środa, 1 lipca 2015

Sen czy wizja?

Telefon od Mata jeszcze bardziej mnie skołował. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Miałam tylko nadzieję, że to się w końcu skończy. Zmieszana usiadłam przed telewizorem i czekałam na przyjazd rodziców. Nieoczekiwanie pod domem zjawił się jakiś inny samochód. Po chwili wysiadła z niego Kelly i Tom. Gdy weszli do domu byli trochę zdenerwowani.
-Ta baba nas śledzi.- powiedział Tom.
-Ona może coś wiedzieć.- kontynuowała Kelly.- Sara, kiedy ktoś po Ciebie przyjedzie?-zapytała.
-Prawdopodobnie dzisiaj.- odpowiedziałam.
-Całe szczęście.- odparł Tom.
-Możecie powiedzieć co się dzieje?- zapytałam rozzłoszczona.
-Ta cała Donna całą noc obserwowała dom. Później pojechała za nami do szkoły, ale teraz gdzieś zniknęła.-wyjaśnili.
-Jeśli chciałaby coś Ci zrobić chyba już by to zrobiła, ale lepiej uważać. Wydaje mi się, że ktoś zlecił jej śledzenie Ciebie. - powiedziała Kelly.
-Czyli co teraz robimy? -zapytałam niepewnie.
-Czekamy na Twojego kolegę. Waszym rodzicom powiemy, że dzisiaj wcześniej skończyły się zajęcia i tyle. -wyjaśniła.
-Myślicie, że ona nadal nas obserwuje?- spytałam.
-Na razie jej nie wyczuwam, ale pewnie znowu będzie nas śledzić.- powiedziała Kelly.
-A może powinnam wrócić do domu? -zaproponowałam.
-Zwariowałaś? -krzyknął Tom.- To najbardziej absurdalny pomysł jaki mogłaś wymyślić w tej sytuacji.- dokończył.
-Przepraszam, ale to wszystko jest dla mnie takie męczące.Chciałabym, żeby to się już skończyło.-powiedziałam.
-Sara daj spokój, to Tom powinien przeprosić. Nie powinien tak reagować.- odpowiedziała Kelly i spojrzała w stronę mojego brata.
-Wybaczcie, po prostu nie wiem co mam już robić. Ciągle się coś dzieje i nie jestem w stanie zapanować nad złością.
-To nie Twoja wina. To ja ściągnęłam kłopoty na naszą rodzinę, czego teraz bardzo żałuję. Nie powinnam mieszać was w swoje problemy, a tym bardziej rodziców, którzy o niczym nie wiedzą.- oznajmiłam.
-Sara, daj spokój. Nie możesz tak mówić. -powiedziała Kelly. -Rodzinie się pomaga, nie ważne jakie są to problemy.-uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu. - A teraz chodźmy na dół, może coś zjecie- zaśmiała się.

Wszyscy bez sprzeciwu zeszliśmy do salonu. Tom przyniósł sok i chipsy, a Kelly włączyła jakiś film. Czas ciągnął się strasznie wolno. Po około godzinie wrócili rodzice. Mama wzięła się za obiad, a tata poszedł do swojego gabinetu. Czułam się nieco dziwnie, postanowiłam pójść się położyć. Jednak gdy znalazłam się na schodach usłyszałam dzwonek od drzwi. Mama od razu oderwała się od kuchni i pospiesznym krokiem zbliżała się do wejścia. Gdy uchyliła drzwi, ujrzałam twarz Donny. W sumie nie byłam zdziwiona, ponieważ cały czas kręciła się obok domu. Kobieta weszła do środka i zaczęła mnie obserwować. Byłam wkurzona, chciałam iść do siebie, ale bałam się trochę o mamę. Kelly i Tom również nie ruszali się sprzed telewizora. Usiadłam razem z nimi, ale wtedy zawołała mnie mama i poprosiła o pomoc w kuchni. Spojrzałam niepewnie na mojego brata, potem w stronę kuchni i z miną męczennicy poszła w tamtym kierunku.W pomieszczeniu pachniało świeżo zaparzoną kawą. Piła tylko mama, Donna siedziała na krześle i bacznie się nam przyglądała. Gdy zaczęłam kroić warzywa na zapiekankę, rozpoczęła się rozmowa.
-Słyszałam Saro, że niedługo planujesz wyjść za mąż.- uśmiechnęła się i spojrzała mi prosto w oczy.
-Tak, to prawda.- odwzajemniłam uśmiech i zerknęłam w stronę mamy.
-Wybacz kochanie, musiałam się pochwalić.- zaśmiała się.
-Pozwolisz, że zapytam, jak nazywa się ten szczęściarz? - zapytała.

Spanikowałam.Nie wiedziałam, czy powinnam jej powiedzieć. Już miałam coś wymyślać, gdy do kuchni wszedł Matthew. Spojrzał na Donnę beznamiętnie, a potem przywitał się z moją mamą. Trochę mnie zdziwiłam ponieważ był bez okularów, ale miał soczewki.
-Dzień dobry pani Smith. Przepraszam, że tak nagle, ale muszę już zabierać Sarę. -uśmiechnął się.
-Jak to ? -zapytała mama.
- Jakby to powiedzieć, ślubna gorączka. Próbowałem pozałatwiać kilka spraw, ale nic mi się nie udało. Sara musi mi pomóc, Mat też stara się to jakoś ogarnąć, ale nie wiem z jakim skutkiem. Musi nam pani wybaczyć. - powiedział.
-No dobrze, ale może zostaniecie na obiedzie? -zaproponowała.
-Nie ma sprawy.- powiedział.
-Nie mamo, będziemy się zbierać. - odparłam.
-Sara, może Matthew jest głodny. Nie zachowuj się jak dziecko.- spojrzała na mnie gniewnie.
-Przepraszam, ale jadłem już na mieście. -wyjaśnił.
-Widzisz mamo. Idę się spakować. -wstałam i poszłam na górę.

Gdy wyjęłam torbę zaczęłam wkładać do niej poskładane ubrania, po piętnastu minutach byłam gotowa. Wzięłam walizkę i zaczęłam ją powoli znosić. Po chwili zjawił się Matthew i zaniósł ją do samochodu.Po szybkim pożegnaniu się z rodziną oboje opuściliśmy dom i odjechaliśmy. Czułam się bardzo, ale to bardzo dziwnie. Matthew jechał bardzo szybko. Nie wiedziałam czy mogę coś mówić, czy raczej siedzieć cicho. Wiedziałam, że prędzej czy później Donna za nami pojedzie. Strasznie mnie to martwiło. Po godzinie drogi zwolniliśmy. Ulice były coraz bardziej zatłoczone. Matthew zaczął kląć pod nosem. Po chwili spojrzał na mnie.
-Nie mam pojęcia gdzie z Tobą jechać.- powiedział
-A nie możemy jechać do domu? -zapytałam zrezygnowana.
-Możemy, ale boję się, że ktoś tam może być.-wyjaśnił.
-Matthew, nie chcę znowu mieszkać w hotelu, to zbyt męczące. -powiedziałam.
-Nienawidzę takich sytuacji. Mat się nie odzywał, a ja boję się działać po swojemu.- wytłumaczył.
-Będzie dobrze, wiem, że nic się nie stanie.-uśmiechnęłam się.

Około piętnastej stanęliśmy w korku. Na ulicy było coraz więcej samochodów. Większość osób jechała na wakacje. Postanowiłam się położyć. Zasnęłam od razu. Nie pamiętam, czy mi się coś śniło. Gdy się obudziłam byłam strasznie głodna. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Matthew otworzył schowek i wyciągnął z niego kilka batonów i jakiś sok.
-Nic lepszego nie znalazłem. Zrobimy zakupy na mieście, wracamy do domu. -oznajmił.
-Dziękuję. -powiedziałam
-Jak na razie nie widziałem tej baby, mam nadzieję, że nas nie śledzi.-poinformował.-Dzwonił Mat, prawdopodobnie przyjedzie do Ciebie.
-Czyli już wszystko w porządku? -zapytałam
-Obawiam się, że to jeszcze nie koniec. -powiedział.- Ale zobaczymy.


Gdy przyjechaliśmy do domu, na podjeździe stał jakiś nieznany mi samochód. Jednak gdy wysiadłam z auta zaraz zjawił się obok mnie Mat. Wyglądał na wyczerpanego i zmartwionego. Od razu się do niego przytuliłam, a on pocałował mnie w czoło. Staliśmy tak w milczeniu przez kilka minut. Następnie Mat zabrał moje walizki i weszliśmy do domu. W środku było jakoś inaczej. Nie wyczuwałam obecności innych osób, ale wystrój przedpokoju i salonu się nieco zmienił.
-Co tu się stało?-zapytałam.
-Miałem nieproszonego gościa, ale już wszystko w porządku.-wyjaśnił.
-Mat, myślę, że ten dom nie jest odpowiednią kryjówką.-wtrącił Matthew.
-A co, masz jakiś lepszy pomysł? -wrzasnął.
-Mat, uspokój się!-krzyknęłam.
-Po co ja w ogóle się w to wtrącam?-mruknął pod nosem Matthew i wyszedł z domu.
-Świetnie! Czemu się tak zachowujesz? -rzuciłam i zaczęłam iść w stronę gabinetu.
-Sara poczekaj. - złapał mnie za rękę. - To nie moja wina.
-A czyja? Matthewa?- wyrwałam się.- Zastanów się czasem zanim coś powiesz.A teraz zostaw mnie w spokoju. 
 
Byłam wściekła, gdy wchodziłam po schodach potknęłam się parę razy, ale nadal szłam na górę i wcale się nie odwracałam. Czułam wzrok Mata na swoich plecach, ale zignorowałam go. Gdy byłam już przed drzwiami do gabinetu, stwierdziłam, że wezmę kąpiel. Siedziałam w wannie dość długo, kiedy wyszłam za oknem pociemniało. Zrobiło się chłodniej. Postanowiłam, że przebiorę się w dres i poczytam coś w łóżku. Gdy byłam już gotowa, bezszelestnie wyszłam z sypialni i wzięłam książkę z gabinetu.Kiedy wróciłam, zamknęłam za sobą drzwi i zabrałam się do czytania.

***

Obudziłam się w środku nocy, a raczej obudził mnie jakiś huk. Nie wiedziałam co robić. Niepewnie podeszłam do drzwi i wychyliłam się. Chwilę potem schodziłam już po schodach. Nagle usłyszałam kroki, ktoś bardzo szybko się zbliżał. Zatrzymałam się i ujrzałam Mata. Wyglądał strasznie. Jego ubranie było calutkie poszarpane. Wtedy zorientowałam się, że ktoś się zbliża. Mat zadrżał i spojrzał mi prosto w oczy. 
-Przepraszam Sara.-wydusił.

Po tych słowach obok niego stanęło dwóch mężczyzn, złapali go za ręce i zaczęli mu je wyrywać.Z hukiem upadły na ziemię. Mat krzyczał i próbował się wyrwać. Widok był przerażający. Ja również zaczęłam wrzeszczeć. Wtedy ktoś zaczął mnie szarpać. Okazało się, że spałam. A to, co widziałam to sen lub wizja.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz