Gdy tylko Tom zniknął za drzwiami domu ruszyłam w kierunku lasu . Zaczęłam biec. Już po kilku minutach byłam w zamieszkującej okolicy . Postanowiłam nie wracać za blisko ponieważ nie chciałam żeby ktoś przypadkiem usłyszałam moją kłótnię z Matem . Kręciłam się niedaleko , aż wreszcie zdecydowałam pójść nad jezioro . Znalazłam się tam bardzo szybko . Usiadłam na podłodze i obserwowałam przyrodę . Nigdy tak nie robiłam , a to bardzo koiło moje myśli . Zamknęłam oczy i rozluźniłam się . Było cudownie , niestety usłyszałam za sobą kroki . Kiedy się odwróciłam ujrzałam Mata . Usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę .
M-Sara , chciałbym Cię przeprosić .
S-Mnie nic nie zrobiłeś . Jestem na Ciebie zła dlatego , że jesteś niemiły i wredny dla Toma . On jest moim przyjacielem . Nie możesz go tak traktować.
M-Dobrze . Już nie będę . Wybaczysz mi ?
S-Tak .
Mat uśmiechnął się do mnie szerzej i pocałował w usta . Była zła , że tak szybko mu się udało mnie przekonać. Nie powinnam być dla niego taka wyrozumiała . Zresztą nie chciałam się też z nim kłócić . Postanowiłam jak na razie nie wracać do tego wspomnieniami . Usiadłam bliżej niego i położyłam się . Razem obserwowaliśmy gwiazdy oraz cudowny widok księżyca nocą. Zeszło nam na tym sporo czasu ponieważ siedzieliśmy tam do rana . Około czwartej się zebraliśmy . Zmierzaliśmy ku domu . Oczywiście nikogo w nim nie zastaliśmy . Zresztą to już standard . Można się przyzwyczaić. Po wejściu do środka usiedliśmy przed telewizorem . Mat włączył jakąś komedie .
S-O czym rozmawiałeś z Paulem ?
M-A takie tam męskie sprawy .
S-Okej . O więcej nie pytam .
M-Sara , to nic ważnego . Nie okłamuję Cię .
S-Wiem .
Mat ujął moją twarz w dłonie i bardzo delikatnie pocałował mnie w usta . W tym momencie do domu wleciała Lindsay . Nie wiedziałam jak mam się zachować . Odsunęłam się powoli od Mata i spojrzałam na nią . Wyglądała bardzo spokojnie. Jej wyraz twarzy nic nie zdradzał . Obserwowałam ją dokładnie , aż dostrzegłam krople krwi na jej dłoniach . Szybko zerwałam się z łóżka i podleciałam do niej . Im byłam bliżej , tym trudniej było mi się kontrolować. To była ludzka krew. Spojrzałam jej prosto w oczy , ale nie mogłam z nich nic odczytać . W głowie również miała pustkę .
M-Lindsay , co się stało ?
L-Polowałam i nagle zjawił się on . Nie mogłam się powstrzymać .
M-Zabiłaś kogoś ?
L-Nie. Chciałam mu pomóc. Zaatakowały go wilki , ale nie mogłam się powstrzymać i uciekłam .
M-Sara zostań . Załatwię to .
S-Nie ma mowy. Ja też to mogę załatwić .
M-No dobra . Lindsay umyj ręce i najlepiej po kogoś zadzwoń . Gdzie są pozostali ?
L-Nie wiem . Mike mówił , że dzisiaj go nie będzie , a Jessica jest pewnie z Conorem .
M-Oni gdzieś pojechali . Przykro mi musisz zostać sama .
L-Okej .
S-Możesz zadzwonić po Toma . Przynajmniej będziesz miała towarzystwo .
L-Dziękuje , poradzę sobie.
Lindsay poszła do łazienki , a my prędko pobiegliśmy w głąb lasu . Musieliśmy się naprawdę daleko oddalić .Byliśmy chyba już kilkanaście kilometrów za miastem . Nie bardzo znałam tą okolicę , ale ślady prowadziły nas do celu . Po godzinie byliśmy już naprawdę blisko . Z daleka wyczuwałam zapach ludzkiej krwi . Oboje przyspieszyliśmy . Nagle zobaczyliśmy leżącego na ziemi mężczyznę . Był starszy od nas o jakieś cztery lata . Spojrzałam na jego ciało . Było całe poszarpane. Wokół było pełno krwi . Widok był straszny . Postanowiłam coś zrobić ponieważ nie mogłam tylko bezczynnie patrzeć . Ukucnęłam przy nim i zerknęłam mu w oczy . Był jeszcze przytomny . Wyszukałam w głowie jego nazwiska . Nazywał się Albert Siddell .
S-Słyszy mnie pan ?
A-Boli , boli mnie noga .
S-Wiem . Postaram się panu pomóc . Mat pomożesz ?
M-Oczywiście.
Mat przykucnął przy mnie i próbował opatrzyć rany Alberta . Niestety nie szło mu zbyt dobrze . Krew była wszędzie . Chłopak był już spisany na śmierć . Strasznie było mi go żal . Był młody . Jeszcze nie poznał życia za dobrze , a już musiał umierać . W pewnym momencie stracił przytomność . Złapałam go za rękę i próbowałam obudzić , ale to nic nie dało . Jego serce biło coraz wolniej . Spojrzałam na Mata .
S-Zmień go .
M-Co ?!
S-Proszę . On nie może umrzeć .
M-Nie dam rady .
S-A więc ja to zrobię . Może dostanie ode mnie kolejną szansę .
M-Zwariowałaś ?
S-Mat on i tak umrze .
M-Okej , ale mnie w to nie mieszaj .
S-A jeśli będzie taki jak ja ?
M-Nie masz pewności .
S-Ale nie zaszkodzi spróbować. Zgadzasz się ?
M-No dobra . Wiesz jak to zrobić ?
S-Myślę , że dam rade .
Szczerze mówiąc nie wiedziałam , jak mam się do tego zabrać. Podniosłam dłoń chłopaka i przystawiłam ją sobie do ust . Chwilę się wahałam , ale potem obnażyłam kły i go ukąsiłam . Trudno było oderwać się od niego , ale nie miałam innego wyboru . Słyszałam za sobą głos Mata. Kazał mi przestać . Czułam jego dotyk na skórze. Wreszcie się opamiętałam i zostawiłam rękę Alberta . Spojrzałam na Mata . Nie wyglądał na szczęśliwego , ale był mile zaskoczony moim zachowaniem .
S-I co teraz ?
M-Trzeba czekać. Najlepiej go zaprowadzić do domu .
S-Jesteś pewien ?
M-Tak . Musimy mu wytłumaczyć kim jest i co ma robić .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz