niedziela, 18 listopada 2012

Kryjówka

Zapadła noc. Nie chciałam zasnąć ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Starałam się pilnować ale zasnęłam. Kiedy wstałam był już ranek . Było mi bardzo zimno. Około ósmej zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Poprosiłam Olivera o przyniesienie mi z bagażnika ciepłego kocu i o coś do jedzenia. Niechętnie ale się zgodził. Dał mi okrycie i poszedł do sklepu. Chwyciłam telefon. Zadzwoniłam do Mata. Odebrał.

M-Sara gdzie jesteś ?

S- Nie wiem . Zasnęłam  w nocy i nie patrzyłam na znaki.

M-Gdzie teraz jesteś.

S- Na stacji benzynowej . Niedaleko jest park i jak się pojedzie dalej widać centrum miasta. Wyrzucę przez okno papierek albo kawałek ubrania. Mat proszę znajdź mnie.

M- Staram się. Szukamy cię wszędzie.

S- On chce mnie wywieść do starej fabryki . Ale nie mam pojęcia gdzie to jest.

M- Opisz to miejsce.

S- Dwa duże budynki . Jeden wygląda na opuszczony ale drugi jest zadbany. To fabryka plastikowych butelek. Ten drugi budynek wygląda na spalony. Mat proszę znajdź mnie. Namierz mój numer . Boję się.

M- Znajdę cię. Wytrzymasz jeszcze chwile. Kocham cię .

S- Ja ciebie też. Muszę już kończyć . On wraca.

M-Będzie dobrze. Chyba wiem gdzie będziesz .

Rozłączyłam się i szybko usunęłam numer z wybieranych połączeń. Odłożyłam telefon na miejsce. Oliver wszedł do samochodu i rzucił mi kilka batonów i podał kawę. Popatrzyłam na niego  i podziękowałam. Jednak on nic nie odpowiedział. Zaczęłam szperać w jego głowie. Dowiedziałam się o nim wszystkiego. Było mi bardzo przykro co go spotkało. Jego historia była o wiele gorsza od mojej. On miał dzieci i żonę na utrzymaniu. Wtedy znalazł go Henry. To straszne co go spotkało. Jest wampirem niecałe dziesięć lat ale cały czas nie może się pogodzić ze swoim losem . Zostawił w domu młodą żonę i dwójkę małych dzieci. To bardzo smutne. Chciałam mu pomóc ale zezłościł by się że z nim rozmawiał. Skupiłam się bardziej na drodze. Cały czas jechaliśmy przed siebie. Znów się ściemniło . Zatrzymaliśmy się na poboczu. Oliver wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.

O- Możesz rozprostować nogi . Ale pamiętaj jestem od ciebie szybszy.

S- Dziękuje.

Wysiadłam i weszłam do lasu. Musiałam załatwić potrzeby fizjologiczne. Wcześniej jakoś nie musiałam. Powietrze w lesie było bardzo przyjemne. Chodziłam dość długo. Chyba się zgubiłam ponieważ było dość ciemno. Nie chciałam uciekać ponieważ Oliver był ode mnie szybszy. Zawołałam go parę razy i pomnie przyszedł .Weszliśmy do samochodu. Odwrócił się w moją stronę i zaczął mówić.

O-Musisz mi zaufać. Tam gdzie jedziemy będzie nieprzyjemnie. Kupię ci trochę jedzenia ale musisz się słuchać . Oni nie są tacy jak ja. 

S-Gdzie mnie zabierasz ?

O- Nazywamy to "Domem dzieci Henrego "

S- Ale ja nie chcę tam być. Proszę. Chcę wrócić do domu.

O-Wiem. Ja ci w tym nie pomogę. Albo uratują cię twoi przyjaciele albo nikt.

S-Dlaczego mi to teraz mówisz ?

O-Dlatego że zrozumiałem co robię. Przez całą drogę myślałem o twoim porwaniu. Musisz mi zaufać.

S-Postaram się.

O-Dobrze. Trochę ich okłamiemy. Musisz włożyć tą chustkę co wcześniej na usta i przepaskę na oczy. Miałaś tak jechać cały czas ale to bardzo niewygodne.

S-Skąd wiesz ?

O-Mnie też tak przewożono .

S-Czyli oni też cię porwali ?

O-Niestety . Musimy się już zbierać.

Oboje wsiedliśmy do samochodu . Oliver zawiązał mi usta i oczy . Kazał mi się położyć na siedzeniu . Czas dłużył się niemiłosiernie. Nagle samochód zatrzymał się. Usłyszałam zbliżające się kroki. Czytałam im w myślach . Była to kobieta i mężczyzna. Carla i John.

C- Dłużej się nie dało Oliver . Louie jest niecierpliwy .

O- Nie zrobi jej nic złego , prawda ?

J-Miejmy nadzieję.

C-John zabierz ją do środka.

J- Ok.

Ktoś zbliżył się do tylnych drzwi i wziął mnie przez ramię. Czułam się niekomfortowo ale musiałam to wytrzymać. Zostałam postawiona na jakimś miękkim dywanie. Odwiązano mi oczy a potem całą resztę. Stałam przez chwilę wpatrując się w wszystkie twarze. Odnalazłam Oliviera. On jako jedyny miał spuszczony wzrok . Nagle ktoś się odezwał i zbliżył prosto do mnie. To Louie.

L- Sara , jak dobrze cię widzieć.

S- Nie zbliżaj się.

L- Taka ładna buźka. Nie chcesz chyba jej stracić.

S- Po co mnie tu sprowadziliście ?

L-Zara ci wszystko opowiem. Podaj rękę moja droga .

S- Po co ci moja ręka.

L-Przepowiem ci przyszłość. To właśnie mój dar.

S- Nie sądzę żebyś coś zobaczył.

Podałam mu rękę . Widziałam że na jego twarzy pojawił się grymas złości . Chodzi o to że żaden dar na mnie nie działa. Ale na szczęście mało osób o tym wiedziało . Spojrzałam mu prosto w oczy. Były czerwone , przepełnione gniewem. Odszedł kawałek ode mnie , zaklaskał parę razy i wydał rozkaz.

L-Wszyscy natychmiast wyjść.

C- A ona ?

L- Nasz gość zostaje. A wy macie się stąd oddalić.

J- Po co ?

L-Lepiej mnie nie denerwuj.

Wszyscy wysłuchali polecenie. Niektórzy wyszli bez słowa. Na sali było więcej niż piętnaście osób. Teraz zostały dwie. Louie patrzył na mnie i obserwował moje zachowanie.

L- A więc nie chcesz tu zostać ?

S- Nie. Mam dom gdzieś indziej .

L- Niestety wiele osób chciało uciec ale to niewykonalne.

S- Nie wydaje mi się.

L- Tutaj możesz żyć jak chcesz . Za niewielką opłatą oczywiście .

S- Opłatą?

L-Moje drogie dziecko . Słyszałaś może o walkach wampirów ? Wydaje mi się że nie. U nas są organizowane dość często. Każdy domownik tego domu walczy. Zostało nas osiemnaście . Zostali najlepsi. Henry stworzył bohaterów. Każdy z nas ma jakiś dar. Z nimi łatwiej poradzić sobie na ringu.

S- O czym ty w ogóle mówisz ?

L- Skarbie mówię o twojej przyszłości. Masz wielką przewagę . Inne dary na ciebie nie działają. Możesz być najlepsza. Wyobrażasz to sobie.

S- Nie będę z nikim walczyć.

L-Zaraz zobaczymy .

S-Co to ma znaczyć ?

Nie odpowiedział tylko rzucił się na mnie. Obnażył kły. Wystraszyłam się. Przecież nie miałam tyle siły co on. Ale Louie nie żartował. Już po minucie byłam wykończona . Podbiegł do mnie i kopnął z całej siły w brzuch. Uniosłam się do góry i wpadłam prosto na stół. Złamał się pod moim ciężarem. Nie mogłam wstać. Ręka która była niedawno złamana zaczęłam strasznie boleć. Chciałam się podnieść ale wtedy przede mną znów stał Louie złapał mnie i pociągnął do góry . Chciał rzucić mną o ścianę ale wyczytałam to z jego głowy. Złapałam go za rękę i z całej siły uderzyłam. Upadłam ale on też leżał. Zaczęłam uciekać do drzwi ale przed nimi stał Louie. Chwycił mnie za ubranie i rzucił w stronę ściany. Na podłogę upadłam ja i jakieś wielkie lusterko. Kilka odłamków utkwiło w mojej ręce. Zaczęłam je wyjmować. Poczułam zapach krwi. Była to moja krew. Louie też ją wyczuł podbiegł do mnie i spojrzał na mnie . Był głodny . Rzucił się na moją rękę i spijał ze mnie krew. Byłam już prawie nieprzytomna wtedy do sali wbiegł Oliver z Matem i resztą moich przyjaciół. Wszyscy rzucili się na Louiego . Rozszarpali go na kawałki . Obok mnie było pełno krwi. Pierwszy podbiegł do mnie Mat. Patrzył mi prosto w oczy. Złapał kawałek swojej bluzki i zawinął wokół ręki. Mówił do mnie ale coraz słabiej go słyszałam. Dziwnie się czułam . Z jednej strony było mi zimno ale z drugiej jakoś ciepło. Poczułam że się przemieszczam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz