tag:blogger.com,1999:blog-47108270970948881492024-03-19T09:52:59.845-07:00Nocne historie o wampirach Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.comBlogger224125tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-31652941454771659072016-05-14T03:26:00.001-07:002016-05-14T03:26:23.820-07:00Życie pełne niespodzianekObudziłam się dość późno, bo około dziesiątej. Pacjenci byli już po śniadaniu, ale nie martwi mnie fakt, że mnie ono ominęło. Przez uchylone drzwi widziałam Matthewa rozmawiającego z lekarzem. Chłopak jedną ręką trzymał się za głowę, a drugą jakoś dziwnie wyginał. Wyglądał na zestresowanego, a tym samym i ja taka byłam. Po chyba dwudziestominutowej rozmowie wszedł na salę. Był bledszy niż zwykle, o ile w ogóle to możliwe. Spojrzał na mnie,a potem odetchnął głęboko.<br />
<div>
-Co jest? Wypisują mnie?- zapytałam</div>
<div>
-Tak.-odpowiedział bezgłośnie.</div>
<div>
-A coś więcej, co mi jest?- ponownie zadałam pytanie.</div>
<div>
-Masz problemy z ciśnieniem i lekką anemię.- powiedział.</div>
<div>
-Ale to nic poważnego.-odpowiedziałam.- A Ty wyglądasz jakbym co najmniej umierała.</div>
<div>
-Jest jeszcze coś.- powiedział łamiącym się głosem. </div>
<div>
-Czyli jestem bardziej chora? Tylko mi nie mów, że to nowotwór.- wykrztusiłam.</div>
<div>
-Jesteś w ciąży.-prawie wyszeptał. </div>
<div>
-Co? Ja? Ale jak to możliwe? -zapytałam.-Może się pomylili.</div>
<div>
-Poprosiłem o kilkakrotne powtórzenie badań.-westchnął.</div>
<div>
-To przecież niemożliwe, ja, ja..-łzy popłynęły mi po policzku. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Matthew nie potrafił mnie pocieszyć. Wiem, jak to teraz wygląda, chciałam mieć dziecko, ale trochę później. Zostałam sama z wampirem, który udaje mojego męża, a gdzieś tam w świecie Mat, mój narzeczony o niczym nie wie. Nawet nie wiem jak go o tym poinformować. Momentalnie zaczęłam płakać jak małe dziecko. Aparatura ponownie się uruchomiła, na salę wbiegła pielęgniarka i podała mi jakiś środek. Powiedziała, że po tym po prostu się uspokoję. Około południa byłam już gotowa do wyjścia. Matthew podpisał wypis i w milczeniu pojechaliśmy do domu. Od razu poszłam do swojej sypialni i położyłam się spać. Chłopak przyniósł mi moje leki, a potem wyszedł zamykając za sobą drzwi.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Popadłam w lekką depresję. Wychodziłam z sypialni tylko aby coś zjeść, albo żeby skorzystać z toalety. Z Matthewem rzadko się widywałam. Chłopak czasami wychodził na całe dnie. Kiedy raz zapytałam gdzie się wybiera, stwierdził, że szuka kontaktu z Matem. Trochę mnie tym pocieszył, ale fakt że minął już miesiąc, a on nic nie zdziałał był nieco stresujący. Po miesiącu samotności postanowiłam wziąć się w garść. Oczywiście nie mogłam dłużej tego znieść. W nocy dręczyły mnie koszmary, w których nękała mnie Monica. Ostatniej nocy przyśniło mi się to, co zaszło w salonie. Wtedy przeraziłam się nie na żarty. Monica nie powiedziała mi, że jest kimś w rodzaju medium. W życiu bym się po niej tego nie spodziewała. Widziałam, że gdy Matthew podał jej rękę zobaczyła masę krwi, martwych ludzi i poznała nasz sekret. Od tamtej pory nie kontaktowała się ze mną. Oczywiście gdy tylko zerwałam się z łóżka pobiegłam na dół. Rozejrzałam się po domu, ale nikogo oprócz mnie w nim nie było. Nawet Bena, czyli szczeniaczka, który już zdążył trochę podrosnąć, a tym samym wyrządzić wiele szkód. Gdy wyjrzałam przez okno zauważyłam chłopaka przy ogrodzeniu. Tak, Matthew cały czas zajmował się najróżniejszymi pierdołami i oczywiście poprowadził własną działalność. W domu brakowało już naprawdę niewiele mebli, między innymi nowego łóżka dla mnie, ale na to nie ma co narzekać. Postanowiłam go zawołać. Wyszłam na werandę i zawołałam go. Gdy do mnie podszedł wyglądał na wystraszonego. Wtedy opowiedziałam mu całą sytuację. Zamarł na chwilę, a potem powiedział, że Monica wyjechała z miasteczka. Pomyślałam, że pozbyliśmy się problemu, ale co jeśli ona wróci i zacznie mieszać w naszym życiu. Byłam naprawdę przerażona. Oboje z Matthewem weszliśmy do domu. Postanowiłam go przeprosić za to, że zamknęłam się w pokoju i zachowywałam się jak dziecko. Było mi wstyd, nie powinnam zostawić go samego z moim problemem. Powinniśmy razem poszukać jakiegoś rozwiązania, a priorytetem była szczera rozmowa, od której oboje uciekaliśmy. Stwierdziłam, że należy wziąć sprawy w swoje ręce, w tej sytuacji było to nieuniknione.<br />
-Matthew, musimy porozmawiać.- powiedziałam stanowczo.<br />
-Już w tej chwili?- zapytał.<br />
-Tak.-skinęłam głową.<br />
-Wiedziałem, że ta chwila w końcu nastąpi.-odpowiedział i usiadł na sofie.<br />
-Po pierwsze to chciałabym Cię naprawdę przeprosić.-powiedziałam.<br />
-Przeprosić? Za co? To chyba ja powinien. -odpowiedział.<br />
-To ja zawaliłam, ale myślę, że nie będziemy tego odkopywać.- wyjaśniłam.<br />
Chłopak przytaknął, a potem zaczęliśmy naprawdę długą rozmowę. Ustaliliśmy, że nadal będziemy szukać kontaktu z Matem, ale musimy być ostrożni. Potem zeszło na temat mojej nieplanowanej ciąży. Wtedy Matthew powiedział, że znalazł świetnego lekarza, który pracuje kawałek za miastem. Byłam w lekkim szoku, że chłopak zdążył już ogarnąć tyle spraw na raz. Rozmowa skończyła się przed wieczorem. Chociaż nie do końca, ponieważ tak naprawdę przerwał ją listonosz. Nasz dom jest odwiedzany jako ostatni, co w sumie nie jest zaskoczeniem. Matthew odebrał listy, a ja wzięłam się za kolacje. Gdy drzwi się zamknęły momentalnie stanął obok mnie i pomachał mi przed nosem jakąś kolorową kartką.</div>
Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-23656030712206447182016-03-14T09:45:00.001-07:002016-03-14T09:45:33.107-07:00Co stało się tym razem? Poranek nie był aż tak bardzo ciężki jak się wydawał. Z podwórka było słychać dość dziwne odgłosy, ale wiedziałam, że Matthew wziął się za majsterkowanie. Teraz czas na mnie, muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Z niechęcią zeszłam z łóżka ziewając kilkakrotnie. Od razu odnalazłam jakiś dres i poszłam do łazienki. Widok w lusterku nieco mnie przeraził. Każdy włos sterczał w inną stronę. Zrezygnowała sięgnęłam po szczotkę i rozczesałam włosy. Już miałam szukać prostownicy, ale postanowiłam je po prostu związać. Gdy byłam gotowa zeszłam na dół. Malec leżał spokojnie, a przed nim stały już pełne miseczki. Z uśmiechem na twarzy weszłam do kuchni i zrobiłam sobie jajecznicę. Po zjedzonym posiłku rozejrzałam się dookoła i mniej więcej wyobraziłam sobie nowy wystrój domu. Nie chciałam żeby był nad wyraz szykowny, chciałam żeby do mnie pasował, chciałam żeby pasował do naszej historii. Z rozmyśleń wyrwał mnie Matthew, który wparował nagle do domu i stanął przede mną z bardzo dziwną miną.<br />
-Chodź na zewnątrz, muszę Ci coś pokazać.- powiedział podekscytowany.<br />
-Matko, nigdy nie widziałam Cię w takim stanie.- zaśmiałam się.<br />
-Chodź już. Pracowałem nad tym całą noc.-ponaglał.<br />
<br />
Wychodząc z domu zauważyłam, że chłopak ma brudną i poszarpaną koszulkę. We włosach miał pełno śmieci, a na twarzy ślady po brązowej farbie. Zastanawiałam się co mógł zrobić, ale kiedy zobaczyłam piękną, drewnianą altanę to odebrało mi mowę. Nie mam pojęcia jak on to wszystko zrobił. Obok domu stała śliczna altanka, a w środku stolik i krzesła. Widok był naprawdę niesamowity, a mina chłopaka to również coś nie do opisania. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.<br />
-Kiedy ty to zrobiłeś?-zapytałam zdziwiona.- I jak to w ogóle możliwe.<br />
-No wiesz, mam jakieś tam umiejętności. I co ty na to, żebym został stolarzem? Może nie jest to jakoś super płatna praca, ale chyba się nadaję.- spytał.<br />
-To świetny pomysł.- powiedziałam.- Nie wiedziałam, że umiesz takie rzeczy.- przyznałam.<br />
-Mój ojciec był stolarzem, coś tam jeszcze pamiętam.-wyjaśnił.<br />
-Matko, Matthew, to jest piękne.- wyszeptałam.- Jestem pod wrażeniem.<br />
<br />
Chłopak zaczął się szczerzyć i pokazał mi resztę swoich projektów. Postanowił zrobić nowe ogrodzenie, a z czasem może nawet odnowienie budynku gospodarczego. Zgodziłam się na wszystko ponieważ to naprawdę sprawiało mu niezłą radość. Gdy weszliśmy z powrotem do domu długo rozmawialiśmy o aranżacji wnętrz i doszłam do wniosku, że dam chłopakowi wolną rękę. Matthew od razu wziął się za mierzenie, a gdy skończył wyszedł i przez całe południe się nie zjawiał. W międzyczasie postanowiłam upiec jakieś ciasto ponieważ musiałam ugościć czymś Monicę. Dziewczyna przyjechała około szesnastej. Początkowo rozmawiało mi się z nią całkiem dobrze, ale w pewnym momencie wyczułam w niej coś dziwnego. Nie wiem czemu, ale za wszelką cenę chciała rozejrzeć się po domu. Było mi naprawdę głupio ponieważ nawet ja nie byłam jeszcze we wszystkich pokojach i nie rozglądałam się w nich za dobrze. Stwierdziłam, że oprowadzanie jej po starym domu nie ma sensu, ale ona cały czas zastanawiała się w myślach czemu jej nie oprowadziłam. Sytuacja była naprawdę niekomfortowa dla mnie, a ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Próbowałam jakoś sprawnie zmienić temat, ale Monica nie dała się zwieść. W pewnym momencie do domu wszedł Matthew, a ona jakoś dziwnie się wtedy poruszyła. Wyglądało to tak, jakby zadrżała, ale pewnie przestraszyła się tego, że tak nieoczekiwanie wszedł.<br />
-Dzień dobry.- powiedział zmieszany.<br />
-Cześć- odpowiedziała Monica z jakimś dziwnym drżeniem w głosie.- Jestem Monica.<br />
-Aron, miło mi.- uśmiechnął się i podał jej rękę.<br />
<br />
Wtedy zamarłam. Przed oczami pojawiło mi się pełno rozmazanych obrazów, a potem tylko ciemność. Okazało się, że zemdlałam. Monica i Matthew zaczęli panikować ponieważ oddychałam bardzo nieregularnie, a z nosa popłynęła gęsta i ciepła krew. Chłopak spanikował, zapach krwi unosił się w pokoju, a ja bezwładnie leżałam na podłodze. Obudziłam się w oświetlonym pokoju. Od razu zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Byłam trochę obolała, ale mimo to podciągnęłam się na rękach i próbowałam usiąść. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę. Był to Matthew, tak bardzo chciałabym zobaczyć wtedy Mata...<br />
Chłopak pomógł mi usiąść, a potem mniej więcej opowiedział mi jak to ze mną było. Ja również próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale ból głowy był zbyt mocny bym mogła cokolwiek zobaczyć.<br />
Od Matthewa dowiedziałam się, że lekarz zalecił aby zaczekać na wyniki do jutra, a tym samym będą mnie mięli na oku w razie czego. Według mnie to nic mi nie jest, ale kto tam wie. Noc w szpitalu była straszna. Miałam koszmar za koszmarem, budziłam się zlana potem, a na dodatek głosy chorych ludzi, którzy proszą o środek przeciwbólowy były naprawdę smutne i przygnębiające. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce, ale musiałam zostać. Gdy obudziłam się po raz ostatni około czwartej, na korytarzu było zgaszone światło. Na moim piętrze panowały egipskie ciemności oraz cisza, co koiło moją głowę. Gdy spojrzałam na miejsce, gdzie wcześniej siedział Matthew, zobaczyłam tylko jego bluzę. Pomyślałam, że pewnie poszedł się gdzieś przejść. Wtedy postanowiłam sobie coś przypomnieć. Zamknęłam oczy i starałam się wrócić wspomnieniami do sytuacji z domu. Momentalnie aparatura zaczęła głośno "pikać", ja oczywiście spanikowałam. Przez chwilę próbowałam odpiąć te wszystkie kable, ale racjonalne myślenie wróciło więc zostawiłam kabelki w spokoju. Na salę wbiegła zaspana pielęgniarka, a za nią Matthew. Chłopak wyglądał na wystraszonego. Pielęgniarka na początku podała mi jakiś środek uspokajający, a potem zapewniła, że to nic takiego i poszła dalej. Wtedy poczułam, że moje powieki robią się ociężałe i w bardzo szybkim czasie zasnęłam..Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-69451140933313118392016-02-14T13:39:00.002-08:002016-02-14T13:39:50.467-08:00Czas się zaklimatyzowaćPostanowiłam, że resztę dnia spędzę na siedzeniu przed telewizorem. Mało ambitny plan, ale po wyjechaniu Mata uszło ze mnie całe życie. Czułam, że z każdą chwilą robi się coraz gorzej. Czas płynął niemiłosiernie wolno. Słyszałam każdy szelest, skrzypiące panele, skomlenie psa i to wszystko tylko kumulowało moją rozpacz. Byłam już na granicy wytrzymałości, kiedy niespodziewanie usiadł obok mnie Matthew. Początkowo zachowywał się niepewnie. Jakimś cudem nie pozwolił mi poznać jego myśli. Próbowałam kilka razy, ale bez skutku.Byłam zła, że siedział tak w ciszy i jeszcze blokował mnie z tej innej strony. Westchnął głęboko i spojrzał na szczeniaka, który z uporem maniaka próbował wskoczyć na sofę. Pokręcił głową i wziął go na ręce.<br />
-Gdybyś czegoś potrzebowała to śmiało, nie krępuj się.- wysilił się na uśmiech.- Ta sytuacja i dla mnie jest trudna.-ciągnął.- Nie chcę Cię jeszcze bardziej dołować i w sumie nie jestem dobry w pocieszaniu, ale gdybyś chciała porozmawiać to wiesz, siedzę obok.- spojrzał na mnie i podrapał się nerwowo po głowie.<br />
-Dzięki Matthew.-odpowiedziałam. Rzeczywiście nie jesteś w tym dobry.-pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko.<br />
-Mam jeszcze jedną prośbę.-powiedział.- Przywiozłem z miasta pełno katalogów ze sklepów meblowych. Wiem, że może to jeszcze za wcześnie, ale spokojnie, nie musisz się spieszyć.<br />
-Nie ma sprawy, może to mnie jakoś zajmie, ale nie chce wybierać sama. W końcu nie tylko ja będę tutaj mieszkała.-odpowiedziałam i spojrzałam na Matthewa.- Jest możliwość, żebyśmy pojechali dzisiaj do miasta?- zapytałam<br />
-Tak, ale wolałbym, żebyś w końcu coś zjadła.- zerknął w stronę kuchni.- Jeśli chcesz, to mogę znaleźć zapiekankę, bo kucharzem to ja niestety nie jestem.- zaśmiał się.<br />
-Może być zapiekanka.-wymamrotałam.<br />
-Już się robi.-odpowiedział i poszedł w stronę kuchni.<br />
<br />
Po szybkim posiłku, przebrałam się i zeszłam na dół. Na środku salonu zaobserwowałam dość dziwną konstrukcję. W centrum stała miska z mlekiem i leżanka, a całość była zastawiona najmniejszymi meblami znajdującymi się w pokoju. Patrząc na to zaśmiałam się cicho,a potem odszukałam szczeniaczka. Chodził niespokojnie wokół ścian cicho przy tym skomląc. Podeszłam do niego i pogłaskałam go po grzbiecie po czym wyszłam z domu. Matthew czekał na mnie w aucie. Gdy wsiadłam wyglądał na nieco zdenerwowanego.<br />
-Gotowa?-zapytał.<br />
-Tak, możemy już jechać.-skinęłam głową.<br />
-Pamiętaj, że jesteś Elizabeth...<br />
-Wiem, wiem. Elizabeth Crosbie, a Ty jesteś moim mężem. Tylko mam pytanie. -przełknęłam ślinę.-Kto nam uwierzy skoro nie mamy obrączek?-zapytałam.<br />
-Nie wiedziałem jak mam się do tego zabrać. Obrączki są w schowku.- oznajmił. - Jest tam też trochę gotówki. Masz też kartę, ale na razie nie korzystaj z niej. A i powinniśmy przedyskutować kwestie skąd mamy pieniądze.- objaśnił.<br />
-Nie rozumiem.- powiedziałam.- Jakie pieniądze?-zapytałam.<br />
-Miasteczko do którego jedziemy jest dość małe. -zaczął.- Każdy zna tutaj każdego. Jeśli wprowadza się ktoś nowy, to wiesz, jest przez jakiś czas obiektem zainteresowania, wiec musimy ustalić kilka kwestii.- kontynuował.<br />
-Teraz już rozumiem.-oznajmiłam.<br />
-Myślałem nad tym trochę i wydaje mi się, że powinienem pójść do jakiejś pracy. Ty możesz uczyć się w domu, bo nie ma tutaj żadnych dobrych szkół. Będę musiał znowu zlecić sfałszowanie kilku dokumentów, ale to nie będzie problemem.-zaproponował.<br />
-Serio, chcesz iść do pracy? -zapytałam.<br />
-Wiesz jak dawno tego nie robiłem. To dobra odskocznia od tego wszystkiego.- powiedział.<br />
-Skoro tak uważasz, to czemu nie.- odpowiedziałam i otworzyłam schowek.<br />
<br />
Na samym dnie znajdowała się szara koperta a w niej małe, granatowe pudełeczko. Sięgnęłam po nie bez zastanowienia. W środku znajdowały się dwie, złote obrączki. Wyglądały tradycyjnie, bez żadnych specjalnych udziwnień. Zakładając swoją na palca z trudem powstrzymywałam drżenie rąk. Matthew założył swoją gdy byliśmy już w mieście. W aucie postanowiliśmy, że na jakiś czas się rozdzielimy. Chłopak miał zrobić małe zakupy. Mówił też coś o jakiś narzędziach i karmie dla psiaka. Ja jako pierwszy cel wyznaczyłam wizytę u fryzjera. Prawdę mówiąc bałam się, że w tej malutkiej mieścinie nie znajdę takowego salonu. Po krótkich poszukiwaniach jakaś miła staruszka wskazała mi drogę swoją laską. Po podziękowaniu kobiecie od razu zaczęłam zmierzać w kierunku salonu. Znalazłam go bez problemu. Był to malutki budynek, który swoim wyglądem nie zachęcał do niczego. Bałam się tam wejść, ale nie miałam wyjścia. Zajrzałam niepewnie przez małe okienko, a potem weszłam do środka. Przez chwilę nikogo nie widziałam, ale potem ujrzałam wychylającą się zza ściany młodą kobietę.<br />
-Witam serdecznie.- powiedziała pogodnie.<br />
-Dzień dobry.- odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.<br />
-Co Panią do mnie sprowadza? - zapytała i przyjrzała się mi uważnie.<br />
-Chciałabym trochę skrócić włosy.- oznajmiłam<br />
-No to co, może na początku kawka, herbatka? - zaproponowała.- Tak w ogóle to jestem Monica.<br />
-Nie, dziękuję. Elizabeth. Miło mi. - uśmiechnęłam się.<br />
-Mi również.-odpowiedziała.- W takim razie zapraszam na fotel.- powiedziałam i wskazała ręką miejsce, które powinnam zająć.- Co Panią tutaj sprowadza jeśli mogę spytać ?<br />
-Przeprowadziłam się tutaj z moim mężem jakiś czas temu, w sumie to całkiem niedawno.- wytłumaczyłam i usiadłam na fotelu.<br />
-Aa, już wiem. Tam na farmę, po tym staruszku, jak on miał..? No trudno, wyleciało mi z głowy.- podrapała się po głowie.- Wracając do fryzury. Jest Pani na coś zdecydowana, czy mam coś zaproponować? -zapytała<br />
-Chciałabym je skrócić tak mniej więcej do ramion. - oznajmiłam.<br />
-Nie szkoda Pani takich pięknych włosów?-zapytała.<br />
-Włosy odrosną, zresztą chcę w końcu coś zmienić.- odpowiedziałam.<br />
-Rozumiem, sama dość często eksperymentuje z włosami.<br />
<br />
Wtedy przyjrzałam się kobiecie bardzo uważnie. Na jej twarzy znajdowało się pełno nierozsmarowanego podkładu i rozmazanego cieniu do powiek zmieszanego z tuszem do rzęs. Wyglądała z bliska dość niechlujnie, a nawet wulgarnie. Na głowie miała miszmasz kolorów. Gdzieniegdzie blond, na całej powierzchni głowy odrosty i masa jaskrawych kępek po bokach. Chyba z jednej strony miała wygolony jakiś wzorek, ale nie widziałam dokładnie. Jej włosy mniej więcej sięgały do linii żuchwy, dalej rozciągał się duży i abstrakcyjny tatuaż, który został zasłonięty przez wielowarstwowy ubiór. Dziewczyna zręcznie obchodziła się z nożyczkami. Początkowo bałam się powierzyć jej moje włosy, ale potem zaczęłam naprawdę mnie zaskakiwać. Opowiadała mi trochę o sobie. Mówiła, że miała ciężkie dzieciństwo i że uciekła z domu w wieku szesnastu lat i że jej wygląd to taki bunt. Nie chciałam jej ranić dlatego mimo braku zainteresowania słuchałam jej najuważniej jak potrafiłam. Po godzinie byłam już gotowa. Monica wyjaśniła mi gdzie są najlepsze sklepy i kogo powinnam tutaj unikać. Dała mi nawet swój numer telefonu. Po krótkiej rozmowie, umówiłyśmy się na kawę, oczywiście doskonale wiedziałam, że kobieta chce mnie odwiedzić. Nie wiem czemu, ale czymś ją zaciekawiłam. Spoglądając po raz ostatni w lustro, przyjrzałam się sobie uważnie i z uśmiechem pożegnałam nową koleżankę. Gdy opuściłam salon wybrałam się do sklepu z odzieżą. Nie kupiłam tam nic, po prostu chciałam się rozejrzeć. Na kolejny cel wybrałam sklep z meblami. Zbliżając się do wejścia poczułam na sobie czyjś dotyk. Przez chwilę zamarłam. Gdy się odwróciłam, ujrzałam Matthewa.<br />
-Matko, przestraszyłeś mnie.! -wrzasnęłam.<br />
-Przepraszam, nie chciałem.- szepnął.<br />
-Nie, to ja przepraszam.- powiedziałam.-Nie powinnam tak wybuchać.- spuściłam wzrok.<br />
-Widzę, że wizyta u fryzjera się powiodła.- uśmiechnął się.<br />
-Tak.- kiwnęłam głową.- Możliwe, że będziemy mięli jutro gościa.- powiedziałam niepewnie.<br />
-Już jutro? - zapytał zdziwiony.<br />
-Tak. Poznałam fryzjerkę i trochę rozmawiałyśmy.Wydaje się być miła.-powiedziałam.<br />
-Dla mnie to żaden problem.-odpowiedział.<br />
-Mam nadzieję, że pomożesz mi przetrwać tą wizytę.- spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.<br />
-Zobaczymy.- zaśmiał się.- A teraz chodźmy kupić trochę farby. Wziąłem numer od okolicznego stolarza, bo wybór mebli w sklepach nie zachwyca.- powiedział.<br />
<br />
W sklepie zeszło nam dość sporo czasu. Kupiliśmy farbę, wybrałam też tapety, nowe zasłony i trochę różnych dodatków. Matthew zadbał o inne artykuły budowlane. Do domu wróciliśmy bardzo późno. Szczeniaczek przedostał się z konstrukcji Matthewa i czekał na nas pod drzwiami. Gdy weszliśmy do domu i wnieśliśmy wszystkie zakupy, nakarmiłam malca karmą. Następnie zabrałam się za rozpakowywanie jedzenia. Lodówka była zapełniona po brzegi. Szafki również więcej by już nie pomieściły. Kiedy wszystko było już schowane postanowiłam iść się położyć. Wtedy zobaczyłam dwie metalowe miseczki i dużą mięciutką leżankę dla psiaka. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na tą malutką kulkę leżącą na samym środku, widok był naprawdę zabawny. Piesek miał wyciągnięte łapy i na dodatek leżał na grzbiecie. Pokręciłam tylko głową i poszłam na górę. Wzięłam bardzo szybki prysznic i położyłam się do łóżka.<br />
<br />Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-8384208194317504612016-01-26T13:20:00.000-08:002016-01-26T13:20:01.989-08:00Jak długo to potrwa? Zawsze to samo, czy on nie znał innych argumentów? Czy tylko my musimy się wiecznie ukrywać? Miało być znacznie inaczej, czemu ciągle zdarza się to nam? Miałam już dość tej sytuacji. Widziałam, że Matthew też nie był do końca zachwycony. Może on też chce ułożyć sobie życie, a Mat ciąga go wszędzie za sobą, bo nie ma z kim mnie zostawić. Czuję się strasznie, jestem kulą u nogi, czemu to się nie może już skończyć?<br />
Byłam wściekła, Mat cały poranek próbował mnie przeprosić, ale nie dałam się udobruchać. Matthew za to cały czas siedział przed telewizorem. Sytuacja panująca na farmie była gotowym scenariuszem do jakiejś dennej telenoweli. Wszystko mnie irytowało, a najgorsze było to, że nie miałam nawet szansy na kontakt z kimkolwiek. Gdy zbliżał się wieczór zdziwiłam się, że Mat jeszcze nie opuszcza domu. Być może zmienił zdanie i chce zostać ze mną. Cały czas próbował zwrócić moją uwagę, ale umiejętnie go ignorowałam. Siedziałam teraz na fotelu i wraz z Matthewem oglądałam wiadomości. Mat ukucnął obok i złapał mnie za rękę.<br />
-Kochanie, musimy porozmawiać.- powiedział spokojnym tonem.<br />
-Wydaje mi się, że nie mamy o czym. - odparłam.- Już chyba wszystko ustaliłeś.<br />
-Sara, przepraszam. Wiem, jak się czujesz, bo doświadczam tego samego, ale zrozum, to dla Twojego dobra.-zaczął.- Pozwolisz mi wyjaśnić?<br />
-Tak, ale wolałabym wyjść na zewnątrz trochę ochłonąć.-oświadczyłam<br />
<br />
Mat podał mi dłoń i po chwili oboje znaleźliśmy się na podwórku. Zanim zaczęliśmy rozmowę przeszliśmy spory kawał wgłąb polnej dróżki. Na niebie było pełno gwiazd, a księżyc świecił tak jasno, że noc wydawała się taka przyjazna. Miałam ochotę położyć się na plecach i obserwować piękno dzisiejszej nocy, ale czekało mnie coś dużo gorszego. Gdy byliśmy już znacznie oddaleni od domu, zatrzymałam się i spojrzałam w stronę Mata. Był bardzo przybity i z trudem podniósł wzrok.<br />
-Przepraszam Cię jeszcze raz za wszystko Saro. - wydusił.-Nawet nie wiesz jak bardzo.<br />
-Proszę Cię, przestań przepraszać. Czemu znowu musisz wyjeżdżać? -zapytałam, po czym wytarłam łzy spływające po policzku.<br />
-Nie mówiłem Ci wszystkiego do tej pory.- wykrztusił.- Mamy spore kłopoty.- spojrzał w dół i ukrył twarz w dłoniach.<br />
-Jakie kłopoty?- wymamrotałam i delikatnie odgarnęłam jego dłonie od twarzy.<br />
-Ostatnio dość często znikałem, bo wokół nas kręciło się sporo "obserwatorów". Zapewne Ty nikogo nie widziałaś, ani nie poznałaś, ale ja owszem. Postaram się Ci to jakoś jak najprościej wytłumaczyć. Zatem, od dnia, w którym stoczyliśmy bitwę z Diegiem zacząłem się nieco niepokoić, ponieważ jak pewnie pamiętasz, uciekło wtedy kilka wampirów. Nie chciałem Cię tym martwić, ale Diego ma brata, Romana, który na nasze nieszczęście próbuje odnaleźć świadków tego zdarzenia. Wydaje mi się, że nadal nie wie, że Diego nie żyje, ale to tylko kwestia czasu. Uwierz mi, że rozstania z Tobą są dla mnie katorgą, ale jeśli pomyślę, że przeze mnie może Ci się coś stać, to nigdy bym sobie tego nie wybaczył.- spojrzał na mnie i pogładził dłonią po policzku.- Kocham Cię tak bardzo i nie chcę Cię stracić. - musnął wargami moje czoło.- Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mogę wciągnąć Cię w takie kłopoty.- ledwo wyszeptał.<br />
-Mat..ja nie wiedziałam. - zaczęłam szlochać.- Przepraszam, nawet nie wiesz jak bardzo przepraszam.- łamał mi się głos.<br />
-Nie przepraszaj. To tylko moja wina, oszukiwałem Cię tak długo, wstyd mi za to co zrobiłem. - powiedział i znów opuścił wzrok.<br />
-Czyli teraz wyjedziesz na dłużej?- zapytałam i złapałam go za podbródek podnosząc go do góry.<br />
- Tak.- zawahał się.- Obiecuję, że wrócę jak najprędzej. -oznajmił.- Stwierdziłem też, że nie muszę od razu wyjeżdżać. Zostanę jeszcze kilka dni. - uśmiechnął się z trudem.<br />
- Mat, jeśli robisz to przeze mnie to wiedz, że nie musisz. Zachowałam się jak rozkapryszone dziecko.Nie musisz spełniać moich zachcianek.-powiedziałam<br />
- Z jednej strony powinienem wyjechać jak najprędzej, ale muszę Ci wszystko wyjaśnić.- powiedział.- Od tej pory będziesz posiadać nową tożsamość. Dokumenty nie są jeszcze gotowe, a to dla mnie ważne. Przedyskutowałem to z Matthewem i stwierdzam, że powinniście przedstawiać się jako młode małżeństwo. Początkowo nie chciał się zgodzić, ale to chyba najrozsądniejsze co przychodzi mi do głowy. - powiedział niepewnie i spojrzał na mnie.<br />
-Yhym. -kiwnęłam tylko głową.<br />
-Muszę Cię jeszcze zmartwić co do wyglądu. To nie jest konieczne, ale chyba musisz coś w nim zmienić, bo Ciebie też tam widziano i nie chce, żeby ktoś Cię rozpoznał. - ciągnął.<br />
-Jakiś pozytywny aspekt tego wszystkiego.- wysiliłam się na uśmiech.<br />
-Myślałem, że będziesz bardziej specyficznie do tego nastawiona. -spojrzał na mnie<br />
-Czasem zmiany są dobre.- odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Mat został jeszcze trzy dni. Spędzałam z nim każdą wolną chwilę, Matthew nie chcąc nam przeszkadzać wychodził na całe dnie i wracał dopiero rankami. W ciągu tych kilku pięknych dni, codziennie bałam się momentu rozstania. Starałam się zapamiętać każdy pocałunek, każdy dotyk, każdy komplement, każdy dowcip, ale myśl rozłąki prześladowała mnie nieprzerwanie. Nie chciałam pokazywać tego Matowi, nie chciałam utrudniać mu chwili, w której po prostu będzie musiał mnie opuścić. Spędziliśmy tyle fantastycznych i namiętnych chwil, że z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Gdy spałam śniłam najgorsze koszmary, męczyły mnie każdej nocy, ale zawsze budziłam się w ramionach ukochanego, który przytulał mnie swym silnym ramieniem. Ustaliliśmy już wersję, której mam się trzymać. Dostałam nową tożsamość, od dzisiaj byłam Elizabeth Crosbie, Matthew otrzymał imię Aron. Mat z trudem godził się z wiadomością, że zaraz będziemy musieli na jakiś czas się rozstać. Nie mogłam spać tej nocy. Byłam rozkojarzona i prawdopodobnie miałam gorączkę. Przytulałam się do Mata, a on wodził palcem po mojej ręce. Żadne z nas się nie odzywało. Trwaliśmy w tej ciszy ponad godzinę, wreszcie podniosłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Łzy spłynęły mi po policzku, nie potrafiłam przestać płakać. Mat również się zerwał i mocno mnie do siebie przytulił. Nie chciałam przerywać tej chwili, nie chciałam, tak bardzo go pragnęłam. </div>
<div style="text-align: left;">
-Gdy wrócisz od razu bierzemy ślub i się mnie już nie pozbędziesz.- powiedziałam szlochając.</div>
<div style="text-align: left;">
-Brzmi groźnie.-szepnął mi do ucha i pocałował w skroń. </div>
<div style="text-align: left;">
-Czy my w jakikolwiek sposób będziemy się kontaktować? - zapytałam. </div>
<div style="text-align: left;">
-Na chwilę obecną nic nie wiem, ale jak coś wymyślę to na pewno się odezwę.- powiedział.- Tylko błagam, nie używaj swoich prawdziwych danych.-ciągnął. </div>
<div style="text-align: left;">
-Wiem, wiem. Jutro jadę do fryzjera i nikt mnie nie pozna, ale nie licz na to, że zostanę tlenioną lalką Barbie. - zaśmiałam się. </div>
<div style="text-align: left;">
-Mam nadzieję, że Cię poznam jak wrócę.- spojrzał na mnie i pocałował mnie czule w usta.</div>
<div style="text-align: left;">
Przez resztę nocy leżeliśmy na łóżku i rozmawialiśmy. Gdy promyki słońca zaczęły skradać się do sypialni poczułam dziwne ukłucie w brzuchu. Zostało nam tak mało czasu, a ja tak bardzo chciałabym pobyć z Matem trochę dłużej. Kiedy oboje postanowiliśmy wstać, poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, a potem zeszłam na dół. Mat przygotował dla mnie omleta na śniadanie. Ledwo przeszedł mi przez gardło. Po kilku minutach do domu wszedł Matthew. Był cały zabłocony, ale gdy tylko nas zobaczył rzucił nam spojrzenie, które mówiło, że nie chce nic wyjaśniać. Mat poszedł po swoje walizki i zaniósł je do auta. Pilnie obserwowałam go z okna, co chwilę łzy napływały mi do oczu, ale powstrzymywałam się od płaczu. W pewnym momencie znalazł się obok mnie. Objął mnie w pasie i przytulił do siebie. </div>
<div style="text-align: left;">
-Kocham Cię.- szepnął mi do ucha- Kocham Cię najbardziej na świecie.-musnął mnie w policzek. </div>
<div style="text-align: left;">
-Ja Ciebie też kocham i będę czekać każdego dnia na wiadomość od Ciebie.- odpowiedziałam i spojrzałam na jego twarz. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Jeszcze przez chwilę staliśmy w objęciach po czym Mat pocałował mnie w usta, a następnie zaczął zmierzać w kierunku drzwi. Gdy wyszedł zostawił je otwarte więc powoli poszłam za nim powstrzymując się od biegu. Wyszłam na werandę i odprowadzałam wzrokiem odjeżdżający samochód, łzy ciekły mi z oczu tak szybko, że nie nadążałam żeby je wycierać. Byłam rozdarta. Stałam u progu drzwi chyba ponad piętnaście minut, wtedy podbiegł do mnie szczeniaczek, którym przez te kilka dni opiekował się Matthew. Wzięłam go na ręce i weszłam do środka. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Jeśli nie jesteś na bieżąco, bądź nie pamiętasz wydarzeń przytoczonych w tym rozdziale zachęcam do ponownego przeczytania rozdziału pt. "Bitwa". </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
Życzę przyjemnego czytania i pozdrawiam serdecznie</div>
<div style="text-align: right;">
Mała Niezapominajka</div>
Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-70457252206531632402016-01-03T10:20:00.000-08:002016-01-26T10:58:56.454-08:00Nie ma innego wyjścia.. To Mat wyrwał mnie z tego strasznego koszmaru. Musiał wejść oknem, bo drzwi nadal były zamknięte. Widziałam niepewność w jego oczach. Myślę, że domyśla się co mogło mi się przytrafić. Gdy się uspokoiłam opowiedziałam mu o wszystkim. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, ale Mat nagle wstał i podał mi rękę.<br />
-Walizki są już spakowane.-powiedział.-Wyruszamy od razu.<br />
-Dokąd jedziemy.-zapytałam.<br />
-Nie mam pojęcia.-pokręcił głową.-Matthew powiedział, że możemy pojechać do jakiegoś małego miasteczka albo na wieś.-wytłumaczył.<br />
-A co z Tomem i Kelly?<br />
-Moi znajomi mają im pomóc.-powiedział.-Ale od tej pory nie możesz się z nikim kontaktować.<br />
-A co z tym domem?<br />
-Już wystawiony na sprzedaż.- odpowiedział.- A teraz już chodźmy, nie mamy za dużo czasu.<br />
<br />
Matthew czekał na nas pod domem, kiedy wsiadłam do samochodu od razu odjechaliśmy. Podróż trwała długo, jechaliśmy całymi dniami. Zatrzymywaliśmy się tylko żeby zatankować i żebym mogła się trochę odświeżyć. Mijały kolejne dni, a ja bałam się coraz bardziej. Chłopaki również nie byli pewni swoich decyzji. Po pięciu dniach dojechaliśmy do jakiejś małej miejscowości. Wtedy Mat wyciągnął telefon i zadzwonił do tajemniczego mężczyzny. Jak się okazało, zaczął nas kierować w jakieś nieznane mi miejsce. Po godzinie dojechaliśmy na niedużą farmę. Na podwórku czekał na nas starszy pan. Tylko Mat wysiadł z auta i wszedł z nim do środka. Po kilku minutach wyszli obydwoje. Wtedy Matthew powiedział, że możemy już wysiąść. Niepewnie otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę. Mat nadal rozmawiał z mężczyzną, ale kiwnął do nas żebyśmy się przywitali. Gdy podeszliśmy bliżej uważnie przyjrzałam się starszemu panu. Miał około sześćdziesięciu lat, wyglądał sympatycznie. Cieszył się, że Mat kupił od niego farmę, mógł wreszcie wyjechać do swojej rodziny. Po krótkiej rozmowie, Matthew zaproponował, że odwiezie mężczyznę na dworzec, tamten jeszcze bardziej się ucieszył. Po wyjęciu z auta walizek, Mat pożegnał się i odjechali. Gdy samochód powoli znikał na drodze, odwróciłam się i spojrzałam na dom. Był piękny. Może trochę zaniedbany, ale miało to swój urok.<br />
-Pewnie chciałabyś zwiedzić nowy dom.-zaśmiał się Mat i podał mi rękę.<br />
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się.<br />
-Muszę Cię troszkę zmartwić. -spojrzał na mnie.- Meble są dość stare, ale postaram się to załatwić. -uśmiechnął się.<br />
-Przecież to jest farma, nie musimy mieć pięknych i nowych mebli.- powiedziałam.<br />
-Czyli mam rozumieć, że nie będzie Ci przeszkadzać skrzypienie łóżka w nocy. -zaśmiał się i cmoknął mnie w czoło.<br />
<br />
W odpowiedzi pokręciłam tylko głową, potem Mat złapał mnie za rękę i oboje weszliśmy do środka. Rzeczywiście, meble nie wyglądały zbyt dobrze, ale wcale mi to nie przeszkadzało. W środku dom wydawał się ogromny, salon był naprawdę duży. Dziwiłam się, że ten mężczyzna nie bał się mieszkać tutaj sam. Na pewno musiało mu się nieźle nudzić.W powietrzu unosił się zapach drewna. Gdy stanęłam pośrodku salonu ujrzałam ogromne dębowe schody prowadzące na górę. Bez zastanowienia pognałam w ich stronę, ale wtedy usłyszałam jakiś trzask dochodzący z podwórka. Mat natychmiast wyskoczył z domu jak oparzony i szukał źródła hałasu. Po kilku minutach wrócił trzymając na rękach uroczego szczeniaczka.<br />
-Właściciel farmy nie wspominał o szczeniaku.-zaśmiał się.<br />
-Może nie wiedział o jego istnieniu, patrz jaki jest wychudzony.-wtrąciłam.-Musimy go czymś nakarmić.<br />
-Zaraz czegoś poszukam.-uśmiechnął się i podał mi psa. <br />
<br />
Zaczęłam go głaskać i drapać po brzuchu. W międzyczasie Mat przyniósł miseczkę z mlekiem. Psinka od razu zeskoczyła mi z kolan i ruszyła w stronę jedzenia merdając przy tym ogonkiem. Widok był uroczy. Po chwili Mat zadzwonił do Matthewa i poprosił go o zakupienie karmy. Mężczyzna poinformował nas, że zrobi o co prosimy, ale wróci dopiero jutro. Gdy rozmowa dobiegła końca posprzątaliśmy miskę i dokończyliśmy zwiedzanie domu w trójkę. Wieczorem Mat zrobił mi skromną kolację, a ja znalazłam jakieś stare koce z których zrobiłam prowizoryczną leżankę dla mojego nowego pupila. Po posiłku poszliśmy z Matem na górę. Znajdowały się tam cztery pokoje, weszliśmy do jednego z nich. Była to niewielka sypialnia z dwuosobowym łóżkiem i szafkami nocnymi. W oknach wisiały szare, wyblakłe zasłony, a na ścianach stare obrazy. Wystrój tego pokoju był straszny. Bałam się tutaj spać, ale inne pokoje wyglądały pewnie tak samo.<br />
-Powinnam wziąć prysznic, jak myślisz znajdzie się tutaj jakiś? -uśmiechnęłam się.<br />
-Myślę, że coś skromnego się znajdzie.-zaśmiał się.-Ale staruszek wspominał coś o zimnej wodzie.- cmoknął mnie w skroń.<br />
-Nie szkodzi, chcę się tylko odświeżyć.- powiedziałam i podeszłam do walizek, które wcześniej wniósł Mat.<br />
-Okej, w takim razie czekam tu na Ciebie.- powiedział i puścił mi oczko.<br />
<br />
Po wyjściu z pokoju od razu odnalazłam łazienkę. Ku mojemu zdziwieniu nie wyglądała tragicznie, wręcz przeciwnie była zadbana. Postanowiłam szybko wziąć prysznic i dołączyć do Mata. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Gdy wróciłam chłopak stał przy oknie i rozglądał się.<br />
-Coś się stało? -zapytałam zmartwiona.<br />
-Nie, to nic takiego. Obserwowałem okolicę. -uśmiechnął się i podszedł do mnie.-Nie musisz się już martwić kochanie. - powiedział i objął mnie w pasie.<br />
-Mam taką nadzieję.- odpowiedziałam i cmoknęłam go w usta.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Po cudownej nocy na farmie obudziło mnie piskliwe szczekanie i dźwięk zamykających się drzwi. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół. Obok drzwi stał Matthew i pilnie obserwował mojego szczeniaczka.</div>
<div style="text-align: left;">
-I jak Ci się podoba?-zapytałam. </div>
<div style="text-align: left;">
-Myślałem, że to coś większego i kupiłem karmę dla dużego zwierzaka. </div>
<div style="text-align: left;">
-Trudno, przy następnym wypadzie kupimy właściwą karmę.</div>
<div style="text-align: left;">
-Przy następnym wypadzie, czyli dzisiaj. -krzyknął Mat z kuchni. </div>
<div style="text-align: left;">
-Gdzieś się wybierasz?-zapytałam.</div>
<div style="text-align: left;">
-Muszę wyjechać na jakiś czas.- stanął przede mną i odpowiedział. </div>
<div style="text-align: left;">
-Miałeś mnie już nie zostawiać!- syknęłam.- Wiedziałam, że tak będzie.- łzy napłynęły mi do oczu. </div>
<div style="text-align: left;">
-Przepraszam, ale nie ma innego wyjścia.- odpowiedział. </div>
Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-77745558494442054972015-07-01T09:24:00.000-07:002015-07-01T09:24:19.209-07:00Sen czy wizja? Telefon od Mata jeszcze bardziej mnie skołował. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Miałam tylko nadzieję, że to się w końcu skończy. Zmieszana usiadłam przed telewizorem i czekałam na przyjazd rodziców. Nieoczekiwanie pod domem zjawił się jakiś inny samochód. Po chwili wysiadła z niego Kelly i Tom. Gdy weszli do domu byli trochę zdenerwowani.<br />
-Ta baba nas śledzi.- powiedział Tom.<br />
-Ona może coś wiedzieć.- kontynuowała Kelly.- Sara, kiedy ktoś po Ciebie przyjedzie?-zapytała.<br />
-Prawdopodobnie dzisiaj.- odpowiedziałam.<br />
-Całe szczęście.- odparł Tom.<br />
-Możecie powiedzieć co się dzieje?- zapytałam rozzłoszczona.<br />
-Ta cała Donna całą noc obserwowała dom. Później pojechała za nami do szkoły, ale teraz gdzieś zniknęła.-wyjaśnili.<br />
-Jeśli chciałaby coś Ci zrobić chyba już by to zrobiła, ale lepiej uważać. Wydaje mi się, że ktoś zlecił jej śledzenie Ciebie. - powiedziała Kelly.<br />
-Czyli co teraz robimy? -zapytałam niepewnie.<br />
-Czekamy na Twojego kolegę. Waszym rodzicom powiemy, że dzisiaj wcześniej skończyły się zajęcia i tyle. -wyjaśniła.<br />
-Myślicie, że ona nadal nas obserwuje?- spytałam.<br />
-Na razie jej nie wyczuwam, ale pewnie znowu będzie nas śledzić.- powiedziała Kelly.<br />
-A może powinnam wrócić do domu? -zaproponowałam.<br />
-Zwariowałaś? -krzyknął Tom.- To najbardziej absurdalny pomysł jaki mogłaś wymyślić w tej sytuacji.- dokończył.<br />
-Przepraszam, ale to wszystko jest dla mnie takie męczące.Chciałabym, żeby to się już skończyło.-powiedziałam.<br />
-Sara daj spokój, to Tom powinien przeprosić. Nie powinien tak reagować.- odpowiedziała Kelly i spojrzała w stronę mojego brata.<br />
-Wybaczcie, po prostu nie wiem co mam już robić. Ciągle się coś dzieje i nie jestem w stanie zapanować nad złością.<br />
-To nie Twoja wina. To ja ściągnęłam kłopoty na naszą rodzinę, czego teraz bardzo żałuję. Nie powinnam mieszać was w swoje problemy, a tym bardziej rodziców, którzy o niczym nie wiedzą.- oznajmiłam.<br />
-Sara, daj spokój. Nie możesz tak mówić. -powiedziała Kelly. -Rodzinie się pomaga, nie ważne jakie są to problemy.-uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu. - A teraz chodźmy na dół, może coś zjecie- zaśmiała się.<br />
<br />
Wszyscy bez sprzeciwu zeszliśmy do salonu. Tom przyniósł sok i chipsy, a Kelly włączyła jakiś film. Czas ciągnął się strasznie wolno. Po około godzinie wrócili rodzice. Mama wzięła się za obiad, a tata poszedł do swojego gabinetu. Czułam się nieco dziwnie, postanowiłam pójść się położyć. Jednak gdy znalazłam się na schodach usłyszałam dzwonek od drzwi. Mama od razu oderwała się od kuchni i pospiesznym krokiem zbliżała się do wejścia. Gdy uchyliła drzwi, ujrzałam twarz Donny. W sumie nie byłam zdziwiona, ponieważ cały czas kręciła się obok domu. Kobieta weszła do środka i zaczęła mnie obserwować. Byłam wkurzona, chciałam iść do siebie, ale bałam się trochę o mamę. Kelly i Tom również nie ruszali się sprzed telewizora. Usiadłam razem z nimi, ale wtedy zawołała mnie mama i poprosiła o pomoc w kuchni. Spojrzałam niepewnie na mojego brata, potem w stronę kuchni i z miną męczennicy poszła w tamtym kierunku.W pomieszczeniu pachniało świeżo zaparzoną kawą. Piła tylko mama, Donna siedziała na krześle i bacznie się nam przyglądała. Gdy zaczęłam kroić warzywa na zapiekankę, rozpoczęła się rozmowa.<br />
-Słyszałam Saro, że niedługo planujesz wyjść za mąż.- uśmiechnęła się i spojrzała mi prosto w oczy.<br />
-Tak, to prawda.- odwzajemniłam uśmiech i zerknęłam w stronę mamy.<br />
-Wybacz kochanie, musiałam się pochwalić.- zaśmiała się.<br />
-Pozwolisz, że zapytam, jak nazywa się ten szczęściarz? - zapytała.<br />
<br />
Spanikowałam.Nie wiedziałam, czy powinnam jej powiedzieć. Już miałam coś wymyślać, gdy do kuchni wszedł Matthew. Spojrzał na Donnę beznamiętnie, a potem przywitał się z moją mamą. Trochę mnie zdziwiłam ponieważ był bez okularów, ale miał soczewki.<br />
-Dzień dobry pani Smith. Przepraszam, że tak nagle, ale muszę już zabierać Sarę. -uśmiechnął się.<br />
-Jak to ? -zapytała mama.<br />
- Jakby to powiedzieć, ślubna gorączka. Próbowałem pozałatwiać kilka spraw, ale nic mi się nie udało. Sara musi mi pomóc, Mat też stara się to jakoś ogarnąć, ale nie wiem z jakim skutkiem. Musi nam pani wybaczyć. - powiedział.<br />
-No dobrze, ale może zostaniecie na obiedzie? -zaproponowała.<br />
-Nie ma sprawy.- powiedział.<br />
-Nie mamo, będziemy się zbierać. - odparłam.<br />
-Sara, może Matthew jest głodny. Nie zachowuj się jak dziecko.- spojrzała na mnie gniewnie.<br />
-Przepraszam, ale jadłem już na mieście. -wyjaśnił.<br />
-Widzisz mamo. Idę się spakować. -wstałam i poszłam na górę.<br />
<br />
Gdy wyjęłam torbę zaczęłam wkładać do niej poskładane ubrania, po piętnastu minutach byłam gotowa. Wzięłam walizkę i zaczęłam ją powoli znosić. Po chwili zjawił się Matthew i zaniósł ją do samochodu.Po szybkim pożegnaniu się z rodziną oboje opuściliśmy dom i odjechaliśmy. Czułam się bardzo, ale to bardzo dziwnie. Matthew jechał bardzo szybko. Nie wiedziałam czy mogę coś mówić, czy raczej siedzieć cicho. Wiedziałam, że prędzej czy później Donna za nami pojedzie. Strasznie mnie to martwiło. Po godzinie drogi zwolniliśmy. Ulice były coraz bardziej zatłoczone. Matthew zaczął kląć pod nosem. Po chwili spojrzał na mnie.<br />
-Nie mam pojęcia gdzie z Tobą jechać.- powiedział<br />
-A nie możemy jechać do domu? -zapytałam zrezygnowana.<br />
-Możemy, ale boję się, że ktoś tam może być.-wyjaśnił.<br />
-Matthew, nie chcę znowu mieszkać w hotelu, to zbyt męczące. -powiedziałam.<br />
-Nienawidzę takich sytuacji. Mat się nie odzywał, a ja boję się działać po swojemu.- wytłumaczył.<br />
-Będzie dobrze, wiem, że nic się nie stanie.-uśmiechnęłam się.<br />
<br />
Około piętnastej stanęliśmy w korku. Na ulicy było coraz więcej samochodów. Większość osób jechała na wakacje. Postanowiłam się położyć. Zasnęłam od razu. Nie pamiętam, czy mi się coś śniło. Gdy się obudziłam byłam strasznie głodna. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Matthew otworzył schowek i wyciągnął z niego kilka batonów i jakiś sok.<br />
-Nic lepszego nie znalazłem. Zrobimy zakupy na mieście, wracamy do domu. -oznajmił.<br />
-Dziękuję. -powiedziałam<br />
-Jak na razie nie widziałem tej baby, mam nadzieję, że nas nie śledzi.-poinformował.-Dzwonił Mat, prawdopodobnie przyjedzie do Ciebie.<br />
-Czyli już wszystko w porządku? -zapytałam<br />
-Obawiam się, że to jeszcze nie koniec. -powiedział.- Ale zobaczymy.<br />
<br />
<br />
Gdy przyjechaliśmy do domu, na podjeździe stał jakiś nieznany mi samochód. Jednak gdy wysiadłam z auta zaraz zjawił się obok mnie Mat. Wyglądał na wyczerpanego i zmartwionego. Od razu się do niego przytuliłam, a on pocałował mnie w czoło. Staliśmy tak w milczeniu przez kilka minut. Następnie Mat zabrał moje walizki i weszliśmy do domu. W środku było jakoś inaczej. Nie wyczuwałam obecności innych osób, ale wystrój przedpokoju i salonu się nieco zmienił. <br />
-Co tu się stało?-zapytałam.<br />
-Miałem nieproszonego gościa, ale już wszystko w porządku.-wyjaśnił.<br />
-Mat, myślę, że ten dom nie jest odpowiednią kryjówką.-wtrącił Matthew.<br />
-A co, masz jakiś lepszy pomysł? -wrzasnął.<br />
-Mat, uspokój się!-krzyknęłam.<br />
-Po co ja w ogóle się w to wtrącam?-mruknął pod nosem Matthew i wyszedł z domu.<br />
<div style="text-align: left;">
-Świetnie! Czemu się tak zachowujesz? -rzuciłam i zaczęłam iść w stronę gabinetu.</div>
<div style="text-align: left;">
-Sara poczekaj. - złapał mnie za rękę. - To nie moja wina.</div>
<div style="text-align: left;">
-A czyja? Matthewa?- wyrwałam się.- Zastanów się czasem zanim coś powiesz.A teraz zostaw mnie w spokoju. </div>
<div style="text-align: left;">
<br />
Byłam wściekła, gdy wchodziłam po schodach potknęłam się parę razy, ale nadal szłam na górę i wcale się nie odwracałam. Czułam wzrok Mata na swoich plecach, ale zignorowałam go. Gdy byłam już przed drzwiami do gabinetu, stwierdziłam, że wezmę kąpiel. Siedziałam w wannie dość długo, kiedy wyszłam za oknem pociemniało. Zrobiło się chłodniej. Postanowiłam, że przebiorę się w dres i poczytam coś w łóżku. Gdy byłam już gotowa, bezszelestnie wyszłam z sypialni i wzięłam książkę z gabinetu.Kiedy wróciłam, zamknęłam za sobą drzwi i zabrałam się do czytania. <br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***<br />
<div style="text-align: left;">
<br />Obudziłam się w środku nocy, a raczej obudził mnie jakiś huk. Nie wiedziałam co robić. Niepewnie podeszłam do drzwi i wychyliłam się. Chwilę potem schodziłam już po schodach. Nagle usłyszałam kroki, ktoś bardzo szybko się zbliżał. Zatrzymałam się i ujrzałam Mata. Wyglądał strasznie. Jego ubranie było calutkie poszarpane. Wtedy zorientowałam się, że ktoś się zbliża. Mat zadrżał i spojrzał mi prosto w oczy. </div>
<div style="text-align: left;">
-Przepraszam Sara.-wydusił.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Po tych słowach obok niego stanęło dwóch mężczyzn, złapali go za ręce i zaczęli mu je wyrywać.Z hukiem upadły na ziemię. Mat krzyczał i próbował się wyrwać. Widok był przerażający. Ja również zaczęłam wrzeszczeć. Wtedy ktoś zaczął mnie szarpać. Okazało się, że spałam. A to, co widziałam to sen lub wizja. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<br />
<br />
<br />Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-81177280287048772352015-05-06T09:56:00.001-07:002015-05-06T09:56:10.756-07:00Tajemnicza koleżanka mamy-Pewnie, jeszcze powiedź, że to moja wina.- podniósł głos.- Miałaś siedzieć w domu, ale widocznie Ty nikogo nie słuchasz.- ciągnął.<br />
-Przestań. Nic się przecież nie stało.- krzyknęłam.<br />
-Jasne, otwarty garaż, samochód przed domem, spacerki z sąsiadem, to dla Ciebie nic?- powiedział.- Miałaś uważać, a Ty zachowujesz się jak małe dziecko!- wrzasnął.<br />
-Nie mów tak. Cały czas uważałam.- odpowiedziałam i poszłam na górę.<br />
<br />
Nie miałam ochoty dłużej kłócić się z Matthewem. Chłopak nigdy się tak nie zachowywał, nie wiem co się dzieje. Zmęczona całą tą sytuacją przebrałam się w piżamy i położyłam się spać. Obudziłam się wcześnie rano, wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Postanowiłam, że nie będę zwracała uwagi na Matthewa. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Chłopak znajdował się w tym samym pokoju, ale nie przejmował się moją obecnością. Gdy skończyłam jeść, pozmywałam i udałam się do gabinetu. Wybrałam jakąś książkę i zaczęłam czytać. Po kilku godzinach usłyszałam jakiś hałas na dworze. Odsłoniłam rolety i zobaczyłam jak Matthew naprawia bramę. Na chwilę odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie. Kazał mi zasłonić okno. Zrobiłam tak jak chciał. Po upływie godziny czytanie już mnie męczyło. Zeszłam więc do kuchni i zaczęłam robić coś do jedzenia. Dzisiaj znowu zapiekanka. Kupiłam kilka gotowych, więc nie będę się trudzić żeby coś ugotować. Reszta dnia minęła równie samotnie. Matthew siedział ze mną w domu, ale nie odzywał się nawet jednym słowem. Zaczęło mnie to trochę przytłaczać, ale mam swój honor i nie odezwę się pierwsza.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Takim sposobem minął tydzień. W sumie to kontakt z Matthewem jeszcze bardziej się ograniczył ponieważ całymi dniami czytałam w gabinecie, a jadłam przeważnie wieczorami lub w nocy. W poniedziałek, gdy wstałam od razu wzięłam prysznic, następnie wysuszyłam włosy i założyłam nowe ubrania. Kiedy zeszłam do kuchni, na blacie czekało na mnie śniadanie. Raczej się tego nie spodziewałam, ale szybko je zjadłam i postanowiłam podziękować chłopakowi. Matthew tak jak zwykle siedział na sofie i oglądał kanał informacyjny. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
-Dziękuję za śniadanie.- powiedziałam i spojrzałam na niego. </div>
<div style="text-align: left;">
-Nie ma za co. Jedziemy dzisiaj na zakupy. Potem podrzucę Cię do rodziców. - odpowiedział. </div>
<div style="text-align: left;">
-Jak to do rodziców? -zapytałam zmieszana. </div>
<div style="text-align: left;">
-Zmieniłem dietę i muszę częściej polować, a zostawienie Cię samej w domu to nie jest dobry pomysł.- odparł.</div>
<div style="text-align: left;">
-Czemu nadal nosisz okulary?- zapytałam. </div>
<div style="text-align: left;">
-Bo kolor moich oczu nadal nie jest naturalny.- odpowiedział.- A teraz możesz iść się spakować. Zostajesz na dwa, ewentualnie trzy dni. -wyjaśnił. </div>
<div style="text-align: left;">
-Okej, a co z bramą ? Naprawiłeś ją? -zapytałam.</div>
<div style="text-align: left;">
-Tak.-zaśmiał się. - Wymieniłem baterię w pilocie. </div>
<div style="text-align: left;">
-Ale..</div>
<div style="text-align: left;">
-Sara idź już. Nie mamy za dużo czasu. -przerwał .</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Pokiwałam tylko głową i poszłam na górę. Wzięłam tylko nowe ubrania i trochę gotówki. Może poszłabym na zakupy z Kelly i Tomem. Tak czy siak byłam gotowa już po piętnastu minutach. Gdy zeszłam na dół Matthew wziął moją torbę. Samochód czekał już obok domu. Gdy wyszliśmy chłopak zamknął dom, a ja wsiadłam do auta. Od razu odjechaliśmy. Za oknem zaczął padać deszcz, pogoda znacznie się zmieniła. Zanim dojechaliśmy do centrum nieźle się rozpadało. </div>
<div style="text-align: left;">
- Zmiana planów. Teraz odwiozę Cię do rodziców, a zakupy zrobię jak będę wracał. A i nie zapomnij żeby mi przypomnieć o benzynie, bo jeździłaś na resztkach.- powiedział. </div>
<div style="text-align: left;">
-Okej. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Przez całą drogę spałam, co jest u mnie normalne. Około czternastej byliśmy u rodziców. Matthew zaniósł torbę pod drzwi i odjechał. Kazał mi za dużo nie mówić, bo sam nie wie co Mat powiedział rodzicom. Gdy weszłam do środka zastałam tylko tatę. Okazało się, że mama pojechała z jakąś koleżanką do spa, a Tom i Kelly mięli lada chwila wrócić ze szkoły. Wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale nie chciałam pokazywać, że się czegoś domyślam. Gdy mój brat wrócił wszyscy zjedliśmy obiad. Kelly gdzieś na chwilę pojechała, oczywiście żeby wymigać się od jedzenia. Kiedy wróciła poszłam do swojego pokoju i położyłam się na chwilę. Słyszałam jak Tom bierze się za naukę więc nie chciałam mu przeszkadzać. Siedziałam sama do wieczora. Około dziewiętnastej zadzwonił Matthew. </div>
<div style="text-align: left;">
- Wszystko okej? -zapytał. </div>
<div style="text-align: left;">
- Myślę, że tak. -odpowiedziałam</div>
<div style="text-align: left;">
- Mama już wróciła? </div>
<div style="text-align: left;">
- Jeszcze nie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak na wszelki wypadek nie opuszczaj domu. Postaram się przyjechać już jutro. Możesz zostać ile chcesz, tylko nie rób nic głupiego.- wyjaśnił. </div>
<div style="text-align: left;">
- Czemu wydaje mi się, że coś się dzieje?- zapytałam. </div>
<div style="text-align: left;">
- A kiedy u Ciebie się nic nie dzieje.-zaśmiał się.- Nie martw się. Muszę kończyć. Pa</div>
<div style="text-align: left;">
-Pa. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Po rozmowie z Matthewem do pokoju zapukała Kelly. Dziewczyna wydawała się niespokojna. Usiadła obok mnie bez słowa i podała mi kartkę. Była to krótka wiadomość: <b>"Zachowuj się naturalnie, zaraz wszystkiego się dowiesz." </b>Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, byłam trochę zestresowana, ale Kelly uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu. Nieoczekiwanie przyjechała mama. Postanowiłam pójść się z nią przywitać. Gdy schodziłam na dół zauważyłam tajemniczą kobietę. Stała kawałek za mamą i rozmawiała z moim tatą. Wtedy popatrzyłam na nią uważniej. Szczupła, wysoka blondynka, z krótkimi włosami i bardzo dziwnymi oczami. Zeszłam jeszcze niżej i poczułam jej zapach. To wampir. Moja mama przyjechała z wampirem. Poczułam nagły atak paniki. Już chciałam zbiec po schodach kiedy Kelly stanęła za mną i minęła mnie. Na dole kręcił się też Tom, był świadomy całej tej sytuacji, ale zachowywał się bardzo naturalnie. Gdy w końcu przywitałam się z mamą, od razu chciała mnie przedstawić swojej koleżance. Tajemnicza kobieta podeszła bliżej i podała mi rękę. </div>
<div style="text-align: left;">
-Donna Jenner.- uśmiechnęła się. </div>
<div style="text-align: left;">
-Sara, bardzo mi miło.- odwzajemniłam uśmiech. </div>
<div style="text-align: left;">
-Wiele o Tobie słyszałam. Twoja mama ciągle o Tobie opowiada.- powiedziała i przyjrzała mi się. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam i zaczęłam obserwować kobietę. Słyszałam jej każdą myśl. Była nieco zaintrygowana moim zapachem i zastanawiała się czy wiemy o Kelly. Sytuacja była nieco dziwna. Kobieta po chwili powiedziała, że musi jechać do domu, mama jeszcze trochę z nią porozmawiała i odprowadziła do drzwi. Poczułam ulgę. Gdy mama wróciła, tata już szykował stół na kolację. Kelly pożegnała się ze wszystkimi i wyszła. Tym razem naprawdę wyszła. Zawsze wychodziła drzwiami i wchodziła oknem do pokoju Toma. Chyba dzisiaj musimy odegrać trochę inne życie. Po posiłku Tom i ja posprzątaliśmy ze stołu. Ja zmywałam naczynia, a on wycierał i układał. Później oboje bez słowa poszliśmy do swoich pokoi. Położyłam się spać w ubraniach. Ku mojemu zdziwieniu zasnęłam momentalnie. Gdy wstałam na stoliku czekała na mnie kolejna wiadomość:<b>" Tom jest w szkole, a my z mamą na zakupach. Wrócimy przed jedenastą.Tata" </b>Od razu spojrzałam na zegarek. Było przed dziesiątą. Na dworze znowu padało. Postanowiłam wziąć prysznic, potem ubrałam się w dres i zeszłam na dół. Włączyłam telewizor i wtedy zadzwonił telefon. Tym razem Mat.</div>
<div style="text-align: left;">
-Jesteś u rodziców?- zapytał. </div>
<div style="text-align: left;">
-Tak.-odpowiedziałam</div>
<div style="text-align: left;">
-Ta koleżanka mamy Cię widziała?- kontynuował. </div>
<div style="text-align: left;">
-Tak. </div>
<div style="text-align: left;">
-Niedobrze.-powiedział.- Dzisiaj nie zdążę przyjechać. Zresztą to będzie niebezpieczne. -ciągnął.- Musisz słuchać Matthewa. </div>
<div style="text-align: left;">
-Mat, czy możesz powiedzieć co się dzieje. - zapytałam. </div>
<div style="text-align: left;">
-Sam nie wiem. Niepotrzebnie Cię w to wszystko wciągałem.- powiedział.- Muszę już kończyć, pamiętaj żeby słuchać Matthewa. </div>
Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-56902921618701072222015-05-05T13:13:00.000-07:002015-05-06T08:11:55.576-07:00Zepsuta brama Postanowiłam zignorować nieoczekiwanego gościa i dalej czytać książkę, niestety ciągłe dzwonienie bardzo mnie rozpraszało.Zrezygnowana zeszłam na dół i usiadłam przed telewizorem. Jego dźwięk zagłuszył dobijającego się sąsiada. W salonie spędziłam prawie cały dzień, miałam kilka kursów między lodówką a sofą, ale większość czasu przeleżałam. Wynudziłam się prawie na śmierć, nie wiedziałam co mam robić. Telefon się nie odzywał i nikt nie przyjeżdżał. Cała ta sytuacja zaczynała mnie irytować. Było już dość późno więc postanowiłam wziąć prysznic. Nie chciało mi się spędzać w łazience zbyt dużo czasu. Gdy wyszłam, założyłam spodenki i jakąś luźną koszulkę. Położyłam się w sypialni i zasnęłam. Kolejne dni mijały identycznie, każdego ranka pukał do mnie sąsiad, a ja nie dawałam znaku życia. Całe dnie spędzałam przed telewizorem, wieczorami czytałam. W ciągu tych kilku dni nie dostałam żadnego telefonu od Mata, nie wiedziałam co robić, a w lodówce już prawie nic nie było. Postanowiłam, że pojadę do centrum. Niestety musiałam jechać w sobotę, wiedziałam, że na mieście będzie pełno ludzi, ale nie miałam już żadnego jedzenia. Wybrałam się wieczorem. Wzięłam ze sobą gotówkę, wyszłam tylnym wyjściem i weszłam do garażu. Wsiadłam do samochodu i podjechałam pod bramę. Nacisnęłam pilot, ale brama w pewnym momencie się zatrzymała i nie chciała się otworzyć. Wkurzona wysiadłam z auta i próbowałam ją jakoś popchnąć. Niestety bez skutku. Zaczęłam kląć i kopać, ale to i tak nic nie dało. Rozzłoszczona odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w kierunku pojazdu, kiedy zza pleców wyłonił się Pan Whitney.<br />
<br />
-Dobry wieczór, już myślałem że Pani nie spotkam.- powiedział z uśmiechem na twarzy.<br />
-Przepraszam, ale nie mam teraz ochoty na rozmowę. - odpowiedziałam beznamiętnie.<br />
-To ja powinienem przeprosić. Niech się Pani na mnie nie gniewa. Tak w ogóle to jestem Dean.- podał mi rękę.<br />
-Sara, miło mi. A teraz Pan wybaczy, muszę wracać do domu. - mruknęłam.<br />
-Jaki Pan? Mów mi Dean. Może Ci pomogę ? - zaproponował.- Bramy raczej nie naprawię, ale mogę Cię podwieźć.- uśmiechnął się.<br />
-Nie, dziękuję. Przejdę się.<br />
-To fakt, jestem tu nowy, ale tutaj nie ma żadnego sklepu, bo jak mniemam tam się wybierasz. -powiedział. - Daj sobie pomóc Saro, nie musisz się mnie bać.<br />
-To naprawdę nic takiego, poradzę sobie. - wyjaśniłam.<br />
-To może dasz się zaprosić na kawę? - zaproponował. Nie chcę się wtrącać, ale chyba mieszkasz sama, więc pewnie Ci się nudzi.<br />
-Nie jest źle, jakoś sobie radzę. -wysiliłam się na uśmiech.<br />
-To co z kawą? - zapytał uśmiechnięty.<br />
-Przemyślę to.- odpowiedziałam. A teraz przepraszam, naprawdę muszę już iść.<br />
-No dobrze. Dobrej nocy.<br />
-Wzajemnie.<br />
<br />
Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu. Wjechałam do garażu i weszłam do domu. Byłam wściekła. Pomysł z pójściem pieszo był beznadziejny, taksówki zamówić nie mogę, a podwózka sąsiada to już kosmos. Bez zastanowienia poszłam do sypialni i położyłam się spać. Wstałam wczesnym rankiem. Założyłam dres, związałam włosy i zajrzałam do kuchni. Zrobiłam jajecznicę z dwóch ostatnich jajek i nalałam sobie szklankę wody. Po zjedzonym śniadaniu pozmywałam, wzięłam klucze i udałam się do garażu. Znalazłam tam dobrze wyposażoną skrzynkę z narzędziami. Postanowiłam naprawić bramę, albo przynajmniej zepsuć ją tak, żeby się otworzyła.Gdy znalazłam się przed domem na początku rozejrzałam się uważnie, a potem zabrałam się do działania. Tak naprawdę odkręciłam kilka śrubek i zaczęłam przyglądać się kabelkom. Zrezygnowana zaczęłam oglądać bramę z każdej strony. Wtedy zauważyłam, że ktoś biegnie po chodniku. Nagle rozpoznałam swojego sąsiada, niestety nie miałam już szans żeby się schować ponieważ Dean mnie zauważył.<br />
<br />
-Dzień dobry, nie wiedziałem, że tak wcześnie wstajesz.- zaśmiał się.<br />
-Dzień dobry. Chciałam naprawić tą bramę, ale niestety nie potrafię.- powiedziałam.<br />
-Poczekaj, może Ci jakoś pomogę. Nie da się jej jakoś ręcznie przesunąć? -zapytał .<br />
-Najwidoczniej nie. - odpowiedziałam zdenerwowana.<br />
<br />
Dean zaczął przyglądać się bramie, po czym nacisnął kilka części i otworzył ją. Byłam w szoku, że to takie proste. Zrobiło mi się głupio ponieważ byłam dla niego bardzo niegrzeczna. <br />
<br />
-Bardzo Ci dziękuję. - powiedziałam zmieszana.<br />
-Nie ma sprawy, zadzwoniłem do tych pracowników z firmy meblowej. Wszystko mi wyjaśnili. - uśmiechnął się.-A teraz Cię przepraszam, ale muszę wziąć prysznic. Może jeszcze na siebie wpadniemy.-powiedział i zaczął zmierzać w kierunku swojego domu.<br />
<br />
Zadowolona zaniosłam skrzynkę do garażu i wróciłam do domu. Postanowiłam pojechać na zakupy trochę później, bo w niedzielę i tak za wcześnie nic nie kupię. Wzięłam prysznic, założyłam coś bardziej wyjściowego, uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam gotowa było już około dziesiątej. Ponownie wyszłam z domu, wzięłam samochód i pojechałam na miasto. W centrum był całkiem duży ruch. Na początku postawiłam na zakupy spożywcze. Kupiłam kilka kartonów soków, dużo warzyw i produktów o długiej przydatności spożycia. Następnie postanowiłam zakupić jakieś ubrania. Po czterech godzinach byłam już zmęczona, zjadłam na mieście jakiś obiad i wróciłam do domu. Nie chciało mi się parkować samochodu w garażu, więc zostawiłam go obok wejścia do domu. Wnoszenie zakupów zajęło mi chyba z godzinę. Gdy wszystko poukładałam zrobiłam sobie zapiekankę, a następnie zaczęłam piec ciasto czekoladowe. Wczesnym wieczorem było już gotowe. Postanowiłam zanieść ciasto sąsiadowi żeby mu jakoś podziękować. Później przypomniałam sobie, że kupiłam jeszcze wino, które również wzięłam. Pod drzwiami Deana poczułam się nieco dziwnie, wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Po chwili mężczyzna otworzył mi i wpuścił do środka.<br />
<br />
-Cześć, przyszłam Ci podziękować. - uśmiechnęłam się i podałam mu ciasto.<br />
-Szczerze, to nie spodziewałem się Ciebie. -zaśmiał się.<br />
-Spokojnie, przyszłam tylko na chwilę.- powiedziałam.<br />
-Nie, nie o to mi chodziło.- wyjaśnił.- Zapraszam do salonu, zaraz przyniosę kieliszki.<br />
-Ja dziękuję, będę się już zbierać.- wyjaśniłam.<br />
-Nie przesadzaj, dopiero co przyszłaś.- uśmiechnął się.<br />
<br />
Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle zadzwonił telefon. Od razu przeprosiłam i odebrałam.<br />
-Kochanie, tu Mat. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku. Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale to ze względu na Twoje bezpieczeństwo.- powiedział.<br />
- Mat co ja mam robić? Ktoś miał do mnie przyjechać. - odpowiedziałam.<br />
-Spokojnie, mięliśmy pewne komplikacje, ale już wszystko okej. W nocy ktoś powinien dotrzeć, ale błagam Cię nie wychodź z domu. Ktoś może Cię obserwować.- poprosił.<br />
-Dobrze, ale..<br />
-Przepraszam Sara, muszę kończyć. Kocham Cię.<br />
<br />
W słuchawce już nikt się nie odezwał. Postanowiłam wrócić do domu. Muszę jakoś okłamać Deana. Raczej nie będzie to trudne. Wróciłam do salonu. Na stoliku stały już dwa kieliszki i pokrojone ciasto.<br />
- Dean przepraszam, ale nie mogę zostać. - powiedziałam.<br />
- Coś nie tak? -zapytał.<br />
-Nie, po prostu dostałam telefon i będę miała dzisiaj gościa. Muszę przygotować mu pokój i zrobić coś do jedzenia.- wyjaśniłam. Naprawdę przepraszam.<br />
-Nic nie szkodzi.- uśmiechnął się.- Pozwolisz, że Cię odprowadzę?- zapytał .<br />
-Nie ma sprawy.<br />
<br />
Chłopak wyszedł za mną i odprowadził mnie do samych drzwi. Gdy włożyłam klucz do zamka przestraszyłam się ponieważ nie chciał się przekręcić, wtedy zorientowałam się, że pod domem nie ma samochodu. Zdezorientowana nacisnęłam na klamkę, lekko uchyliłam drzwi. Widziałam plecy jakiegoś mężczyzny i dwie walizki. Byłam przerażona, Dean musiał to zauważyć ponieważ podszedł bliżej i zapytał czy wszystko w porządku. Wtedy usłyszałam kroki, drzwi otworzyły się szerzej, a przede mną stanął Matthew w ciemnych okularach.<br />
-Myślałem, że zastanę Panią w domu.- zaśmiał się.<br />
- Co Ty tutaj robisz? - zapytałam.<br />
-Myślałem, że inaczej mnie przyjmiesz.- powiedział .- Przecież miałem przyjechać. To miała być niespodzianka. - uśmiechnął się i przekazał mi wiadomość, że mam się pozbyć Deana.<br />
- Yy, Dean to jest mój..<br />
-Narzeczony.- powiedział Matthew.<br />
-Okej, to ja już będę leciał. - uśmiechnął się i odszedł speszony.<br />
<br />
Gdy weszliśmy do domu nadal byłam w szoku, nie wiedziałam jak Matthew się tutaj znalazł.<br />
<br />
-Narzeczony? Serio? - wrzasnęłam.<br />
-A co miałem powiedzieć? Kolega? Brat? Może wujek? - zaczął.- Mat kazał nam grać parę, nie wiem kiedy wróci, ale to poważna sprawa. - wytłumaczył .<br />
-Zostaw mnie w spokoju. - krzyknęłam. Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-63511820922835562152015-04-06T07:52:00.000-07:002015-04-06T07:52:11.387-07:00Ryzykowne decyzje Po przeczytaniu listu, zgniotłam go i cisnęłam nim na podłogę. Byłam wściekła. W głowie ciągle zadawałam sobie te same pytania: Dlaczego Mat na to pozwolił? Czemu zostałam sama? Co ja teraz zrobię? Cała ta sytuacja zaczęła mnie przerastać, momentalnie rozbolała mnie głowa. Ostrożnie wstałam z sofy i poszłam do kuchni. Postanowiłam coś zjeść i wypić kawę. Było dość wcześnie, a za oknem słyszałam głośne rozmowy. Głównie narzekanie i jakieś przekleństwa. Zaciekawiona wyjrzałam zza rolet. Na ulicy stała duża ciężarówka, obok niej stało dwóch mężczyzn. Oboje byli dość wysocy i umięśnieni. Wtedy zorientowałam się, że wnoszą oni meble do domu, który stał obok. Prawdopodobnie lada dzień ktoś się tutaj wprowadzi, a może już się wprowadził. Miałam tylko nadzieję, że będą to jacyś normalni ludzie. Znudzona obserwowaniem zabrałam się za śniadanie. Zrobiłam sobie szybką sałatkę z grzankami i kawę z mlekiem. Następnie wzięłam wszystko ze sobą i usiadłam przed telewizorem. Nie mam pojęcia jak długo siedziałam, ale zaczęło mnie to denerwować. Nie miałam nawet z kim porozmawiać. Postanowiłam pochodzić trochę po domu. Wpadłam też na pomysł żeby trochę poobserwować co się dzieje w sąsiednim domu. Weszłam po schodach na pierwsze piętro i otworzyłam pokój który znajdował się nad kuchnią. Był to jakiś gabinet. Ściany miały pastelowe kolory. Było tutaj dużo regałów, wygodne fotele, dwa stanowiska z komputerami, a w rogu pokoju stała sztaluga. Wtedy przypomniał mi się mój pokój u rodziców. Było tam mnóstwo moich rysunków. Może nie byłam jakoś bardzo utalentowana, ale coś tam potrafiłam namalować. Tak czy siak, teraz nie miałam na to ochoty. Postanowiłam podejść do okna i znowu coś podejrzeć. Gdy już do niego podeszłam nieoczekiwanie ktoś zadzwonił do drzwi. Momentalnie zesztywniałam. Wiedziałam, że nie powinnam otwierać, ale jednak postanowiłam sprawdzić kto to. Bezszelestnie zeszłam na dół i podeszłam do drzwi. Przed nimi stał jakiś mężczyzna, spojrzałam uważniej. Wtedy go rozpoznałam, był to jeden z tych pracowników. Otworzyłam drzwi.<br />
- Dzień dobry, przepraszam że przeszkadzam, jesteśmy z firmy meblowej i zostaliśmy zatrudnieni u Pani nowego sąsiada. Czy mógłbym Panią prosić o przysługę?- zapytał.<br />
-To zależy jaka przysługa.- odpowiedziałam niepewnie.<br />
-Niech się Pani nie martwi. To nic takiego.- uspokoił mężczyzna.- Mianowicie, Pan Whitney miał się zjawić dwie godziny temu, ale jeszcze nie przyjechał, a my musimy się już zbierać i nie mamy gdzie zostawić dla niego kluczy.- wyjaśnił.<br />
-A próbował Pan do niego zadzwonić? -zapytałam.<br />
-Tak, niestety nie odbiera. Bardzo proszę, niech Pani przekaże mu klucze.- poprosił.<br />
-Bardzo mi przykro, ale nie mam pojęcia jak wygląda Pan Whitney i obawiam się, że przekazałabym klucz komuś innemu.- starałam się jakoś wybrnąć.<br />
-Niech się Pani zlituje, przecież mało kto tutaj przyjeżdża. Z tego co się orientuję na tej ulicy mieszka może dziesięć osób.- dalej namawiał.<br />
-A wie Pan o której mniej więcej może się zjawić mój sąsiad?- zapytałam zrezygnowana.<br />
-Już niebawem. -odpowiedział z uśmiechem.- Nie będzie musiała Pani długo czekać.<br />
-No dobrze. Oddam klucz.- wysiliłam się na uśmiech.<br />
-Dziękuję Pani z całego serca, ratuje nam Pani życie. Jesteśmy już trochę spóźnieni, a musimy jeszcze zrobić dwa kursy. - uścisnął mi dłoń i podał klucze.- Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.<br />
-Do widzenia.<br />
<br />
Odprowadziłam go wzrokiem do furtki i zamknęłam drzwi. Weszłam do środka i położyłam klucze na blacie w kuchni. Byłam na siebie zła, nie powinnam mu otwierać. Teraz jeszcze będę musiała wyjść z domu. A jeśli nowy sąsiad okaże się jakimś niebezpiecznym mężczyzną. Biłam się z myślami, nie wiedziałam co z sobą zrobić. Nalałam sobie soku do szklanki i poszłam do gabinetu. Podniosłam obie rolety i włączyłam komputer. Postanowiłam obejrzeć jakiś film, ale ciągłe wyglądanie przez okno mnie rozpraszało. Sięgnęłam więc po jakąś książkę. Zdziwiłam się ponieważ strasznie mnie wciągnęła. Czytałam ją chyba z cztery godziny, a sąsiad nadal nie przyjeżdżał. Zrobiłam sobie krótką przerwę. Zeszłam na dół, poszukałam telefonu i nalałam sobie kolejna szklankę. Gdy wróciłam ponownie wzięłam się za czytanie. Po dwóch godzinach strasznie burczało mi w brzuchu. Zasłoniłam rolety, wzięłam książkę ze sobą i zeszłam do kuchni. Postanowiłam przygrzać wczorajszy obiad i zrobić sobie kawę. Co jakiś czas wyglądałam przez okno. Oczywiście nikogo nie było. Zaczynałam się coraz bardziej denerwować. Po zjedzeniu ciepłego posiłku zaczęłam powoli pić kawę. Za oknem ciemniało, nie wiedziałam co robić. Czytanie mnie już męczyło i rozbolała mnie głowa. Wzięłam się za zmywanie. Gdy skończyłam ponownie zaczęłam wyglądać przez okno. Nadal nikogo nie było. Wkurzona poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Położyłam się na sofie i zasnęłam. Gdy się obudziłam i spojrzałam na zegarek, od razu pobiegłam do kuchni. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam nadjeżdżający samochód. Z jednej strony się ucieszyłam, ale z drugiej zestresowałam.Niestety auto pojechało dalej. Wtedy straciłam już nadzieje, że ten Pan Whitney w ogóle nadjedzie. Zrezygnowana wyjęłam z lodówki jogurt, ale odłożyłam go. Poszłam na górę do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w jakieś czyste ubrania i suszyłam włosy. Gdy byłam już ogarnięta zeszłam na dół i zaczęłam czytać w kuchni. Około pierwszej w nocy podjechał jakiś samochód. Wysiadł z niego mężczyzna. Zaczął kręcić się na chodniku, po czym próbował otworzyć bramę pod domem. Niestety nie miał kluczy. Wtedy oprzytomniałam i momentalnie wstałam. Wzięłam ze sobą klucze i wyszłam przed dom. Już pod domem słyszałam, że Pan Whitney jest zły. Cały czas klął pod nosem. Gdy mnie zauważył od razu przestał i zaczął mnie obserwować. Kiedy podeszłam do niego bliżej to on zaczął mówić pierwszy.<br />
-Bardzo mi przykro, nie chciałem Pani obudzić, ale Ci niekompetentni pracownicy nie zostawili mi kluczy.-zaczął.<br />
-Ja..<br />
-Naprawdę Panią przepraszam, niech się Pani nie gniewa. Jestem bardzo zły, dlatego słyszała Pani te słowa. Obiecuję, że nie będę.- ciągnął.<br />
-Proszę pozwolić mi coś powiedzieć.- podniosłam głos.<br />
-Rozumiem, chce Pani dzwonić na policję. - rzucił.<br />
-Posłucha mnie Pan w końcu.- powiedziałam beznamiętnie.<br />
-Tak, proszę mówić.- powiedział i spojrzał na mnie.<br />
-Pańscy pracownicy...-zaczęłam.<br />
-Oni też hałasowali? - powiedział poirytowany. - Bardzo przepraszam. Naprawdę to nie moja wina.- tłumaczył.<br />
<br />
Rozzłoszczona, bez słowa podałam mu klucze i zaczęłam zmierzać w kierunku domu. Mężczyzna zaczął za mną iść, ale w pewnym momencie zrezygnował. Gdy byłam już na podwórku lekko odwróciłam głowę i zerknęłam w jego stronę. Pan Whitney właśnie wsiadał do samochodu. Bez zastanowienia weszłam do domu, zamknęłam drzwi i poszłam położyć się do sypialni. Spałam jak zabita. Obudziłam się po dwunastej. Od razu poszłam zjeść jakieś śniadanie i napić się ciepłej kawy. Rolety w kuchni nadal były odsłonięte więc korzystając z okazji wyjrzałam przez okno. Przed domem Pana Gadulskiego znowu stała ciężarówka z meblami. Chyba nawet Ci sami pracownicy, gdzieś tam między nimi co jakiś czas kręcił się mój nowy sąsiad. Postanowiłam odsunąć się od okna i od razu zasłonić rolety. Nie chciałam się z nim kolejny raz spotykać, przecież miałam nigdzie nie wychodzić. Po skończonym posiłku postanowiłam rozpakować swoją walizkę. Była dość lekka więc bez trudu wniosłam ją na górę. Zaczęłam wyjmować wszystkie ubrania i układałam je na łóżku, te z szafy również. Przynajmniej wiem ile tego mam i przede wszystkim co mam. Nie myślałam, że cała ta zabawa w porządkowanie zajmie mi dwie godziny. Na szczęście poznałam całą zawartość szafy i przypomniałam sobie, że gdzieś w domu jest jeszcze garderoba. Jednak nie chciało mi się nic już sprawdzać. Postanowiłam ponownie pójść do gabinetu i coś poczytać. Na początku dokończyłam poprzednią książkę, a potem wyjęłam następną. Niestety zdążyłam przeczytać jeden rozdział i ktoś zadzwonił do drzwi.Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-21589488281205565732015-04-04T11:27:00.000-07:002015-04-06T07:53:08.191-07:00Ucieczka przyjacielaSpodziewałam się telefonu od Mata, ale nieoczekiwanie zadzwoniła mama. Była spokojna, ale wyczuwałam jakąś niepewność w głosie. Po krótkiej rozmowie poinformowała mnie, że spotkała Mata na mieście i zaczęła coś mówić o ślubie. To całkowicie zbiło mnie z tropu. Nie wiedziałam co się dzieje. Starałam się ją jakoś podejść, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. Oczywiście połknęła haczyk i wszystko mi wyjaśniła. Mat kupował w sklepie nową kartę do telefonu i podobno miał do załatwienia jakąś sprawę. Mama od razu pomyślała, że chodzi o ślub więc to potwierdziłam. Musiałam ją okłamać, w tym wypadku było to wskazane. Nie rozmawiałyśmy długo, nie miałam na to siły. Po skończonej pogawędce zerknęłam na Alberta, chłopak wydawał się niespokojny. Podeszłam do niego bliżej, w tym momencie poczułam, że upadam. Zwiastowało to kolejną wizję i tak też było. Znajdowałam się w parku. Obok fontanny stał Mat. Rozmawiał przez telefon, w dłoni trzymał kartkę z jakimś numer. Zbliżyłam się. Teraz widziałam wszystko wyraźniej. To była kolejna wiadomość do mnie. Mat kazał zadzwonić pod ten numer. Później jego postać zaczęła się rozmazywać, a ja poczułam przeraźliwy ból w tyle głowy. Otworzyłam oczy, nade mną stał Albert. Mina chłopaka była nieciekawa.<br />
- Widziałeś ?- zapytałam i zaczęłam się podnosić.<br />
-Widziałem. Sara nie wstawaj.-powiedział. Jest gdzieś tutaj apteczka? -zapytał.<br />
-Nie mam pojęcia.- odpowiedziałam. - Musimy zadzwonić do Mata.<br />
- Na początku zajmę się Twoją głową. Rozbiłaś lampkę i coś mogło Ci się w nią wbić. - powiedział.<br />
-Albert, musimy do niego zadzwonić. Nic mi nie będzie. - wyjaśniłam.<br />
-Krwawisz, nie chcę żeby Mat mnie zabił jak coś Ci się stanie.- uśmiechnął się.<br />
-Okej, Ty poszukaj apteczki, a ja zadzwonię. - zaproponowałam.<br />
-Ach te kobiety. Zawsze musicie stawiać na swoim. -mruknął pod nosem i pomógł mi usiąść na fotelu.-Przypadkiem się stąd nie ruszaj.- powiedział.<br />
<br />
W odpowiedzi skinęłam lekko głową i sięgnęłam po telefon do kieszeni. Wybrałam numer i zadzwoniłam. Po dwóch sygnałach odezwał się jakiś głos. Zaniepokoiłam się ponieważ to nie Mat. Rozmawiałam z jakimś mężczyzną. Wtedy od razu przeszedł mnie dreszcz ponieważ dotarło do mnie, że Matowi coś musiało się stać. Przez chwilę milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć, już miałam się rozłączyć kiedy usłyszałam jak mężczyzna zaczyna coś mi tłumaczyć. Wyjaśnił, że zna Mata i został poproszony o przekazanie informacji. Powiedział, że to może wydawać się mało wiarygodne, ale nie było innego wyboru żeby mnie dalej instruować. Instrukcje Mata były dość oczywiste. Oboje z Albertem mięliśmy się za bardzo nie ujawniać, raz w tygodniu mogliśmy jechać na zakupy, wynoszenie śmieci tylko wieczorem i zero podnoszenia rolet w oknach. Nasze lekcje z Brendą zostały zawieszone, po prostu brak kontaktu ze światem. Na koniec dowiedziałam się, że nie muszę wyrzucać karty od telefonu i że Mat będzie się z nami jakoś kontaktował. Tak mniej więcej wyglądała rozmowa z nieznanym mi dotąd mężczyzną. Nie musiałam jej powtarzać Albertowi bo chłopak wszystko wyraźnie słyszał. Po tym jak opatrzył mi głowę poszedł pozwiedzać dom. W międzyczasie poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Stwierdziłam, że nie będę spała. Nie w tym stanie. Za bardzo się bałam o Mata. Gdy usiadłam z kubkiem przed telewizorem nieoczekiwanie zjawił się Albert.<br />
-Co powiesz na to żeby się przeszedł po okolicy?-zapytał.<br />
-Nie ma mowy. Słyszałeś przecież co mówił Mat. - wrzasnęłam.<br />
-Nie krzycz. Chciałem tylko obejrzeć okolicę.-wyjaśnił.<br />
-Albert zostań! Nigdzie nie idziesz.- powiedziałam stanowczo.- Tutaj też nie jest bezpiecznie.<br />
-Wyniosę tylko śmieci, okej?- zapytał.<br />
-Czemu jakoś dziwnie Ci nie wierzę? - spojrzałam na niego.<br />
<br />
Albert pokręcił tylko głową i poszedł do kuchni. Wyjął coś do picia i po chwili usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w milczeniu. Po piętnastu minutach postanowiłam wziąć kąpiel. Stwierdziłam, że chłopak nie powinien wyjść. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Otworzyłam swoją torbę, znalazłam w niej kosmetyczkę, dresy i kilka par bluzek. Nie mogłam winić za to Alberta. Chłopak nie wiedział pewnie gdzie jest moja szafa z ubraniami. Bardzo dziękuję mu za to, że wziął kosmetyczkę. Wzięłam ją i poszłam na górę. Weszłam do sypialni i zaczęłam grzebać w szufladach. Oczywiście zapomniałam o ich zawartości. Albert nie wziął mi żadnej bielizny, a ta tutaj była bardzo specyficzna. Postanowiłam wybrać coś w miarę odpowiedniego. Wzięłam również czyste ręczniki i weszłam do łazienki. Napuściłam do wanny wody, nalałam mój ulubiony olejek i położyłam się. Taka odprężająca kąpiel działała na mnie kojąco. Siedziałam w wodzie aż zrobiła się lodowata. Po wyjściu owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć włosy. Weszłam z powrotem do sypialni, otworzyłam szafę i wyciągnęłam jakieś ubrania. W sumie nie były takie złe. Postanowiłam zejść na dół. Nigdzie nie mogłam znaleźć Alberta. Wkurzyłam się. Zaczęłam biegać po domu aż w końcu na niego wpadłam. Od razu się uspokoiłam. Widziałam, że chłopak nie jest chętny do rozmowy więc nic nie powiedziałam. Albert mruknął coś tylko, że idzie się położyć.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Noc zleciała bardzo szybko. Kawa w ogóle nie zadziałała i zasnęłam od razu. Nad ranem zorientowałam się, że coś jest nie tak. Na stole leżała jakaś kartka. Poznałam pismo Alberta. Chłopak napisał, że udało mu się skontaktować z Matem i musi coś załatwić. Czyli zostałam sama. Na samą myśl zrobiło mi się słabo. Jak Mat mógł na to pozwolić. Zdezorientowana zaczęłam czytać dalej. Okazało się, że Mat wyjechał za granicę. Ma się z kimś skontaktować i przysłać kogoś wiarygodnego. Na chwilę obecną będę bezpieczniejsza sama. Albert może być ciągle śledzony przez tą dziewczynę, a ona nie wyglądała przyjaźnie. </div>
Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-38640447402710540272015-03-24T13:22:00.002-07:002015-03-24T13:22:44.549-07:00Kolejna ucieczkaNa pniu siedziałam jeszcze dziesięć minut. Spróbowałam jeszcze raz połączyć się z Matem, ale tym razem usłyszałam głos automatycznej sekretarki. Zdenerwowana wstałam i postanowiłam ich poszukać. Im głębiej wchodziłam w las, robiło się coraz zimniej. Rośliny rosły coraz gęściej, co jakiś czas otrzepywałam kurtkę z różnych owadów. Cała ta sytuacja strasznie mnie irytowała, zaczęłam się coraz bardziej martwić. Wydawało mi się, że chodzę w kółko. Wszystkie drzewa wyglądały tak samo, w pewnym momencie zorientowałam się, że bardzo daleko się już oddaliłam. Chciałam skorzystać z telefonu, ale oczywiście w lasach nie ma zasięgu. To zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Zaczęłam przeklinać pod nosem i pod wpływem emocji podniosłam jakiś kamień i rzuciłam nim w pień drzewa. Kamień upadł na ziemię, co mnie w ogóle nie zdziwiło, ale kiedy go obserwowałam, zauważyłam coś dziwnego. Trawa naokoło mnie była strasznie wydeptana, a na jednym z drzew zaobserwowałam jakiś napis. Był dość niewyraźny. Jakby jakiś adres. Wtedy skojarzyłam, że to nazwa ulicy, na której znajduje się nasz dom. Pod drzewem znalazłam również telefon Mata. Niezwłocznie go włączyłam. Tak, jak się spodziewałam, znalazłam na nim wiadomość do mnie. Mam natychmiast pojechać do naszego domu i wziąć ze sobą Alberta. W tej chwili zorientowałam się, że już nie jest tak wesoło. Postanowiłam pobiec. Biegłam intuicyjnie, nie rozglądałam się za bardzo, cały czas zmierzałam przed siebie. Po dziesięciu minutach ciągłego biegu płuca zaczęły mnie palić. Mogłam się tego spodziewać, w końcu ostatnio w ogóle się nie ruszam. Mimo braku sił, nie zatrzymywałam się. Starałam się iść jak najszybciej. W pewnym momencie zasięg w telefonie powrócił. Od razu wybrałam numer do Alberta.<br />
-Sara, gdzie jesteś?- zapytał zdziwiony.<br />
-Już wracam.- powiedziałam zziajana.- Albert musimy uciekać, Mat zostawił mi wiadomość w lesie. Proszę Cię, spakuj jakieś ubrania i weź nasze dokumenty. - powiedziałam.<br />
-Ale co się dzieje? -zapytał zdziwiony.<br />
-Nie mam pojęcia, ale to coś niebezpiecznego. Weź mój samochód i bądź czujny.<br />
-A gdzie Ty w ogóle jesteś?<br />
-W lesie, ale chyba się zgubiłam. Postaram się jakoś dotrzeć. - wyjaśniłam.<br />
-Mam wyjść Cię poszukać? - zapytał.<br />
-Nie, dam sobie radę. Muszę się tylko skupić. -powiedziałam i rozłączyłam się.<br />
<br />
Postanowiłam się na chwilę zatrzymać. Rozejrzałam się dookoła. Zamknęłam oczy i szukałam z głowie drogi do domu. Oczywiście to nic nie dało. Więc nadal szłam przed siebie. Po dwudziestu minutach natrafiłam na jakąś ścieżkę, zaczęłam nią podążać. Wyszłam na jakiejś leśnej dróżce. Niezwłocznie zadzwoniłam do Alberta i poinformowałam go gdzie się znajduję. Postanowiłam nadal podążać przed siebie. Nie mam pojęcia, jak długo szłam, ale po jakimś czasie nadjechał Albert. Był calutki zlany potem. Pomyślałam, że muszę wyglądać podobnie. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy. Samochód jechał bardzo szybko. Bałam się, że będziemy tym zwracać na siebie uwagę, ale nie chciałam już nic mówić Albertowi. Widziałam, że się denerwuje. Wtedy pomyślałam o dziewczynie i zdjęciach na ścianie. Zdałam sobie sprawę, że ona może być w to zamieszana. Na dodatek Albert z nią korespondował. I wtedy zobaczyłam ścianę i wszystkie fotografie bardzo wyraźnie. Byli na nich moi znajomi. Mat, Albert i Mike i jedno zdjęcie Jessici . W jednej chwili nie widziałam co się dzieje, ale za chwilę zorientowałam się, że ona może nas jakoś śledzić.<br />
-Albert, zostawiłeś komputer w domu? -zapytałam niezwłocznie.<br />
-Tak, a dlaczego pytasz?<br />
-A telefon, czy pisałeś z niego do kogoś? - kontynuowałam dopytywanie.<br />
-Telefon mam w kieszeni. Pisałem do niegroźnych osób. Nie musisz się martwić. - uśmiechnął się.<br />
-Pisałeś z niego do tej kobiety ? - zapytałam, ale Albert zwlekał z odpowiedzią.- Albert, czy pisałeś do niej?<br />
-Tak, czy to ma jakieś znaczenie ? - powiedział zdezorientowany.<br />
-Ona ma nasze zdjęcia w pokoju. Coś jest nie tak. Może to kolejny Łowca.- powiedziałam.<br />
-Sara, co Ty wygadujesz ? Spotkałem się z nią kilka razy, jest w porządku. Byłem nawet u niej w domu. Nie ma tam żadnych naszych zdjęć.- powiedział zdenerwowany.<br />
- Zaraz Ci coś pokażę, to wizja którą miałam dzisiaj w łazience. -powiedziałam i przypomniałam sobie całą wizję.<br />
Albert patrzył na mnie z niedowierzaniem jednocześnie prowadząc samochód. Nie wiedział co ma powiedzieć. Prawdopodobnie spotykał się z tą dziewczyną niejednokrotnie. Musiało go to zaboleć. W pewnym momencie wyjął telefon z kieszeni i podał mi go.<br />
- Usuń wszystko, muszę się go pozbyć. - powiedział.<br />
Zrobiłam to, o co prosił i wyrzuciłam telefon przez okno, kartę udało mi się zgnieść i też się jej pozbyć. W samochodzie przez chwilę panowała głucha cisza. Jechaliśmy w milczeniu przez około godzinę. Dojechaliśmy do miasteczka około szesnastej. Poprosiłam Alberta o szybkie zakupy w najbliższym sklepie. Kupiliśmy dużo jedzenia, żeby nie musieć wychodzić z domu. Gdy podjechaliśmy pod dom zorientowałam się, że nie wiem gdzie są klucze. Na szczęście były w schowku. Otworzyłam bramę pilotem. Wjechaliśmy na podwórko, od razu podjeżdżając pod garaż. W środku na szczęście było wolne miejsce na samochód. Albert zaparkował i wziął część toreb, ja wzięłam zakupy. Weszliśmy do domu od tyłu. W środku było strasznie duszno. Od razu otworzyliśmy część okien, rozpakowaliśmy zakupy i usiedliśmy przy stole w milczeniu. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, ale potem stawało się to uciążliwe.<br />
-Co my zrobimy Albert? -zapytałam.<br />
-Czekamy na kolejne wiadomości od Mata.- odpowiedział.<br />
<br />Nic mu nie odpowiedziałam, nie chciałam znów go męczyć. Wstałam i postanowiłam zrobić coś do jedzenia. Byłam strasznie głodna, na początku otworzyłam jakieś ciasteczka i zaczęłam je podjadać, ale w planach miałam jakiś ciepły posiłek. Wyjęłam makaron, mięso i ser. Chciałam zrobić lasagne i tego się trzymałam. W szafkach było pełno makaronów i przypraw. Głownie produkty z długą datą przydatności. Danie powstawało dość szybko. Już po godzinie, może trochę dłużej zaczęłam wołać Alberta do stołu. Chłopak cały czas siedział w salonie. Dużo rozmyślał, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. Po skończonej kolacji umyliśmy wspólnie naczynia. Wtedy zadzwonił telefon. <br />
<br />Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-24766186565639230542015-01-26T13:53:00.001-08:002015-01-26T13:53:14.974-08:00Dziwne okolicznościByło mi strasznie głupio z powodu sytuacji jaka zaistniała w samochodzie.Albert nie wyglądał na wkurzonego, tylko na zdziwionego. Chciałam to jakoś wyjaśnić, ale nie wiedziałam jak. Gdy weszliśmy do domu, poszłam do kuchni i wstawiłam wodę. Postanowiłam rozluźnić trochę atmosferę.<br />
-Napijesz się kawy?-zapytałam niepewnie.<br />
-Jest wpół do piątej, serio proponujesz mi kawę. -zaśmiał się.<br />
-Tylko mi nie mów, że będziesz szedł spać.-spojrzałam na niego.<br />
-No pewnie. Muszę to odespać. - powiedział.<br />
-Przecież przespałeś calutki film. - uśmiechnęłam się. - Chciałabym z Tobą porozmawiać o tym co się stało w aucie. - spojrzałam na niego.<br />
-Sara, to tylko sen. Nie musisz się tym przejmować. - odpowiedział.<br />
-Ale to było okropne. Nie mogę pojąć skąd biorą się takie koszmary.-powiedziałam zmieszana.<br />
-No nic. Naprawdę, nie przejmuj się. -zaczął mnie uspokajać. - Pozwolisz, że pójdę spać?-zapytał.-Tylko nie myśl, że Cię teraz unikam. Po prostu jestem zmęczony.<br />
-Okej. Nie będę Cię męczyć.- uśmiechnęłam się i zrobiłam sobie kawę.<br />
<br />
Włączyłam telewizor i otworzyłam paczkę chipsów. Kawa lekko mnie rozluźniła. Była gorzka, ale ostatnio tylko taką pijałam. Przekąski szybko się skończyły, a ja cały czas byłam głodna. W lodówce nie było zbyt wesoło. W końcu dawno nie robiłam zakupów. Znalazłam w niej kilka jajek i bekon. Postanowiłam zrobić jajecznicę, lepsze to niż nic. Po zaspokojeniu potrzeb ponownie usiadłam na sofie. Wyłączyłam telewizor i postanowiłam się położyć. Kawa wcale mnie nie rozbudziła, wzmogła jedynie potrzebę snu. Zasnęłam w mgnieniu oka. Gdy się obudziłam było już po dziesiątej. Albert siedział na górze i robił coś na swoim komputerze. Prawdopodobnie z kimś korespondował. Zdziwiłam się, że nasi współlokatorzy jeszcze nie wrócili. W stercie papierków leżących na stole odnalazłam telefon. Nikt do mnie nie dzwonił. Trochę mnie to zmartwiło. Polowanie nie mogło trwać aż tak długo. Wybrałam numer Mata. Nie odbiera. Reszta telefonów została w domu. Zdenerwowałam się. Poszłam na górę i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się w czystą odzież i zaczęłam suszyć włosy. Wtedy poczułam nagły przypływ gorąca i ból w głowie. Niezwłocznie usiadłam na podłodze. Przyłożyłam głowę do zimnych płytek, ale to nic nie dało. Ból narastał, głowa chciała mi eksplodować. Prawdopodobnie straciłam przytomność. Widzę cienie, niewyraźne kształty, słyszę odgłosy klawiatury komputera. Jestem w pokoju, jakimś nieznanym. Patrzę na młodą kobietę. Przyglądam się jej uważnie, ma krótkie rude włosy, nie widzę twarzy. Rzuca mi się w oczy jakiś dziwny tatuaż na plecach. To jej klawiatura wydaje te odgłosy. Staram się zapamiętać cokolwiek w wyglądzie jej pokoju. Nagle zauważam coś dziwnego. Na ścianie za dziewczyną znajduje się ogromna tablica a na niej zdjęcia. Wszystkie inne, obok nich jakieś daty , imiona, miejscowości. Chciałam się zbliżyć, ale wtedy coś mnie zatrzymało. Dziewczyna chwyciła mnie za ramię i spojrzała w oczy. Przeraziłam się, ona chce mi coś zrobić. Popchnęła mnie, wylądowałam na czymś twardym. Zaczęłam powoli tracić świadomość, widziałam już tylko rozmazany pokój i postać, która sięga po coś do szafki. Ocknęłam się zlana potem. Albert kucał obok mnie.<br />
-Nic Ci nie jest? -zapytał zszokowany.<br />
-Chyba nie. -odpowiedziałam.<br />
-Nie wyglądasz zbyt dobrze. Nie mogłem Ci pomóc, nawet nic nie widziałem, nie pozwoliłaś mi nic zobaczyć. - zaczął się tłumaczyć.<br />
- Nie umiem nad tym kontrolować.-powiedziałam.<br />
-Co widziałaś? - spytał.<br />
-Nie pamiętam.- skłamałam.- Nie chciałam go martwić. Muszę jak najszybciej skontaktować się z Matem. Wydaje mi się, że jest w niebezpieczeństwie. -pomyślałam.<br />
-Na pewno nic? Może widziałaś Mata? Kontaktował się z Tobą? - zapytał spanikowany.<br />
-Albert, spokojnie. Nic się nie stało. Wizje, to u mnie w miarę normalna rzecz. A co do Mata to pewnie jest jeszcze na polowaniu. - wysiliłam się na uśmiech. -Pozwolisz, że przejdę się przewietrzyć?<br />
-Pewnie, ale wolałbym iść z Tobą. -powiedział.<br />
-Daj spokój. Dam sobie radę. Pewnie wrócę z Matem, na pewno już są w drodze powrotnej.<br />
-Niech Ci będzie, ale weź telefon.<br />
-Oczywiście.<br />
Albert wrócił do siebie, zdziwiłam się bo nie kontynuował rozmowy, którą wcześniej prowadził. Wizja wydawała mi się strasznie dziwna. Jakaś niespójna, nietypowa. Zeszłam na dół. Założyłam ciepłą kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Świeciło słońce, ale ciepło nie było. Postanowiłam przejść się w stronę lasu i trochę pomyśleć, wyciszyć się. Wokół było słychać śpiew ptaków, szum strumyka, powiew wiatru. Zatrzymałam się obok przewróconego drzewa. Usiadłam na nim. Ponownie wybrałam numer Mata, po dwóch sygnałach połączenie zostało zerwane. Zaczęłam się denerwować. Coś jest nie tak. Gdzie znowu jest Mat? Co się dzieje? I co znaczyła to wizja? <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta. Jak na razie nie zamierzam kończyć opowiadania, staram się wymyślać dalsze losy. Ogranicza mnie trochę brak czasu więc musicie mi wybaczyć. ;)</div>
<div style="text-align: right;">
Pozdrawiam</div>
<div style="text-align: right;">
Mała Niezapominajka </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<br />Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-30912987563511425162014-12-08T13:09:00.000-08:002014-12-08T13:09:10.767-08:00Kino z Albertem Podczas oglądania filmu dużo rozmawiałam z Matem, można rzec, że chyba o wszystkim. Lubiłam spędzać tak czas. To takie beztroskie chwile. Możemy wtedy zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnościach i powspominać lepsze dni. Było ich równie wiele jak tych złych, ale zawsze miło się je wspomina. Po skończonym seansie było już około siedemnastej. Wszyscy zaczęli się już powoli zbierać. Tak jak postanowiłam, zeszłam na dół razem z Matem, odprowadziłam go do drzwi i kazałam szykować się Albertowi na wypad do kina. Wyszłam z domu i razem z moim narzeczonym obserwowaliśmy jak pozostałe wampiry wbiegały wgłąb lasu.<br />
- No dalej musisz już iść. - uśmiechnęłam się do niego.<br />
-Spokojnie. Czy aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? -zaśmiał się.<br />
-Chciałbyś. Nienawidzę się z Tobą rozstawać, dlatego chce mieć to szybko za sobą.-odpowiedziałam.<br />
-A co jeśli będę chciał wziąć Cię ze sobą? -uśmiechnął się łobuzersko. - No chodź tu do mnie, nie będziemy się w końcu widzieć przez dłuższy czas.<br />
<br />
Mat mocno objął mnie w pasie i przytulił do siebie. Cały czas szeptał mi do ucha, że mnie bardzo kocha i że postara się wrócić jak najszybciej. Następnie pocałował mnie czule w usta i powiedział, że musi już iść.Po chwili odwrócił się w stronę lasu i pobiegł przed siebie. Gdy zniknął w zaroślach, wróciłam do domu. Albert był już gotowy. Zdziwiłam się ponieważ całkowicie zmienił swój strój. Wydaje mi się, że nawet wziął prysznic. Nie wiem co się wszystkim stało, ale dzisiaj chyba każdy mnie zaskakuje. Wracając do Alberta, chłopak zaczesał włosy do tyłu, wyglądał całkiem inaczej. Założył na siebie ciemną koszulę, spodnie i trampki. Patrząc na niego stwierdziłam, że i mi przyda się zmiana stroju. Pobiegłam na górę, założyłam jakieś bardziej wyjściowe ubranie, uczesałam się i zeszłam na dół.<br />
-Myślałem, że byłaś już gotowa. -uśmiechnął się.<br />
-Nawet mnie nie denerwuj, pewnie wstydziłbyś się ze mną pokazać w publicznym miejscu.<br />
-Przez grzeczność nie zaprzeczę.-zaśmiał się. -To co zbieramy się ? - zapytał.<br />
-Pewnie. Już się nie mogę doczekać.-uśmiechnęłam się i wyszłam z domu.<br />
<br />
Oboje wsiedliśmy do samochodu. Podróż do kina była szybka i przyjemna. Oboje z Albertem otworzyliśmy szyby w aucie ponieważ było dość duszno, a jego pojazd nie był jakiś wypasiony. Miał słabość do staroci. Oczywiście przy nim nigdy nie można tak powiedzieć bo pewnie by się załamał. Swoje samochody traktował jak kobiety. W sumie to dobrze o nim świadczy ponieważ nigdy nie pozwolił powiedzieć złego słowa na ten temat. Wracając do wypadu do kina, przed budynkiem była masa ludzi. Wydawało mi się, że dzisiaj będą pustki, ale się pomyliłam. Albert oczywiście się ze mnie nabijał, ale z czasem i jego zaczynało to denerwować. Czekaliśmy ponad 30 minut w kolejce po bilety. Kiedy byliśmy już na sali, zaczęło się straszne zamieszanie. Ludzie kręcili się i większość osób była bardzo wkurzona.Wkrótce wszystko się uspokoiło i zaczął się film. Wyciągnęłam Alberta na maraton, który trwał prawie całą noc. Filmy były bardzo ciekawe. Ostatnio z horrorów przerzuciłam się na dramaty. Albert nie był do końca przekonany, ale w końcu chyba mu się spodobały. Niektóre były naprawdę niezłe. Gdy seans się skończył było około trzeciej nad ranem. Część ludzi na sali smacznie spała. Oczywiście Albert przespał jeden film, ale w drodze powrotnej wszystko mu opowiem.Gdy wyszliśmy z sali, na ulicach oprócz nas i ludzi z kina nikogo nie było. Na zewnątrz było dość chłodno, a na ziemi były wielkie kałuże. Powolnie zaczęliśmy się zbliżać do auta. Oczywiście jak zwykle nie było zamknięte. Albert wsiadł do środka i odpalił silnik. Ja postanowiłam włączyć radio i jakoś nas rozbudzić. Ruszyliśmy. Gdy jechaliśmy miastem Albert znacznie zwolnił. Jezdnia była bardzo śliska, jednak tylko my zachowywaliśmy się jak przystało. Przed nami jechał samochód, którego kierowca nie wyglądał na zbyt rozsądnego. Kiedy jechaliśmy droga bardzo się nam dłużyła. W pewnym momencie zasnęłam. Miałam okropny koszmar. Widziałam przed sobą wypadek, w którym uczestniczyłam. Prawdopodobnie to nasz powrót do domu. Widziałam zakrwawionego Alberta i siebie i jeszcze kogoś, ale trzeciej osoby nie znałam. To było naprawdę straszne. Najgorsze jest to, że Albert też to pewnie widział. Gdy byliśmy już pod domem nie komentował tego w żaden sposób, ale wyglądał na przybitego. Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-69095793055518560812014-10-08T12:48:00.000-07:002014-10-08T12:48:43.245-07:00Skrócone zajęcia. Tak więc nastał poniedziałek. Chyba najgorszy ze wszystkich dni tygodnia. Na samą myśl o dzisiejszym dniu odechciewało mi się życia. Na dodatek zajęcia z naszą kochaną panią Brendą. Gdy spojrzałam na zegarek jeszcze bardziej się zniechęciłam. Miałam niecałe piętnaście minut do przyjazdu mojej korepetytorki. Postanowiłam jakoś w miarę się ogarnąć. Niezdarnie odgarnęłam cieniutką kołdrę i wstałam z łóżka. Bez zastanowienia wybrałam dres. Umyłam zęby i związałam włosy w kitkę. Nie miałam czasu na makijaż dlatego nawet o tym nie pomyślałam. Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół. Czekały tam na mnie dwa przepyszne tosty i gorąca kawa z mlekiem. Nie miałam zbyt dużo czasu na jedzenie więc szybko się uwinęłam. Zdążyłam pozmywać i pożegnać przyjaciół, a potem zjawiła się Brenda. Dzisiaj wyglądała nieco inaczej. Zwykle ubierała się dość skromnie, nie wyzywająco. Jednym słowem zwyczajnie. Ale tym razem ogromnie mnie zaskoczyła. Zresztą nie tylko mnie bo Albert również to zauważył. Miała na sobie obcisłą białą bluzkę wciągniętą w równie obcisłą spódnicę. Nie był to strój tandetny, banalny, a raczej odpowiedni dla niej. W końcu wyglądała bardzo młodo, a nie miała się czego wstydzić. Kończąc już o jej wyglądzie mogę powiedzieć, że dzisiaj wypadłam fatalnie w porównaniu do niej. Dzisiejsze lekcje bardzo wolno się ciągnęły. Może dlatego, że cały czas zerkałam na zegarek. Myślę, że Albert to zauważył, na pewno to zauważył ponieważ przekazywał mi w myślach żebym się uspokoiła bo Brenda chyba się denerwuje. Tak czy siak nie mogłam tego opanować. Nareszcie nadszedł czas na chwilę przerwy. Nasza korepetytorka przeprosiła nas na chwilę i wyszła z domu. Widziałam jak wyciąga ze swojej torebki telefon komórkowy, ale nie chciałam podsłuchiwać rozmowy więc zagadałam do Alberta.<br />
-Czemu nikt mnie rano nie obudził? - zapytałam z lekkim oburzeniem w głosie.<br />
-Mat powiedział, że jesteś zmęczona i potrzebujesz dużo snu. - zaśmiał się. - Możesz mieć pretensje tylko do niego.<br />
-Nie mam do nikogo pretensji. -odpowiedziałam.-Po prostu zastanawiało mnie to czemu nikt po mnie nie przyszedł. - wzruszyłam ramionami.<br />
-No nic, czasu nie cofniesz. -uśmiechnął się.- Mat mówił Ci, że lekcje trwają dzisiaj krócej ? -zapytał .<br />
-Trwają krócej? -powtórzyłam.- Czyli dzisiejszy dzień nie jest taki najgorszy.- pocieszyłam się.<br />
-Nie przesadzaj. Moim zdaniem to jeden z lepszych dni. -powiedział.- Wyobrażasz sobie cały dzień spokoju bez ani jednego wampira w domu. - zaśmiał się.<br />
-Jak to? - zapytałam zdziwiona. -Czemu ja nigdy nie jestem o niczym informowana.- powiedziałam ponurym tonem.<br />
-Dzisiaj jest polowanie. Z tego co wiem Mat też już sporo nie polował, a poza tym w szkole jest wyjazd integracyjny czy coś w tym stylu więc nikt nie będzie zdziwiony jeśli nie będzie kilku uczniów.-wyjaśnił.<br />
-Nie no, super. -westchnęłam. - Myślałam, że powinnam być informowana o takich sprawach.<br />
<br />
W tym momencie do środka weszła Brenda. Albert już nic nie odpowiedział. Lekcje trwały jeszcze dwie godziny. Po skończonych zajęciach poczułam, że jestem bardzo głodna. Włożyłam do piekarnika pizze z zamrażalnika i usiadłam na sofie w salonie. W telewizji leciała właśnie jakaś denna komedia, która jednak poprawiła mi humor. Albert nadal siedział bez słowa. Nie wiem, czy się na mnie wkurzył, czy myśli, że ja się wkurzyłam, ale ta cicha jest potrzebna. W ciągu godziny spokoju mogłam się w pełni uspokoić. W międzyczasie opiekła się pizza, którą wspólnie zjedliśmy. Po posiłku postanowiłam zadzwonić do mamy. W sumie to trochę za nią tęsknię, chyba znowu się przyzwyczaiłam do mieszkania w rodzinnym domu. Gdy zaczęłam szukać telefonu okazało się, że leży na łóżku. W pokoju panował straszny bałagan. Pościel leżała na ziemi, wokół mebli porozwalane ubrania i walizki. Zrobiło mi się głupio. W końcu powinnam tu chociaż trochę posprzątać. Odłożyłam plany dzwonienia na później, a teraz wzięłam się do roboty. Na początku pozbierałam wszystkie brudne ubrania i wrzuciłam je do prania. Potem pościeliłam łóżko, odkurzyłam podłogę i powycierałam kurze. Gdy skończyłam pokój wyglądał bardzo schludnie. Byłam z siebie dumna. Postanowiłam poszukać jakiegoś ciekawego filmu, ale przy okazji weszłam na swoją pocztę. Miałam pełno wiadomości od moich przyjaciół. Wiadomości od Davida przeważały. Przez kilka minut zastanawiałam się czy powinnam odpisywać, ale stwierdziłam, że powinnam to zrobić. Kiedy kliknęłam na ikonkę utworzenia wiadomości, zorientowałam się, że nie wiem co napisać. W końcu zaczęłam ubarwiać rzeczywistość. Napisałam, że czuję się lepiej i że mam częste spotkania z psychologiem, ale nie wracam jeszcze do domu. Wspomniałam również, że zamierzam wybrać się na studnia. Kazałam mu pozdrowić wszystkich i czekać na kolejne odpowiedzi. Myślę, że moja wiadomość chociaż trochę go ucieszy. Po wysłaniu maila włączyłam sobie jakiś klasyczny dramat. Film nie zdążył się jeszcze rozkręcić, a do domu zaczęli wracać moi znajomi. Mat niepewnie wszedł na górę i przywitał się ze mną. Postanowiłam się nie dąsać i zachowywałam się normalnie.<br />
-Cześć Piękna.- szepnął wchodząc do pokoju.- Ślicznie dziś wyglądasz.- uśmiechnął się i usiadł obok.<br />
-Cześć .-odwzajemniłam uśmiech i cmoknęłam go w usta.- Dzisiaj to wyglądam tragicznie, ale skoro Ci się podobam mogę częściej się tak czesać i ubierać. -zaśmiałam się.<br />
-Nie ma sprawy. - pogładził dłonią mój policzek. - Wiesz, że mamy dzisiaj polowanie? -zapytał niepewnie.<br />
-Wiem. -odpowiedziałam spokojnie.- Jeśli mi pozwolisz to pod Twoją nieobecność pojechałabym do kina. - uśmiechnęłam się.<br />
-Pewnie, tylko wolałbym żeby Albert pojechał z Tobą. - spojrzał na mnie z troską.<br />
-Okej. To załatwione- pokiwałam głową i ponownie cmoknęłam go w usta. Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-6073614921140322852014-06-07T13:01:00.001-07:002014-06-07T13:01:16.656-07:00Udana niespodziankaZ powodu, że nie było nikogo w środku trochę się zaniepokoiłam.Mat na początku w ogóle się tym nie przejął, ale kiedy zobaczył moją reakcję postanowił zadzwonić. Zaczął wybierać numer i wtedy zadzwonił mój telefon. Nie znałam tego numeru dlatego podałam komórkę Matowi. Odebrał bez chwili zastanowienia. Rozmówca mówił bardzo cicho i nie mogłam zrozumieć o czym rozmawiali.Ta sytuacja zaczynała mnie już powoli denerwować.Spojrzałam gniewnie na Mata, ale on uśmiechnął się łobuzersko w odpowiedzi a następnie rozłączył się.<br />
-Coś nie tak?-zapytał rozbawiony.<br />
-Oczywiście wszystko w porządku.-odpowiedziałam beznamiętnie.<br />
-Nie gniewaj się. To tylko nasi wspaniałomyślni znajomi.-zaśmiał się.<br />
-Coś się stało? -zapytałam.<br />
-Właściwie to ciężko odpowiedzieć na to pytanie.-spojrzał na mnie i podrapał się po głowie.<br />
-Mat, to nie jest śmieszne. Co oni znowu zrobili ?-zapytałam.<br />
-Pytasz co zrobili. No więc już tłumaczę. -zaczął się śmiać, a potem chrząkać przed rozpoczęciem.-No więc oni wpadli na pomysł żeby zostawić nas samych. Wymyślili coś w stylu nocy przedślubnej. Bardzo oryginalne, ale po nich można spodziewać się wszystkiego.<br />
-Oni są nienormalni. Jestem ciekawa kto wpadł na ten pomysł.-zaczęłam panikować, z każdym kolejnym słowem byłam coraz bardziej czerwona.<br />
-Kochanie, czy Ty przypadkiem się nie rumienisz?- podszedł do mnie i objął mnie w pasie.<br />
-To ze złości.-próbowałam opanować fale gorąca wpływające na moje poliki.<br />
-W takim razie, jesteś piękna kiedy się złościsz.-spojrzał na mnie i cmoknął w czoło. - Więc co teraz robimy? Może skorzystamy z propozycji zaoferowanej przez naszym najlepszych przyjaciół?-uśmiechnął się łobuzerko i wziął w ramiona.<br />
-Myślę, że możemy spróbować.- odpowiedziałam i zerknęłam w stronę drzwi.<br />
<br />
W jednej chwili znaleźliśmy się w salonie. Mat ułożył mnie wygodnie na sofie i zaczął delikatnie całować. Jedną dłoń wsunął w moje włosy, a drugą znaczył różne wzory wzdłuż mojej szyi. Wkrótce zaczął całować mnie w okolicy żuchwy, następnie zmierzał w kierunku piersi. Zwinnym ruchem pozbył się mojej górnej garderoby po czym kontynuował pieszczoty. Przysunął mnie jeszcze bliżej do siebie i zaczął rozpinać moje spodnie. Następnie ja zajęłam się jego spodniami. Mat zaczął całować mnie z okolicach bioder, po chwili zdjął moją bieliznę. Na początku włożył we mnie jeden palec. Zaczęłam szybciej oddychać. Złapałam go za włosy i przysunęłam do siebie. Rozkosz coraz bardziej narastała, gdy byłam już na skraju wytrzymałości wszedł we mnie i zaczęliśmy się kochać. Gdy oboje byliśmy już spełnieni, przykryliśmy się kocem i leżeliśmy przytulając się do siebie. Momentalnie zasnęłam. Mat zaniósł mnie do naszego pokoju i ułożył mnie na łóżku. Kiedy wstałam dom był pełen ludzi, a dokładniej wampirów.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-10357540277504120212014-06-02T09:37:00.000-07:002014-06-02T09:37:38.485-07:00Informacja dla czytelników Moi Drodzy,<br />
<br />
bardzo Wam wszystkim dziękuję za odwiedzanie mojego bloga. Gdyby nie Wy, nie miałabym po co tutaj blogować.Wasze komentarze bardzo mnie wspierają i motywują. Niestety przez brak czasu nie mogłam kontynuować opowiadania, ale już niedługo to zmienię. Mam w swoich planach jeszcze trochę tutaj popisać więc nie musicie się martwić, że przerwę opowiadanie. Sama jestem ciekawa, co jeszcze wymyślę. Możliwe, że kolejny post zostanie opublikowany jeszcze w tą sobotę w godzinach wieczornych, ale nie chcę niczego obiecywać.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
Gorąco Was pozdrawiam i życzę miłego czytania ;)</div>
<div style="text-align: right;">
Mała Niezapominajka </div>
Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-13701900300135482992014-04-27T04:40:00.002-07:002014-04-27T04:40:59.027-07:00Weekend Godzinę później obiad był już gotowy. Mat pomagał mi nakrywać do stołu. W międzyczasie pod domem zjawił się samochód rodziców. Mój narzeczony wniósł walizki do domu i zaniósł je do sypialni. Przyjechała tylko mama z tatą. Spodziewałam się również Toma i Kelly. Może jakoś udało im się przekonać rodziców do zostania w domu. Kiedy rodzice odpoczęli po podróży, podałam obiad. Wszystkim smakowało. Nadszedł wieczór. Byłam wyczerpana, zresztą nie tylko ja. Rodzice chwilę z nami porozmawiali i udali się do swojej sypialni. Mat i ja przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu.<br />
Oparłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy.<br />
-Zmęczona?-zapytał, całując mnie w czoło.<br />
W odpowiedzi skinęłam tylko głową. Mat wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, po czym posadził na wielkim łóżku.Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się pod nosem.On tylko uniósł brwi pytająco. Wstałam z łóżka, złapałam go za dłoń i zaprowadziłam do łazienki. Mat odkręcił wodę i wybrał jakiś pachnący olejek. W międzyczasie zaczęłam zdejmować z siebie ubrania. On zrobił to samo i weszliśmy do wanny. Woda przyjemnie koiła nasze ciała. W powietrzu unosił się zapach wanilii.Mat objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.<br />
-Nadał boisz się za mnie wyjść ? -spojrzał na mnie i połaskotał po policzku. <br />
-Przecież nie bałam się za Ciebie wyjść.- wyjaśniłam.<br />
-No, nie byłbym tego taki pewien.<br />
-Ważne, że ja jestem tego pewna. -uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.<br />
-Nie jestem co do tego przekonany.- wzruszył ramionami.<br />
-To jak mam Cię przekonać? Nie wierzysz mi, że Cię kocham i chcę z Tobą być ?-spojrzałam na niego.<br />
-Wierzę w Twoją miłość do mnie, ale zastanawiam się czy nadal chcesz za mnie wyjść. Ostatnio sporo narozrabiałem.- uśmiechnął się i pocałował mnie w skroń.<br />
-Wiem, ale wydaje mi się, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Zresztą w każdym związku zdarzają się kłótnie. W naszym nie aż tak często, ale jednak się zdarzają. Najważniejsze, że potrafimy sobie wybaczyć i normalnie ze sobą rozmawiać o swoich problemach.-popatrzyłam na niego.<br />
-Z tym muszę się zgodzić. Czyli nadal chcesz za mnie wyjść, tak jak na początku, kiedy o to zapytałem ?<br />
-Tak. Obiecuję, że w najbliższym czasie nie zmienię zdania. - uśmiechnęłam się.<br />
-Nie zostało Ci za dużo czasu. Nasz ślub odbędzie się lada chwila. Chociaż ostatnio zaniedbaliśmy trochę przygotowania.<br />
-Jeszcze zdążymy wszystko nadrobić. Nie mamy za dużo czasu, ale jestem pewna, że nam się uda.<br />
-Też jestem dobrej myśli.<br />
-Może po ślubie moi rodzice odpuszczą sobie kontrolne wizyty.<br />
-Mam taką nadzieje.<br />
<br />
Weekend z moimi rodzicami minął bardzo szybko. Przez cały czas omawialiśmy szczegóły ślubu i rozmawialiśmy o naszych dalszych planach. W niedzielę wróciliśmy do naszych przyjaciół. W środku nie było nikogo. Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-33419548211884035742014-01-30T11:27:00.002-08:002014-01-30T11:27:57.935-08:00Chwile namiętności -Wiesz chociaż o której przyjedzie mama?-zapytałam.<br />
-Mówiła, że będzie przed trzynastą. Wspomniała też o Tom 'ie i Kelly.- uśmiechnął się.<br />
-Jasne, chce mieć na oku mnie i Toma. Mogłam to przewidzieć.<br />
-Przestań, przecież nie będzie aż tak źle. Zostanie tylko do niedzieli. - powiedział i spojrzał na mnie.<br />
-Coś mi się wydaje, że będzie nas odwiedzać coraz częściej. Mam nadzieję, że w końcu się jej to znudzi. -zaśmiałam się.<br />
-Skoro będzie chciała przyjeżdżać do nas częściej to chyba będzie lepiej jeśli zamieszkamy tutaj.- zerknął na mnie.<br />
-Nie sądzę żeby był to dobry pomysł. Nikogo tutaj nie znamy. Poza tym w okolicy i tak nikt nie mieszka.- powiedziałam.<br />
-Myślałem, że dość szybko to osiedle się zaludni. Oferta jest bardzo atrakcyjna. - uśmiechnął się.<br />
-Atrakcyjna, ale też trochę kosztuje. Niewiele osób ma w posiadaniu tyle pieniędzy. - spojrzałam na niego.- Myślisz, że w najbliższym czasie ktoś tu się wprowadzi ? -zapytałam.<br />
-Myślę, że tak. Poczekajmy jeszcze kilka miesięcy. Jeśli nic się nie zmieni to możemy znaleźć coś innego.- powiedział i pocałował mnie w czoło.<br />
-No niech Ci będzie.- uśmiechnęłam się. - Mam nadzieję, że pomożesz mi z gotowaniem. - zaśmiałam się.<br />
-Jeśli tylko będziesz chciała. - uśmiechnął się. - Kazałem jej żeby zostawiła Ci jak najmniej do zrobienia. <br />
-Jeszcze nie przeczytałam instrukcji do końca. - uśmiechnęłam się.<br />
<br />
Mat odwzajemnił uśmiech. Nie czekając dłużej podniosłam kartkę. Tak jak się spodziewałam nie było tam nic trudnego. Najwięcej uwagi było poświęcone na estetyczne ułożenie potrawy.<br />
- No i jak ? Pomóc Ci w czymś ? -zapytał i przysunął się do mnie bliżej.<br />
-Nie trzeba. Jeszcze nie muszę nic robić. Zostałam wyręczona prawie we wszystkim.- uśmiechnęłam się i spojrzałam Matowi w oczy.<br />
-Coś nie tak? - spojrzał na mnie zdziwiony.<br />
-Wszystko okej. Po prostu dawno na Ciebie nie patrzyłam. Nie miałam nawet takiej okazji. -odpowiedziałam.<br />
-No dobrze. Popatrz sobie przez chwilę.- mruknął mi do ucha, zaczął muskać wargami mój kark.<br />
-Szybko minęła ta chwila.-szepnęłam. -Ale wcale mi to nie przeszkadza.<br />
-To cudownie.- wyszeptał .- Będziesz miała jeszcze dużo okazji żeby sobie na mnie popatrzeć.-uśmiechnął się po czym objął mnie w pasie.<br />
<br />
Przejechał dłońmi głaszcząc moje plecy. Opuszki jego palców przyjemnie gładziły moją skórę. Mimo jego ciągłych pieszczot nadal na moim ciele pojawiała się gęsia skórka. Po chwili znalazłam się jeszcze bliżej niego. Mat przyciągnął mnie do siebie i jednym sprawnym ruchem posadził na blacie kuchennym. Zachichotałam cicho i przeczesałam palcami jego włosy. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Oboje napawaliśmy się tą chwilą. Czułam jego delikatny dotyk na moich udach. Moje serce biło coraz szybciej, a oddech znacznie przyspieszył. Mat zaczął łapczywie całować mnie po żuchwie zmierzając coraz niżej. Zacisnął delikatnie dłoń na mojej piersi pogłębiając pocałunek. Ostrożnie wsunął rękę pod moją bluzkę i szybkim ruchem ściągnął ją ze mnie. Zaczął pieścić moje piersi, po czym przesunął dłońmi po moich ramionach. Przez chwilę popatrzył mi w oczy i nagle uśmiechnął się łobuzersko. Zabrał się za rozpinanie moich spodni. Oparłam się na rękach i podniosłam biodra lekko w górę, by ułatwić mu zdjęcie ich. Nie spodziewałam się jednak, że od razu ściągnie również majtki. Siedziałam teraz na blacie kuchennym, miałam na sobie tylko biustonosz. Mat pochylił się i zaczął całować moje piersi znacząc drogę pocałunkami w dół mojego brzucha. Gdy był już na wysokości pępka, zatoczył językiem wokół niego koło. Zadrżałam czując tą miłą pieszczotę.Mat dalej muskał wargami moją skórę, schodząc coraz niżej. W końcu poczułam jego miękkie usta między nogami. Chwilę później, do ust dołączył również język. Odchyliłam głowę do tyłu, czując rozkosz, która mnie ogarnęła. Sapnęła cicho, kiedy wsunął delikatnie we mnie palec, nie przestając poruszać językiem. Jego ruchy stawały się coraz szybsze i głębsze. Teraz zaczęłam cicho pojękiwać z rozkoszy, czułam narastające we mnie gorąco, wiedziałam że zaraz rozsypię się na milion kawałków i kiedy byłam już na skraju wytrzymałości, Mat nagle wyprostował się i wszedł we mnie z impetem. Jęknęłam głośno, zaczęłam coraz ciężej oddychać. Moje ciało wygięło się w łuk. Objęłam go i przysunęłam do siebie. Chłopak zaczął poruszać się lekko i delikatnie.Wbiłam paznokcie w jego skórę na wysokości łopatek. Mat zaczął dyszeć mi do ucha. Zagryzłam swoją dolną wargę, czując, ponownie wzbierające we mnie gorąco. Mat zacisnął dłonie na moich biodrach. Jeszcze kilka szybkich ruchów i pochłonęła nas wspólna rozkosz. Mat oparł swoje czoło o moje i z przymkniętymi powiekami wyszeptał.<br />
-Kocham Cię Sara. Kocham Cię najbardziej na świecie.<br />
<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
Z góry przepraszam Was za swoją nieobecność. Miałam pisać częściej, ale po prostu nie starcza mi na to czasu. Bardzo mi miło, że codziennie do mnie zaglądacie. Cieszę się, że jest Was coraz więcej. Chciałabym również przeprosić, że nie odpowiadam na Wasze pytania i prośby. Nie wiem czy powinnam obiecywać, ale postaram się to wszystko nadrobić. Mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie.<br />
<br />
Ps. Post powstał dzięki mojej najukochańszej koleżance. To ona zmusiła mnie do pracy i pomogła w pisaniu. Bardzo jej za to dziękuję. :)<br />
<br />
Życzę miłego czytania ;)<br />
<div style="text-align: right;">
Gorąco pozdrawiam </div>
<div style="text-align: right;">
Mała Niezapominajka</div>
Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-50820581270796545942014-01-11T12:12:00.001-08:002014-01-11T12:12:17.882-08:00Przespana droga-Przepraszam, że musiałaś tyle czekać.<br />
-Nie ma sprawy.<br />
-Spakowałaś już ubrania ?<br />
-Nie, jeszcze nie. Zaraz się tym zajmę.<br />
-Nie musisz tego robić. Jak wrócę, to sam to zrobię. Zapomniałem, że przecież ty musisz spać.<br />
-Dam radę. Zaraz coś spakuję.<br />
-Lepiej się już połóż. Ja się tym zajmę.<br />
-No dobrze, skoro tak uważasz.<br />
-Dobranoc<br />
-Uważaj na drodze.<br />
<br />
Po krótkiej rozmowie od razu się położyłam. Skoro Mat powiedział, że zajmie się pakowaniem nie miałam już nic innego do roboty. Sen przyszedł momentalnie. Nie musiałam się męczyć z zasypianiem. Może to i nawet lepiej. Przynajmniej się wyśpię. Mam taką nadzieję. Już dawno nie wstawałam wcześniej niż ósma rano. Jeśli nie dam rady to będę spała w samochodzie. Około szóstej poczułam na poliku zimno wydychanego powietrza. Zaraz potem miły dotyk ust. Od razu otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się. Mat nachylał się nade mną i uważnie mi się przyglądał nie spuszczając ode mnie wzroku. Złapałam go jedną ręką za szyję i przysunęłam jego twarz do mojej. Złożyłam na jego ustach czuły pocałunek i ponownie się uśmiechnęłam. Drugą rękę wsunęłam pod koszulkę i lekko pogładziłam jego plecy. Chciałam ponownie go pocałować, ale wtedy usłyszałam jego głos w mojej głowie.<br />
-Nie jesteśmy sami.- uśmiechnął się i cmoknął mnie w czubek nosa.<br />
<br />
W odpowiedzi odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam się do niego. Wiedziałam, że za chwilę będę musiała wstać, ubrać się i jechać samochodem przez kilka godzin. Nie chciałam nawet o tym myśleć. Niestety po kilku minutach wstałam i zaczęłam szukać ubrań, w które mogę się ubrać.<br />
-Skoczę na dół zrobić Ci śniadanie.-zaproponował <br />
-Mhm.-mruknęłam<br />
-Jakieś życzenia ?-zapytał i uśmiechnął się.<br />
-Coś dobrego.<br />
-Oczywiście. Już mnie nie ma.<br />
<br />
Kiedy Mat zajął się przygotowywaniem śniadania ja zdążyłam się ubrać i uczesać. Gdy ponownie weszłam do pokoju zobaczyłam spakowaną walizkę. Włożyłam do niej kosmetyczkę i zeszłam na dół. Na stole w kuchni już czekały na mnie ciepłe tosty. Na sam widok zaczęło mi burczeć w brzuchu. Od razu wzięłam się za jedzenie. Pochłonęłam chyba cztery. Postanowiłam, że resztę zostawię Albertowi. Wiem, że jeśli chłopak poczuje ten świetny zapach na pewno wstanie i je zje. Kiedy posprzątałam już talerze, Mat czekał w korytarzu z walizką. Podał mi kurtkę i otworzył drzwi. Na dworze czekał na nas odpalony samochód. Wsiadłam do środka, a on zapakował walizkę. Niedługo potem ruszyliśmy. Mimo tego, że położyłam się wcześnie spać i się wyspałam i tak zasnęłam w czasie drogi. Obudziłam się dopiero na osiedlu, na którym mieszkaliśmy. Mat zaparkował samochód przed domem. Oboje wysiedliśmy i zaczęliśmy zmierzać w kierunku wejścia. Dom był otwarty, a w środku unosiły się zapachy pysznych potraw. Nie wiem kto tu był i gotował, ale na pewno się na tym znał. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam na blacie kartkę z kilkoma instrukcjami. Dotyczyły one niektórych potraw, które nadal się gotowały lub piekły. W piekarniku prawdopodobnie siedział indyk, a w jednym z garnków gotowała się fasola. Było tego jeszcze więcej, ale nie zaglądałam do każdego. Po jakimś czasie obok mnie stanął Mat.<br />
-Musiałem przynieść walizkę.-uśmiechnął się i złapał mnie lekko w pasie.<br />
-Kto to przygotował?- zapytałam.<br />
-Nasza pomoc domowa.-szepnął mi do ucha.<br />
-To gdzie ona teraz jest ?<br />
-Już jest niepotrzebna. Poprosiłem żeby coś zaczęła, a jak wrócisz to dokończysz. Poza tym to wampir więc nie wiem jak by zareagowała. Mówiła, że się kontroluje, ale kto ją tam wie. -wyjaśnił.<br />
-Czyli nasza pomoc domowa jest wampirem?<br />
-Tak. Spokojnie, wiem że można jej zaufać. -uśmiechnął się i pocałował w policzek. Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-22010327973208329762014-01-08T11:39:00.002-08:002014-01-08T11:39:56.078-08:00Nieoczekiwana wizytaPostanowiłam, że nie będę dzisiaj do nich dzwonić. Na początku powinnam porozmawiać z Mat'em, ale nie jeszcze gotowa na tą rozmowę. Muszę się uspokoić i przemyśleć kilka spraw. Na pewno będzie wściekły, że tak z tym zwlekam, ale dam teraz rady. Powinien mnie zrozumieć, to jak się zachował bardzo mnie zdenerwowało. Do reszty wyprowadziło mnie to z równowagi. Nawet jak teraz o tym myślę, nie mogę się opanować. Lepiej do niego nie dzwonić. Może sam zadzwoni, tylko co wtedy ? Tak czy siak będę musiała z nim porozmawiać, ale postaram się to opóźniać w miarę możliwości. Po tych kilku minutach rozważania postanowiłam się położyć. Sen nadszedł bardzo szybko. Nic mi się nie śniło, obudziłam się wypoczęta, ale godzinę przed czasem. Miałam bardzo dużo czasu na poranną toaletę. Kiedy wstałam z łóżka rozejrzałam się po pokoju i zaczęłam kierować do łazienki. Wyszłam z niej po czterdziestu minutach. Znalazłam jakieś ubrania i przebrałam się w nie. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół. Alberta jeszcze nie było. Postanowiłam zrobić śniadanie. Dla siebie i dla niego. Pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy to omlety. Nie miałam za dużo czasu, ale nie chciałam już z nich rezygnować. Bardzo szybko zabrałam się za przygotowywanie. Kiedy wszystko było już gotowe Albert pojawił się w kuchni z uśmiechniętą miną.<br />
-Ładnie pachnie.-uśmiechnął się.- Mam nadzieję, że nic do tego nie dodałaś.- zaśmiał się i popatrzył na mnie.<br />
-Kto powiedział, że to dla Ciebie.?- zachichotałam i wystawiłam mu język.<br />
-No nie bądź taka, na pewno się podzielisz.- spojrzał na mnie podnosząc brew.<br />
-No nie wiem, może podasz chociaż jeden powód dla którego mam to zrobić ?- zapytałam.<br />
-Bo jestem bardzo głodny i nie mogę się oprzeć tym zapachom. -uśmiechnął się .<br />
-Powiedzmy, że mnie przekonałeś.- zaśmiałam się.- Jutro czekam na tosty.<br />
-Oczywiście.- powiedział z uśmiechem.- Mam nadzieje, że nie zaśpię bo mnie zabijesz.<br />
-No właśnie, nie zawiedź mnie.<br />
-Dobrze, już dobrze.<br />
<br />
Jedzenie śniadania zajęło nam niecałe dziesięć minut. Po skończonym posiłku Albert poszedł się szybko przebrać, a ja posprzątałam. Brenda była tak jak zwykle. Nie spóźniła się ani minuty, zawsze ta sama pora. Dzisiaj nie męczyła nas już tak bardzo, chociaż zajęcia były jeszcze dłuższe niż poprzednie. W czasie krótkiej przerwy zrobiłam sobie i Albertowi herbaty. Było mi trochę głupio, że nie mogę nic zaproponować Brendzie, ale nawet nie potrafiłabym zapytać. Gdy znów wróciliśmy do nauki nie miałam już siły. W końcu cały dzień siedziałam przy książkach. Zajęcia skończyły się dopiero wtedy, gdy do domu wróciła Jessica i Conor. Brenda od razu wstała z miejsca i powiedziała, że na dzisiaj koniec po czym wyszła. W sumie nie było to dziwne zachowanie. Siedziała z nami cały dzień i chyba nawet ona się zmęczyła. Kiedy Albert odprowadził ją do drzwi, ja poszłam do kuchni i poszukałam czegoś do jedzenia. Nie było w niej nic specjalnego, ale przecież nie mogę opuszczać domu. Muszę kogoś poprosić o zrobienie zakupów. Gdybym mogła normalnie wychodzić nie sprawiałabym tylu kłopotów. Kiedy do domu zaczęło schodzić się coraz więcej ludzi poprosiłam Jessic'ę o zrobienie drobnych zakupów. Bez przeszkód się zgodziła i przekonywała, że nie sprawiam jej tym żadnych problemów. Po krótkiej rozmowie z innymi przyjaciółmi udałam się na górę. Sprawdziłam rejestr połączeń na telefonie. Na szczęście nic nowego. Wtedy postanowiłam wziąć długą i przyjemną kąpiel. Poszłam do łazienki i zaczęłam nalewać wody do wanny. Telefon odłożyłam na półkę nad umywalką. Jeszcze nim weszłam do wanny otrzymałam wiadomość od Mata. Jednak próbował się ze mną skontaktować. Chwilę później telefon zaczął dzwonić. Postanowiłam odebrać.<br />
-No nareszcie. Myślałem, że już nie odbierzesz.<br />
-...<br />
-Jesteś tam w ogóle ? Tylko mi nie mów, że nadal się na mnie gniewasz.<br />
-Powiedzmy, że nie.<br />
-Czyli nadal jesteś obrażona. Ile razy mam Cię jeszcze przeprosić?<br />
-To nie o to chodzi.<br />
-Tak, wiem. Ale możesz dać mi chociaż jeszcze jedną szansę ?<br />
-Przecież wiesz, że ją otrzymasz, tylko nie wiem ile jeszcze będzie tych szans?<br />
-Obiecuję, że się poprawię i już Cię nie zawiodę. <br />
-Mam taką nadzieję. <br />
-Dziękuję. I jak tam zajęcia?<br />
-Nie jest najgorzej. Dość długo trwają.<br />
-To dobrze, niestety trochę ostatnio opuszczałaś wiec musisz nadrobić.<br />
-Wiem, ale to męczące.<br />
-Dasz radę. Jutro masz już wolne, ale od poniedziałku znowu zaczynasz.<br />
-A już myślałam, że będę się męczyć przez cały tydzień.<br />
-Oszczędziłem Cię. Zapomniałem zapytać. Dzwoniła do Ciebie mama ?<br />
-Tak, ale nie odbierałam.<br />
-Uff, to dobrze. Powiedziałem jej, że nie masz czasu bo się uczysz.<br />
-Pytała o coś?<br />
-Tak.<br />
-O co ?<br />
-Czy może jutro do nas przyjechać ?<br />
-Co ? I co powiedziałeś?<br />
-Powiedziałem, że może. Nie chce żeby znowu nas o coś podejrzewała.<br />
-I jak Ty to sobie wyobrażasz? Przecież Ciebie nie ma, a ja nie zostanę sama w tym wielkim domu.<br />
-Spokojnie, już wracam. Będę nad ranem. Musisz się wyspać, bo jutro dość wcześnie wyjeżdżamy. Najlepiej spakuj dla nas jakieś ubrania.<br />
-Myślałam, że chociaż da nam jakiś tydzień na odpoczynek od niej.<br />
-Nie będzie źle. Damy radę.<br />
-Mam taką nadzieję.<br />
-Przepraszam Cię na chwilę, ale muszę zatankować samochód i rozejrzeć się po okolicy. Mogę zadzwonić za jakiś czas, czy już się kładziesz ?<br />
-Możesz dzwonić.<br />
-No to do usłyszenia.<br />
<br />
Po rozmowie z Matem poprawił mi się humor, mimo tego, że już jutro odwiedza nas mama. Nie spodziewałam się po niej tak szybkiej wizyty. Wiedziałam, że nas odwiedzi, ale nie aż tak szybko. Już chyba wolałabym zajęcia z Brendą niż rodzinne spotkanie. Do tego muszę wcześnie wstać i znowu jechać samochodem. Nie lubię tych częstych podróży, wykańcza mnie to. Kiedy weszłam do wanny woda nadal była ciepła, powiedziałabym że wręcz gorąca.Siedziałam w niej ponad godzinę. Potem ubrałam się w dres i położyłam na łóżku. Czekałam na telefon. W końcu zadzwonił. <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Przepraszam za te długie przerwy w pisaniu, ale bardzo rzadko mam na to czas. Od tej pory postaram się pisać częściej. Miłego czytania ;)</div>
<div style="text-align: right;">
Pozdrawiam </div>
<div style="text-align: right;">
Mała Niezapominajka</div>
Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-3731481174236403762013-12-22T06:48:00.001-08:002013-12-22T06:48:58.325-08:00Telefony Z wielką niechęcią wstałam z łóżka i powlekłam się do łazienki. Widok w lusterku nieco mnie przeraził. Wyglądałam strasznie. Moja twarz wyglądała jakbym nie spała kilka dni. Postanowiłam od razu wziąć się za siebie ponieważ już niebawem zjawi się Brenda i znów będzie nas męczyła przez sześć długich godzin. Gdy byłam już gotowa postanowiłam zejść na dół. Albert już chyba kręcił się tam od dłuższego czasu.<br />
-No nareszcie. Miałem już iść Cię budzić. -uśmiechnął się promiennie.<br />
-Nie przesadzaj, nie jest aż tak późno.- rzuciłam.<br />
-No jasne. Lada chwila i będzie tu ta czarownica. - zaśmiał się i wyjrzał przez okno.<br />
-Widzę, że Tobie też nie przypadła do gustu.- uśmiechnęłam się.<br />
-Nie będę tego komentował.- szepnął. -Głodna ?<br />
-Nie, nie mam na nic ochoty.<br />
-Naładowałaś telefon ? -zapytał.<br />
-Chyba o tym zapomniałam. Zajmę się tym później.<br />
-Może lepiej zrób to teraz, mamy jeszcze trochę czasu.<br />
-Nawet nie wiem gdzie on jest, a poza tym zdążę do wieczora.<br />
-No jak tam chcesz.-uśmiechnął się.<br />
<br />
Chwilę później na podjeździe zjawił się samochód Brendy. Z chwilą gdy weszła do domu uszło ze mnie całe życie. Nie miałam ochoty znów słuchać jej monotonnego gadania. Albert również nie był tym zachwycony. Co jakiś czas rzucał mi w myślach głupie uwagi na jej temat. Czasami nawet mi się to podobało. Chociaż na chwilę się wyłączałam, ale później znów musiałam słuchać. Po trzech godzinach Brenda pozwoliła nam na krótką przerwę. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej od razu poszłam do kuchni. Zaczęłam grzebać w lodówce w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Znalazłam tylko jakiś jagodowy jogurt, inne rzeczy nie zwróciły bardziej mojej uwagi. Gdy skończyłam jeść Albert zawołał mnie i znowu zaczęliśmy się uczyć. Dziś lekcje trwały trochę dłużej niż wczoraj, ale pod koniec wizyty Brendy rozumiałam wszystko bez żadnego wyjątku. Kiedy zajęcia w końcu dobiegły końca byłam wykończona. Od razu poszłam do swojego pokoju ponieważ Albert rozmawiał z kimś przez telefon. Wzięłam długą kąpiel. Kiedy wyszłam z łazienki dom był zatłoczony. Postanowiłam od razu się położyć. Gdy przygotowałam się do snu znalazłam moją komórkę. Włączyłam ją. Oczywiście dostałam chyba dwadzieścia wiadomości o nieodebranych połączeniach. Były wśród nich również od rodziców. Mama mnie zabije. Pewnie dzwoniła do Mata, a on albo powiedział jej prawdę albo skłamał by bronić mi tyłek. Głupio się teraz czuję. Nie wiem czy powinnam do niego zadzwonić i przerosić.Nadal jestem na niego zdenerwowana. Chyba zadzwonię do rodziców. Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Może jeszcze dzisiaj sobie odpuszczę.Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-30511579004245612262013-11-10T13:57:00.000-08:002013-11-10T13:57:07.719-08:00Pierwsza lekcja-Widzę, że ktoś wstał tu lewą nogą.- spojrzał na mnie unosząc brew do góry.<br />
-Masz rację. Lepiej mnie dzisiaj nie drażnij.-uśmiechnęłam się lekko.<br />
-Z Tobą wolę nie zadzierać.-zaśmiał się cicho. - Jesteś pewna, że nic nie chcesz ?<br />
-Na razie nie mam apetytu.<br />
-Jak tam chcesz. A może opowiesz mi jak tam u twoich rodziców.<br />
-Dobrze. Wszyscy czują się świetnie.<br />
-To powinnaś się cieszyć.<br />
-Przecież się cieszę. Jestem zmęczona podróżą więc pewnie nie widać tego po mnie.<br />
-Nie chcę nic mówić, ale przed chwilą wstałaś.<br />
-Dobra, daj spokój. Nie rozmawiajmy o tym.<br />
-To o czym chcesz rozmawiać ?<br />
-Nie wiem. Może wymyślisz coś sensownego. -uśmiechnęłam się.<br />
-Hmm. A może Ty masz jakieś pytania.<br />
-Jasne. Co robiliście jak mnie nie było?<br />
-Nudziliśmy się bez was.- zaśmiał się.- A i bym zapomniał, chyba rozładował Ci się telefon. Mat dzwonił do mnie rano i pytał czy wszystko w porządku.<br />
-Zapomniałam go naładować. Później się tym zajmę. <br />
-Może lepiej zrób to teraz, Mat pewnie chce z Tobą porozmawiać.<br />
-On teraz nie ma czasu. Ma dużo spraw na głowie. -uśmiechnęłam się. - Wiesz co możesz jednak zrobić mi coś do jedzenia.<br />
-No nareszcie. Myślałem, że już nie zmienisz zdania.<br />
<br />
Na szczęście udało mi się zmienić temat i nasza rozmowa potoczyła się znacznie inaczej. Głownie rozmawialiśmy o remoncie. Potem o tym co się działo pod moją nieobecność. Rozmowa trwała w najlepsze, ale przed jedenastą ktoś zapukał do drzwi. Postanowiłam otworzyć ponieważ dobrze wiedziałam kto za nimi stoi. To moja nowa nauczycielka. Kiedy jej otworzyłam trochę się zdziwiłam. Dziewczyna była młoda. Wydawało mi się, że zbyt młoda. Potem zorientowałam się, że jest wampirem. W jednej chwili odechciało mi się wszystkiego. Nie chciałam uczyć się w domu, a na dodatek moja nauczycielka jest wampirem. To jakiś koszmar. Nie wiem czy długo to wytrzymam. Po wprowadzeniu kobiety do domu poczułam się nieco dziwnie.<br />
-Witam, nazywam się Brenda Grey.<br />
-Miło mi, Sara Smitch, a to mój przyjaciel Albert Siddell.<br />
-Mam nadzieję, że wiecie po co tutaj jestem ?<br />
-Tak.-odpowiedział Albert.<br />
-Mogłabym poprosić o wasze ostatnie notatki z lekcji. Nie wiem na czym skończyliście.<br />
<br />
Ta całą Brenda działała mi na nerwy. Nie miałam ochoty na naukę. Na dodatek w domu. Ciekawe czy ona wie jakie mam zdolności. Nie chcę jej denerwować, ale z chęcią powiedziałabym, że źle się czuję i nie mam siły na naukę. Niestety nie było takiej opcji. Uczyliśmy się bez ani jednej przerwy sześć godzin. Nie wiem jak długo to wytrzymam. Albert też był wykończony. Na szczęście nie dostaliśmy żadnego zadania. Kiedy nasza nauczycielka w końcu odjechała wszyscy zaczęli się schodzić. Wreszcie mogłam się z nimi przywitać. Tak jak się spodziewałam rozmawiałam z nimi do późna. Niestety w pewnym momencie musiałam iść spać. Wzięłam szybki prysznic i się położyłam. Zasnęłam po kilku minutach. Na szczęście dzisiejsza noc była spokojna. Nie miałam koszmarów, nawet nic mi się nie śniło. Po prostu zasnęłam i po kilku godzinach wstałam. Było już dosyć późno. Około dziesiątej. Lada chwila może nadjechać nauczycielka. <br />
<br />
<br />Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-25294573030643974112013-10-23T11:47:00.001-07:002013-10-23T11:47:14.275-07:00KłótniaGdy tylko zdałam sobie sprawę w jakim stanie jest Amanda zaczęłam się zastanawiać jak ona zareaguje na mój powrót. Postanowiłam do niej zadzwonić, ale nie byłam pewna czy to dobry pomysł. W końcu sięgnęłam po komórkę, która leżała gdzieś w mojej torbie i wybrałam numer. Odebrała dopiero po trzech sygnałach.<br />
- Amanda ?- zapytałam niepewnie.<br />
-Tak, kto mówi?<br />
-Nie poznajesz mnie. To ja Sara.<br />
<br />
W odpowiedzi usłyszałam tylko odkładanie słuchawki, a raczej jej rzucanie. Chyba nie powinnam do niej zadzwonić tak bez żadnej zapowiedzi. Może powinnam skontaktować się z jej mamą. Miałam wielki chaos w głowie. Pewnie Amanda siedzi teraz w domu i zastanawia się czy to jakiś żart czy naprawdę ja. Źle zrobiłam dzwoniąc do niej, ale jednak to moja przyjaciółka. Nie zachowywałam się wobec niej najlepiej. Ja zawsze wiedziałam o niej wszystko, a ona o mnie kompletnie nic. To nie jest sprawiedliwe. Ogarnęły mnie straszne wyrzuty sumienia. Już miałam zadzwonić po raz drugi kiedy do pokoju zapukał Paul.<br />
-Dzwoniłaś już do niej, prawda ?<br />
-Tak.<br />
-Przed chwilą jej mama dzwoniła do Conor 'a i pytała czy to prawda, że wróciłaś.<br />
-Mogę się z nią spotkać ?<br />
-Nie ma jej w mieście. Chyba już Ci o tym wspominałem.<br />
-Tak, ale ona zachowuje się tak przeze mnie.<br />
-To nieprawda.<br />
-A jak inaczej to wytłumaczysz ?<br />
-Nie wiem czy wiesz, ale to wszystko przez tego jej chłopaka. Po tym jak została znaleziona, przez pierwszych kilka tygodni nie odstępował jej nawet o krok, ale mu się już chyba znudziło. Zaczął rozglądać się za innymi dziewczynami. Amanda nie wytrzymała, chciała z nim być za wszelką cenę. Wkrótce chłopak zaczął brać narkotyki, a ona razem z nim. Doprowadziło to do tego, że wyniszczyła sobie organizm i miała spore problemy ze zdrowiem.<br />
-Co?! Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? - krzyknęłam i zerwałam się z łóżka.<br />
-Próbowaliśmy Ci o tym powiedzieć, ale Mat kazał nam Cię nie martwić.<br />
-Czyli on o wszystkim wiedział ?<br />
-Tak. Próbował jej pomóc. Szukał odpowiednich lekarzy .<br />
-To go nie usprawiedliwia. Okłamał mnie i to jeszcze w taki sposób. Chciałabym zostać sama.<br />
-Oczywiście. Już mnie nie ma. Dzisiaj zostaniesz sama bo wszyscy są na polowaniu, a ja muszę wracać do siebie.<br />
-Jasne. Dam sobie radę.<br />
-Tylko nie rób nic głupiego.<br />
-Jestem za bardzo zdenerwowana żeby móc coś zrobić. - westchnęłam.<br />
-W takim stanie masz najgorsze pomysły.- spojrzał na mnie unosząc brew. <br />
-Nawet mnie nie denerwuj .- warknęłam<br />
-Już idę. -uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.<br />
<br />
Gdy wreszcie zostałam sama ponownie sięgnęłam po telefon, ale tym razem wybrałam numer do Mata. Oczywiście nie odebrał. Byłam wściekła. Chciałam już rzucić telefonem o ścianę, kiedy nagle usłyszałam jego dzwonienie. To Mat.<br />
- Przepraszam, ale nie mogłem odebrać. Coś się stało ?<br />
-Tak. Jestem na Ciebie wściekła. Może masz mi coś do wyjaśnienia? -wrzasnęłam.<br />
-Nie rozumiem co takiego zrobiłem?<br />
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że z Amandą jest aż tak źle. Okłamywałeś mnie od samego początku.<br />
-Robiłem to dla twojego dobra.<br />
-Okłamywałeś mnie dla mojego dobra? To chyba najgorsze co mogłam od Ciebie usłyszeć.<br />
-Sara, co Cię ugryzło ?<br />
- Jeszcze nie wiesz ? Zawiodłam się na Tobie. Myślałam, że mówimy sobie o wszystkim, ale jednak się myliłam.<br />
-Co Ty wygadujesz? Przecież jestem z Tobą szczery.<br />
-Nieprawda. Mówisz tylko tyle ile uważasz, że powinnam wiedzieć. Nie jestem już dzieckiem. Wiesz jak mi teraz głupio z powodu Amandy. Ona zawsze by mi pomogła, a ja nawet jej nie powiedziałam, że wyjeżdżam.<br />
-Nie denerwuj się postaram się wszystko wyjaśnić jak wrócę. <br />
-I co jej powiesz ? Przecież cały czas ją okłamujemy. Mam już tego dosyć.<br />
-Coś wymyślę. Dobrze wiesz, że nie poradziłaby sobie z prawdą o nas.<br />
-Muszę to jeszcze przemyśleć. Nie musisz do mnie już dzwonić. Cześć.<br />
<br />
Rozłączyłam się i szybko wyłączyłam telefon. Byłam tak zdenerwowana, że nie wiedziałam co z sobą zrobić. Postanowiłam wziąć prysznic. Gdy weszłam do łazienki wiedziałam, że wszystko się zmieniło. Nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie to pocieszyło. Wyglądała o wiele przytulniej i było w niej więcej miejsca. Kiedy zobaczyłam wielką wannę zrezygnowałam z prysznica. Nalałam sobie ciepłej wody, wlałam również płyn do kąpieli, zapaliłam kilka świeczek i włączyłam muzykę. Gdy weszłam do wody od razu się odprężyłam. Nie wiem jak długo siedziałam w wodzie, ale gdy wyszłam było już późno, nawet bardzo późno. Po przebraniu się w piżamę zeszłam na dół i zrobiłam sobie kilka tostów, nalałam w szklankę coli i poszłam na górę. Włączyłam komputer i znalazłam jakiś film. Zasnęłam w kilka minut. Nie skończyłam nawet jeść. Kiedy się obudziłam w domu kręciło się już kilka osób. Postanowiłam się z nimi przywitać, ale na początek musiałam się przebrać. Gdy znalazłam już odpowiednie ubrania poszłam do łazienki i doprowadziłam się do porządku. Po kilku minutach zeszłam na dół.<br />
-Cześć wszystkim- uśmiechnęłam się.<br />
-Wiesz jak dawno Cię nie widziałem.- powiedział Albert i podszedł bliżej.<br />
-No nareszcie się obudziłaś. -zaśmiała się Lindsay. - Nie wiem czy uwierzysz, ale cieszę się, że Cię widzę.<br />
-Ja też się cieszę. Gdzie pozostali ?<br />
- W szkole.- powiedział.<br />
-Ja też się zaraz zbieram.- westchnęła.<br />
-Ale nie zostanę sama? -spojrzałam na Alberta.<br />
-Oczywiście, że nie. -zaśmiał się i wszedł do kuchni. -Masz może ochotę na śniadanie?<br />
-Nie jestem głodna.<br />
-Trzymasz formę żeby zmieścić się w suknię ślubną? - zachichotał .<br />
-To nie jest śmieszne. - Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-52036409308152142862013-10-22T11:31:00.001-07:002013-10-22T11:31:52.985-07:00Powrót Godzina czekania była męczarnią. Domyślałam się, że właśnie to będzie najgorsze. Na szczęście niedługo przed przyjazdem Paul'a zadzwonił Mat. Gdy tylko usłyszałam jego głos poprawił mi się humor. Ustaliłam z nim szczegóły mojej podróży. Po tym jak Paul podjechał pod dom, Matthew wyniósł moje walizki. Wyszłam za nim i przywitałam się.<br />
-Musimy się pospieszyć. Mat kazał jechać dosyć szybko. Mamy się nie zatrzymywać. -poinstruował Paul.<br />
-Powiedział Ci kiedy dotrze na miejsce?-zapytałam.<br />
-Nie będzie go kilka dni, ale dopóki się nie pojawi nie powinnaś sama wychodzić.<br />
-Świetnie, czyli znowu muszę się ukrywać ?<br />
-To tylko dla twojego dobra. Od jutra zaczynasz uczyć się w domu. Jeśli chcesz to mogę Ci towarzyszyć. -uśmiechnął się.<br />
-Lepsze to niż nic. -mruknęłam.<br />
-Nie marudź. Wsiadajmy już.- powiedział i otworzył mi drzwi.<br />
<br />
W odpowiedzi tylko skinęłam głową i zgodnie z poleceniem wsiadłam do samochodu. Matthew usiadł z przodu. Przez całą drogę nic nie mówił, ale jakoś do tego przywykłam. Paul też nic nie mówił, co było dość dziwne, ale nie miałam ochoty wypytywać go o takie rzeczy. Cała podróż przebiegła dość szybko ponieważ na drogach nie było wielu samochodów. Z jednej strony mnie to dziwiło ponieważ zawsze kręciło się tu sporo aut. Pod dom wjechaliśmy późnym popołudniem. W środku nikogo nie było, ale drzwi były otwarte.<br />
-Możesz iść na górę. Trochę się tam pozmieniało. Lindsay robiła remont.<br />
-Co? -krzyknęłam i pobiegłam na górę.<br />
<br />
Już przed drzwiami czułam się inaczej. Ściany na korytarzu były pokryte jakąś tapetą, podłoga z drewna. Wyglądało to całkiem przytulnie, ale nie spodziewałam się takich zmian. Postanowiłam otworzyć drzwi. Nacisnęłam na klamkę i zamarłam na chwilę. Po odliczeniu kilku sekund weszłam do środka. W pierwszym momencie byłam w szoku. W naszym pokoju nic się nie zmieniło. Po prostu ktoś tu dokładnie posprzątał. Byłam wdzięczna Lindsay. Rozejrzałam się dookoła i usiadłam na zaścielanym łóżku. Już dawno tutaj nie byłam. Cieszyłam się, że wreszcie wróciłam. Brakowało mi tego miejsca i przyjaciół. Zastanawiałam się gdzie oni się podziewają i właśnie wtedy do pokoju wszedł Paul.<br />
-Szkoda, że nie widziałaś swojej miny sprzed chwili. -zaśmiał się.<br />
-Myślałam, że w naszym pokoju też zrobiła remont.<br />
-Nie chciała tego robić bez waszego pozwolenia. -wyjaśnił.<br />
-I bardzo dobrze zrobiła. Bardzo brakowało mi tego miejsca. -uśmiechnęłam się.<br />
-A za mną nie tęskniłaś ? -wyszczerzył się.<br />
-Tęskniłam za wszystkimi, ale nie mogłam nawet zadzwonić i z wami porozmawiać.- wytłumaczyłam.<br />
-Wiem. Mat mi wszystko wyjaśnił. Nikt nie ma Ci tego za złe. Wiemy w jakiej byłaś sytuacji .<br />
-A wiesz może co z Amandą?<br />
-Z tego co słyszałem to nie najlepiej. Jej rodzice nie wiedzą jak jej pomóc. Wywieźli ją z miasta, ale chyba nic to nie dało. Ona ciągle wygaduje jakieś bzdury i twierdzi, że Ciebie porwano.<br />
-Może powinnam z nią porozmawiać ?<br />
-To nie jest najlepszy pomysł. Mat nie pozwolił Ci opuszczać domu.<br />
-To niech Amanda przyjedzie do mnie.<br />
-Nie wiem czy to będzie możliwe. Ona w ogóle nigdzie nie wychodzi.<br />
-Chyba powinnam do niej zadzwonić. Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4710827097094888149.post-23180296553329548012013-09-04T07:26:00.001-07:002013-09-04T07:26:15.319-07:00Informacja<div style="text-align: left;">
Z przykrością powiadamiam Was wszystkich, że obecnie wszystkie posty będą dodawane tylko w soboty. Mam nadzieję, że się przyzwyczaicie. Będę starała się pisać dłuższe teksty.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
Pozdrawiam Mała Niezapominajka</div>
<br />Masz Ci Torcikhttp://www.blogger.com/profile/18229267257598608753noreply@blogger.com0