czwartek, 27 grudnia 2012

Wizyta niezapowiedzianego gościa

W tym momencie do domu wszedł Mike . Musiał słyszeć naszą kłótnie ponieważ bardzo dziwnie patrzył na Lindsay .  Podszedł do nas .

M-Bardzo was przepraszam za jej zachowanie . Postaram się żeby więcej się to nie powtórzyło.

S-Nie ma sprawy .

Byłam zaskoczona tym co zrobił Mike. Po przeproszeniu nas wyszedł z domu. Lindsay od razu za nim pobiegła . Przynajmniej będzie spokojnie przez jakiś czas. Po dziesięciu minutach nadal ich nie było . Postanowiłam pójść na górę.  Gdyby przyszli nie chciałabym z nimi siedzieć. Mat poszedł za mną. Byliśmy już w pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka , wtedy zbliżył się do mnie Mat . Objął moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował . Następnie wziął się na moją bluzkę . Po kilku sekundach miałam na sobie tylko bieliznę. Leżeliśmy na łóżku i się całowaliśmy. Nagle Mat odskoczył.

S-Co się dzieje ?

M-Ktoś tu jedzie .

S-Zawsze nam ktoś przerywa .

M- Nie marudź tak .

Mat podał mi spodnie , a potem bluzkę. Kiedy byliśmy już ubrani nawet ja usłyszałam odgłos silnika. Zeszliśmy na dół. To Jessica i Conor . Dawno z nimi nie rozmawiałam . Weszli do środka .

C-Gdzie ona jest ?

M-Kto ?

C-Lindsay ? Zabije ją !

S-Conor spokojnie ! Co się stało ?

J-Była niedaleko domu . Rodzice ją widzieli .

S-Co ?!

M-To niemożliwe. Przecież tłumaczyłem jej wiele razy żeby nie pokazywała się w domu i miejscach publicznych .

C-Wiem . Mama zadzwoniła na policję. Na dodatek mają jej zdjęcie. Tata powiedział , że im nie uwierzą dlatego chcieli mieć dowód.

S-Ona zwariowała.

C-Dlatego pytam gdzie jest .

S-Niestety nie wiemy  . Mike ją zabrał .

M-Poczekajcie zadzwonię do niego .

C-Muszą tu być jak najszybciej .

Mat zadzwonił do Mikea i kazał mu przyprowadzić Lindsay , tymczasem ja dałam Conorowi coś na uspokojenie. Po trzydziestu minutach się zjawili . Środek , który podałam zadziałał . Na szczęście. Conor był bardziej opanowany. Usiadł na sofie i zawołał Lindsay. Rozmowa zaczęła się przyjaźnie , ale po dwóch minutach poleciało kilka wyzwisk. Conor wyjął kopertę i podał ją Lindsay. Otworzyła ją i zobaczyła kilka swoich zdjęć. Bardzo się zdenerwowała . Wstała i zrzuciła z komody kilka wazonów. Mike złapał ją i kazał się uspokoić. Nieoczekiwanie pod dom podjechał samochód. Zapach znajomy , ale nie mogłam zidentyfikować osoby. Wtedy Mat zebrał wszystkie stłuczone wazy , Jessica usiadła obok Conora , a Mike złapał Lindsay za rękę i pociągnął po schodach na górę. Po całym domu rozległ się dzwonek . Podeszłam do drzwi razem z Matem . Wtedy zobaczyłam panią Loe Colvin.

S-Dzień dobry .

L-Witaj Saro . Jest może Conor . Mam dla niego kilka wiadomości .

S-Oczywiście. Niech pani wejdzie.

Mama Conora weszła do środka i usiadła naprzeciwko niego. Zaproponowałam herbatę , ale nie chciała nic do picia . Stałam niedaleko Mata i uważnie się przyglądałam . Weszłam do jej głowy.  Dowiedziałam się wielu rzeczy , aż wreszcie rozszyfrowałam jej plan. Ona podejrzewała Conora , że wie gdzie znajduje się Lindsay. Myślała nawet , że jest u nas w domu . Ona nas szpiegowała . Widziała już Lindsay kilka razy. Złapałam Mata za rękę i nieoczekiwanie zamknęłam oczy.  Miałam wizję. Była straszna. Pani Colvin wbijała nóż w klatkę piersiową Conora. Wtedy pojawiła się Lindsay. Poczuła krew brata. Otworzyłam oczy. Byłam w kuchni sama z Matem.

S- Oni tu jeszcze są ?

M-Tak. Nie było cię dosłownie dwie minuty .

S-Ona chce zabić Conora .

M-Co ?!

S-Widziałam . Ona myśli , że on ją porwał. Musimy coś zrobić.

Wróciliśmy do salonu . Jessica wszystko słyszała dlatego była bardziej czujna. Stanęliśmy obok schodów. Wtedy na górze coś zatrzeszczało. Wszyscy spojrzeli na nas.

L-Co to ?

S-Pewnie mój kot. Ostatnio jest bardzo niegrzeczny .

L-Mogę go zobaczyć ?

S-Kota ?

L-Tak.

S-Po co ?

L-Lubię zwierzęta .

S-Może innym razem .

L-Ukrywacie coś ?

S-Nie. Jak pani chce możemy iść do pokoju i go poszukać.

L-Dobrze .

Myślałam , że pani Colvin  da sobie spokój , ale się myliłam . Poszła za mną i Matem. Otworzyłam drzwi. Zauważyłam lekko otwarte okno .

S-Musiał wyskoczyć przez okno .

L-Możliwe.

Staliśmy już na schodach , wtedy Loe zobaczyła koszulkę . Podeszła bliżej i ją podniosła.

L-Ładna. Pewnie kot ją wyniósł , jest twoja ?

S-Tak.

L-Używasz takich samych perfum jak Lindsay .

S-Możliwe.

L-Okłamujecie mnie ! Gdzie jest moje dziecko ?

S-Pani Colvin , Lindsay zaginęła .

L-Porwaliście ją.

W tym momencie otworzyły się drzwi na samej górze , z których wyszła Lindsay . Podeszła dość blisko , ale nie zbliżyła się do matki.

L-To ona ?

S-Tak .

L-Co jej zrobiliście ? Ona jest taka blada .

S-Nic. Niech pani lepiej zejdzie na dół. Lindsay zaraz dołączy .

L-Na pewno ?

L-Zejdę mamo ,nie martw się.

Pani Colvin zeszła z Matem . Lindsay patrzyła na mnie z wdzięcznością. Zerknęłam na jej twarz . Rzeczywiście była blada. Na szczęście miałam kosmetyki . Otworzyłam drzwi do naszego pokoju i wpuściłam ją. Pokazałam jej kosmetyczkę w łazience , a sama zaczęłam szukać czy nie mam szkieł kompaktowych . Niestety nie znalazłam. Lindsay miała lekko czerwone oczy . Wyglądały lepiej niż na początku , ale nie było rewelacji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz