środa, 1 lipca 2015

Sen czy wizja?

Telefon od Mata jeszcze bardziej mnie skołował. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Miałam tylko nadzieję, że to się w końcu skończy. Zmieszana usiadłam przed telewizorem i czekałam na przyjazd rodziców. Nieoczekiwanie pod domem zjawił się jakiś inny samochód. Po chwili wysiadła z niego Kelly i Tom. Gdy weszli do domu byli trochę zdenerwowani.
-Ta baba nas śledzi.- powiedział Tom.
-Ona może coś wiedzieć.- kontynuowała Kelly.- Sara, kiedy ktoś po Ciebie przyjedzie?-zapytała.
-Prawdopodobnie dzisiaj.- odpowiedziałam.
-Całe szczęście.- odparł Tom.
-Możecie powiedzieć co się dzieje?- zapytałam rozzłoszczona.
-Ta cała Donna całą noc obserwowała dom. Później pojechała za nami do szkoły, ale teraz gdzieś zniknęła.-wyjaśnili.
-Jeśli chciałaby coś Ci zrobić chyba już by to zrobiła, ale lepiej uważać. Wydaje mi się, że ktoś zlecił jej śledzenie Ciebie. - powiedziała Kelly.
-Czyli co teraz robimy? -zapytałam niepewnie.
-Czekamy na Twojego kolegę. Waszym rodzicom powiemy, że dzisiaj wcześniej skończyły się zajęcia i tyle. -wyjaśniła.
-Myślicie, że ona nadal nas obserwuje?- spytałam.
-Na razie jej nie wyczuwam, ale pewnie znowu będzie nas śledzić.- powiedziała Kelly.
-A może powinnam wrócić do domu? -zaproponowałam.
-Zwariowałaś? -krzyknął Tom.- To najbardziej absurdalny pomysł jaki mogłaś wymyślić w tej sytuacji.- dokończył.
-Przepraszam, ale to wszystko jest dla mnie takie męczące.Chciałabym, żeby to się już skończyło.-powiedziałam.
-Sara daj spokój, to Tom powinien przeprosić. Nie powinien tak reagować.- odpowiedziała Kelly i spojrzała w stronę mojego brata.
-Wybaczcie, po prostu nie wiem co mam już robić. Ciągle się coś dzieje i nie jestem w stanie zapanować nad złością.
-To nie Twoja wina. To ja ściągnęłam kłopoty na naszą rodzinę, czego teraz bardzo żałuję. Nie powinnam mieszać was w swoje problemy, a tym bardziej rodziców, którzy o niczym nie wiedzą.- oznajmiłam.
-Sara, daj spokój. Nie możesz tak mówić. -powiedziała Kelly. -Rodzinie się pomaga, nie ważne jakie są to problemy.-uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu. - A teraz chodźmy na dół, może coś zjecie- zaśmiała się.

Wszyscy bez sprzeciwu zeszliśmy do salonu. Tom przyniósł sok i chipsy, a Kelly włączyła jakiś film. Czas ciągnął się strasznie wolno. Po około godzinie wrócili rodzice. Mama wzięła się za obiad, a tata poszedł do swojego gabinetu. Czułam się nieco dziwnie, postanowiłam pójść się położyć. Jednak gdy znalazłam się na schodach usłyszałam dzwonek od drzwi. Mama od razu oderwała się od kuchni i pospiesznym krokiem zbliżała się do wejścia. Gdy uchyliła drzwi, ujrzałam twarz Donny. W sumie nie byłam zdziwiona, ponieważ cały czas kręciła się obok domu. Kobieta weszła do środka i zaczęła mnie obserwować. Byłam wkurzona, chciałam iść do siebie, ale bałam się trochę o mamę. Kelly i Tom również nie ruszali się sprzed telewizora. Usiadłam razem z nimi, ale wtedy zawołała mnie mama i poprosiła o pomoc w kuchni. Spojrzałam niepewnie na mojego brata, potem w stronę kuchni i z miną męczennicy poszła w tamtym kierunku.W pomieszczeniu pachniało świeżo zaparzoną kawą. Piła tylko mama, Donna siedziała na krześle i bacznie się nam przyglądała. Gdy zaczęłam kroić warzywa na zapiekankę, rozpoczęła się rozmowa.
-Słyszałam Saro, że niedługo planujesz wyjść za mąż.- uśmiechnęła się i spojrzała mi prosto w oczy.
-Tak, to prawda.- odwzajemniłam uśmiech i zerknęłam w stronę mamy.
-Wybacz kochanie, musiałam się pochwalić.- zaśmiała się.
-Pozwolisz, że zapytam, jak nazywa się ten szczęściarz? - zapytała.

Spanikowałam.Nie wiedziałam, czy powinnam jej powiedzieć. Już miałam coś wymyślać, gdy do kuchni wszedł Matthew. Spojrzał na Donnę beznamiętnie, a potem przywitał się z moją mamą. Trochę mnie zdziwiłam ponieważ był bez okularów, ale miał soczewki.
-Dzień dobry pani Smith. Przepraszam, że tak nagle, ale muszę już zabierać Sarę. -uśmiechnął się.
-Jak to ? -zapytała mama.
- Jakby to powiedzieć, ślubna gorączka. Próbowałem pozałatwiać kilka spraw, ale nic mi się nie udało. Sara musi mi pomóc, Mat też stara się to jakoś ogarnąć, ale nie wiem z jakim skutkiem. Musi nam pani wybaczyć. - powiedział.
-No dobrze, ale może zostaniecie na obiedzie? -zaproponowała.
-Nie ma sprawy.- powiedział.
-Nie mamo, będziemy się zbierać. - odparłam.
-Sara, może Matthew jest głodny. Nie zachowuj się jak dziecko.- spojrzała na mnie gniewnie.
-Przepraszam, ale jadłem już na mieście. -wyjaśnił.
-Widzisz mamo. Idę się spakować. -wstałam i poszłam na górę.

Gdy wyjęłam torbę zaczęłam wkładać do niej poskładane ubrania, po piętnastu minutach byłam gotowa. Wzięłam walizkę i zaczęłam ją powoli znosić. Po chwili zjawił się Matthew i zaniósł ją do samochodu.Po szybkim pożegnaniu się z rodziną oboje opuściliśmy dom i odjechaliśmy. Czułam się bardzo, ale to bardzo dziwnie. Matthew jechał bardzo szybko. Nie wiedziałam czy mogę coś mówić, czy raczej siedzieć cicho. Wiedziałam, że prędzej czy później Donna za nami pojedzie. Strasznie mnie to martwiło. Po godzinie drogi zwolniliśmy. Ulice były coraz bardziej zatłoczone. Matthew zaczął kląć pod nosem. Po chwili spojrzał na mnie.
-Nie mam pojęcia gdzie z Tobą jechać.- powiedział
-A nie możemy jechać do domu? -zapytałam zrezygnowana.
-Możemy, ale boję się, że ktoś tam może być.-wyjaśnił.
-Matthew, nie chcę znowu mieszkać w hotelu, to zbyt męczące. -powiedziałam.
-Nienawidzę takich sytuacji. Mat się nie odzywał, a ja boję się działać po swojemu.- wytłumaczył.
-Będzie dobrze, wiem, że nic się nie stanie.-uśmiechnęłam się.

Około piętnastej stanęliśmy w korku. Na ulicy było coraz więcej samochodów. Większość osób jechała na wakacje. Postanowiłam się położyć. Zasnęłam od razu. Nie pamiętam, czy mi się coś śniło. Gdy się obudziłam byłam strasznie głodna. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Matthew otworzył schowek i wyciągnął z niego kilka batonów i jakiś sok.
-Nic lepszego nie znalazłem. Zrobimy zakupy na mieście, wracamy do domu. -oznajmił.
-Dziękuję. -powiedziałam
-Jak na razie nie widziałem tej baby, mam nadzieję, że nas nie śledzi.-poinformował.-Dzwonił Mat, prawdopodobnie przyjedzie do Ciebie.
-Czyli już wszystko w porządku? -zapytałam
-Obawiam się, że to jeszcze nie koniec. -powiedział.- Ale zobaczymy.


Gdy przyjechaliśmy do domu, na podjeździe stał jakiś nieznany mi samochód. Jednak gdy wysiadłam z auta zaraz zjawił się obok mnie Mat. Wyglądał na wyczerpanego i zmartwionego. Od razu się do niego przytuliłam, a on pocałował mnie w czoło. Staliśmy tak w milczeniu przez kilka minut. Następnie Mat zabrał moje walizki i weszliśmy do domu. W środku było jakoś inaczej. Nie wyczuwałam obecności innych osób, ale wystrój przedpokoju i salonu się nieco zmienił.
-Co tu się stało?-zapytałam.
-Miałem nieproszonego gościa, ale już wszystko w porządku.-wyjaśnił.
-Mat, myślę, że ten dom nie jest odpowiednią kryjówką.-wtrącił Matthew.
-A co, masz jakiś lepszy pomysł? -wrzasnął.
-Mat, uspokój się!-krzyknęłam.
-Po co ja w ogóle się w to wtrącam?-mruknął pod nosem Matthew i wyszedł z domu.
-Świetnie! Czemu się tak zachowujesz? -rzuciłam i zaczęłam iść w stronę gabinetu.
-Sara poczekaj. - złapał mnie za rękę. - To nie moja wina.
-A czyja? Matthewa?- wyrwałam się.- Zastanów się czasem zanim coś powiesz.A teraz zostaw mnie w spokoju. 
 
Byłam wściekła, gdy wchodziłam po schodach potknęłam się parę razy, ale nadal szłam na górę i wcale się nie odwracałam. Czułam wzrok Mata na swoich plecach, ale zignorowałam go. Gdy byłam już przed drzwiami do gabinetu, stwierdziłam, że wezmę kąpiel. Siedziałam w wannie dość długo, kiedy wyszłam za oknem pociemniało. Zrobiło się chłodniej. Postanowiłam, że przebiorę się w dres i poczytam coś w łóżku. Gdy byłam już gotowa, bezszelestnie wyszłam z sypialni i wzięłam książkę z gabinetu.Kiedy wróciłam, zamknęłam za sobą drzwi i zabrałam się do czytania.

***

Obudziłam się w środku nocy, a raczej obudził mnie jakiś huk. Nie wiedziałam co robić. Niepewnie podeszłam do drzwi i wychyliłam się. Chwilę potem schodziłam już po schodach. Nagle usłyszałam kroki, ktoś bardzo szybko się zbliżał. Zatrzymałam się i ujrzałam Mata. Wyglądał strasznie. Jego ubranie było calutkie poszarpane. Wtedy zorientowałam się, że ktoś się zbliża. Mat zadrżał i spojrzał mi prosto w oczy. 
-Przepraszam Sara.-wydusił.

Po tych słowach obok niego stanęło dwóch mężczyzn, złapali go za ręce i zaczęli mu je wyrywać.Z hukiem upadły na ziemię. Mat krzyczał i próbował się wyrwać. Widok był przerażający. Ja również zaczęłam wrzeszczeć. Wtedy ktoś zaczął mnie szarpać. Okazało się, że spałam. A to, co widziałam to sen lub wizja.




środa, 6 maja 2015

Tajemnicza koleżanka mamy

-Pewnie, jeszcze powiedź, że to moja wina.- podniósł głos.- Miałaś siedzieć w domu, ale widocznie Ty nikogo nie słuchasz.- ciągnął.
-Przestań. Nic się przecież nie stało.- krzyknęłam.
-Jasne, otwarty garaż, samochód przed domem, spacerki z sąsiadem, to dla Ciebie nic?- powiedział.- Miałaś uważać, a Ty zachowujesz się jak małe dziecko!- wrzasnął.
-Nie mów tak. Cały czas uważałam.- odpowiedziałam i poszłam na górę.

Nie miałam ochoty dłużej kłócić się z Matthewem. Chłopak nigdy się tak nie zachowywał, nie wiem co się dzieje. Zmęczona całą tą sytuacją przebrałam się w piżamy i położyłam się spać. Obudziłam się wcześnie rano, wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Postanowiłam, że nie będę zwracała uwagi na Matthewa. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Chłopak znajdował się w tym samym pokoju, ale nie przejmował się moją obecnością. Gdy skończyłam jeść, pozmywałam i udałam się do gabinetu. Wybrałam jakąś książkę i zaczęłam czytać. Po kilku godzinach usłyszałam jakiś hałas na dworze. Odsłoniłam rolety i zobaczyłam jak Matthew naprawia bramę. Na chwilę odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie. Kazał mi zasłonić okno. Zrobiłam tak jak chciał. Po upływie godziny czytanie już mnie męczyło. Zeszłam więc do kuchni i zaczęłam robić coś do jedzenia. Dzisiaj znowu zapiekanka. Kupiłam kilka gotowych, więc nie będę się trudzić żeby coś ugotować. Reszta dnia minęła równie samotnie. Matthew siedział ze mną w domu, ale nie odzywał się nawet jednym słowem. Zaczęło mnie to trochę przytłaczać, ale mam swój honor i nie odezwę się pierwsza.

***
Takim sposobem minął tydzień. W sumie to kontakt z Matthewem jeszcze bardziej się ograniczył ponieważ całymi dniami czytałam w gabinecie, a jadłam przeważnie wieczorami lub w nocy. W poniedziałek, gdy wstałam od razu wzięłam prysznic, następnie wysuszyłam włosy i założyłam nowe ubrania. Kiedy zeszłam do kuchni, na blacie czekało na mnie śniadanie. Raczej się tego nie spodziewałam, ale szybko je zjadłam i postanowiłam podziękować chłopakowi. Matthew tak jak zwykle siedział na sofie i oglądał kanał informacyjny. 

-Dziękuję za śniadanie.- powiedziałam i spojrzałam na niego. 
-Nie ma za co. Jedziemy dzisiaj na zakupy. Potem podrzucę Cię do rodziców. - odpowiedział. 
-Jak to do rodziców? -zapytałam zmieszana. 
-Zmieniłem dietę i muszę częściej polować, a zostawienie Cię samej w domu to nie jest dobry pomysł.- odparł.
-Czemu nadal nosisz okulary?- zapytałam. 
-Bo kolor moich oczu nadal nie jest naturalny.- odpowiedział.- A teraz możesz iść się spakować. Zostajesz na dwa, ewentualnie trzy dni.  -wyjaśnił.
-Okej, a co z bramą ? Naprawiłeś ją? -zapytałam.
-Tak.-zaśmiał się. - Wymieniłem baterię w pilocie. 
-Ale..
-Sara idź już. Nie mamy za dużo czasu. -przerwał .

Pokiwałam tylko głową i poszłam na górę. Wzięłam tylko nowe ubrania i trochę gotówki. Może poszłabym na zakupy z Kelly i Tomem. Tak czy siak byłam gotowa już po piętnastu minutach. Gdy zeszłam na dół Matthew wziął moją torbę. Samochód czekał już obok domu. Gdy wyszliśmy chłopak zamknął dom, a ja wsiadłam do auta. Od razu odjechaliśmy. Za oknem zaczął padać deszcz, pogoda znacznie się zmieniła. Zanim dojechaliśmy do centrum nieźle się rozpadało. 
- Zmiana planów. Teraz odwiozę Cię do rodziców, a zakupy zrobię jak będę wracał. A i nie zapomnij żeby mi przypomnieć o benzynie, bo jeździłaś na resztkach.- powiedział. 
-Okej. 

Przez całą drogę spałam, co jest u mnie normalne. Około czternastej byliśmy u rodziców. Matthew zaniósł torbę pod drzwi i odjechał. Kazał mi za dużo nie mówić, bo sam nie wie co Mat powiedział rodzicom. Gdy weszłam do środka zastałam tylko tatę. Okazało się, że mama pojechała z jakąś koleżanką do spa, a Tom i Kelly mięli lada chwila wrócić ze szkoły. Wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale nie chciałam pokazywać, że się czegoś domyślam. Gdy mój brat wrócił wszyscy zjedliśmy obiad. Kelly gdzieś na chwilę pojechała, oczywiście żeby wymigać się od jedzenia. Kiedy wróciła poszłam do swojego pokoju i położyłam się na chwilę. Słyszałam jak Tom bierze się za naukę więc nie chciałam mu przeszkadzać. Siedziałam sama do wieczora. Około dziewiętnastej zadzwonił Matthew. 
- Wszystko okej? -zapytał. 
- Myślę, że tak. -odpowiedziałam
- Mama już wróciła? 
- Jeszcze nie.
- Tak na wszelki wypadek nie opuszczaj domu. Postaram się przyjechać już jutro. Możesz zostać ile chcesz, tylko nie rób nic głupiego.- wyjaśnił. 
- Czemu wydaje mi się, że coś się dzieje?- zapytałam. 
- A kiedy u Ciebie się nic nie dzieje.-zaśmiał się.- Nie martw się. Muszę kończyć. Pa
-Pa. 

Po rozmowie z Matthewem do pokoju zapukała Kelly. Dziewczyna wydawała się niespokojna. Usiadła obok mnie bez słowa i podała mi kartkę. Była to krótka wiadomość: "Zachowuj się naturalnie, zaraz wszystkiego się dowiesz." Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, byłam trochę zestresowana, ale Kelly uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu. Nieoczekiwanie przyjechała mama. Postanowiłam pójść się z nią przywitać. Gdy schodziłam na dół zauważyłam tajemniczą kobietę. Stała kawałek za mamą i rozmawiała z moim tatą. Wtedy popatrzyłam na nią uważniej. Szczupła, wysoka blondynka, z krótkimi włosami i bardzo dziwnymi oczami. Zeszłam jeszcze niżej i poczułam jej zapach. To wampir. Moja mama przyjechała z wampirem. Poczułam nagły atak paniki. Już chciałam zbiec po schodach kiedy Kelly stanęła za mną i minęła mnie. Na dole kręcił się też Tom, był świadomy całej tej sytuacji, ale zachowywał się bardzo naturalnie. Gdy w końcu przywitałam się z mamą, od razu chciała mnie przedstawić swojej koleżance. Tajemnicza kobieta podeszła bliżej i podała mi rękę. 
-Donna Jenner.- uśmiechnęła się. 
-Sara, bardzo mi miło.- odwzajemniłam uśmiech. 
-Wiele o Tobie słyszałam. Twoja mama ciągle o Tobie opowiada.- powiedziała i przyjrzała mi się.

W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam i zaczęłam obserwować kobietę. Słyszałam jej każdą myśl. Była nieco zaintrygowana moim zapachem i zastanawiała się czy wiemy o Kelly. Sytuacja była nieco dziwna. Kobieta po chwili powiedziała, że musi jechać do domu, mama jeszcze trochę z nią porozmawiała i odprowadziła do drzwi. Poczułam ulgę. Gdy mama wróciła, tata już szykował stół na kolację. Kelly pożegnała się ze wszystkimi i wyszła. Tym razem naprawdę wyszła. Zawsze wychodziła drzwiami i wchodziła oknem do pokoju Toma. Chyba dzisiaj musimy odegrać trochę inne życie. Po posiłku Tom i ja posprzątaliśmy ze stołu. Ja zmywałam naczynia, a on wycierał i układał. Później oboje bez słowa poszliśmy do swoich pokoi. Położyłam się spać w ubraniach. Ku mojemu zdziwieniu zasnęłam momentalnie. Gdy wstałam na stoliku czekała na mnie kolejna wiadomość:" Tom jest w szkole, a my z mamą na zakupach. Wrócimy przed jedenastą.Tata" Od razu spojrzałam na zegarek. Było przed dziesiątą. Na dworze znowu padało. Postanowiłam wziąć prysznic, potem ubrałam się w dres i zeszłam na dół. Włączyłam telewizor i wtedy zadzwonił telefon. Tym razem Mat.
-Jesteś u rodziców?- zapytał. 
-Tak.-odpowiedziałam
 -Ta koleżanka mamy Cię widziała?- kontynuował. 
-Tak. 
-Niedobrze.-powiedział.- Dzisiaj nie zdążę przyjechać. Zresztą to będzie niebezpieczne. -ciągnął.- Musisz słuchać Matthewa. 
-Mat, czy możesz powiedzieć co się dzieje. - zapytałam. 
-Sam nie wiem. Niepotrzebnie Cię w to wszystko wciągałem.- powiedział.- Muszę już kończyć, pamiętaj żeby słuchać Matthewa.

wtorek, 5 maja 2015

Zepsuta brama

Postanowiłam zignorować nieoczekiwanego gościa i dalej czytać książkę, niestety ciągłe dzwonienie bardzo mnie rozpraszało.Zrezygnowana zeszłam na dół i usiadłam przed telewizorem. Jego dźwięk zagłuszył dobijającego się sąsiada. W salonie spędziłam prawie cały dzień, miałam kilka kursów między lodówką a sofą, ale większość czasu przeleżałam. Wynudziłam się prawie na śmierć, nie wiedziałam co mam robić. Telefon się nie odzywał i nikt nie przyjeżdżał. Cała ta sytuacja zaczynała mnie irytować. Było już dość późno więc postanowiłam wziąć prysznic. Nie chciało mi się spędzać w łazience zbyt dużo czasu. Gdy wyszłam, założyłam spodenki i jakąś luźną koszulkę. Położyłam się w sypialni i zasnęłam. Kolejne dni mijały identycznie, każdego ranka pukał do mnie sąsiad, a ja nie dawałam znaku życia. Całe dnie spędzałam przed telewizorem, wieczorami czytałam. W ciągu tych kilku dni nie dostałam żadnego telefonu od Mata, nie wiedziałam co robić, a w lodówce już prawie nic nie było. Postanowiłam, że pojadę do centrum. Niestety musiałam jechać w sobotę, wiedziałam, że na mieście będzie pełno ludzi, ale nie miałam już żadnego jedzenia. Wybrałam się wieczorem. Wzięłam ze sobą gotówkę, wyszłam tylnym wyjściem i weszłam do garażu. Wsiadłam do samochodu i podjechałam pod bramę. Nacisnęłam pilot, ale brama w pewnym momencie się zatrzymała i nie chciała się otworzyć. Wkurzona wysiadłam z auta i próbowałam ją jakoś popchnąć. Niestety bez skutku. Zaczęłam kląć i kopać, ale to i tak nic nie dało. Rozzłoszczona odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w kierunku pojazdu, kiedy zza pleców wyłonił się Pan Whitney.

-Dobry wieczór, już myślałem że Pani nie spotkam.- powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam, ale nie mam teraz ochoty na rozmowę. - odpowiedziałam beznamiętnie.
-To ja powinienem przeprosić. Niech się Pani na mnie nie gniewa. Tak w ogóle to jestem Dean.- podał mi rękę.
-Sara, miło mi. A teraz Pan wybaczy, muszę wracać do domu. - mruknęłam.
-Jaki Pan? Mów mi Dean. Może Ci pomogę ? - zaproponował.- Bramy raczej nie naprawię, ale mogę Cię podwieźć.- uśmiechnął się.
-Nie, dziękuję. Przejdę się.
-To fakt, jestem tu nowy, ale tutaj nie ma żadnego sklepu, bo jak mniemam tam się wybierasz. -powiedział. - Daj sobie pomóc Saro, nie musisz się mnie bać.
-To naprawdę nic takiego, poradzę sobie. - wyjaśniłam.
-To może dasz się zaprosić na kawę? - zaproponował. Nie chcę się wtrącać, ale chyba mieszkasz sama, więc pewnie Ci się nudzi.
-Nie jest źle, jakoś sobie radzę. -wysiliłam się na uśmiech.
-To co z kawą? - zapytał uśmiechnięty.
-Przemyślę to.- odpowiedziałam. A teraz przepraszam, naprawdę muszę już iść.
-No dobrze. Dobrej nocy.
-Wzajemnie.

Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu. Wjechałam do garażu i weszłam do domu. Byłam wściekła. Pomysł z pójściem pieszo był beznadziejny, taksówki zamówić nie mogę, a podwózka sąsiada to już kosmos. Bez zastanowienia poszłam do sypialni i położyłam się spać. Wstałam wczesnym rankiem. Założyłam dres, związałam włosy i zajrzałam do kuchni. Zrobiłam jajecznicę z dwóch ostatnich jajek i nalałam sobie szklankę wody. Po zjedzonym śniadaniu pozmywałam, wzięłam klucze i udałam się do garażu. Znalazłam tam dobrze wyposażoną skrzynkę z narzędziami. Postanowiłam naprawić bramę, albo przynajmniej zepsuć ją tak, żeby się otworzyła.Gdy znalazłam się przed domem na początku rozejrzałam się uważnie, a potem zabrałam się do działania. Tak naprawdę odkręciłam kilka śrubek i  zaczęłam przyglądać się kabelkom. Zrezygnowana zaczęłam oglądać bramę z każdej strony. Wtedy zauważyłam, że ktoś biegnie po chodniku. Nagle rozpoznałam swojego sąsiada, niestety nie miałam już szans żeby się schować ponieważ Dean mnie zauważył.

-Dzień dobry, nie wiedziałem, że tak wcześnie wstajesz.- zaśmiał się.
-Dzień dobry. Chciałam naprawić tą bramę, ale niestety nie potrafię.- powiedziałam.
-Poczekaj, może Ci jakoś pomogę. Nie da się jej jakoś ręcznie przesunąć? -zapytał .
-Najwidoczniej nie. - odpowiedziałam zdenerwowana.

Dean zaczął przyglądać się bramie, po czym nacisnął kilka części i otworzył ją. Byłam w szoku, że to takie proste. Zrobiło mi się głupio ponieważ byłam dla niego bardzo niegrzeczna.

-Bardzo Ci dziękuję. - powiedziałam zmieszana.
-Nie ma sprawy, zadzwoniłem do tych pracowników z firmy meblowej. Wszystko mi wyjaśnili. - uśmiechnął się.-A teraz Cię przepraszam, ale muszę wziąć prysznic. Może jeszcze na siebie wpadniemy.-powiedział i zaczął zmierzać w kierunku swojego domu.

Zadowolona zaniosłam skrzynkę do garażu i wróciłam do domu. Postanowiłam pojechać na zakupy trochę później, bo w niedzielę i tak za wcześnie nic nie kupię. Wzięłam prysznic, założyłam coś bardziej wyjściowego, uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam gotowa było już około dziesiątej. Ponownie wyszłam z domu, wzięłam samochód i pojechałam na miasto. W centrum był całkiem duży ruch. Na początku postawiłam na zakupy spożywcze. Kupiłam kilka kartonów soków, dużo warzyw i produktów o długiej przydatności spożycia. Następnie postanowiłam zakupić jakieś ubrania. Po czterech godzinach byłam już zmęczona, zjadłam na mieście jakiś obiad i wróciłam do domu. Nie chciało mi się parkować samochodu w garażu, więc zostawiłam go obok wejścia do domu. Wnoszenie zakupów zajęło mi chyba z godzinę. Gdy wszystko poukładałam zrobiłam sobie zapiekankę, a następnie zaczęłam piec ciasto czekoladowe. Wczesnym wieczorem było już gotowe. Postanowiłam zanieść ciasto sąsiadowi żeby mu jakoś podziękować. Później przypomniałam sobie, że kupiłam jeszcze wino, które również wzięłam. Pod drzwiami Deana poczułam się nieco dziwnie, wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Po chwili mężczyzna otworzył mi i wpuścił do środka.

-Cześć, przyszłam Ci podziękować. - uśmiechnęłam się i podałam mu ciasto.
-Szczerze, to nie spodziewałem się Ciebie. -zaśmiał się.
-Spokojnie, przyszłam tylko na chwilę.- powiedziałam.
-Nie, nie o to mi chodziło.- wyjaśnił.-  Zapraszam do salonu, zaraz przyniosę kieliszki.
-Ja dziękuję, będę się już zbierać.- wyjaśniłam.
-Nie przesadzaj, dopiero co przyszłaś.- uśmiechnął się.

Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle zadzwonił telefon. Od razu przeprosiłam i odebrałam.
-Kochanie, tu Mat. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku. Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale to ze względu na Twoje bezpieczeństwo.- powiedział.
- Mat co ja mam robić? Ktoś miał do mnie przyjechać. - odpowiedziałam.
-Spokojnie, mięliśmy pewne komplikacje, ale już wszystko okej. W nocy ktoś powinien dotrzeć, ale błagam Cię nie wychodź z domu. Ktoś może Cię obserwować.- poprosił.
-Dobrze, ale..
-Przepraszam Sara, muszę kończyć. Kocham Cię.

W słuchawce już nikt się nie odezwał. Postanowiłam wrócić do domu. Muszę jakoś okłamać Deana. Raczej nie będzie to trudne. Wróciłam do salonu. Na stoliku stały już dwa kieliszki i pokrojone ciasto.
- Dean przepraszam, ale nie mogę zostać. - powiedziałam.
- Coś nie tak? -zapytał.
-Nie, po prostu dostałam telefon i będę miała dzisiaj gościa. Muszę przygotować mu pokój i zrobić coś do jedzenia.- wyjaśniłam. Naprawdę przepraszam.
-Nic nie szkodzi.- uśmiechnął się.- Pozwolisz, że Cię odprowadzę?- zapytał .
-Nie ma sprawy.

Chłopak wyszedł za mną i odprowadził mnie do samych drzwi. Gdy włożyłam klucz do zamka przestraszyłam się ponieważ nie chciał się przekręcić, wtedy zorientowałam się, że pod domem nie ma samochodu. Zdezorientowana nacisnęłam na klamkę, lekko uchyliłam drzwi. Widziałam plecy jakiegoś mężczyzny i dwie walizki. Byłam przerażona, Dean musiał to zauważyć ponieważ podszedł bliżej i zapytał czy wszystko w porządku. Wtedy usłyszałam kroki, drzwi otworzyły się szerzej, a przede mną stanął Matthew w ciemnych okularach.
-Myślałem, że zastanę Panią w domu.- zaśmiał się.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytałam.
-Myślałem, że inaczej mnie przyjmiesz.- powiedział .- Przecież miałem przyjechać. To miała być niespodzianka. - uśmiechnął się i przekazał mi wiadomość, że mam się pozbyć Deana.
- Yy, Dean to jest mój..
-Narzeczony.- powiedział Matthew.
-Okej, to ja już będę leciał. - uśmiechnął się i odszedł speszony.

Gdy weszliśmy do domu nadal byłam w szoku, nie wiedziałam jak Matthew się tutaj znalazł.

-Narzeczony? Serio? - wrzasnęłam.
-A co miałem powiedzieć? Kolega? Brat? Może wujek? - zaczął.- Mat kazał nam grać parę, nie wiem kiedy wróci, ale to poważna sprawa. - wytłumaczył .
-Zostaw mnie w spokoju. - krzyknęłam.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Ryzykowne decyzje

Po przeczytaniu listu, zgniotłam go i cisnęłam nim na podłogę. Byłam wściekła. W głowie ciągle zadawałam sobie te same pytania: Dlaczego Mat na to pozwolił? Czemu zostałam sama? Co ja teraz zrobię? Cała ta sytuacja zaczęła mnie przerastać, momentalnie rozbolała mnie głowa. Ostrożnie wstałam z sofy i poszłam do kuchni. Postanowiłam coś zjeść i wypić kawę. Było dość wcześnie, a za oknem słyszałam głośne rozmowy. Głównie narzekanie i jakieś przekleństwa. Zaciekawiona wyjrzałam zza rolet. Na ulicy stała duża ciężarówka, obok niej stało dwóch mężczyzn. Oboje byli dość wysocy i umięśnieni. Wtedy zorientowałam się, że wnoszą oni meble do domu, który stał obok. Prawdopodobnie lada dzień ktoś się tutaj wprowadzi, a może już się wprowadził. Miałam tylko nadzieję, że będą to jacyś normalni ludzie. Znudzona obserwowaniem zabrałam się za śniadanie. Zrobiłam sobie szybką sałatkę z grzankami i kawę z mlekiem. Następnie wzięłam wszystko ze sobą i usiadłam przed telewizorem. Nie mam pojęcia jak długo siedziałam, ale zaczęło mnie to denerwować. Nie miałam nawet z kim porozmawiać. Postanowiłam pochodzić trochę po domu. Wpadłam też na pomysł żeby trochę poobserwować co się dzieje w sąsiednim domu. Weszłam po schodach na pierwsze piętro i otworzyłam pokój który znajdował się nad kuchnią. Był to jakiś gabinet. Ściany miały pastelowe kolory. Było tutaj dużo regałów, wygodne fotele, dwa stanowiska z komputerami, a w rogu pokoju stała sztaluga. Wtedy przypomniał mi się mój pokój u rodziców. Było tam mnóstwo moich rysunków. Może nie byłam jakoś bardzo utalentowana, ale coś tam potrafiłam namalować. Tak czy siak, teraz nie miałam na to ochoty. Postanowiłam podejść do okna i znowu coś podejrzeć. Gdy już do niego podeszłam nieoczekiwanie ktoś zadzwonił do drzwi. Momentalnie zesztywniałam. Wiedziałam, że nie powinnam otwierać, ale jednak postanowiłam sprawdzić kto to. Bezszelestnie zeszłam na dół i podeszłam do drzwi. Przed nimi stał jakiś mężczyzna, spojrzałam uważniej. Wtedy go rozpoznałam, był to jeden z tych pracowników. Otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry, przepraszam że przeszkadzam, jesteśmy z firmy meblowej i zostaliśmy zatrudnieni u Pani nowego sąsiada. Czy mógłbym Panią prosić o przysługę?- zapytał.
-To zależy jaka przysługa.- odpowiedziałam niepewnie.
-Niech się Pani nie martwi. To nic takiego.- uspokoił mężczyzna.- Mianowicie, Pan Whitney miał się zjawić dwie godziny temu, ale jeszcze nie przyjechał, a my musimy się już zbierać i nie mamy gdzie zostawić dla niego kluczy.- wyjaśnił.
-A próbował Pan do niego zadzwonić? -zapytałam.
-Tak, niestety nie odbiera. Bardzo proszę, niech Pani przekaże mu klucze.- poprosił.
-Bardzo mi przykro, ale nie mam pojęcia jak wygląda Pan Whitney i obawiam się, że przekazałabym klucz komuś innemu.- starałam się jakoś wybrnąć.
-Niech się Pani zlituje, przecież mało kto tutaj przyjeżdża. Z tego co się orientuję na tej ulicy mieszka może dziesięć osób.- dalej namawiał.
-A wie Pan o której mniej więcej może się zjawić mój sąsiad?- zapytałam zrezygnowana.
-Już niebawem. -odpowiedział z uśmiechem.- Nie będzie musiała Pani długo czekać.
-No dobrze. Oddam klucz.- wysiliłam się na uśmiech.
-Dziękuję Pani z całego serca, ratuje nam Pani życie. Jesteśmy już trochę spóźnieni, a musimy jeszcze zrobić dwa kursy. - uścisnął mi dłoń i podał klucze.- Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.

Odprowadziłam go wzrokiem do furtki i zamknęłam drzwi. Weszłam do środka i położyłam klucze na blacie w kuchni. Byłam na siebie zła, nie powinnam mu otwierać. Teraz jeszcze będę musiała wyjść z domu. A jeśli nowy sąsiad okaże się jakimś niebezpiecznym mężczyzną. Biłam się z myślami, nie wiedziałam co z sobą zrobić. Nalałam sobie soku do szklanki i poszłam do gabinetu. Podniosłam obie rolety i włączyłam komputer. Postanowiłam obejrzeć jakiś film, ale ciągłe wyglądanie przez okno mnie rozpraszało. Sięgnęłam więc po jakąś książkę. Zdziwiłam się ponieważ strasznie mnie wciągnęła. Czytałam ją chyba z cztery godziny, a sąsiad nadal nie przyjeżdżał. Zrobiłam sobie krótką przerwę. Zeszłam na dół, poszukałam telefonu i nalałam sobie kolejna szklankę. Gdy wróciłam ponownie wzięłam się za czytanie. Po dwóch godzinach strasznie burczało mi w brzuchu. Zasłoniłam rolety, wzięłam książkę ze sobą i zeszłam do kuchni. Postanowiłam przygrzać wczorajszy obiad i zrobić sobie kawę. Co jakiś czas wyglądałam przez okno. Oczywiście nikogo nie było. Zaczynałam się coraz bardziej denerwować. Po zjedzeniu ciepłego posiłku zaczęłam powoli pić kawę. Za oknem ciemniało, nie wiedziałam co robić. Czytanie mnie już męczyło i rozbolała mnie głowa. Wzięłam się za zmywanie. Gdy skończyłam ponownie zaczęłam wyglądać przez okno. Nadal nikogo nie było. Wkurzona poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Położyłam się na sofie i zasnęłam. Gdy się obudziłam i spojrzałam na zegarek, od razu pobiegłam do kuchni. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam nadjeżdżający samochód. Z jednej strony się ucieszyłam, ale z drugiej zestresowałam.Niestety auto pojechało dalej. Wtedy straciłam już nadzieje, że ten Pan Whitney w ogóle nadjedzie. Zrezygnowana wyjęłam z lodówki jogurt, ale odłożyłam go. Poszłam na górę do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w jakieś czyste ubrania i suszyłam włosy. Gdy byłam już ogarnięta zeszłam na dół i zaczęłam czytać w kuchni. Około pierwszej w nocy podjechał jakiś samochód. Wysiadł z niego mężczyzna. Zaczął kręcić się na chodniku, po czym próbował otworzyć bramę pod domem. Niestety nie miał kluczy. Wtedy oprzytomniałam i momentalnie wstałam. Wzięłam ze sobą klucze i wyszłam przed dom. Już pod domem słyszałam, że Pan Whitney jest zły. Cały czas klął pod nosem. Gdy mnie zauważył od razu przestał i zaczął mnie obserwować. Kiedy podeszłam do niego bliżej to on zaczął mówić pierwszy.
-Bardzo mi przykro, nie chciałem Pani obudzić, ale Ci niekompetentni pracownicy nie zostawili mi kluczy.-zaczął.
-Ja..
-Naprawdę Panią przepraszam, niech się Pani nie gniewa. Jestem bardzo zły, dlatego słyszała Pani te słowa. Obiecuję, że nie będę.- ciągnął.
-Proszę pozwolić mi coś powiedzieć.- podniosłam głos.
-Rozumiem, chce Pani dzwonić na policję. - rzucił.
-Posłucha mnie Pan w końcu.- powiedziałam beznamiętnie.
-Tak, proszę mówić.- powiedział i spojrzał na mnie.
-Pańscy pracownicy...-zaczęłam.
-Oni też hałasowali? - powiedział poirytowany. - Bardzo przepraszam. Naprawdę to nie moja wina.- tłumaczył.

Rozzłoszczona, bez słowa podałam mu klucze i zaczęłam zmierzać w kierunku domu. Mężczyzna zaczął za mną iść, ale w pewnym momencie zrezygnował. Gdy byłam już na podwórku lekko odwróciłam głowę i zerknęłam w jego stronę. Pan Whitney właśnie wsiadał do samochodu. Bez zastanowienia weszłam do domu, zamknęłam drzwi i poszłam położyć się do sypialni. Spałam jak zabita. Obudziłam się po dwunastej. Od razu poszłam zjeść jakieś śniadanie i napić się ciepłej kawy. Rolety w kuchni nadal były odsłonięte więc korzystając z okazji wyjrzałam przez okno. Przed domem Pana Gadulskiego znowu stała ciężarówka z meblami. Chyba nawet Ci sami pracownicy, gdzieś tam między nimi co jakiś czas kręcił się mój nowy sąsiad. Postanowiłam odsunąć się od okna i od razu zasłonić rolety. Nie chciałam się z nim kolejny raz spotykać, przecież miałam nigdzie nie wychodzić. Po skończonym posiłku postanowiłam rozpakować swoją walizkę. Była dość lekka więc bez trudu wniosłam ją na górę. Zaczęłam wyjmować wszystkie ubrania i układałam je na łóżku, te z szafy również. Przynajmniej wiem ile tego mam i przede wszystkim co mam. Nie myślałam, że cała ta zabawa w porządkowanie zajmie mi dwie godziny. Na szczęście poznałam całą zawartość szafy i przypomniałam sobie, że gdzieś w domu jest jeszcze garderoba. Jednak nie chciało mi się nic już sprawdzać. Postanowiłam ponownie pójść do gabinetu i coś poczytać. Na początku dokończyłam poprzednią książkę, a potem wyjęłam następną. Niestety zdążyłam przeczytać jeden rozdział i ktoś zadzwonił do drzwi.

sobota, 4 kwietnia 2015

Ucieczka przyjaciela

Spodziewałam się telefonu od Mata, ale nieoczekiwanie zadzwoniła mama. Była spokojna, ale wyczuwałam jakąś niepewność w głosie. Po krótkiej rozmowie poinformowała mnie, że spotkała Mata na mieście i zaczęła coś mówić o ślubie. To całkowicie zbiło mnie z tropu. Nie wiedziałam co się dzieje. Starałam się ją jakoś podejść, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. Oczywiście połknęła haczyk i wszystko mi wyjaśniła. Mat kupował w sklepie nową kartę do telefonu i podobno miał do załatwienia jakąś sprawę. Mama od razu pomyślała, że chodzi o ślub więc to potwierdziłam. Musiałam ją okłamać, w tym wypadku było to wskazane. Nie rozmawiałyśmy długo, nie miałam na to siły. Po skończonej pogawędce zerknęłam na Alberta, chłopak wydawał się niespokojny. Podeszłam do niego bliżej, w tym momencie poczułam, że upadam. Zwiastowało to kolejną wizję i tak też było. Znajdowałam się w parku. Obok fontanny stał Mat. Rozmawiał przez telefon, w dłoni trzymał kartkę z jakimś numer. Zbliżyłam się. Teraz widziałam wszystko wyraźniej. To była kolejna wiadomość do mnie. Mat kazał zadzwonić pod ten numer. Później jego postać zaczęła się rozmazywać, a ja poczułam przeraźliwy ból w tyle głowy. Otworzyłam oczy, nade mną stał Albert. Mina chłopaka była nieciekawa.
- Widziałeś ?- zapytałam i zaczęłam się podnosić.
-Widziałem. Sara nie wstawaj.-powiedział. Jest gdzieś tutaj apteczka? -zapytał.
-Nie mam pojęcia.- odpowiedziałam. - Musimy zadzwonić do Mata.
- Na początku zajmę się Twoją głową. Rozbiłaś lampkę i coś mogło Ci się w nią wbić. - powiedział.
-Albert, musimy do niego zadzwonić. Nic mi nie będzie. - wyjaśniłam.
-Krwawisz, nie chcę żeby Mat mnie zabił jak coś Ci się stanie.- uśmiechnął się.
-Okej, Ty poszukaj apteczki, a ja zadzwonię. - zaproponowałam.
-Ach te kobiety. Zawsze musicie stawiać na swoim. -mruknął pod nosem i pomógł mi usiąść na fotelu.-Przypadkiem się stąd nie ruszaj.- powiedział.

W odpowiedzi skinęłam lekko głową i sięgnęłam po telefon do kieszeni. Wybrałam numer i zadzwoniłam. Po dwóch sygnałach odezwał się jakiś głos. Zaniepokoiłam się ponieważ to nie Mat. Rozmawiałam z jakimś mężczyzną. Wtedy od razu przeszedł mnie dreszcz ponieważ dotarło do mnie, że Matowi coś musiało się stać. Przez chwilę milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć, już miałam się rozłączyć kiedy usłyszałam jak mężczyzna zaczyna coś mi tłumaczyć. Wyjaśnił, że zna Mata i został poproszony o przekazanie informacji. Powiedział, że to może wydawać się mało wiarygodne, ale nie było innego wyboru żeby mnie dalej instruować. Instrukcje Mata były dość oczywiste. Oboje z Albertem mięliśmy się za bardzo nie ujawniać, raz w tygodniu mogliśmy jechać na zakupy, wynoszenie śmieci tylko wieczorem i zero podnoszenia rolet w oknach. Nasze lekcje z Brendą zostały zawieszone, po prostu brak kontaktu ze światem. Na koniec dowiedziałam się, że nie muszę wyrzucać karty od telefonu i że Mat będzie się z nami jakoś kontaktował. Tak mniej więcej wyglądała rozmowa z nieznanym mi dotąd mężczyzną. Nie musiałam jej powtarzać Albertowi bo chłopak wszystko wyraźnie słyszał. Po tym jak opatrzył mi głowę poszedł pozwiedzać dom. W międzyczasie poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Stwierdziłam, że nie będę spała. Nie w tym stanie. Za bardzo się bałam o Mata. Gdy usiadłam z kubkiem przed telewizorem nieoczekiwanie zjawił się Albert.
-Co powiesz na to żeby się przeszedł po okolicy?-zapytał.
-Nie ma mowy. Słyszałeś przecież co mówił Mat. - wrzasnęłam.
-Nie krzycz. Chciałem tylko obejrzeć okolicę.-wyjaśnił.
-Albert zostań! Nigdzie nie idziesz.- powiedziałam stanowczo.- Tutaj też nie jest bezpiecznie.
-Wyniosę tylko śmieci, okej?- zapytał.
-Czemu jakoś dziwnie Ci nie wierzę? - spojrzałam na niego.

Albert pokręcił tylko głową i poszedł do kuchni. Wyjął coś do picia i po chwili usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w milczeniu. Po piętnastu minutach postanowiłam wziąć kąpiel. Stwierdziłam, że chłopak nie powinien wyjść. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Otworzyłam swoją torbę, znalazłam w niej kosmetyczkę, dresy i kilka par bluzek. Nie mogłam winić za to Alberta. Chłopak nie wiedział pewnie gdzie jest moja szafa z ubraniami. Bardzo dziękuję mu za to, że wziął kosmetyczkę. Wzięłam ją i poszłam na górę. Weszłam do sypialni i zaczęłam grzebać w szufladach. Oczywiście zapomniałam o ich zawartości. Albert nie wziął mi żadnej bielizny, a ta tutaj była bardzo specyficzna. Postanowiłam wybrać coś w miarę odpowiedniego. Wzięłam również czyste ręczniki i weszłam do łazienki. Napuściłam do wanny wody, nalałam mój ulubiony olejek i położyłam się. Taka odprężająca kąpiel działała na mnie kojąco. Siedziałam w wodzie aż zrobiła się lodowata. Po wyjściu owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć włosy. Weszłam z powrotem do sypialni, otworzyłam szafę i wyciągnęłam jakieś ubrania. W sumie nie były takie złe. Postanowiłam zejść na dół. Nigdzie nie mogłam znaleźć Alberta. Wkurzyłam się. Zaczęłam biegać po domu aż w końcu na niego wpadłam. Od razu się uspokoiłam. Widziałam, że chłopak nie jest chętny do rozmowy więc nic nie powiedziałam. Albert mruknął coś tylko, że idzie się położyć.
***
Noc zleciała bardzo szybko. Kawa w ogóle nie zadziałała i zasnęłam od razu. Nad ranem zorientowałam się, że coś jest nie tak. Na stole leżała jakaś kartka. Poznałam pismo Alberta. Chłopak napisał, że udało mu się skontaktować z Matem i musi coś załatwić. Czyli zostałam sama. Na samą myśl zrobiło mi się słabo. Jak Mat mógł na to pozwolić. Zdezorientowana zaczęłam czytać dalej. Okazało się, że Mat wyjechał za granicę. Ma się z kimś skontaktować i przysłać kogoś wiarygodnego. Na chwilę obecną będę bezpieczniejsza sama. Albert może być ciągle śledzony przez tą dziewczynę, a ona nie wyglądała przyjaźnie. 

wtorek, 24 marca 2015

Kolejna ucieczka

Na pniu siedziałam jeszcze dziesięć minut. Spróbowałam jeszcze raz połączyć się z Matem, ale tym razem usłyszałam głos automatycznej sekretarki. Zdenerwowana wstałam i postanowiłam ich poszukać. Im głębiej wchodziłam w las, robiło się coraz zimniej. Rośliny rosły coraz gęściej, co jakiś czas otrzepywałam kurtkę z różnych owadów. Cała ta sytuacja strasznie mnie irytowała, zaczęłam się coraz bardziej martwić. Wydawało mi się, że chodzę w kółko. Wszystkie drzewa wyglądały tak samo, w pewnym momencie zorientowałam się, że bardzo daleko się już oddaliłam. Chciałam skorzystać z telefonu, ale oczywiście w lasach nie ma zasięgu. To zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Zaczęłam przeklinać pod nosem i pod wpływem emocji podniosłam jakiś kamień i rzuciłam nim w pień drzewa. Kamień upadł na ziemię, co mnie w ogóle nie zdziwiło, ale kiedy go obserwowałam, zauważyłam coś dziwnego. Trawa naokoło mnie była strasznie wydeptana, a na jednym z drzew zaobserwowałam jakiś napis. Był dość niewyraźny. Jakby jakiś adres. Wtedy skojarzyłam, że to nazwa ulicy, na której znajduje się nasz dom. Pod drzewem znalazłam również telefon Mata. Niezwłocznie go włączyłam. Tak, jak się spodziewałam, znalazłam na nim wiadomość do mnie. Mam natychmiast pojechać do naszego domu i wziąć ze sobą Alberta. W tej chwili zorientowałam się, że już nie jest tak wesoło. Postanowiłam pobiec. Biegłam intuicyjnie, nie rozglądałam się za bardzo, cały czas zmierzałam przed siebie. Po dziesięciu minutach ciągłego biegu płuca zaczęły mnie palić. Mogłam się tego spodziewać, w końcu ostatnio w ogóle się nie ruszam. Mimo braku sił, nie zatrzymywałam się. Starałam się iść jak najszybciej. W pewnym momencie zasięg w telefonie powrócił. Od razu wybrałam numer do Alberta.
-Sara, gdzie jesteś?- zapytał zdziwiony.
-Już wracam.- powiedziałam zziajana.- Albert musimy uciekać, Mat zostawił mi wiadomość w lesie. Proszę Cię, spakuj jakieś ubrania i weź nasze dokumenty. - powiedziałam.
-Ale co się dzieje? -zapytał zdziwiony.
-Nie mam pojęcia, ale to coś niebezpiecznego. Weź mój samochód i bądź czujny.
-A gdzie Ty w ogóle jesteś?
-W lesie, ale chyba się zgubiłam. Postaram się jakoś dotrzeć. - wyjaśniłam.
-Mam wyjść Cię poszukać? - zapytał.
-Nie, dam sobie radę. Muszę się tylko skupić. -powiedziałam i rozłączyłam się.

Postanowiłam się na chwilę zatrzymać. Rozejrzałam się dookoła. Zamknęłam oczy i szukałam z głowie drogi do domu. Oczywiście to nic nie dało. Więc nadal szłam przed siebie. Po dwudziestu minutach natrafiłam na jakąś ścieżkę, zaczęłam nią podążać. Wyszłam na jakiejś leśnej dróżce. Niezwłocznie zadzwoniłam do Alberta i poinformowałam go gdzie się znajduję. Postanowiłam nadal podążać przed siebie. Nie mam pojęcia, jak długo szłam, ale po jakimś czasie nadjechał Albert. Był calutki zlany potem. Pomyślałam, że muszę wyglądać podobnie. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy. Samochód jechał bardzo szybko. Bałam się, że będziemy tym zwracać na siebie uwagę, ale nie chciałam już nic mówić Albertowi. Widziałam, że się denerwuje. Wtedy pomyślałam o dziewczynie i zdjęciach na ścianie. Zdałam sobie sprawę, że ona może być w to zamieszana. Na dodatek Albert z nią korespondował. I wtedy zobaczyłam ścianę i wszystkie fotografie bardzo wyraźnie. Byli na nich moi znajomi. Mat, Albert i Mike i jedno zdjęcie Jessici . W jednej chwili nie widziałam co się dzieje, ale za chwilę zorientowałam się, że ona może nas jakoś śledzić.
-Albert, zostawiłeś komputer w domu? -zapytałam niezwłocznie.
-Tak, a dlaczego pytasz?
-A telefon, czy pisałeś z niego do kogoś? - kontynuowałam dopytywanie.
-Telefon mam w kieszeni. Pisałem do niegroźnych osób. Nie musisz się martwić. - uśmiechnął się.
-Pisałeś z niego do tej kobiety ? - zapytałam, ale Albert zwlekał z odpowiedzią.- Albert, czy pisałeś do niej?
-Tak, czy to ma jakieś znaczenie ? - powiedział zdezorientowany.
-Ona ma nasze zdjęcia w pokoju. Coś jest nie tak. Może to kolejny Łowca.- powiedziałam.
-Sara, co Ty wygadujesz ? Spotkałem się z nią kilka razy, jest w porządku. Byłem nawet u niej w domu. Nie ma tam żadnych naszych zdjęć.- powiedział zdenerwowany.
- Zaraz Ci coś pokażę, to wizja którą miałam dzisiaj w łazience. -powiedziałam i przypomniałam sobie całą wizję.
 Albert patrzył na mnie z niedowierzaniem jednocześnie prowadząc samochód. Nie wiedział co ma powiedzieć. Prawdopodobnie spotykał się z tą dziewczyną niejednokrotnie. Musiało go to zaboleć. W pewnym momencie wyjął telefon z kieszeni i podał mi go.
- Usuń wszystko, muszę się go pozbyć. - powiedział.
Zrobiłam to, o co prosił i wyrzuciłam telefon przez okno, kartę udało mi się zgnieść i też się jej pozbyć. W samochodzie przez chwilę panowała głucha cisza. Jechaliśmy w milczeniu przez około godzinę. Dojechaliśmy do miasteczka około szesnastej. Poprosiłam Alberta o szybkie zakupy w najbliższym sklepie. Kupiliśmy dużo jedzenia, żeby nie musieć wychodzić z domu. Gdy podjechaliśmy pod dom zorientowałam się, że nie wiem gdzie są klucze. Na szczęście były w schowku. Otworzyłam bramę pilotem. Wjechaliśmy na podwórko, od razu podjeżdżając pod garaż. W środku na szczęście było wolne miejsce na samochód. Albert zaparkował i wziął część toreb, ja wzięłam zakupy. Weszliśmy do domu od tyłu. W środku było strasznie duszno. Od razu otworzyliśmy część okien, rozpakowaliśmy zakupy i usiedliśmy przy stole w milczeniu. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, ale potem stawało się to uciążliwe.
-Co my zrobimy Albert? -zapytałam.
-Czekamy na kolejne wiadomości od Mata.- odpowiedział.

Nic mu nie odpowiedziałam, nie chciałam znów go męczyć. Wstałam i postanowiłam zrobić coś do jedzenia. Byłam strasznie głodna, na początku otworzyłam jakieś ciasteczka i zaczęłam je podjadać, ale w planach miałam jakiś ciepły posiłek. Wyjęłam makaron, mięso i ser. Chciałam zrobić lasagne i tego się trzymałam. W szafkach było pełno makaronów i przypraw. Głownie produkty z długą datą przydatności. Danie powstawało dość szybko. Już po godzinie, może trochę dłużej zaczęłam wołać Alberta do stołu. Chłopak cały czas siedział w salonie. Dużo rozmyślał, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. Po skończonej kolacji umyliśmy wspólnie naczynia. Wtedy zadzwonił telefon.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Dziwne okoliczności

Było mi strasznie głupio z powodu sytuacji jaka zaistniała w samochodzie.Albert nie wyglądał na wkurzonego, tylko na zdziwionego. Chciałam to jakoś wyjaśnić, ale nie wiedziałam jak. Gdy weszliśmy do domu, poszłam do kuchni i wstawiłam wodę. Postanowiłam rozluźnić trochę atmosferę.
-Napijesz się kawy?-zapytałam niepewnie.
-Jest wpół do piątej, serio proponujesz mi kawę. -zaśmiał się.
-Tylko mi nie mów, że będziesz szedł spać.-spojrzałam na niego.
-No pewnie. Muszę to odespać. - powiedział.
-Przecież przespałeś calutki film. - uśmiechnęłam się. - Chciałabym z Tobą porozmawiać o tym co się stało w aucie. - spojrzałam na niego.
-Sara, to tylko sen. Nie musisz się tym przejmować. - odpowiedział.
-Ale to było okropne. Nie mogę pojąć skąd biorą się takie koszmary.-powiedziałam zmieszana.
-No nic. Naprawdę, nie przejmuj się. -zaczął mnie uspokajać. - Pozwolisz, że pójdę spać?-zapytał.-Tylko nie myśl, że Cię teraz unikam. Po prostu jestem zmęczony.
-Okej. Nie będę Cię męczyć.- uśmiechnęłam się  i zrobiłam sobie kawę.

Włączyłam telewizor i otworzyłam paczkę chipsów. Kawa lekko mnie rozluźniła. Była gorzka, ale ostatnio tylko taką pijałam. Przekąski szybko się skończyły, a ja cały czas byłam głodna. W lodówce nie było zbyt wesoło. W końcu dawno nie robiłam zakupów. Znalazłam w niej kilka jajek i bekon. Postanowiłam zrobić jajecznicę, lepsze to niż nic. Po zaspokojeniu potrzeb ponownie usiadłam na sofie. Wyłączyłam telewizor i postanowiłam się położyć. Kawa wcale mnie nie rozbudziła, wzmogła jedynie potrzebę snu. Zasnęłam w mgnieniu oka. Gdy się obudziłam było już po dziesiątej. Albert siedział na górze i robił coś na swoim komputerze. Prawdopodobnie z kimś korespondował. Zdziwiłam się, że nasi współlokatorzy jeszcze nie wrócili. W stercie papierków leżących na stole odnalazłam telefon. Nikt do mnie nie dzwonił. Trochę mnie to zmartwiło. Polowanie nie mogło trwać aż tak długo. Wybrałam numer Mata. Nie odbiera. Reszta telefonów została w domu. Zdenerwowałam się. Poszłam na górę i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się w czystą odzież i zaczęłam suszyć włosy. Wtedy poczułam nagły przypływ gorąca i ból w głowie. Niezwłocznie usiadłam na podłodze. Przyłożyłam głowę do zimnych płytek, ale to nic nie dało. Ból narastał, głowa chciała mi eksplodować. Prawdopodobnie straciłam przytomność. Widzę cienie, niewyraźne kształty, słyszę odgłosy klawiatury komputera. Jestem w pokoju, jakimś nieznanym. Patrzę na młodą kobietę. Przyglądam się jej uważnie, ma krótkie rude włosy, nie widzę twarzy. Rzuca mi się w oczy jakiś dziwny tatuaż na plecach. To jej klawiatura wydaje te odgłosy. Staram się zapamiętać cokolwiek w wyglądzie jej pokoju. Nagle zauważam coś dziwnego. Na ścianie za dziewczyną znajduje się ogromna tablica a na niej zdjęcia. Wszystkie inne, obok nich jakieś daty , imiona, miejscowości. Chciałam się zbliżyć, ale wtedy coś mnie zatrzymało. Dziewczyna chwyciła mnie za ramię i spojrzała w oczy. Przeraziłam się, ona chce mi coś zrobić. Popchnęła mnie, wylądowałam na czymś twardym. Zaczęłam powoli tracić świadomość, widziałam już tylko rozmazany pokój i postać, która sięga po coś do szafki. Ocknęłam się zlana potem. Albert kucał obok mnie.
-Nic Ci nie jest? -zapytał zszokowany.
-Chyba nie. -odpowiedziałam.
-Nie wyglądasz zbyt dobrze. Nie mogłem Ci pomóc, nawet nic nie widziałem, nie pozwoliłaś mi nic zobaczyć. - zaczął się tłumaczyć.
- Nie umiem nad tym kontrolować.-powiedziałam.
-Co widziałaś? - spytał.
-Nie pamiętam.- skłamałam.- Nie chciałam go martwić. Muszę jak najszybciej skontaktować się z Matem. Wydaje mi się, że jest w niebezpieczeństwie. -pomyślałam.
-Na pewno nic? Może widziałaś Mata? Kontaktował się z Tobą? - zapytał spanikowany.
-Albert, spokojnie. Nic się nie stało. Wizje, to u mnie w miarę normalna rzecz. A co do Mata to pewnie jest jeszcze na polowaniu. - wysiliłam się na uśmiech. -Pozwolisz, że przejdę się przewietrzyć?
-Pewnie, ale wolałbym iść z Tobą. -powiedział.
-Daj spokój. Dam sobie radę. Pewnie wrócę z Matem, na pewno już są w drodze powrotnej.
-Niech Ci będzie, ale weź telefon.
-Oczywiście.
Albert wrócił do siebie, zdziwiłam się bo nie kontynuował rozmowy, którą wcześniej prowadził. Wizja wydawała mi się strasznie dziwna. Jakaś niespójna, nietypowa. Zeszłam na dół. Założyłam ciepłą kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Świeciło słońce, ale ciepło nie było. Postanowiłam przejść się w stronę lasu i trochę pomyśleć, wyciszyć się. Wokół było słychać śpiew ptaków, szum strumyka, powiew wiatru. Zatrzymałam się obok przewróconego drzewa. Usiadłam na nim. Ponownie wybrałam numer Mata, po dwóch sygnałach połączenie zostało zerwane. Zaczęłam się denerwować. Coś jest nie tak. Gdzie znowu jest Mat? Co się dzieje? I co znaczyła to wizja? 


***
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta. Jak na razie nie zamierzam kończyć opowiadania, staram się wymyślać dalsze losy. Ogranicza mnie trochę brak czasu więc musicie mi wybaczyć. ;)
Pozdrawiam
Mała Niezapominajka