wtorek, 20 listopada 2012

Spacer

Wróciliśmy do domu. Conora i Jessici już nie było. Ucieszyłam się. Złapałam Mata za rękę i pobiegliśmy na górę. Od razu zaczęliśmy się całować i rozbierać. Nie mogłam mu się oprzeć. Jego usta krążyły po całym moim ciele. Było cudownie. Jego język rozpalał ogień w moich ustach . Byłam taka podniecona . Chwytał zębami moją wargę. Było bardzo przyjemnie. Wtedy poczułam ukucie. Zignorowałam to . Mat przytulił mnie mocniej. Był bardzo brutalny.  Zorientowałam się o co chodzi. Z moich ust leciała krew. Mat nie mógł się jej oprzeć. Starałam się go odepchnąć ale on nie przestawał.

S- Mat uspokój się. To moja krew.

M-Nie mogę.

S- Mat zabijasz mnie. To boli.

Walczył z sobą ale trudno mu było się powstrzymać. Odepchnęłam go mocniej i spadłam z łóżka. Wstałam a on patrzył na mnie i nie mógł uwierzyć w to co się stało. Chciałam do niego podejść ale jak zaczęłam się zbliżać on zaczął się cofać. Wystraszyłam się.

S- Wszystko w porządku ?

M- Chyba ja powinienem o to zapytać.

S-Każdemu się zdarza.

M- Piłem twoją krew. To nie jest normalne. To nie powinno się zdarzyć.

S- Mogłam bardziej uważać .

M-Nie obwiniaj się . To moja wina .

S-Mat nie mów tak.

Znów zaczęłam się do niego zbliżać ale on nadal nad sobą nie panował. Wtedy przypomniałam sobie że wciąż mam krew w ustach. Poszłam do łazienki i kilka razy przepłukałam gardło. Już nie było w niej ani kropli krwi. Wyszłam i zobaczyłam jak Mat wychodzi z pokoju.

S- Gdzie idziesz ?

M- Muszę się przejść .

S- Idę z tobą.

M- Nie ma mowy .

S- Samej na pewno mnie nie zostawisz .

M- Nie boisz się iść ze mną ?

S- Mam się bać swojego przyszłego męża  ?

M-Możesz się jeszcze wycofać .

S-Ja nie chcę . Mat kocham cię bez względu na to co robisz .

M-Sara to nie takie łatwe. Nie chcę cię stracić. Dzisiaj miałaś szczęście ale co by było gdybym nie był na tyle świadomy tego co robię.

S-Damy radę tylko musimy trzymać się razem.

M- Na pewno chcesz iść ze mną ?

S- Tak.

Ubrałam się ciepło i poszliśmy się przejść. Przez całą drogę milczeliśmy. Nie lubiłam takich sytuacji. Doprowadzały mnie do szału. Na dodatek było zimno i bolały mnie już nogi. Gdy szliśmy kilka razy się przewróciłam ponieważ na ziemi było pełno śniegu . Zamarzły mi już ręce . Zaczęłam się trząść . Wtedy Mat odwrócił się w moją stronę.

M- Chcesz moją kurtkę ?

S- Tak. Jest bardzo zimno.

Założyłam ubranie które podał mi Mat i szliśmy dalej.  Chodziliśmy około dwóch godzin. Nie miałam już siły. Starałam się iść cały czas za nim ale zostawałam w tyle. Czasami się zatrzymywał i czekał ale teraz złapał mnie za rękę.

M- Chcesz wracać ?

S- Tak. Jestem wykończona.

M- Okej.

Wziął mnie na ręce i zaczął biec. Do domu dobiegliśmy w dziesięć minut. Odmarzły mi nogi i ręce . Pobiegłam na górę i zaczęłam się ogrzewać. Do rana było już zaledwie trzy godziny. Położyłam się na chwilę i zasnęłam .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz