wtorek, 26 stycznia 2016

Jak długo to potrwa?

Zawsze to samo, czy on nie znał innych argumentów? Czy tylko my musimy się wiecznie ukrywać? Miało być znacznie inaczej, czemu ciągle zdarza się to nam? Miałam już dość tej sytuacji. Widziałam, że Matthew też nie był do końca zachwycony. Może on też chce ułożyć sobie życie, a Mat ciąga go wszędzie za sobą, bo nie ma z kim mnie zostawić. Czuję się strasznie, jestem kulą u nogi, czemu to się nie może już skończyć?
Byłam wściekła, Mat cały poranek próbował mnie przeprosić, ale nie dałam się udobruchać. Matthew za to cały czas siedział przed telewizorem. Sytuacja panująca na farmie była gotowym scenariuszem do jakiejś dennej telenoweli. Wszystko mnie irytowało, a najgorsze było to, że nie miałam nawet szansy na kontakt z kimkolwiek. Gdy zbliżał się wieczór zdziwiłam się, że Mat jeszcze nie opuszcza domu. Być może zmienił zdanie i chce zostać ze mną. Cały czas próbował zwrócić moją uwagę, ale umiejętnie go ignorowałam. Siedziałam teraz na fotelu i wraz z Matthewem oglądałam wiadomości. Mat ukucnął obok i złapał mnie za rękę.
-Kochanie, musimy porozmawiać.- powiedział spokojnym tonem.
-Wydaje mi się, że nie mamy o czym. - odparłam.- Już chyba wszystko ustaliłeś.
-Sara, przepraszam. Wiem, jak się czujesz, bo doświadczam tego samego, ale zrozum, to dla Twojego dobra.-zaczął.- Pozwolisz mi wyjaśnić?
-Tak, ale wolałabym wyjść na zewnątrz trochę ochłonąć.-oświadczyłam

Mat podał mi dłoń i po chwili oboje znaleźliśmy się na podwórku. Zanim zaczęliśmy rozmowę przeszliśmy spory kawał wgłąb polnej dróżki. Na niebie było pełno gwiazd, a księżyc świecił tak jasno, że noc wydawała się taka przyjazna. Miałam ochotę położyć się na plecach i obserwować piękno dzisiejszej nocy, ale czekało mnie coś dużo gorszego. Gdy byliśmy już znacznie oddaleni od domu, zatrzymałam się i spojrzałam w stronę Mata. Był bardzo przybity i z trudem podniósł wzrok.
-Przepraszam Cię jeszcze raz za wszystko Saro. - wydusił.-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Proszę Cię, przestań przepraszać. Czemu znowu musisz wyjeżdżać? -zapytałam, po czym wytarłam łzy spływające po policzku.
-Nie mówiłem Ci wszystkiego do tej pory.- wykrztusił.- Mamy spore kłopoty.- spojrzał w dół i ukrył twarz w dłoniach.
-Jakie kłopoty?- wymamrotałam i delikatnie odgarnęłam jego dłonie od twarzy.
 -Ostatnio dość często znikałem, bo wokół nas kręciło się sporo "obserwatorów". Zapewne Ty nikogo nie widziałaś, ani nie poznałaś, ale ja owszem. Postaram się Ci to jakoś jak najprościej wytłumaczyć. Zatem, od dnia, w którym stoczyliśmy bitwę z Diegiem zacząłem się nieco niepokoić, ponieważ jak pewnie pamiętasz, uciekło wtedy kilka wampirów. Nie chciałem Cię tym martwić, ale Diego ma brata, Romana, który na nasze nieszczęście próbuje odnaleźć świadków tego zdarzenia. Wydaje mi się, że nadal nie wie, że Diego nie żyje, ale to tylko kwestia czasu. Uwierz mi, że rozstania z Tobą są dla mnie katorgą, ale jeśli pomyślę, że przeze mnie może Ci się coś stać, to nigdy bym sobie tego nie wybaczył.- spojrzał na mnie i pogładził dłonią po policzku.- Kocham Cię tak bardzo i nie chcę Cię stracić. - musnął wargami moje czoło.- Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mogę wciągnąć Cię w takie kłopoty.- ledwo wyszeptał.
-Mat..ja nie wiedziałam. - zaczęłam szlochać.- Przepraszam, nawet nie wiesz jak bardzo przepraszam.- łamał mi się głos.
-Nie przepraszaj. To tylko moja wina, oszukiwałem Cię tak długo, wstyd mi za to co zrobiłem. - powiedział i znów opuścił wzrok.
-Czyli teraz wyjedziesz na dłużej?- zapytałam i złapałam go za podbródek podnosząc go do góry.
- Tak.- zawahał się.- Obiecuję, że wrócę jak najprędzej. -oznajmił.- Stwierdziłem też, że nie muszę od razu wyjeżdżać. Zostanę jeszcze kilka dni. - uśmiechnął się z trudem.
- Mat, jeśli robisz to przeze mnie to wiedz, że nie musisz. Zachowałam się jak rozkapryszone dziecko.Nie musisz spełniać moich zachcianek.-powiedziałam
- Z jednej strony powinienem wyjechać jak najprędzej, ale muszę Ci wszystko wyjaśnić.- powiedział.- Od tej pory będziesz posiadać nową tożsamość. Dokumenty nie są jeszcze gotowe, a to dla mnie ważne. Przedyskutowałem to z Matthewem i stwierdzam, że powinniście przedstawiać się jako młode małżeństwo. Początkowo nie chciał się zgodzić, ale to chyba najrozsądniejsze co przychodzi mi do głowy. - powiedział niepewnie i spojrzał na mnie.
-Yhym.  -kiwnęłam tylko głową.
-Muszę Cię jeszcze zmartwić co do wyglądu. To nie jest konieczne, ale chyba musisz coś w nim zmienić, bo Ciebie też tam widziano i nie chce, żeby ktoś Cię rozpoznał. - ciągnął.
-Jakiś pozytywny aspekt tego wszystkiego.- wysiliłam się na uśmiech.
-Myślałem, że będziesz bardziej specyficznie do tego nastawiona. -spojrzał na mnie
-Czasem zmiany są dobre.- odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.



***
Mat został jeszcze trzy dni. Spędzałam z nim każdą wolną chwilę, Matthew nie chcąc nam przeszkadzać wychodził na całe dnie i wracał dopiero rankami. W ciągu tych kilku pięknych dni, codziennie bałam się momentu rozstania. Starałam się zapamiętać każdy pocałunek, każdy dotyk, każdy komplement, każdy dowcip, ale myśl rozłąki prześladowała mnie nieprzerwanie. Nie chciałam pokazywać tego Matowi, nie chciałam utrudniać mu chwili, w której po prostu będzie musiał mnie opuścić. Spędziliśmy tyle fantastycznych i namiętnych chwil, że z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Gdy spałam śniłam najgorsze koszmary, męczyły mnie każdej nocy, ale zawsze budziłam się w ramionach ukochanego, który przytulał mnie swym silnym ramieniem. Ustaliliśmy już wersję, której mam się trzymać. Dostałam nową tożsamość, od dzisiaj byłam Elizabeth Crosbie, Matthew otrzymał imię Aron. Mat z trudem godził się z wiadomością, że zaraz będziemy musieli na jakiś czas się rozstać. Nie mogłam spać tej nocy. Byłam rozkojarzona i prawdopodobnie miałam gorączkę. Przytulałam się do Mata, a on wodził palcem po mojej ręce. Żadne z nas się nie odzywało. Trwaliśmy w tej ciszy ponad godzinę, wreszcie podniosłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Łzy spłynęły mi po policzku, nie potrafiłam przestać płakać. Mat również się zerwał i mocno mnie do siebie przytulił. Nie chciałam przerywać tej chwili, nie chciałam, tak bardzo go pragnęłam. 
-Gdy wrócisz od razu bierzemy ślub i się mnie już nie pozbędziesz.- powiedziałam szlochając.
-Brzmi groźnie.-szepnął mi do ucha i pocałował w skroń. 
-Czy my w jakikolwiek sposób będziemy się kontaktować? - zapytałam. 
-Na chwilę obecną nic nie wiem, ale jak coś wymyślę to na pewno się odezwę.- powiedział.- Tylko błagam, nie używaj swoich prawdziwych danych.-ciągnął. 
-Wiem, wiem. Jutro jadę do fryzjera i nikt mnie nie pozna, ale nie licz na to, że zostanę tlenioną lalką Barbie. - zaśmiałam się. 
-Mam nadzieję, że Cię poznam jak wrócę.- spojrzał na mnie i pocałował mnie czule w usta.
Przez resztę nocy leżeliśmy na łóżku i rozmawialiśmy. Gdy promyki słońca zaczęły skradać się do sypialni poczułam dziwne ukłucie w brzuchu. Zostało nam tak mało czasu, a ja tak bardzo chciałabym pobyć z Matem trochę dłużej. Kiedy oboje postanowiliśmy wstać, poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, a potem zeszłam na dół. Mat przygotował dla mnie omleta na śniadanie. Ledwo przeszedł mi przez gardło. Po kilku minutach do domu wszedł Matthew. Był cały zabłocony, ale gdy tylko nas zobaczył rzucił nam spojrzenie, które mówiło, że nie chce nic wyjaśniać. Mat poszedł po swoje walizki i zaniósł je do auta. Pilnie obserwowałam go z okna, co chwilę łzy napływały mi do oczu, ale powstrzymywałam się od płaczu. W pewnym momencie znalazł się obok mnie. Objął mnie w pasie i przytulił do siebie. 
-Kocham Cię.- szepnął mi do ucha- Kocham Cię najbardziej na świecie.-musnął mnie w policzek. 
-Ja Ciebie też kocham i będę czekać każdego dnia na wiadomość od Ciebie.- odpowiedziałam i spojrzałam na jego twarz. 

Jeszcze przez chwilę staliśmy w objęciach po czym Mat pocałował mnie w usta, a następnie zaczął zmierzać w kierunku drzwi. Gdy wyszedł zostawił je otwarte więc powoli poszłam za nim powstrzymując się od biegu. Wyszłam na werandę i odprowadzałam wzrokiem odjeżdżający samochód, łzy ciekły mi z oczu tak szybko, że nie nadążałam żeby je wycierać. Byłam rozdarta. Stałam u progu drzwi chyba ponad piętnaście minut, wtedy podbiegł do mnie szczeniaczek, którym przez te kilka dni opiekował się Matthew. Wzięłam go na ręce i weszłam do środka. 

***


Jeśli nie jesteś na bieżąco, bądź nie pamiętasz wydarzeń przytoczonych w tym rozdziale zachęcam do ponownego przeczytania rozdziału pt. "Bitwa". 

Życzę przyjemnego czytania i pozdrawiam serdecznie
Mała Niezapominajka

niedziela, 3 stycznia 2016

Nie ma innego wyjścia..

To Mat wyrwał mnie z tego strasznego koszmaru. Musiał wejść oknem, bo drzwi nadal były zamknięte. Widziałam niepewność w jego oczach. Myślę, że domyśla się co mogło mi się przytrafić. Gdy się uspokoiłam opowiedziałam mu o wszystkim. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, ale Mat nagle wstał i podał mi rękę.
-Walizki są już spakowane.-powiedział.-Wyruszamy od razu.
-Dokąd jedziemy.-zapytałam.
-Nie mam pojęcia.-pokręcił głową.-Matthew powiedział, że możemy pojechać do jakiegoś małego miasteczka albo na wieś.-wytłumaczył.
-A co z Tomem i Kelly?
-Moi znajomi mają im pomóc.-powiedział.-Ale od tej pory nie możesz się z nikim kontaktować.
-A co z tym domem?
-Już wystawiony na sprzedaż.- odpowiedział.- A teraz już chodźmy, nie mamy za dużo czasu.

Matthew czekał na nas pod domem, kiedy wsiadłam do samochodu od razu odjechaliśmy. Podróż trwała długo, jechaliśmy całymi dniami. Zatrzymywaliśmy się tylko żeby zatankować i żebym mogła się trochę odświeżyć. Mijały kolejne dni, a ja bałam się coraz bardziej. Chłopaki również nie byli pewni swoich decyzji. Po pięciu dniach dojechaliśmy do jakiejś małej miejscowości. Wtedy Mat wyciągnął telefon i zadzwonił do tajemniczego mężczyzny. Jak się okazało, zaczął nas kierować w jakieś nieznane mi miejsce. Po godzinie dojechaliśmy na niedużą farmę. Na podwórku czekał na nas starszy pan. Tylko Mat wysiadł z auta i wszedł z nim do środka. Po kilku minutach wyszli obydwoje. Wtedy Matthew powiedział, że możemy już wysiąść. Niepewnie otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę. Mat nadal rozmawiał z mężczyzną, ale kiwnął do nas żebyśmy się przywitali. Gdy podeszliśmy bliżej uważnie przyjrzałam się starszemu panu. Miał około sześćdziesięciu lat, wyglądał sympatycznie. Cieszył się, że Mat kupił od niego farmę, mógł wreszcie wyjechać do swojej rodziny. Po krótkiej rozmowie, Matthew zaproponował, że odwiezie mężczyznę na dworzec, tamten jeszcze bardziej się ucieszył. Po wyjęciu z auta walizek, Mat pożegnał się i odjechali. Gdy samochód powoli znikał na drodze, odwróciłam się i spojrzałam na dom. Był piękny. Może trochę zaniedbany, ale miało to swój urok.
-Pewnie chciałabyś zwiedzić nowy dom.-zaśmiał się Mat i podał mi rękę.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się.
-Muszę Cię troszkę zmartwić. -spojrzał na mnie.- Meble są dość stare, ale postaram się to załatwić. -uśmiechnął się.
-Przecież to jest farma, nie musimy mieć pięknych i nowych mebli.- powiedziałam.
-Czyli mam rozumieć, że nie będzie Ci przeszkadzać skrzypienie łóżka w nocy. -zaśmiał się i cmoknął mnie w czoło.

W odpowiedzi pokręciłam tylko głową, potem Mat złapał mnie za rękę i oboje weszliśmy do środka. Rzeczywiście, meble nie wyglądały zbyt dobrze, ale wcale mi to nie przeszkadzało. W środku dom wydawał się ogromny, salon był naprawdę duży. Dziwiłam się, że ten mężczyzna nie bał się mieszkać tutaj sam. Na pewno musiało mu się nieźle nudzić.W powietrzu unosił się zapach drewna. Gdy stanęłam pośrodku salonu ujrzałam ogromne dębowe schody prowadzące na górę. Bez zastanowienia pognałam w ich stronę, ale wtedy usłyszałam jakiś trzask dochodzący z podwórka. Mat natychmiast wyskoczył z domu jak oparzony i szukał źródła hałasu. Po kilku minutach wrócił trzymając na rękach uroczego szczeniaczka.
-Właściciel farmy nie wspominał o szczeniaku.-zaśmiał się.
-Może nie wiedział o jego istnieniu, patrz jaki jest wychudzony.-wtrąciłam.-Musimy go czymś nakarmić.
-Zaraz czegoś poszukam.-uśmiechnął się i podał mi psa.

Zaczęłam go głaskać i drapać po brzuchu. W międzyczasie Mat przyniósł miseczkę z mlekiem. Psinka od razu zeskoczyła mi z kolan i ruszyła w stronę jedzenia merdając przy tym ogonkiem. Widok był uroczy. Po chwili Mat zadzwonił do Matthewa i poprosił go o zakupienie karmy. Mężczyzna poinformował nas, że zrobi o co prosimy, ale wróci dopiero jutro. Gdy rozmowa dobiegła końca posprzątaliśmy miskę i dokończyliśmy zwiedzanie domu w trójkę. Wieczorem Mat zrobił mi skromną kolację, a ja znalazłam jakieś stare koce z których zrobiłam prowizoryczną leżankę dla mojego nowego pupila. Po posiłku poszliśmy z Matem na górę. Znajdowały się tam cztery pokoje, weszliśmy do jednego z nich. Była to niewielka sypialnia z dwuosobowym łóżkiem i szafkami nocnymi. W oknach wisiały szare, wyblakłe zasłony, a na ścianach stare obrazy. Wystrój tego pokoju był straszny. Bałam się tutaj spać, ale inne pokoje wyglądały pewnie tak samo.
-Powinnam wziąć prysznic, jak myślisz znajdzie się tutaj jakiś? -uśmiechnęłam się.
-Myślę, że coś skromnego się znajdzie.-zaśmiał się.-Ale staruszek wspominał coś o zimnej wodzie.- cmoknął mnie w skroń.
-Nie szkodzi, chcę się tylko odświeżyć.- powiedziałam i podeszłam do walizek, które wcześniej wniósł Mat.
-Okej, w takim razie czekam tu na Ciebie.- powiedział i puścił mi oczko.

Po wyjściu z pokoju od razu odnalazłam łazienkę. Ku mojemu zdziwieniu nie wyglądała tragicznie, wręcz przeciwnie była zadbana. Postanowiłam szybko wziąć prysznic i dołączyć do Mata. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Gdy wróciłam chłopak stał przy oknie i rozglądał się.
-Coś się stało? -zapytałam zmartwiona.
-Nie, to nic takiego. Obserwowałem okolicę. -uśmiechnął się i podszedł do mnie.-Nie musisz się już martwić kochanie. - powiedział i objął mnie w pasie.
-Mam taką nadzieję.- odpowiedziałam i cmoknęłam go w usta.

***
Po cudownej nocy na farmie obudziło mnie piskliwe szczekanie i dźwięk zamykających się drzwi. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół. Obok drzwi stał Matthew i pilnie obserwował mojego szczeniaczka.
-I jak Ci się podoba?-zapytałam. 
-Myślałem, że to coś większego i kupiłem karmę dla dużego zwierzaka.  
-Trudno, przy następnym wypadzie kupimy właściwą karmę.
-Przy następnym wypadzie, czyli dzisiaj. -krzyknął Mat z kuchni. 
-Gdzieś się wybierasz?-zapytałam.
-Muszę wyjechać na jakiś czas.- stanął przede mną i odpowiedział. 
-Miałeś mnie już nie zostawiać!- syknęłam.- Wiedziałam, że tak będzie.- łzy napłynęły mi do oczu. 
-Przepraszam, ale nie ma innego wyjścia.- odpowiedział.