Tak więc nastał poniedziałek. Chyba najgorszy ze wszystkich dni tygodnia. Na samą myśl o dzisiejszym dniu odechciewało mi się życia. Na dodatek zajęcia z naszą kochaną panią Brendą. Gdy spojrzałam na zegarek jeszcze bardziej się zniechęciłam. Miałam niecałe piętnaście minut do przyjazdu mojej korepetytorki. Postanowiłam jakoś w miarę się ogarnąć. Niezdarnie odgarnęłam cieniutką kołdrę i wstałam z łóżka. Bez zastanowienia wybrałam dres. Umyłam zęby i związałam włosy w kitkę. Nie miałam czasu na makijaż dlatego nawet o tym nie pomyślałam. Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół. Czekały tam na mnie dwa przepyszne tosty i gorąca kawa z mlekiem. Nie miałam zbyt dużo czasu na jedzenie więc szybko się uwinęłam. Zdążyłam pozmywać i pożegnać przyjaciół, a potem zjawiła się Brenda. Dzisiaj wyglądała nieco inaczej. Zwykle ubierała się dość skromnie, nie wyzywająco. Jednym słowem zwyczajnie. Ale tym razem ogromnie mnie zaskoczyła. Zresztą nie tylko mnie bo Albert również to zauważył. Miała na sobie obcisłą białą bluzkę wciągniętą w równie obcisłą spódnicę. Nie był to strój tandetny, banalny, a raczej odpowiedni dla niej. W końcu wyglądała bardzo młodo, a nie miała się czego wstydzić. Kończąc już o jej wyglądzie mogę powiedzieć, że dzisiaj wypadłam fatalnie w porównaniu do niej. Dzisiejsze lekcje bardzo wolno się ciągnęły. Może dlatego, że cały czas zerkałam na zegarek. Myślę, że Albert to zauważył, na pewno to zauważył ponieważ przekazywał mi w myślach żebym się uspokoiła bo Brenda chyba się denerwuje. Tak czy siak nie mogłam tego opanować. Nareszcie nadszedł czas na chwilę przerwy. Nasza korepetytorka przeprosiła nas na chwilę i wyszła z domu. Widziałam jak wyciąga ze swojej torebki telefon komórkowy, ale nie chciałam podsłuchiwać rozmowy więc zagadałam do Alberta.
-Czemu nikt mnie rano nie obudził? - zapytałam z lekkim oburzeniem w głosie.
-Mat powiedział, że jesteś zmęczona i potrzebujesz dużo snu. - zaśmiał się. - Możesz mieć pretensje tylko do niego.
-Nie mam do nikogo pretensji. -odpowiedziałam.-Po prostu zastanawiało mnie to czemu nikt po mnie nie przyszedł. - wzruszyłam ramionami.
-No nic, czasu nie cofniesz. -uśmiechnął się.- Mat mówił Ci, że lekcje trwają dzisiaj krócej ? -zapytał .
-Trwają krócej? -powtórzyłam.- Czyli dzisiejszy dzień nie jest taki najgorszy.- pocieszyłam się.
-Nie przesadzaj. Moim zdaniem to jeden z lepszych dni. -powiedział.- Wyobrażasz sobie cały dzień spokoju bez ani jednego wampira w domu. - zaśmiał się.
-Jak to? - zapytałam zdziwiona. -Czemu ja nigdy nie jestem o niczym informowana.- powiedziałam ponurym tonem.
-Dzisiaj jest polowanie. Z tego co wiem Mat też już sporo nie polował, a poza tym w szkole jest wyjazd integracyjny czy coś w tym stylu więc nikt nie będzie zdziwiony jeśli nie będzie kilku uczniów.-wyjaśnił.
-Nie no, super. -westchnęłam. - Myślałam, że powinnam być informowana o takich sprawach.
W tym momencie do środka weszła Brenda. Albert już nic nie odpowiedział. Lekcje trwały jeszcze dwie godziny. Po skończonych zajęciach poczułam, że jestem bardzo głodna. Włożyłam do piekarnika pizze z zamrażalnika i usiadłam na sofie w salonie. W telewizji leciała właśnie jakaś denna komedia, która jednak poprawiła mi humor. Albert nadal siedział bez słowa. Nie wiem, czy się na mnie wkurzył, czy myśli, że ja się wkurzyłam, ale ta cicha jest potrzebna. W ciągu godziny spokoju mogłam się w pełni uspokoić. W międzyczasie opiekła się pizza, którą wspólnie zjedliśmy. Po posiłku postanowiłam zadzwonić do mamy. W sumie to trochę za nią tęsknię, chyba znowu się przyzwyczaiłam do mieszkania w rodzinnym domu. Gdy zaczęłam szukać telefonu okazało się, że leży na łóżku. W pokoju panował straszny bałagan. Pościel leżała na ziemi, wokół mebli porozwalane ubrania i walizki. Zrobiło mi się głupio. W końcu powinnam tu chociaż trochę posprzątać. Odłożyłam plany dzwonienia na później, a teraz wzięłam się do roboty. Na początku pozbierałam wszystkie brudne ubrania i wrzuciłam je do prania. Potem pościeliłam łóżko, odkurzyłam podłogę i powycierałam kurze. Gdy skończyłam pokój wyglądał bardzo schludnie. Byłam z siebie dumna. Postanowiłam poszukać jakiegoś ciekawego filmu, ale przy okazji weszłam na swoją pocztę. Miałam pełno wiadomości od moich przyjaciół. Wiadomości od Davida przeważały. Przez kilka minut zastanawiałam się czy powinnam odpisywać, ale stwierdziłam, że powinnam to zrobić. Kiedy kliknęłam na ikonkę utworzenia wiadomości, zorientowałam się, że nie wiem co napisać. W końcu zaczęłam ubarwiać rzeczywistość. Napisałam, że czuję się lepiej i że mam częste spotkania z psychologiem, ale nie wracam jeszcze do domu. Wspomniałam również, że zamierzam wybrać się na studnia. Kazałam mu pozdrowić wszystkich i czekać na kolejne odpowiedzi. Myślę, że moja wiadomość chociaż trochę go ucieszy. Po wysłaniu maila włączyłam sobie jakiś klasyczny dramat. Film nie zdążył się jeszcze rozkręcić, a do domu zaczęli wracać moi znajomi. Mat niepewnie wszedł na górę i przywitał się ze mną. Postanowiłam się nie dąsać i zachowywałam się normalnie.
-Cześć Piękna.- szepnął wchodząc do pokoju.- Ślicznie dziś wyglądasz.- uśmiechnął się i usiadł obok.
-Cześć .-odwzajemniłam uśmiech i cmoknęłam go w usta.- Dzisiaj to wyglądam tragicznie, ale skoro Ci się podobam mogę częściej się tak czesać i ubierać. -zaśmiałam się.
-Nie ma sprawy. - pogładził dłonią mój policzek. - Wiesz, że mamy dzisiaj polowanie? -zapytał niepewnie.
-Wiem. -odpowiedziałam spokojnie.- Jeśli mi pozwolisz to pod Twoją nieobecność pojechałabym do kina. - uśmiechnęłam się.
-Pewnie, tylko wolałbym żeby Albert pojechał z Tobą. - spojrzał na mnie z troską.
-Okej. To załatwione- pokiwałam głową i ponownie cmoknęłam go w usta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz