wygląd to taki bunt. Nie chciałam jej ranić dlatego mimo braku zainteresowania słuchałam jej najuważniej jak potrafiłam. Po godzinie byłam już gotowa. Monica wyjaśniła mi gdzie są najlepsze sklepy i kogo powinnam tutaj unikać. Dała mi nawet swój numer telefonu. Po krótkiej rozmowie, umówiłyśmy się na kawę, oczywiście doskonale wiedziałam, że kobieta chce mnie odwiedzić. Nie wiem czemu, ale czymś ją zaciekawiłam. Spoglądając po raz ostatni w lustro, przyjrzałam się sobie uważnie i z uśmiechem pożegnałam nową koleżankę. Gdy opuściłam salon wybrałam się do sklepu z odzieżą. Nie kupiłam tam nic, po prostu chciałam się rozejrzeć. Na kolejny cel wybrałam sklep z meblami. Zbliżając się do wejścia poczułam na sobie czyjś dotyk. Przez chwilę zamarłam. Gdy się odwróciłam, ujrzałam Matthewa.
-Matko, przestraszyłeś mnie.! -wrzasnęłam.
-Przepraszam, nie chciałem.- szepnął.
-Nie, to ja przepraszam.- powiedziałam.-Nie powinnam tak wybuchać.- spuściłam wzrok.
-Widzę, że wizyta u fryzjera się powiodła.- uśmiechnął się.
-Tak.- kiwnęłam głową.- Możliwe, że będziemy mięli jutro gościa.- powiedziałam niepewnie.
-Już jutro? - zapytał zdziwiony.
-Tak. Poznałam fryzjerkę i trochę rozmawiałyśmy.Wydaje się być miła.-powiedziałam.
-Dla mnie to żaden problem.-odpowiedział.
-Mam nadzieję, że pomożesz mi przetrwać tą wizytę.- spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Zobaczymy.- zaśmiał się.- A teraz chodźmy kupić trochę farby. Wziąłem numer od okolicznego stolarza, bo wybór mebli w sklepach nie zachwyca.- powiedział.

W sklepie zeszło nam dość sporo czasu. Kupiliśmy farbę, wybrałam też tapety, nowe zasłony i trochę różnych dodatków. Matthew zadbał o inne artykuły budowlane. Do domu wróciliśmy bardzo późno. Szczeniaczek przedostał się z konstrukcji Matthewa i czekał na nas pod drzwiami. Gdy weszliśmy do domu i wnieśliśmy wszystkie zakupy, nakarmiłam malca karmą. Następnie zabrałam się za rozpakowywanie jedzenia. Lodówka była zapełniona po brzegi. Szafki również więcej by już nie pomieściły. Kiedy wszystko było już schowane postanowiłam iść się położyć. Wtedy zobaczyłam dwie metalowe miseczki i dużą mięciutką leżankę dla psiaka. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na tą malutką kulkę leżącą na samym środku, widok był naprawdę zabawny. Piesek miał wyciągnięte łapy i na dodatek leżał na grzbiecie. Pokręciłam tylko głową i poszłam na górę. Wzięłam bardzo szybki prysznic i położyłam się do łóżka.

wtorek, 26 stycznia 2016

Jak długo to potrwa?

Zawsze to samo, czy on nie znał innych argumentów? Czy tylko my musimy się wiecznie ukrywać? Miało być znacznie inaczej, czemu ciągle zdarza się to nam? Miałam już dość tej sytuacji. Widziałam, że Matthew też nie był do końca zachwycony. Może on też chce ułożyć sobie życie, a Mat ciąga go wszędzie za sobą, bo nie ma z kim mnie zostawić. Czuję się strasznie, jestem kulą u nogi, czemu to się nie może już skończyć?
Byłam wściekła, Mat cały poranek próbował mnie przeprosić, ale nie dałam się udobruchać. Matthew za to cały czas siedział przed telewizorem. Sytuacja panująca na farmie była gotowym scenariuszem do jakiejś dennej telenoweli. Wszystko mnie irytowało, a najgorsze było to, że nie miałam nawet szansy na kontakt z kimkolwiek. Gdy zbliżał się wieczór zdziwiłam się, że Mat jeszcze nie opuszcza domu. Być może zmienił zdanie i chce zostać ze mną. Cały czas próbował zwrócić moją uwagę, ale umiejętnie go ignorowałam. Siedziałam teraz na fotelu i wraz z Matthewem oglądałam wiadomości. Mat ukucnął obok i złapał mnie za rękę.
-Kochanie, musimy porozmawiać.- powiedział spokojnym tonem.
-Wydaje mi się, że nie mamy o czym. - odparłam.- Już chyba wszystko ustaliłeś.
-Sara, przepraszam. Wiem, jak się czujesz, bo doświadczam tego samego, ale zrozum, to dla Twojego dobra.-zaczął.- Pozwolisz mi wyjaśnić?
-Tak, ale wolałabym wyjść na zewnątrz trochę ochłonąć.-oświadczyłam

Mat podał mi dłoń i po chwili oboje znaleźliśmy się na podwórku. Zanim zaczęliśmy rozmowę przeszliśmy spory kawał wgłąb polnej dróżki. Na niebie było pełno gwiazd, a księżyc świecił tak jasno, że noc wydawała się taka przyjazna. Miałam ochotę położyć się na plecach i obserwować piękno dzisiejszej nocy, ale czekało mnie coś dużo gorszego. Gdy byliśmy już znacznie oddaleni od domu, zatrzymałam się i spojrzałam w stronę Mata. Był bardzo przybity i z trudem podniósł wzrok.
-Przepraszam Cię jeszcze raz za wszystko Saro. - wydusił.-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Proszę Cię, przestań przepraszać. Czemu znowu musisz wyjeżdżać? -zapytałam, po czym wytarłam łzy spływające po policzku.
-Nie mówiłem Ci wszystkiego do tej pory.- wykrztusił.- Mamy spore kłopoty.- spojrzał w dół i ukrył twarz w dłoniach.
-Jakie kłopoty?- wymamrotałam i delikatnie odgarnęłam jego dłonie od twarzy.
 -Ostatnio dość często znikałem, bo wokół nas kręciło się sporo "obserwatorów". Zapewne Ty nikogo nie widziałaś, ani nie poznałaś, ale ja owszem. Postaram się Ci to jakoś jak najprościej wytłumaczyć. Zatem, od dnia, w którym stoczyliśmy bitwę z Diegiem zacząłem się nieco niepokoić, ponieważ jak pewnie pamiętasz, uciekło wtedy kilka wampirów. Nie chciałem Cię tym martwić, ale Diego ma brata, Romana, który na nasze nieszczęście próbuje odnaleźć świadków tego zdarzenia. Wydaje mi się, że nadal nie wie, że Diego nie żyje, ale to tylko kwestia czasu. Uwierz mi, że rozstania z Tobą są dla mnie katorgą, ale jeśli pomyślę, że przeze mnie może Ci się coś stać, to nigdy bym sobie tego nie wybaczył.- spojrzał na mnie i pogładził dłonią po policzku.- Kocham Cię tak bardzo i nie chcę Cię stracić. - musnął wargami moje czoło.- Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mogę wciągnąć Cię w takie kłopoty.- ledwo wyszeptał.
-Mat..ja nie wiedziałam. - zaczęłam szlochać.- Przepraszam, nawet nie wiesz jak bardzo przepraszam.- łamał mi się głos.
-Nie przepraszaj. To tylko moja wina, oszukiwałem Cię tak długo, wstyd mi za to co zrobiłem. - powiedział i znów opuścił wzrok.
-Czyli teraz wyjedziesz na dłużej?- zapytałam i złapałam go za podbródek podnosząc go do góry.
- Tak.- zawahał się.- Obiecuję, że wrócę jak najprędzej. -oznajmił.- Stwierdziłem też, że nie muszę od razu wyjeżdżać. Zostanę jeszcze kilka dni. - uśmiechnął się z trudem.
- Mat, jeśli robisz to przeze mnie to wiedz, że nie musisz. Zachowałam się jak rozkapryszone dziecko.Nie musisz spełniać moich zachcianek.-powiedziałam
- Z jednej strony powinienem wyjechać jak najprędzej, ale muszę Ci wszystko wyjaśnić.- powiedział.- Od tej pory będziesz posiadać nową tożsamość. Dokumenty nie są jeszcze gotowe, a to dla mnie ważne. Przedyskutowałem to z Matthewem i stwierdzam, że powinniście przedstawiać się jako młode małżeństwo. Początkowo nie chciał się zgodzić, ale to chyba najrozsądniejsze co przychodzi mi do głowy. - powiedział niepewnie i spojrzał na mnie.
-Yhym.  -kiwnęłam tylko głową.
-Muszę Cię jeszcze zmartwić co do wyglądu. To nie jest konieczne, ale chyba musisz coś w nim zmienić, bo Ciebie też tam widziano i nie chce, żeby ktoś Cię rozpoznał. - ciągnął.
-Jakiś pozytywny aspekt tego wszystkiego.- wysiliłam się na uśmiech.
-Myślałem, że będziesz bardziej specyficznie do tego nastawiona. -spojrzał na mnie
-Czasem zmiany są dobre.- odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.



***
Mat został jeszcze trzy dni. Spędzałam z nim każdą wolną chwilę, Matthew nie chcąc nam przeszkadzać wychodził na całe dnie i wracał dopiero rankami. W ciągu tych kilku pięknych dni, codziennie bałam się momentu rozstania. Starałam się zapamiętać każdy pocałunek, każdy dotyk, każdy komplement, każdy dowcip, ale myśl rozłąki prześladowała mnie nieprzerwanie. Nie chciałam pokazywać tego Matowi, nie chciałam utrudniać mu chwili, w której po prostu będzie musiał mnie opuścić. Spędziliśmy tyle fantastycznych i namiętnych chwil, że z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Gdy spałam śniłam najgorsze koszmary, męczyły mnie każdej nocy, ale zawsze budziłam się w ramionach ukochanego, który przytulał mnie swym silnym ramieniem. Ustaliliśmy już wersję, której mam się trzymać. Dostałam nową tożsamość, od dzisiaj byłam Elizabeth Crosbie, Matthew otrzymał imię Aron. Mat z trudem godził się z wiadomością, że zaraz będziemy musieli na jakiś czas się rozstać. Nie mogłam spać tej nocy. Byłam rozkojarzona i prawdopodobnie miałam gorączkę. Przytulałam się do Mata, a on wodził palcem po mojej ręce. Żadne z nas się nie odzywało. Trwaliśmy w tej ciszy ponad godzinę, wreszcie podniosłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Łzy spłynęły mi po policzku, nie potrafiłam przestać płakać. Mat również się zerwał i mocno mnie do siebie przytulił. Nie chciałam przerywać tej chwili, nie chciałam, tak bardzo go pragnęłam. 
-Gdy wrócisz od razu bierzemy ślub i się mnie już nie pozbędziesz.- powiedziałam szlochając.
-Brzmi groźnie.-szepnął mi do ucha i pocałował w skroń. 
-Czy my w jakikolwiek sposób będziemy się kontaktować? - zapytałam. 
-Na chwilę obecną nic nie wiem, ale jak coś wymyślę to na pewno się odezwę.- powiedział.- Tylko błagam, nie używaj swoich prawdziwych danych.-ciągnął. 
-Wiem, wiem. Jutro jadę do fryzjera i nikt mnie nie pozna, ale nie licz na to, że zostanę tlenioną lalką Barbie. - zaśmiałam się. 
-Mam nadzieję, że Cię poznam jak wrócę.- spojrzał na mnie i pocałował mnie czule w usta.
Przez resztę nocy leżeliśmy na łóżku i rozmawialiśmy. Gdy promyki słońca zaczęły skradać się do sypialni poczułam dziwne ukłucie w brzuchu. Zostało nam tak mało czasu, a ja tak bardzo chciałabym pobyć z Matem trochę dłużej. Kiedy oboje postanowiliśmy wstać, poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, a potem zeszłam na dół. Mat przygotował dla mnie omleta na śniadanie. Ledwo przeszedł mi przez gardło. Po kilku minutach do domu wszedł Matthew. Był cały zabłocony, ale gdy tylko nas zobaczył rzucił nam spojrzenie, które mówiło, że nie chce nic wyjaśniać. Mat poszedł po swoje walizki i zaniósł je do auta. Pilnie obserwowałam go z okna, co chwilę łzy napływały mi do oczu, ale powstrzymywałam się od płaczu. W pewnym momencie znalazł się obok mnie. Objął mnie w pasie i przytulił do siebie. 
-Kocham Cię.- szepnął mi do ucha- Kocham Cię najbardziej na świecie.-musnął mnie w policzek. 
-Ja Ciebie też kocham i będę czekać każdego dnia na wiadomość od Ciebie.- odpowiedziałam i spojrzałam na jego twarz. 

Jeszcze przez chwilę staliśmy w objęciach po czym Mat pocałował mnie w usta, a następnie zaczął zmierzać w kierunku drzwi. Gdy wyszedł zostawił je otwarte więc powoli poszłam za nim powstrzymując się od biegu. Wyszłam na werandę i odprowadzałam wzrokiem odjeżdżający samochód, łzy ciekły mi z oczu tak szybko, że nie nadążałam żeby je wycierać. Byłam rozdarta. Stałam u progu drzwi chyba ponad piętnaście minut, wtedy podbiegł do mnie szczeniaczek, którym przez te kilka dni opiekował się Matthew. Wzięłam go na ręce i weszłam do środka. 

***


Jeśli nie jesteś na bieżąco, bądź nie pamiętasz wydarzeń przytoczonych w tym rozdziale zachęcam do ponownego przeczytania rozdziału pt. "Bitwa". 

Życzę przyjemnego czytania i pozdrawiam serdecznie
Mała Niezapominajka

niedziela, 3 stycznia 2016

Nie ma innego wyjścia..

To Mat wyrwał mnie z tego strasznego koszmaru. Musiał wejść oknem, bo drzwi nadal były zamknięte. Widziałam niepewność w jego oczach. Myślę, że domyśla się co mogło mi się przytrafić. Gdy się uspokoiłam opowiedziałam mu o wszystkim. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, ale Mat nagle wstał i podał mi rękę.
-Walizki są już spakowane.-powiedział.-Wyruszamy od razu.
-Dokąd jedziemy.-zapytałam.
-Nie mam pojęcia.-pokręcił głową.-Matthew powiedział, że możemy pojechać do jakiegoś małego miasteczka albo na wieś.-wytłumaczył.
-A co z Tomem i Kelly?
-Moi znajomi mają im pomóc.-powiedział.-Ale od tej pory nie możesz się z nikim kontaktować.
-A co z tym domem?
-Już wystawiony na sprzedaż.- odpowiedział.- A teraz już chodźmy, nie mamy za dużo czasu.

Matthew czekał na nas pod domem, kiedy wsiadłam do samochodu od razu odjechaliśmy. Podróż trwała długo, jechaliśmy całymi dniami. Zatrzymywaliśmy się tylko żeby zatankować i żebym mogła się trochę odświeżyć. Mijały kolejne dni, a ja bałam się coraz bardziej. Chłopaki również nie byli pewni swoich decyzji. Po pięciu dniach dojechaliśmy do jakiejś małej miejscowości. Wtedy Mat wyciągnął telefon i zadzwonił do tajemniczego mężczyzny. Jak się okazało, zaczął nas kierować w jakieś nieznane mi miejsce. Po godzinie dojechaliśmy na niedużą farmę. Na podwórku czekał na nas starszy pan. Tylko Mat wysiadł z auta i wszedł z nim do środka. Po kilku minutach wyszli obydwoje. Wtedy Matthew powiedział, że możemy już wysiąść. Niepewnie otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę. Mat nadal rozmawiał z mężczyzną, ale kiwnął do nas żebyśmy się przywitali. Gdy podeszliśmy bliżej uważnie przyjrzałam się starszemu panu. Miał około sześćdziesięciu lat, wyglądał sympatycznie. Cieszył się, że Mat kupił od niego farmę, mógł wreszcie wyjechać do swojej rodziny. Po krótkiej rozmowie, Matthew zaproponował, że odwiezie mężczyznę na dworzec, tamten jeszcze bardziej się ucieszył. Po wyjęciu z auta walizek, Mat pożegnał się i odjechali. Gdy samochód powoli znikał na drodze, odwróciłam się i spojrzałam na dom. Był piękny. Może trochę zaniedbany, ale miało to swój urok.
-Pewnie chciałabyś zwiedzić nowy dom.-zaśmiał się Mat i podał mi rękę.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się.
-Muszę Cię troszkę zmartwić. -spojrzał na mnie.- Meble są dość stare, ale postaram się to załatwić. -uśmiechnął się.
-Przecież to jest farma, nie musimy mieć pięknych i nowych mebli.- powiedziałam.
-Czyli mam rozumieć, że nie będzie Ci przeszkadzać skrzypienie łóżka w nocy. -zaśmiał się i cmoknął mnie w czoło.

W odpowiedzi pokręciłam tylko głową, potem Mat złapał mnie za rękę i oboje weszliśmy do środka. Rzeczywiście, meble nie wyglądały zbyt dobrze, ale wcale mi to nie przeszkadzało. W środku dom wydawał się ogromny, salon był naprawdę duży. Dziwiłam się, że ten mężczyzna nie bał się mieszkać tutaj sam. Na pewno musiało mu się nieźle nudzić.W powietrzu unosił się zapach drewna. Gdy stanęłam pośrodku salonu ujrzałam ogromne dębowe schody prowadzące na górę. Bez zastanowienia pognałam w ich stronę, ale wtedy usłyszałam jakiś trzask dochodzący z podwórka. Mat natychmiast wyskoczył z domu jak oparzony i szukał źródła hałasu. Po kilku minutach wrócił trzymając na rękach uroczego szczeniaczka.
-Właściciel farmy nie wspominał o szczeniaku.-zaśmiał się.
-Może nie wiedział o jego istnieniu, patrz jaki jest wychudzony.-wtrąciłam.-Musimy go czymś nakarmić.
-Zaraz czegoś poszukam.-uśmiechnął się i podał mi psa.

Zaczęłam go głaskać i drapać po brzuchu. W międzyczasie Mat przyniósł miseczkę z mlekiem. Psinka od razu zeskoczyła mi z kolan i ruszyła w stronę jedzenia merdając przy tym ogonkiem. Widok był uroczy. Po chwili Mat zadzwonił do Matthewa i poprosił go o zakupienie karmy. Mężczyzna poinformował nas, że zrobi o co prosimy, ale wróci dopiero jutro. Gdy rozmowa dobiegła końca posprzątaliśmy miskę i dokończyliśmy zwiedzanie domu w trójkę. Wieczorem Mat zrobił mi skromną kolację, a ja znalazłam jakieś stare koce z których zrobiłam prowizoryczną leżankę dla mojego nowego pupila. Po posiłku poszliśmy z Matem na górę. Znajdowały się tam cztery pokoje, weszliśmy do jednego z nich. Była to niewielka sypialnia z dwuosobowym łóżkiem i szafkami nocnymi. W oknach wisiały szare, wyblakłe zasłony, a na ścianach stare obrazy. Wystrój tego pokoju był straszny. Bałam się tutaj spać, ale inne pokoje wyglądały pewnie tak samo.
-Powinnam wziąć prysznic, jak myślisz znajdzie się tutaj jakiś? -uśmiechnęłam się.
-Myślę, że coś skromnego się znajdzie.-zaśmiał się.-Ale staruszek wspominał coś o zimnej wodzie.- cmoknął mnie w skroń.
-Nie szkodzi, chcę się tylko odświeżyć.- powiedziałam i podeszłam do walizek, które wcześniej wniósł Mat.
-Okej, w takim razie czekam tu na Ciebie.- powiedział i puścił mi oczko.

Po wyjściu z pokoju od razu odnalazłam łazienkę. Ku mojemu zdziwieniu nie wyglądała tragicznie, wręcz przeciwnie była zadbana. Postanowiłam szybko wziąć prysznic i dołączyć do Mata. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Gdy wróciłam chłopak stał przy oknie i rozglądał się.
-Coś się stało? -zapytałam zmartwiona.
-Nie, to nic takiego. Obserwowałem okolicę. -uśmiechnął się i podszedł do mnie.-Nie musisz się już martwić kochanie. - powiedział i objął mnie w pasie.
-Mam taką nadzieję.- odpowiedziałam i cmoknęłam go w usta.

***
Po cudownej nocy na farmie obudziło mnie piskliwe szczekanie i dźwięk zamykających się drzwi. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół. Obok drzwi stał Matthew i pilnie obserwował mojego szczeniaczka.
-I jak Ci się podoba?-zapytałam. 
-Myślałem, że to coś większego i kupiłem karmę dla dużego zwierzaka.  
-Trudno, przy następnym wypadzie kupimy właściwą karmę.
-Przy następnym wypadzie, czyli dzisiaj. -krzyknął Mat z kuchni. 
-Gdzieś się wybierasz?-zapytałam.
-Muszę wyjechać na jakiś czas.- stanął przede mną i odpowiedział. 
-Miałeś mnie już nie zostawiać!- syknęłam.- Wiedziałam, że tak będzie.- łzy napłynęły mi do oczu. 
-Przepraszam, ale nie ma innego wyjścia.- odpowiedział. 

środa, 1 lipca 2015

Sen czy wizja?

Telefon od Mata jeszcze bardziej mnie skołował. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Miałam tylko nadzieję, że to się w końcu skończy. Zmieszana usiadłam przed telewizorem i czekałam na przyjazd rodziców. Nieoczekiwanie pod domem zjawił się jakiś inny samochód. Po chwili wysiadła z niego Kelly i Tom. Gdy weszli do domu byli trochę zdenerwowani.
-Ta baba nas śledzi.- powiedział Tom.
-Ona może coś wiedzieć.- kontynuowała Kelly.- Sara, kiedy ktoś po Ciebie przyjedzie?-zapytała.
-Prawdopodobnie dzisiaj.- odpowiedziałam.
-Całe szczęście.- odparł Tom.
-Możecie powiedzieć co się dzieje?- zapytałam rozzłoszczona.
-Ta cała Donna całą noc obserwowała dom. Później pojechała za nami do szkoły, ale teraz gdzieś zniknęła.-wyjaśnili.
-Jeśli chciałaby coś Ci zrobić chyba już by to zrobiła, ale lepiej uważać. Wydaje mi się, że ktoś zlecił jej śledzenie Ciebie. - powiedziała Kelly.
-Czyli co teraz robimy? -zapytałam niepewnie.
-Czekamy na Twojego kolegę. Waszym rodzicom powiemy, że dzisiaj wcześniej skończyły się zajęcia i tyle. -wyjaśniła.
-Myślicie, że ona nadal nas obserwuje?- spytałam.
-Na razie jej nie wyczuwam, ale pewnie znowu będzie nas śledzić.- powiedziała Kelly.
-A może powinnam wrócić do domu? -zaproponowałam.
-Zwariowałaś? -krzyknął Tom.- To najbardziej absurdalny pomysł jaki mogłaś wymyślić w tej sytuacji.- dokończył.
-Przepraszam, ale to wszystko jest dla mnie takie męczące.Chciałabym, żeby to się już skończyło.-powiedziałam.
-Sara daj spokój, to Tom powinien przeprosić. Nie powinien tak reagować.- odpowiedziała Kelly i spojrzała w stronę mojego brata.
-Wybaczcie, po prostu nie wiem co mam już robić. Ciągle się coś dzieje i nie jestem w stanie zapanować nad złością.
-To nie Twoja wina. To ja ściągnęłam kłopoty na naszą rodzinę, czego teraz bardzo żałuję. Nie powinnam mieszać was w swoje problemy, a tym bardziej rodziców, którzy o niczym nie wiedzą.- oznajmiłam.
-Sara, daj spokój. Nie możesz tak mówić. -powiedziała Kelly. -Rodzinie się pomaga, nie ważne jakie są to problemy.-uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu. - A teraz chodźmy na dół, może coś zjecie- zaśmiała się.

Wszyscy bez sprzeciwu zeszliśmy do salonu. Tom przyniósł sok i chipsy, a Kelly włączyła jakiś film. Czas ciągnął się strasznie wolno. Po około godzinie wrócili rodzice. Mama wzięła się za obiad, a tata poszedł do swojego gabinetu. Czułam się nieco dziwnie, postanowiłam pójść się położyć. Jednak gdy znalazłam się na schodach usłyszałam dzwonek od drzwi. Mama od razu oderwała się od kuchni i pospiesznym krokiem zbliżała się do wejścia. Gdy uchyliła drzwi, ujrzałam twarz Donny. W sumie nie byłam zdziwiona, ponieważ cały czas kręciła się obok domu. Kobieta weszła do środka i zaczęła mnie obserwować. Byłam wkurzona, chciałam iść do siebie, ale bałam się trochę o mamę. Kelly i Tom również nie ruszali się sprzed telewizora. Usiadłam razem z nimi, ale wtedy zawołała mnie mama i poprosiła o pomoc w kuchni. Spojrzałam niepewnie na mojego brata, potem w stronę kuchni i z miną męczennicy poszła w tamtym kierunku.W pomieszczeniu pachniało świeżo zaparzoną kawą. Piła tylko mama, Donna siedziała na krześle i bacznie się nam przyglądała. Gdy zaczęłam kroić warzywa na zapiekankę, rozpoczęła się rozmowa.
-Słyszałam Saro, że niedługo planujesz wyjść za mąż.- uśmiechnęła się i spojrzała mi prosto w oczy.
-Tak, to prawda.- odwzajemniłam uśmiech i zerknęłam w stronę mamy.
-Wybacz kochanie, musiałam się pochwalić.- zaśmiała się.
-Pozwolisz, że zapytam, jak nazywa się ten szczęściarz? - zapytała.

Spanikowałam.Nie wiedziałam, czy powinnam jej powiedzieć. Już miałam coś wymyślać, gdy do kuchni wszedł Matthew. Spojrzał na Donnę beznamiętnie, a potem przywitał się z moją mamą. Trochę mnie zdziwiłam ponieważ był bez okularów, ale miał soczewki.
-Dzień dobry pani Smith. Przepraszam, że tak nagle, ale muszę już zabierać Sarę. -uśmiechnął się.
-Jak to ? -zapytała mama.
- Jakby to powiedzieć, ślubna gorączka. Próbowałem pozałatwiać kilka spraw, ale nic mi się nie udało. Sara musi mi pomóc, Mat też stara się to jakoś ogarnąć, ale nie wiem z jakim skutkiem. Musi nam pani wybaczyć. - powiedział.
-No dobrze, ale może zostaniecie na obiedzie? -zaproponowała.
-Nie ma sprawy.- powiedział.
-Nie mamo, będziemy się zbierać. - odparłam.
-Sara, może Matthew jest głodny. Nie zachowuj się jak dziecko.- spojrzała na mnie gniewnie.
-Przepraszam, ale jadłem już na mieście. -wyjaśnił.
-Widzisz mamo. Idę się spakować. -wstałam i poszłam na górę.

Gdy wyjęłam torbę zaczęłam wkładać do niej poskładane ubrania, po piętnastu minutach byłam gotowa. Wzięłam walizkę i zaczęłam ją powoli znosić. Po chwili zjawił się Matthew i zaniósł ją do samochodu.Po szybkim pożegnaniu się z rodziną oboje opuściliśmy dom i odjechaliśmy. Czułam się bardzo, ale to bardzo dziwnie. Matthew jechał bardzo szybko. Nie wiedziałam czy mogę coś mówić, czy raczej siedzieć cicho. Wiedziałam, że prędzej czy później Donna za nami pojedzie. Strasznie mnie to martwiło. Po godzinie drogi zwolniliśmy. Ulice były coraz bardziej zatłoczone. Matthew zaczął kląć pod nosem. Po chwili spojrzał na mnie.
-Nie mam pojęcia gdzie z Tobą jechać.- powiedział
-A nie możemy jechać do domu? -zapytałam zrezygnowana.
-Możemy, ale boję się, że ktoś tam może być.-wyjaśnił.
-Matthew, nie chcę znowu mieszkać w hotelu, to zbyt męczące. -powiedziałam.
-Nienawidzę takich sytuacji. Mat się nie odzywał, a ja boję się działać po swojemu.- wytłumaczył.
-Będzie dobrze, wiem, że nic się nie stanie.-uśmiechnęłam się.

Około piętnastej stanęliśmy w korku. Na ulicy było coraz więcej samochodów. Większość osób jechała na wakacje. Postanowiłam się położyć. Zasnęłam od razu. Nie pamiętam, czy mi się coś śniło. Gdy się obudziłam byłam strasznie głodna. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Matthew otworzył schowek i wyciągnął z niego kilka batonów i jakiś sok.
-Nic lepszego nie znalazłem. Zrobimy zakupy na mieście, wracamy do domu. -oznajmił.
-Dziękuję. -powiedziałam
-Jak na razie nie widziałem tej baby, mam nadzieję, że nas nie śledzi.-poinformował.-Dzwonił Mat, prawdopodobnie przyjedzie do Ciebie.
-Czyli już wszystko w porządku? -zapytałam
-Obawiam się, że to jeszcze nie koniec. -powiedział.- Ale zobaczymy.


Gdy przyjechaliśmy do domu, na podjeździe stał jakiś nieznany mi samochód. Jednak gdy wysiadłam z auta zaraz zjawił się obok mnie Mat. Wyglądał na wyczerpanego i zmartwionego. Od razu się do niego przytuliłam, a on pocałował mnie w czoło. Staliśmy tak w milczeniu przez kilka minut. Następnie Mat zabrał moje walizki i weszliśmy do domu. W środku było jakoś inaczej. Nie wyczuwałam obecności innych osób, ale wystrój przedpokoju i salonu się nieco zmienił.
-Co tu się stało?-zapytałam.
-Miałem nieproszonego gościa, ale już wszystko w porządku.-wyjaśnił.
-Mat, myślę, że ten dom nie jest odpowiednią kryjówką.-wtrącił Matthew.
-A co, masz jakiś lepszy pomysł? -wrzasnął.
-Mat, uspokój się!-krzyknęłam.
-Po co ja w ogóle się w to wtrącam?-mruknął pod nosem Matthew i wyszedł z domu.
-Świetnie! Czemu się tak zachowujesz? -rzuciłam i zaczęłam iść w stronę gabinetu.
-Sara poczekaj. - złapał mnie za rękę. - To nie moja wina.
-A czyja? Matthewa?- wyrwałam się.- Zastanów się czasem zanim coś powiesz.A teraz zostaw mnie w spokoju. 
 
Byłam wściekła, gdy wchodziłam po schodach potknęłam się parę razy, ale nadal szłam na górę i wcale się nie odwracałam. Czułam wzrok Mata na swoich plecach, ale zignorowałam go. Gdy byłam już przed drzwiami do gabinetu, stwierdziłam, że wezmę kąpiel. Siedziałam w wannie dość długo, kiedy wyszłam za oknem pociemniało. Zrobiło się chłodniej. Postanowiłam, że przebiorę się w dres i poczytam coś w łóżku. Gdy byłam już gotowa, bezszelestnie wyszłam z sypialni i wzięłam książkę z gabinetu.Kiedy wróciłam, zamknęłam za sobą drzwi i zabrałam się do czytania.

***

Obudziłam się w środku nocy, a raczej obudził mnie jakiś huk. Nie wiedziałam co robić. Niepewnie podeszłam do drzwi i wychyliłam się. Chwilę potem schodziłam już po schodach. Nagle usłyszałam kroki, ktoś bardzo szybko się zbliżał. Zatrzymałam się i ujrzałam Mata. Wyglądał strasznie. Jego ubranie było calutkie poszarpane. Wtedy zorientowałam się, że ktoś się zbliża. Mat zadrżał i spojrzał mi prosto w oczy. 
-Przepraszam Sara.-wydusił.

Po tych słowach obok niego stanęło dwóch mężczyzn, złapali go za ręce i zaczęli mu je wyrywać.Z hukiem upadły na ziemię. Mat krzyczał i próbował się wyrwać. Widok był przerażający. Ja również zaczęłam wrzeszczeć. Wtedy ktoś zaczął mnie szarpać. Okazało się, że spałam. A to, co widziałam to sen lub wizja.




środa, 6 maja 2015

Tajemnicza koleżanka mamy

-Pewnie, jeszcze powiedź, że to moja wina.- podniósł głos.- Miałaś siedzieć w domu, ale widocznie Ty nikogo nie słuchasz.- ciągnął.
-Przestań. Nic się przecież nie stało.- krzyknęłam.
-Jasne, otwarty garaż, samochód przed domem, spacerki z sąsiadem, to dla Ciebie nic?- powiedział.- Miałaś uważać, a Ty zachowujesz się jak małe dziecko!- wrzasnął.
-Nie mów tak. Cały czas uważałam.- odpowiedziałam i poszłam na górę.

Nie miałam ochoty dłużej kłócić się z Matthewem. Chłopak nigdy się tak nie zachowywał, nie wiem co się dzieje. Zmęczona całą tą sytuacją przebrałam się w piżamy i położyłam się spać. Obudziłam się wcześnie rano, wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Postanowiłam, że nie będę zwracała uwagi na Matthewa. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Chłopak znajdował się w tym samym pokoju, ale nie przejmował się moją obecnością. Gdy skończyłam jeść, pozmywałam i udałam się do gabinetu. Wybrałam jakąś książkę i zaczęłam czytać. Po kilku godzinach usłyszałam jakiś hałas na dworze. Odsłoniłam rolety i zobaczyłam jak Matthew naprawia bramę. Na chwilę odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie. Kazał mi zasłonić okno. Zrobiłam tak jak chciał. Po upływie godziny czytanie już mnie męczyło. Zeszłam więc do kuchni i zaczęłam robić coś do jedzenia. Dzisiaj znowu zapiekanka. Kupiłam kilka gotowych, więc nie będę się trudzić żeby coś ugotować. Reszta dnia minęła równie samotnie. Matthew siedział ze mną w domu, ale nie odzywał się nawet jednym słowem. Zaczęło mnie to trochę przytłaczać, ale mam swój honor i nie odezwę się pierwsza.

***
Takim sposobem minął tydzień. W sumie to kontakt z Matthewem jeszcze bardziej się ograniczył ponieważ całymi dniami czytałam w gabinecie, a jadłam przeważnie wieczorami lub w nocy. W poniedziałek, gdy wstałam od razu wzięłam prysznic, następnie wysuszyłam włosy i założyłam nowe ubrania. Kiedy zeszłam do kuchni, na blacie czekało na mnie śniadanie. Raczej się tego nie spodziewałam, ale szybko je zjadłam i postanowiłam podziękować chłopakowi. Matthew tak jak zwykle siedział na sofie i oglądał kanał informacyjny. 

-Dziękuję za śniadanie.- powiedziałam i spojrzałam na niego. 
-Nie ma za co. Jedziemy dzisiaj na zakupy. Potem podrzucę Cię do rodziców. - odpowiedział. 
-Jak to do rodziców? -zapytałam zmieszana. 
-Zmieniłem dietę i muszę częściej polować, a zostawienie Cię samej w domu to nie jest dobry pomysł.- odparł.
-Czemu nadal nosisz okulary?- zapytałam. 
-Bo kolor moich oczu nadal nie jest naturalny.- odpowiedział.- A teraz możesz iść się spakować. Zostajesz na dwa, ewentualnie trzy dni.  -wyjaśnił.
-Okej, a co z bramą ? Naprawiłeś ją? -zapytałam.
-Tak.-zaśmiał się. - Wymieniłem baterię w pilocie. 
-Ale..
-Sara idź już. Nie mamy za dużo czasu. -przerwał .

Pokiwałam tylko głową i poszłam na górę. Wzięłam tylko nowe ubrania i trochę gotówki. Może poszłabym na zakupy z Kelly i Tomem. Tak czy siak byłam gotowa już po piętnastu minutach. Gdy zeszłam na dół Matthew wziął moją torbę. Samochód czekał już obok domu. Gdy wyszliśmy chłopak zamknął dom, a ja wsiadłam do auta. Od razu odjechaliśmy. Za oknem zaczął padać deszcz, pogoda znacznie się zmieniła. Zanim dojechaliśmy do centrum nieźle się rozpadało. 
- Zmiana planów. Teraz odwiozę Cię do rodziców, a zakupy zrobię jak będę wracał. A i nie zapomnij żeby mi przypomnieć o benzynie, bo jeździłaś na resztkach.- powiedział. 
-Okej. 

Przez całą drogę spałam, co jest u mnie normalne. Około czternastej byliśmy u rodziców. Matthew zaniósł torbę pod drzwi i odjechał. Kazał mi za dużo nie mówić, bo sam nie wie co Mat powiedział rodzicom. Gdy weszłam do środka zastałam tylko tatę. Okazało się, że mama pojechała z jakąś koleżanką do spa, a Tom i Kelly mięli lada chwila wrócić ze szkoły. Wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale nie chciałam pokazywać, że się czegoś domyślam. Gdy mój brat wrócił wszyscy zjedliśmy obiad. Kelly gdzieś na chwilę pojechała, oczywiście żeby wymigać się od jedzenia. Kiedy wróciła poszłam do swojego pokoju i położyłam się na chwilę. Słyszałam jak Tom bierze się za naukę więc nie chciałam mu przeszkadzać. Siedziałam sama do wieczora. Około dziewiętnastej zadzwonił Matthew. 
- Wszystko okej? -zapytał. 
- Myślę, że tak. -odpowiedziałam
- Mama już wróciła? 
- Jeszcze nie.
- Tak na wszelki wypadek nie opuszczaj domu. Postaram się przyjechać już jutro. Możesz zostać ile chcesz, tylko nie rób nic głupiego.- wyjaśnił. 
- Czemu wydaje mi się, że coś się dzieje?- zapytałam. 
- A kiedy u Ciebie się nic nie dzieje.-zaśmiał się.- Nie martw się. Muszę kończyć. Pa
-Pa. 

Po rozmowie z Matthewem do pokoju zapukała Kelly. Dziewczyna wydawała się niespokojna. Usiadła obok mnie bez słowa i podała mi kartkę. Była to krótka wiadomość: "Zachowuj się naturalnie, zaraz wszystkiego się dowiesz." Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, byłam trochę zestresowana, ale Kelly uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu. Nieoczekiwanie przyjechała mama. Postanowiłam pójść się z nią przywitać. Gdy schodziłam na dół zauważyłam tajemniczą kobietę. Stała kawałek za mamą i rozmawiała z moim tatą. Wtedy popatrzyłam na nią uważniej. Szczupła, wysoka blondynka, z krótkimi włosami i bardzo dziwnymi oczami. Zeszłam jeszcze niżej i poczułam jej zapach. To wampir. Moja mama przyjechała z wampirem. Poczułam nagły atak paniki. Już chciałam zbiec po schodach kiedy Kelly stanęła za mną i minęła mnie. Na dole kręcił się też Tom, był świadomy całej tej sytuacji, ale zachowywał się bardzo naturalnie. Gdy w końcu przywitałam się z mamą, od razu chciała mnie przedstawić swojej koleżance. Tajemnicza kobieta podeszła bliżej i podała mi rękę. 
-Donna Jenner.- uśmiechnęła się. 
-Sara, bardzo mi miło.- odwzajemniłam uśmiech. 
-Wiele o Tobie słyszałam. Twoja mama ciągle o Tobie opowiada.- powiedziała i przyjrzała mi się.

W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam i zaczęłam obserwować kobietę. Słyszałam jej każdą myśl. Była nieco zaintrygowana moim zapachem i zastanawiała się czy wiemy o Kelly. Sytuacja była nieco dziwna. Kobieta po chwili powiedziała, że musi jechać do domu, mama jeszcze trochę z nią porozmawiała i odprowadziła do drzwi. Poczułam ulgę. Gdy mama wróciła, tata już szykował stół na kolację. Kelly pożegnała się ze wszystkimi i wyszła. Tym razem naprawdę wyszła. Zawsze wychodziła drzwiami i wchodziła oknem do pokoju Toma. Chyba dzisiaj musimy odegrać trochę inne życie. Po posiłku Tom i ja posprzątaliśmy ze stołu. Ja zmywałam naczynia, a on wycierał i układał. Później oboje bez słowa poszliśmy do swoich pokoi. Położyłam się spać w ubraniach. Ku mojemu zdziwieniu zasnęłam momentalnie. Gdy wstałam na stoliku czekała na mnie kolejna wiadomość:" Tom jest w szkole, a my z mamą na zakupach. Wrócimy przed jedenastą.Tata" Od razu spojrzałam na zegarek. Było przed dziesiątą. Na dworze znowu padało. Postanowiłam wziąć prysznic, potem ubrałam się w dres i zeszłam na dół. Włączyłam telewizor i wtedy zadzwonił telefon. Tym razem Mat.
-Jesteś u rodziców?- zapytał. 
-Tak.-odpowiedziałam
 -Ta koleżanka mamy Cię widziała?- kontynuował. 
-Tak. 
-Niedobrze.-powiedział.- Dzisiaj nie zdążę przyjechać. Zresztą to będzie niebezpieczne. -ciągnął.- Musisz słuchać Matthewa. 
-Mat, czy możesz powiedzieć co się dzieje. - zapytałam. 
-Sam nie wiem. Niepotrzebnie Cię w to wszystko wciągałem.- powiedział.- Muszę już kończyć, pamiętaj żeby słuchać Matthewa.